One-Shot: Bon x Rin
Z dedykacją dla Eio.
________________
Krew
podobno ma kolor czerwieni. Jasny bądź ciemny, przypominający plamy na skórze
węża o wiotkim, długim ogonie. Kiedy padają na nią promienie świetlne, lśni
podobnie jak łuski gada wygrzewającego się na słońcu. Sunie powoli przed
siebie, zmierzając ku miejscu, gdzie ziemia łączy się z niebem, zostawiając za
sobą krzepnące ślady. Zwalnia, bądź przyspiesza, ale nigdy się nie zatrzymuje.
Nie, zanim nie osiągnie horyzontu.
Czerwień ma wiele odcieni. Może być
rozjaśniona blaskiem, bądź spowita w ciemności. Jedna należy do istot czystych,
druga do tych, które skrywa mrok Gehenny.
Jak krwawią demony? A jak krwawią ludzie?
Kiedyś odpowiedziałbym od razu. Nie
zastanawiałbym się. Od zawsze patrzyłem na świat poprzez pryzmat własnych
przekonań. Ludzie byli tymi, których krew pozostawała czysta, demony miały krew
brudną i cuchnącą. Nawet jeśli były demonami tylko w połowie.
Nieważne ile go w sobie masz. Demon na zawsze
pozostanie demonem.
Tak myślałem. Żyłem po to, by walczyć. Z
tymi, którzy zniszczyli mój świat, moje dzieciństwo. Z tymi, którzy obrócili w
proch nadzieje na przyszłość tak wielu niewinnych ludzi.
Pokonam Szatana.
Taki miałem cel. Niczym niezmącony.
Czekałem na dzień, kiedy spełni się moje marzenie, kiedy stanę naprzeciw Króla
Ciemności i armii jego drogich dzieci i wypowiem inkantację. Do tego dnia nic
nie mogło zakłócić mojej wiary.
Zostanę egzorcystą.
Taki
miałem zamiar. Walczyć, dopóki nie zmierzę się z nim twarzą w twarz. Iść przed
siebie, będąc wpatrzonym w rozjaśniony blaskiem horyzont, niszcząc wszystkie
demoniczne istoty, które staną na mojej drodze.
Wytępię je wszystkie.
Tak sądziłem. Do czasu, kiedy pojawiłeś się
przede mną, wywracając mój idealny światopogląd do góry nogami.
Czy biel lub czerń również może być odcieniem
czerwieni?
Nagle wszystko stało się dziwnie zamglone.
Zgubiłem się labiryncie, który sam nieświadomie wybudowałem. A ty stałeś w nim
ze mną, z błękitnym płomieniem w oczach.
Hej, Rin, pamiętasz?
Dzień pachnącego potem lata?
***
Zmierzwione włosy opadały na twój kark.
Miałeś smukłą szyję o nieskazitelnie czystej skórze, nienaznaczonej żadnymi
bliznami. Oczy, które patrzyły spod czarnej grzywki były ciemnoniebieskie,
przypominały mi dwa kamienie, które zamknęły w sobie głębię zachodniego morza.
Dwa szafiry.
Wyglądałeś jak prawdziwy anioł, ale nim nie
byłeś. Pod maską delikatnego uroku, skrywałeś w sobie naturę demona.
Wielokrotnie obserwowałem, jak spałeś na
lekcjach, udając, że wiesz wszystko najlepiej. Nienawidziłem cię za to. Nie
nadawałeś się na egzorcystę. Nie zasługiwałeś, by nosić to miano. A jednak,
pomimo braku chęci do nauki, trafiłeś do tej akademii. Ja poświęciłem wiele
czasu, ucząc się, by dostać to upragnione miejsce. Ty zaś nie musiałeś robić
nic.
Rozpieszczony paniczyk z bogatego domu.
Tak przynajmniej wtedy sądziłem. Oceniłem
książkę po okładce. Choć nie obwiniam się za to, ponieważ twoja okładka była
niezwykle wymowna. Ktoś, kto zobaczył cię takiego, nie chciałby zagłębić w
treść.
Nie chcesz być bliżej czegoś, co cię odpycha.
Nic dziwnego, że szybko staliśmy się sobie
wrodzy. Dwaj rywale, z których każdy pragnął udowodnić, że jest lepszy.
Nasza pierwsza walka.
Doskonale ją pamiętam. Było ciepłe lato,
powietrze wypełniał zapach potu. Nasze ciała zderzały się ze sobą niczym dwie
kulki zawieszone na przeciwnych ramionach wahadła.
Smak ciosów i kopnięć. Wykrzywiona z bólu
twarz, krew kapiąca z rozbitej wargi. Adrenalina buzująca w żyłach. I dzika
euforia, widoczna w naszych oczach.
Widząc cię takiego – napędzanego przez gniew,
zatracającego się w przyjemności, jaka płynęła z walki, po raz pierwszy
pomyślałem, że jesteś naprawdę piękny. Nie jak anioł czy posągowy bohater,
którego doskonałość podziwiać można na obrazach. W tamtej chwili byłeś
naturalny. Dziki i porywczy.
Najpiękniejszy z ludzi.
Pamiętam, jak stałem potem, opierając się o
ścianę magazynu, zaciągając się zapachem twojej krwi, która zaschła na mojej
koszuli. Na samo wspomnienie niebieskich oczu wypełnionych dzikim gniewem
czułem ucisk w spodniach.
Nie potrafiłem się powstrzymać. Oddychając coraz
szybciej, przesuwałem dłonią po nabrzmiałej powierzchni, czując, jak
wzbiera we mnie pragnienie i pożądanie. Nie wytrzymałem długo. Doszedłem, cicho jęcząc, by potem przez niezwykle długi moment przyglądać się bieli kapiącej na podłogę. Wyobraziłem sobie,
że kapie na twoje ciało.
Nienawiść względem osoby, pragnienie względem ciała.
Później walczyliśmy coraz częściej. Za
każdym razem podniecało mnie to bardziej. Kiedy przypominałem sobie, jak wtedy
wyglądałeś, dochodziłem coraz szybciej.
Brzydziłem się tego, jak twój zapach na
mnie działa, wiedząc, jak wielką czułem niechęć do ciebie na co dzień. A jednak
to było tylko zwykłe pragnienie. Chęć by zobaczyć, jak wijesz się pode mną, jak
twoją nieskazitelną skórę znaczą ślady zębów. Każdy chciałby całkowicie
zdominować swojego wroga.
Spojrzeć z góry na kogoś, kogo chcesz pokonać.
Jednak nigdy nie posunąłem się dalej niż
poza samozaspokojenie. Mogłem sobie wyobrażać, jak bawię się twoim ciałem, lecz
tak naprawdę nie potrafiłbym dotknąć cię w taki sposób. Nie umiałbym się
przemóc, odsunąć na bok niechęci względem ciebie. Fantazje rządzą się swoimi
prawami. Życie codzienne jest inne.
Tak przynajmniej było. Do czasu.
Ogromna, rozwarta paszcza tuż przed moimi
oczami. Ślina ściekająca po ostrych jak brzytwy
zębach. Ryk demona. Strach paraliżujący całe moje ciało. Nadchodząca z przeciwka śmierć w postaci
zielonej bestii.
Świst, smukła sylwetka,
pojawiająca się tuż przede mną. Czarne włosy rozwiane od pędu powietrza. Napięte mięśnie ramienia, wokół których
zaciskają się zęby demona.
Krzyk. Głośny. I pewny. Nie, nie krzyk. Rozkaz.
Niedowierzanie w moich oczach. Niebieskie płomienie w twoich. Gniew tlący
się błękitem. Tak inny od tej złości, którą na co dzień widziałem. Zabarwiony
niepokojem.
Rin, dlaczego?
Tamtego dnia cię wyzwałem. Tak bardzo
chciałem udowodnić, że jestem lepszy.
„Podejdź do demona, stań naprzeciw niego
i, patrząc mu w oczy, spraw, by cię nie zaatakował”.
Nie przyjąłeś wyzwania. Sądziłem, że ktoś
taki jak ty, tak lekkomyślny i głupi skoczy na arenę bez wahania.
Zaskoczyłeś mnie. Do tego stopnia, że sam
postanowiłem tam zejść. By udowodnić coś wszystkim oraz samemu sobie. Wiem, że
popełniłem błąd. Ale w tamtej chwili nie myślałem racjonalnie.
Stojąc tuż przed ogromną bestią,
zawahałem się. Tylko na ułamek sekundy, jednak to wystarczyło. Demon zobaczył
niepewność w moich oczach.
Nie mogłem się ruszyć. Stałem jak
sparaliżowany, zupełnie jakbym był tylko obserwatorem.
Umarłem.
Tamtego dnia uratowałeś mi życie. Skoczyłeś
bez wahania, zasłaniając mnie własnym ciałem. Pozwoliłeś, by paszcza demona
zamknęła się wokół twojego ramienia. Krzyknąłeś: „puszczaj”. Twój głos brzmiał
wtedy tak pewnie. Jak króla, który rozkazuje podwładnym.
Demon musiał dostrzec tę pewność w twoich
oczach. Usłuchał. Odstąpił. A ty położyłeś dłoń na jego pysku.
Kiedy odwróciłeś się potem do mnie,
widziałem przepiękne, niebieskie ognie, tańczące i rozświetlające twoją twarz.
Ognie te płonęły nie złością, lecz dziwną troską zmieszaną z gniewem.
Tamtego dnia uratowałeś mi życie. A jednak
ja umarłem. Umarła we mnie ta część, która żywiła do ciebie nienawiść. Widać
pozory mylą.
Nie powiedziałem ci tego, nie potrafiłem
wydobyć z siebie nawet słowa „dziękuję”. Ale pomyślałem i tylko to się liczyło.
Mogłeś być leniwy i mało bystry, jednak
miałeś w sobie niezwykłą siłę, o którą poczułem zazdrość.
Skąd czerpiesz tę siłę, Rin?
Od tamtego dnia coś się zmieniło. Kiedy
przywoływałem obraz twoich oczu, moje pragnienie stawało się inne niż
wcześniej. Poza przyjemnym uciskiem w podbrzuszu, czułem dziwne ciepło,
rozchodzące się po moim ciele. Patrząc na ciebie, chciałem cię dotknąć.
Naprawdę tego pragnąłem.
Niechęć znacznie osłabła. Widząc twoją
gładką skórę, miałem ochotę zostawić na niej swoje ślady. Z dnia na dzień coraz
ciężej było mi się przed tym powstrzymywać.
Jak smakujesz, Rin?
Od tamtego czasu pożądanie tylko we mnie
wzbierało. Nawet jeśli nie przyznawałem się do tego przed sobą, wiedziałem, że w końcu nie będę w
stanie utrzymać go na wodzy. Wiedziałem, że nadejdzie dzień, kiedy zerwie się
ze smyczy i rzuci na swoją ofiarę. Bałem się tego, jednocześnie po cichu na to
czekając.
Poddasz mi się, Rin?
Później jeszcze kilka razy zdarzyło nam się walczyć z demonami. Wtedy to
zawsze ty broniłeś mnie i pozostałych uczniów. Choć byłeś jeden, potrafiłeś
zrobić to, czego my razem nie byliśmy w stanie.
Zawsze znikałeś w ciemności. Nie
widzieliśmy nic z tego, co działo się poza kurtyną, lecz słyszeliśmy dźwięki.
Ryki pokonywanych bestii.
Kiedy wracałeś, ociekając czarną krwią, siła
biła od ciebie. Nie mogłem na nią patrzeć, obawiając się, że sam ten widok wprawi mnie w podniecenie.
Ostatecznie jednak nie byłem w stanie się
powstrzymać. Od dawna tłumione emocje odnalazły ujście i pękły wszelkie
krępujące mnie dotychczas łańcuchy ograniczeń. Wahanie rozmyło się bez śladu.
Ostatniego dnia obozu treningowego
zaciągnąłem cię do pustego pokoju w akademiku i rzuciłem na łóżko. Widziałem
szok i niepewność w twoich oczach. Nie wiedziałeś, co zamierzam zrobić.
Zdawałeś się być taki niewinny. Dlatego jeszcze bardziej chciałem cię sobą
naznaczyć.
Łapię
cię jedną ręką za nadgarstki i przytrzymuję je nad twoją głową. Drugą rozpinam
spodnie.
– Bon, co ty
robisz, do cholery?!
Krzyczysz. Strach maluje się w twoich
oczach.
Właśnie tak, Rin. Krzycz, bój się. Poddaj mi się w
tym strachu.
Próbujesz się wyrwać, szarpiesz się. Na
próżno. Przygniatam cię ciężarem swojego ciała i związuję twoje ręce paskiem od
spodni. Wyglądasz naprawdę pięknie, leżąc tak pode mną, niezdolny do wykonania najmniejszego nawet ruchu.
Chyba mam w sobie coś z sadysty.
– Bon, przestań!
Opanuj się, nie rób tego!
Spoglądam w twoje oczy, w których pali się
błękitny płomień. Cały czas w nie patrząc, przesuwam dłońmi po twojej skórze,
wyczuwając blizny pod moimi palcami.
Więc jednak nie jesteś tak nieskazitelny, jak
sądziłem.
Czuję nieopisaną złość na myśl, że ktoś
śmiał zostawić na tobie ślady. Nikt poza mną nie powinien mieć przecież do tego
prawa.
Ponieważ jesteś wyłącznie moją własnością.
Uświadamiam sobie, że wypowiedziałem te słowa
na głos, kiedy dostrzegam czarne źrenice, rozszerzające się ze zdziwienia.
Patrząc w nie, wsuwam dłoń pomiędzy twoje nogi, czując, jak twardniejesz pod
moim dotykiem.
– Bon, przestań,
proszę.
A jednak twoje ciało przeczy słowom.
– Powstrzymaj
mnie. Jeśli naprawdę tego chcesz, powstrzymaj mnie siłą, z jaką pokonujesz
demony.
Zaciskasz powieki, tłumiąc łzy. Wiem, że
tego nie zrobisz.
Nie umiałbyś wyrządzić mi prawdziwej krzywdy.
Chcę sprawić ci ból. Zedrzeć maskę
niewinności, pokrywającą twoją twarz mokrą od łez. Chcę zdominować cię w pełni, uczynić cię
niewolnikiem swojego ciała. Chcę, byś krzyczał w rozkoszy moje imię, byś
odczuwał rozkosz, tylko kiedy ja ci ją daję. Chcę, byś wił się w bólu, by zaraz
potem osiągnąć spełnienie. Chcę wymęczyć cię tak, że nie będziesz mógł się ruszać,
ale chcę cię też od tego uzależnić. Ponieważ jesteś wyłącznie mój.
Krzycz, Rin.
Przygotowuję cię palcami, lecz trwa to
bardzo krótko. Nie umiem się dłużej powstrzymywać.
Wchodzę w ciebie szybko i brutalnie. Twoje
plecy wyginają się w łuk. Cierpisz. Podoba mi się wyraz twojej twarzy.
Zostawiam ślady zębów na twojej piersi, wodzę językiem po skórze, jednocześnie coraz szybciej poruszając biodrami.
Penetracja sprawia ci ból, jednak to, co robię dłonią, daje rozkosz. Dostrzegam ją odmalowującą się wyraźnie w twoich oczach. Widzę, jak zaciskasz
zęby na wardze, gryząc skórę do krwi.
Barwa twojego głosu zaczyna się zmieniać. Z każdą chwilą usłyszeć w nim mogę znacznie więcej przyjemnego dla uszu jęku niż okrzyku cierpienia.
Zlizuję krew z twojej wargi, uśmiechając
się, kiedy jej metaliczny smak rozchodzi się w moich ustach. Mocno zaciskam dłoń
na twojej skórze, przygryzam skrzydełko ucha, znaczę skórę szyi,
która tak mi się podoba.
– Bon, puść moje
ręce.
Spoglądam na ciebie zdziwiony. Do tej pory
przytrzymywałem je nad twoją głową, choć i tak były związane.
Nie mów, że chcesz teraz uciec, Rin?
Ale nie wyglądasz, jakbyś zamierzał to zrobić.
Oddychasz szybko i niespokojnie. Jesteś rozpalony. Widzę to po twoich oczach.
W tej chwili naprawdę chcesz więcej.
Puszczam twoje dłonie, a ty zarzucasz mi ramiona
na szyję i przyciągasz swoje ciało do mojego. Świadomość, że ręce, które mnie
obejmują, są związane, sprawia mi nienaturalną przyjemność.
Uśmiecham się i unoszę twoje biodra do góry, wchodząc w ciebie jeszcze głębiej.
– Szybciej, Bon.
Zaczynam się śmiać.
Rin,
ty mały masochisto.
Dochodzimy
prawie jednocześnie. Brudzisz białą rzeką swoje ciało. Skąpany we własnej
spermie wyglądasz tak pięknie.
Chcę, by
moja do niej dołączyła, jednak nie pozwalasz mi na to. Zdejmując ramiona z
mojej szyi, przesuwasz się na łóżku i spijasz białą słodycz, która ze mnie
wypływa. Patrząc, jak z zamkniętymi oczami i związanymi rękoma delikatnie mnie
ssiesz, czuję na nowo wzbierające podniecenie.
Odrywam
cię od siebie i ponownie zatapiam się w twoim ciele. Dyszysz mi nad uchem, szepcząc
słowa, które pobudzają mnie jeszcze bardziej.
Naprawdę nie znasz umiaru, Rin.
Tamtego dnia mnie zaskoczyłeś. Nie spodziewałem
się, że tak łatwo się poddasz. Kiedy rano spojrzałem na twoje skulone pode mną
ciało, pokryte siniakami i zakrzepłą krwią, wydałeś mi się taki bezbronny.
Zdany wyłącznie na moją łaskę.
Od chwili, kiedy po raz pierwszy
złączyliśmy się ze sobą, zyskałem do ciebie prawo. I nie zamierzałem go nikomu
oddawać.
Nie rozumiałem czemu akurat ty, lecz nie
interesowało mnie to. To nie była miłość tylko zwykłe, cielesne pożądanie.
Twoje ciało było moją własnością, mogłem korzystać z niego, kiedy tylko miałem na
to ochotę.
Pomimo tego jak łatwo mi uległeś, spodziewałem
się, że kolejny raz znowu będę musiał wymusić na tobie siłą. Jak się później
okazało, nie mogłem się bardziej pomylić.
Popychasz
mnie do magazynu. W twoich oczach dostrzegam chore podniecenie. Podoba mi się
ten wzrok.
Rozpinasz
moje spodnie i zaczynasz wodzić po mnie językiem. Lecz nie tak jak ostatnio.
Robisz to szybko, pozwalając, bym znalazł się głęboko w twoich ustach.
Unoszę
stopę i stopniowo cię nią pobudzam. Z zaskoczeniem zauważam, że już wcześniej
byłeś twardy.
Naprawdę, Rin? Tak niewiele ci potrzeba?
Pozwalasz,
by biel wytrysnęła na twoją twarz. Uśmiechasz się i wycierasz ją palcami,
które potem dokładnie oblizujesz.
Oglądanie cię takiego równa się porażeniu prądem. Jest elektryzujące.
Popycham
cię na ścianę i obracam tyłem do siebie. Kiedy ściągam ci spodnie, odwracasz
głowę w moją stronę i szepczesz:
– Zwiąż mnie, Bon.
Rin, czy zdajesz sobie sprawę, jak takie słowa na
mnie działają?
Maskując zaskoczenie, posłusznie
wiążę ci dłonie na plecach i, chwytając za nie jedną ręką, drugą rozsuwam twoje
pośladki.
– Nie przygotowuj mnie.
Tym razem jestem pewien, że zdziwienie maluje się wyraźnie na mojej twarzy. Ale nic na to nie poradzę, nie przypuszczałem, że spodoba ci się coś, co ja sam tak lubię. Zwyczajnie nie mogę uwierzyć w to, co słyszę.
– Nie myśl, że masz prawo czegokolwiek ode mnie
żądać, Rin.
Odwracasz
głowę i uśmiechasz się, oblizując usta językiem. Musisz zdawać sobie sprawę,
jak taki widok na mnie wpływa.
Wchodzę w
ciebie gwałtownie i, nie dając ci czasu na przyzwyczajenie się, zaczynam się
ruszać. Czuję, jak spinają się twoje mięśnie. Jednak po chwili zaczynasz
jęczeć i prosisz mnie, bym nie przestawał.
Rin…
Od tamtego czasu robiliśmy to niemal
codziennie. Choć następnego dnia ledwo mogłeś się ruszać, sam prosiłeś mnie w
nocy, bym robił z tobą, na co tylko mam ochotę.
Naprawdę uzależniłem cię od siebie.
Z początku nie spaliśmy razem. Po wszystkim zostawiałem cię samego, opuszczając twój pokój. Jednak pewnej nocy nie pozwoliłeś mi na to. Złapałeś mnie w swoje objęcia siłą, którą widziałem podczas treningów i nie dałeś mi odejść. Wbrew samemu sobie poddałem ci się.
Potem już zawsze zostawałem na noc.
Zacząłem lubić zapach twojej pościeli, znałem niemal na pamięć kształt szyi, w którą się wtulałem. Przyzwyczaiłem się do twojej obecności.
Choć kochaliśmy się ze sobą tylko
gwałtownie, po jakimś czasie delikatny sposób, w jaki obejmowałeś mnie podczas
snu, zaczął sprawiać mi przyjemność. Polubiłem ciężar twojego ramienia na moim
ciele, łaskoczący oddech, z jakim rozwiewałeś mi włosy.
Zacząłem pragnąć twojej obecności nawet
poza sypialnią. Coraz więcej czasu spędzaliśmy ze sobą podczas dnia, śmialiśmy
się i trenowaliśmy razem. Zupełnie jak przyjaciele. Nie zauważyłem, kiedy
zdążyłem się do ciebie na tyle zbliżyć, jednak świadomość, że lubię, kiedy
jesteś blisko mnie, wcale nie była nieprzyjemna.
Zacząłeś się nawet porządnie uczyć. Nieraz
siadałem z tobą i tłumaczyłem ci rzeczy, których nie rozumiałeś. A potem
kochaliśmy się nocy, dziko i szaleńczo.
Jednak nie potrafiłem pojąć jednej rzeczy.
Jedna myśl nie dawała mi spokoju. Musiałem o nią w końcu zapytać.
Siedzisz
na brzegu łóżka, rozcierając obtarte nadgarstki.
– Boli cię?
Spoglądasz
na mnie i uśmiechasz się lekko i pięknie.
– Nie, jest w porządku.
Obserwuję
mięśnie twoich pleców, których jasna skóra lśni w promieniach księżycowego
światła.
Mam ochotę cię dotknąć.
– Rin, czemu mi się wtedy oddałeś?
Odwracasz
się do mnie, w twoich niebieskich oczach maluje się niepodobna do ciebie
powaga. Odpowiadasz, pochylając się lekko w moją stronę.
– Wiesz, Bon, zacząłeś mnie fascynować już podczas
naszej pierwszej walki. Spojrzenie, jakim wtedy na mnie patrzyłeś, wywoływało
ciarki na mojej skórze. Chciałem byś był mój, chciałem stać się dla ciebie kimś
ważnym.
Jestem
zaskoczony. Nie sądziłem, że ty również wspominasz tamten dzień.
– Jednak to spojrzenie miało w sobie coś, co mnie
niepokoiło. Widziałem twoje pragnienie. Ty pożądałeś jedynie mojego ciała, nie
mnie samego. A ja nie chciałem stać się dla ciebie zabawką, chciałem, by ci na
mnie zależało. Dlatego z początku się opierałem. Ale kiedy zobaczyłem, jaką
przyjemność może ci sprawić sam seks i jak niesamowicie cudowna
jest rozkosz połączona z cierpieniem, nie potrafiłem się powstrzymać. Poddałem
się. Mogłeś potraktować mnie nawet jako zwykłe narzędzie, dające przyjemność, wystarczyłaby mi możliwość bycia przy tobie. A to dlatego, ponieważ się w tobie
zakochałem.
Pochylasz
się jeszcze bardziej i całujesz moje usta. Zaskoczony nie oddaję pocałunku.
– Wiem, że mnie nie kochasz, Bon. Ale nie
przeszkadza mi to. Tylko pozwól mi się czasem całować i zostać przy tobie już
na zawsze. Pozwól mi mówić do ciebie po imieniu. Nie potrzebuję niczego
więcej. Nie musisz odwzajemniać moich uczuć.
Spoglądam
na ciebie, nie potrafiąc zebrać myśli. To, co usłyszałem, całkowicie mną
wstrząsnęło. Nie spodziewałem się, że mógłbyś się we mnie zakochać.
Kiwam
lekko głową na znak zgody. Uśmiechasz się i przytulasz do mojego torsu. Cicho
szepczesz moje imię.
– Ryūji…
Od tamtej chwili nic się nie zmieniło. W
dzień byliśmy przyjaciółmi, w nocy uprawialiśmy seks. Od czasu do czasu,
pomiędzy jednym jękiem a drugim mówiłeś mi, że mnie kochasz. Poza tym jednak
wszystko było jak dawniej.
Czas mijał, a ja zacząłem zwracać większą
uwagę na twój uśmiech, na to, co sprawia ci radość. Wiedząc, co do mnie
czujesz, nie byłem pewien, czy to co robię jest słuszne. To prawda, że
pragnąłem jedynie twojego ciała. Więc dlaczego zdarzały się chwile, kiedy się
wahałem? Dlaczego musiałeś sam mnie prowadzić, kiedy łączyliśmy się ze sobą?
„Dlaczego”. Zbyt wiele tego słowa wypowiadałem
ostatnio.
Zaczął podobać mi się sposób, w jaki
wypowiadałeś moje imię. Polubiłem brzmienie twojego głosu i uśmiech, z którym
wyznawałeś mi miłość. Kiedy słyszałem te dwa słowa, dziwne ciepło rozchodziło
się po moim ciele.
Świadomość bycia kochanym musi być przyjemna.
Stałeś mi się naprawdę bliski. Nie
odwzajemniałem twoich uczuć, ale nie chciałem byś ode mnie odszedł. Nie
pozwoliłbym ci na to, ponieważ kiedy nie było cię przy mnie, czułem się dziwnie
pusty i samotny. Ciepło twojego ciała napełniało mnie otuchą i delikatną
radością.
Tak było do dnia, kiedy poznałem prawdę.
Zaatakowani
przez demona. Przez jednego z synów Szatana. Bez szans.
Tak sądziłem.
Stajesz
przed nami, zdejmując miecz ze swoich pleców. Spoglądasz na nas ze smutnym uśmiechem,
spojrzenie twoich oczu pada na mnie.
– Przepraszam, że was okłamałem.
Wyciągasz
miecz z pochwy. W momencie kiedy rozjaśniona blaskiem klinga uwalnia się z
zamknięcia, oboje rozbłyskacie błękitnym płomieniem. I miecz, i ty.
Tańczycie
w powietrzu, broniąc nas przed demonem.
Nie mogę
złapać tchu, widząc, jak kroczysz w przestworzach, otoczony niebieskim ogniem.
Symbolem Szatana. Tego, którego od zawsze pragnąłem zniszczyć.
Nie mogę
uwierzyć, że nie jesteś człowiekiem. Tym bardziej, że nosisz w sobie część
należącą do niego. Jednak lśniący błękitem dowód widzę tuż przed moimi oczami.
W tamtej chwili zrozumiałem wszystko. Czemu
dostałeś się do akademii, czemu nigdy nie walczyłeś przy nas. Kiedy pojąłem, że
co noc złączałem się ciałem z pomiotem Szatana, poczułem się brudny i skalany.
Nienawiść względem ciebie odżyła we mnie na nowo.
Nie przyszedłeś do mnie. Ani dzień po, ani
dwa. Nie widziałem cię przez tydzień. Cieszyło mnie to. Tak przynajmniej sobie
wmawiałem. A jednak gdzieś głęboko wewnątrz serca czułem narastającą
tęsknotę.
Miałem dużo czasu, by wszystko przemyśleć.
Ułożyłem już nawet słowa, które zamierzałem powiedzieć. Jednak, kiedy stanąłeś
przed moim drzwiami, z zaczerwienionymi oczami i miną, jakbyś był gotowy na
śmierć, nie potrafiłem ich z siebie wydobyć. Zamiast tego przyciągnąłem cię do
siebie i długo nie puszczałem.
Z początku stałeś jak skamieniały, potem
niepewnie odwzajemniłeś uścisk.
Naprawdę za tobą tęskniłem, Rin.
Tamtej nocy kochaliśmy się inaczej niż
zwykle. Bez gwałtowności i wiązania. Długo i namiętnie. Chcieliśmy się sobą
nacieszyć.
Nic
się między nami nie wyjaśniło, ale przecież mieliśmy czas. Czas by zadać
pytania i usłyszeć odpowiedzi.
Kiedy byłeś gotowy na tę rozmowę, ja miałem
już swoją pewność.
Leżysz
obok mnie, wpatrując się w sufit. Przyglądam się, jak twoja klatka piersiowa
unosi się i opada.
– Ryūji, dlaczego mnie nie odepchnąłeś, kiedy
dowiedziałeś się, kim jestem?
Na raz zadane pytanie nie można nie odpowiedzieć.
– A kim jesteś, Rin?
Właśnie to
chcę wiedzieć. Za kogo sam się uważasz. Bo kim jesteś według mnie, wiem
już od dawna.
Milczysz
przez chwilę, potem lekko wzdychasz i odpowiadasz bardzo cicho.
– Myślę, że nie jestem ani człowiekiem, ani demonem. Rodziców się nie wybiera. Ale ja nigdy nie uznam Szatana za swojego ojca, ponieważ moim jedynym prawdziwym ojcem jest staruszek. Wiesz, on zasłonił mnie własnym ciałem. Poświęcił się dla mnie. Dziś nie żyje, ponieważ byłem za słaby, by wtedy pokonać Szatana. Dlatego teraz nie mam już żadnego innego wyboru, jak tylko iść przed siebie i zostać egzorcystą.
– Myślę, że nie jestem ani człowiekiem, ani demonem. Rodziców się nie wybiera. Ale ja nigdy nie uznam Szatana za swojego ojca, ponieważ moim jedynym prawdziwym ojcem jest staruszek. Wiesz, on zasłonił mnie własnym ciałem. Poświęcił się dla mnie. Dziś nie żyje, ponieważ byłem za słaby, by wtedy pokonać Szatana. Dlatego teraz nie mam już żadnego innego wyboru, jak tylko iść przed siebie i zostać egzorcystą.
Uśmiecham
się do ciebie i opieram czoło o twoją szyję.
– Właśnie to chciałem usłyszeć, Rin.
– Nie boisz się mnie?
– Wiem, że nie zrobiłbyś mi krzywdy.
Ostatecznie jednak twoje płomienie mnie zraniły.
Noszę dziś ślad po nich na swoich plecach.
Wtedy to był przypadek, nieumyślna krzywda.
Nie miałem ci jej za złe. Jednak ty sam bardzo siebie obwiniałeś.
Lecz to właśnie dzięki temu wydarzeniu
nauczyłeś się kontrolować swój ogień. Ponieważ nie chciałeś nigdy więcej
sprawić mi podobnego bólu.
Naprawdę mnie kochasz, co, Rin?
Jednak żadne szczęście nie może trwać
wiecznie. Mrok z Gehenny w końcu wyciągnął po ciebie rękę, a świat zalała apokalipsa
demonów. Jako przyszły egzorcysta powinienem martwić się o ludzi, jednak w
tamtej chwili martwiłem się wyłącznie o ciebie.
Gdzie jest Rin?
– Na dachu, pewnie walczy.
– Myślicie, że nic mu nie jest?
– O czym wy w ogóle mówicie?! – krzyczę. – On jest
tak głupi, że zapomni umrzeć, kiedy zostanie zabity!
Tak wtedy powiedziałem, lecz nie potrafiłem
wyzbyć się niepokoju, który wzbierał w moim sercu. Nie mogłem wytrzymać w tej
niepewności.
Pobiegłem na dach.
***
Jak krwawią demony? A jak krwawią ludzie?
Dziś wiem już,
że biel i czerń to także odcienie czerwieni. Nie każdy demon ma krew w kolorze
nocy, nie każdy człowiek czystą i jasną jak wiosenny poranek.
Twoja, Rin, niczym nie różni się od mojej.
Jest równie ciepła, pachnąca metalem. Nie ma znaczenia, czy jesteś półdemonem.
Krwawisz tak samo jak ja.
Tylko dlaczego muszę widzieć ją akurat teraz?
Stoję nad
ciałem skąpanym w czerwieni. Dostrzegam cięcia na twoich rękach i nogach.
Wyobrażam sobie, jak wielki ból musieli ci zadać.
Ból niezwiązany z przyjemnością.
Upadam na kolana i obejmuję cię ramionami.
Widzę, jak wciąż jeszcze przytomny, uśmiechasz się na mój widok.
– Kocham cię.
– Nic nie mów,
idioto.
Dlaczego, Rin? Dlaczego to wszystko musiało się
potoczyć w ten sposób?
Tylu rzeczy ci jeszcze nie powiedziałem.
Tak wiele chciałbym ci jeszcze pokazać, tak wiele dać.
Byłem okropnym egoistą. Nie potrafiłem
pogodzić się sam ze sobą, przyznać do czegoś tak oczywistego. Nie chciałem tego
czuć, bałem się, że mnie to osłabi.
Nigdy cię nie pocałowałem. Nigdy nie
powiedziałem ci, że cię kocham.
Dlaczego straciłem tak wiele czasu?
Mówią, że krew jest czerwonym wężem o
niepewnym ogonie. Nigdy nie wiadomo, kiedy go odrzuci, kończąc swoją wędrówkę.
Jednak patrząc teraz na nasze złączone w uścisku ciała, zaczynam rozumieć, że
nie jest to prawda.
Krew to wąż o nieskończenie długim
ogonie. Nawet kiedy jej widzialna dla oczu część przestanie płynąć, wciąż
pozostanie nieprzerwany strumień, skryty przed wzrokiem. Taki, który nie ma
ani początku, ani końca.
Krew duszy.
Obejmuję twoje ciało ciaśniej. Jest takie
zimne.
„Demony istnieją w naszych sercach”.
Każdy z nas ma w sobie jednego. Moim był strach przed miłością. Przed konsekwencjami, które ze sobą niosła. Naprawdę
się jej bałem.
Ale już się nie boję.
– Kocham cię,
Rin – szepczę, patrząc w twoje zakryte mgłą oczy.
Uśmiechasz się słabo i wypowiadasz nieme
słowo.
„Wiem”.
Przepraszam, że nie powiedziałem ci tego wcześniej.
Opieram swoje czoło o twoje i splatam nasze
palce.
Jesteśmy jak dwie łodzie kołysane przez
fale wezbranego oceanu. Pośród zgiełku bitwy i krzyków walczących, zdajemy się jedynie obserwatorami, jakby wydarzenia naokoło były tylko snem.
W tej chwili dla mnie liczysz się wyłącznie ty,
twoje niebieskie oczy, wpatrujące się w moją twarz. Trzymając cię w ramionach,
uświadamiam sobie, jak bardzo boję się ciebie stracić.
Świat wiruje wokół. Toczy się bitwa o jego losy. W samym jej centrum jesteśmy my. Tworzymy obraz będący definicją jedności.
Oboje ociekamy krwią. Ty krwawisz ciepłą czerwienią rozciętych naczyń, ja
niewidzialną krwią rozdartego serca.
Dwie części tego samego węża wypływają z
naszych ciał i, owijając się wokół siebie, powoli suną naprzód. Kiedy scalają się
ze sobą, nic nie jest w stanie ich zatrzymać. Na zawsze razem, niezwykle
piękne. Nieprzerwanie zmierzające przed siebie.
Ku horyzontowi.
Początkowo to zakończenie miało być inne. Ostatecznie postanowiłam jednak pozostawić je wolne. Wydaje mi się, że tak chyba jest najlepiej.
To jest zbyt piękne, by moje blade słowa mogły to opisać.
OdpowiedzUsuńPowiem jedynie - Dziękuję, za tak wspaniały prezent.
Moje słońce kochane... Za to otwarte zakończenie chcę cię udusić, za całą resztę wycałować ! Oczywiście jak to ja, opóźnienie niezłe, ale jestem, czuwam ;D Jak mi do tego leciał ten twój soundtrack, to ryczę już po raz 10 w przeciągu 30 min, kiedy ja się zrobiłam taka wrażliwa...? Nie wiem, co ci jeszcze powiedzieć, są takie tytuły na które zwykle nie patrzę w kategoriach yaoi, a potem przychodzi taka CLD i pisze mi coś do AnE ;P Uhh, okey, chyba wyczerpałam wenę na pisanie dzisiaj, wracam do wyrka kurować się ;P
OdpowiedzUsuńCałuski ;D
~Yazu
Ostatnio wszyscy chorują. Co się dzieje z tym światem? Apokalipsa wirusowa? No nic, pozostaje mi w takim razie tylko życzyć Ci szybkiego powrotu do zdrowia! Wiesz, ja sama też jakoś tego paringu Bon x Rin nie widziałam, no ale... "Pan każe, sługa musi" xd Choć przyznam, że pisało mi się to w cholerę ciężko.
UsuńCiężko? A ty myślisz, że mi łatwo będzie?
UsuńTak to jakiś pogrom. Wszyscy chorzy. To przez ebolę.
I mi też się łezka potoczyła z oka.
"Say hello to Ebola-chan" ten art z nią mnie rozbraja. Z wirusa zrobić śliczną, mangową dziewczynkę... nawet nie wiem jak to skomentować.
UsuńTobie, Eio, będzie znacznie łatwiej. Przecież Dogsy to Twój konik!
Łezki, serio? Ojej, ojej, jaram się. Dziewczyny sprawiacie, że uśmiecham się do ekranu jak głupia.
Jesteś głupia
UsuńMoże i tak, ale za to jaka zajebista.
UsuńNie bardziej niż ja.
UsuńAh, obawiam się, że możesz nie przeżyć takiej bitwy na zajebistość. Nie będzie litości.
UsuńPhi! Jeszcze czego! Ze mną nie wygrasz.
UsuńChcesz się przekonać?
UsuńHym hymmmm. Well well CLD Coraz lepiej ^^ RinBon? OoO Nieprzepadam za tym parkingiem , ale przeczytałam ( wole mefisto x rin *^*) . Hymm no super.
OdpowiedzUsuń"ku horyzontowi" hehe koniec tak no niewiem jaki . To weny na następne opowiadania. ~Wielki Mistrz Monte P S Napiszesz kiedyś akafuri ^^?(Tylko nie z śmiecią plose :<).
"Parkingiem"...Wielki Mistrzu Monte właśnie wygrałaś moje życie! Rozwaliło mnie to!
UsuńCo do AkaFuri, to nie wiem, ale mogę przemyśleć. W tym roku na pewno mi się nie uda, ale w styczniu to kto wie..xd
Mam za to dla Ciebie dobrą (chyba) wiadomość; w mojej główce zrodził się ostatnio pomysł na Ereri. Takie hmm... mocne Ereri. Nie wiem, czy coś z tego na dłuższą metę wyjdzie, ale zamysł jest!
Ekhm. Wielki Fan przypomina, iż chciałby dalsze AkaKuro, ja tu na głodzie jadę, a ta o Ereri myśli xD A co do choroby, dajcie mi się nacieszyć, to pierwszy raz od 3 lat ;<
Usuń~Yazu
Dalsze AkuKuro będzie za tydzień. O.b.i.e.c.u.j.ę. Mam wyrzuty sumienia, że na tak długo zostawiłam tę dwójkę bez opieki, ale nie chciałam oddzielać od siebie dwóch części AkaAka, a potem wpadły urodziny Eio. Ale już do nich wróciłam, beta kolejnego rozdziału jest w toku.
UsuńSerio od 3 lat? Ile my mamy wspólnego xd Ostatni raz chorowałam w 2 gimnazjum chyba, czyli ładnych parę lat temu xd
Czyżbym niszczyła twój plan i trzymała czytelników w ciągłej niepewności przez woje urodziny?
UsuńSama to powiedziałaś. Ale ja od dawna wiem już, że jesteś chodzącym złem.
UsuńHehehehe ereri mocneeeee achahaha czekammm. ~WMM
UsuńTo było prześliczne *.* Ale czy czujesz ręce zaciskające się właśnie na twojej szyi? Tak, to ja duszę cię za to otwarte zakończenie ;-; Ale za całą resztę to padam do nóżek i całuję rączki. To naprawdę było piękne <3
OdpowiedzUsuńWiedziałam że tak będzie, Szefowa.
UsuńWszyscy chcą mnie zabić za to otwarte zakończenie. Jestem taka zła.
UsuńEch ty potworze, wygryzasz całą konkurencję i nikt nie ma z tobą szans. Na naprawdę rzadko spotyka się blogi, na których ktoś tak bardzo dobrze pisze, ale czegóż innego mogłam spodziewać się po mojej zaginionej siostrze xD
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie zamierzasz mordować mnie za zakończenie. Doceniam to xd
UsuńNo dobrze, to ja zacznę od tego, że uwielbiam playlistę na Twoim blogu. Wielbię, wielbię i jeszcze raz wielbię. Włączyłam ją i ciąąągle leci i będzie lecieć jeszcze długi czas. <3
OdpowiedzUsuń''Pamiętam, jak stałem potem, opierając się o ścianę magazynu, zaciągając się zapachem twojej krwi, która zaschła na mojej koszuli. Na samo wspomnienie niebieskich oczu wypełnionych dzikim gniewem, czułem ucisk w spodniach.'' Ten cytat sprawił, że jakbym miała coś, co mogłoby mi stanąć, to też czułabym po przeczytaniu tego ucisk w spodniach. :D
Kurczę, uwielbiam to w jaki sposób piszesz. Przeczytałam jak na razie tylko tego one-shota, ale czuję, że jeśli inne opowiadania są w tym stylu, to zakochałam się w nich, jeszcze ich nawet nie czytając. Te wtrącenia do treści – cudowny pomysł, bardzo mi się podoba.
W ogóle Ku Horyzontowi jest pełne takiej namiętności, agresji, seksu. Po prostu erotyzm pisany i to pisany w pięknym stylu. Aż się miło czyta i chce się to czytać i nie chce się, by tekst się skończył. Cudo. <3 Ta nutka brutalności bardzo mi tutaj pasuje. I ta późniejsza uległość Rina, ah, rozpływam się. Ten sadyzm Ryūji'ego – genialny. W ogóle uwielbiam wątki sadomaso, więc w ogóle zostałam spełniona, czytając to. :)
Kolejna rzecz: te porównania, opisy. ''Krew podobno ma kolor czerwieni. Jasny bądź ciemny, przypominający plamy na skórze węża o wiotkim, długim ogonie. Kiedy padają na nią promienie świetlne, lśni podobnie jak łuski gada wygrzewającego się na słońcu. Sunie powoli przed siebie, zmierzając ku miejscu, gdzie ziemia łączy się z niebem, zostawiając za sobą krzepnące ślady.” Kocham Twoje opisy i porównania oczu i krwi. Mistrzostwo świata!
''Mówią, że krew jest czerwonym wężem o niepewnym ogonie. Nigdy nie wiadomo, kiedy go odrzuci, kończąc swoją wędrówkę. Jednak patrząc teraz na nasze złączone w uścisku ciała, zaczynam rozumieć, że nie jest to prawda. ''Krew jest wężem o nieskończenie długim ogonie. Nawet kiedy jej widzialna dla oczu część przestanie płynąć, wciąż pozostanie nieprzerwany strumień skryty przed wzrokiem. Taki, który nie ma początku, ani końca.'' Ten cytat to chyba sobie napiszę i powieszę w pokoju. Aż mi brak słów. Mogłabym jeszcze wklejać i wklejać cytaty i je chwalić, ale nie będę. Dlatego też pochwalę caaały ten tekst. GENIALNY. <3
Miałam napisać jakiś długi, sensowny, komentarz, ale jestem w szoku i nie potrafię. Kurczę, od dzisiaj jesteś moją mistrzynią. Koniec tego opowiadania – cudowny. Bardzo dobrze, że nie zakończyłaś tego jakoś radośnie. Niby nie wiadomo czy Rin umarł, ale jak dla mnie tak. I lubię myśleć, że on umarł. Pasuje mi ten dramat tutaj. Nie no, wielbię Cię. Wielbię Twój styl i ten one – shot. W sumie to tak średnio lubię ten pairing, ale dzięki temu tekstowi przekonałam się do niego. :)
Sorki, ze ten komentarz takie niespójny itp., ale nie umiem pisać komentarzy. :<
Reasumując: pisz kobieto, pisz więcej! Aż chce się to czytać, bo robisz to fenomenalnie! Ja po prostu mam wrażenie teraz, że nie umiem pisać. Dobiło mnie to... xD
No nic, zostało mi przeczytać inne twoje twory i zachwycać się nad ich zajebistością. <3
Pozdrawiam i weny życze i czasu na pisanie. : )
Ps. Weź napisz kiedyś jakąś książkę i ją wydaj. xD
"Ten cytat sprawił, że jakbym miała coś, co mogłoby mi stanąć, to też czułabym po przeczytaniu tego ucisk w spodniach. :D" - Zabiłaś mnie tym porównaniem. Szczerzę się jak głupia do ekranu przez Ciebie xd
UsuńKocham opisywać krew i oczy! Więc możesz się przygotować, że będzie tego więcej.
Już Ci w sumie i tak powiedziałam wszystko, co chciałam wcześniej, więc dodam jeszcze tylko, że bardzo dziękuję za taki wspaniały komentarz, moje serduszko się raduje, czytając go.
Ah, gdyby pisanie książek było taką łatwą sprawą..xd
Na początku myślałąm, że to jakieś fantasy.
OdpowiedzUsuńPotem, że narratorem jest Rin.
W końcu jednak wpadłam, że to Bon!
Serio, każdym zdaniem, akapitem, słowem, nachodziły mnie nowiutkie pomsyły, o czym jest opowiadanko. A kolejnymi, rozwiewałaś moje teorie.
Tekst jest chaotyczny, jednak w tym opowiadaniu jest to plus. Bardzo wielki plus.
Zwykle też nie mogę zdzierżyć jeżeli narrator wypowiada się "do czytelników". A tutaj o diwo mi się podobało.
Też brawa za paring. Nigdy szczerze mówiąc nie spotkałam sie z parą BonRin. Zawsze były to paringi YukiRin albo RinShiemi. Chociaż ja nie czytam paringów z ANE. A ten mi się wyjątkowo podobał. Brawa, kongratujeszyn i ogólnie świetna robota.
Większość osób mówi, że nie lubi/nie spodziewała się takiego paringu. Cóż, nie dziwię się, ja też za nim nie przepadam. Ale czego nie robi się na prośbę pewnej walniętej, cudownej blogerki?
UsuńNiemniej cieszę się, że mimo wszystko Ci się spodobało. Naprawdę.
Popłakałam się.
OdpowiedzUsuńYo... Moja ulubiona manga + mój ulubiony pairing z niej + ty = Yo!
OdpowiedzUsuńTo było świetne... Piękny opis krwi. Krew jak łuski...
Ach... nie wiem co mówić, to było świetne. Słów mi brakuje, no!
"On jest tak głupi, że zapomni umrzeć, kiedy zostanie zabity!" - uwielbiam ten otekst xd
Blablabla... wydłużanie komentarza so much... brakuje słów... Świetne... Tak dalej.... Good job, sempai! Cudowne... #nie_rycze_bo_nie_mam_serca
Weny!
Ayośka
Wowowowow. Okay~~witam! Jestem tu pierwszy raz, a moją uwagę przykuł śliczny szablon >.< wchodzę w zakładkę "one-shot" i co widzę? Moje ukochane Ao *o* Dlatego musiałam przeczytać~~ zaczynam... pierwsze kilka zdań... przerywam... głęboki wdech, a w głowie: "mój Boże, ten opis jest niesamowity" 0.0 Taki plastyczny ale jednocześnie dość poetycki. (btw. w tym akapicie po pierwszych pytaniach zapisanych kursywą jest literówka, "przekonać" zamiast "przekonań" + "Nic nie mów, idioto" tam od koniec ~~) "Czy biel lub czerń również może być odcieniem czerwieni?" - z jakiegoś powodu te słowa bardzo do mnie przemawiają, podoba mi się jak ujęłaś jego dylemat. I te stopniowe zmiany, które zachodzą w jego postawie względem Rina - mistrzowsko opisane *-* (btw. w trzecim zdaniu pod słowami "Poddasz mi się, Rin?" jest literówka, chyba zamiast "co" powinno być "coś"..?) Jejku, nie jestem dobra w komentowaniu czegoś, co mi się serio podoba. Łatwiej wytykać błędów, a tu ich prawie nie ma (..wybacz tę upierdliwość z literówkami xD) Chcę tylko, żebyś wiedziała, że poruszyła mnie ta opowieść, napisana na wysokim poziomie :3 " - O czym wy w ogóle mówicie?! – krzyczę – On jest tak głupi, że zapomni umrzeć, kiedy zostanie zabity!" - leżę xD Piękne zakończenie, i ta klamra kompozycyjna! Wowowow, wybacz za bełkotliwy komentarz, ale nie umiem inaczej >.< Obym częściej niechcący wpadała na takie dzieła, szperając po Internetach :3 Życzę dużo weny i zapraszam do siebie (?), nie mam pojęcia czy będziesz mieć ochotę tam wpaść >.< Pozdrawiam ~~<3
OdpowiedzUsuńDziękuję za wytknięcie literówek. Mnie samą cholernie irytują na innych blogach, więc zawsze poświęcam te kilka godzin na betę, ale znając tekst na pamięć, czasem po prostu nie jestem w stanie zauważyć niektórych błędów (najgorsze są przecinki!). Dlatego jestem Ci bardzo wdzięczna.
UsuńA co to tego "co" to nie miało być "coś", tylko "to". Wiem, tak bardzo podobne xd
Cieszę się, że Ci się podobało. Zwłaszcza że jest to paring, którego byłam cholernie niepewna, biorąc pod uwagę, że sama nigdy bym z własnej woli o nim nie napisała, a zrobiłam to wyłącznie na życzenie. Dlatego bardzo się ciesze, że Ci się spodobało i jeśli gustujesz w tego typu klimatach (jeśli nie masz awersji do opisów krwi) to polecam Ci przeczytać jeszcze Odbite w Lustrze (jedyny two-shot, z którego jestem cholernie zadowolona) i Utracone Pióra.
A do Ciebie postaram się wpaść, jak tylko znajdę trochę więcej czasu (czytaj; właśnie produkuję bardzo schizowego shota na bardzo specjalne zamówienie, szukając mózgu, który zgubił się w jego odmętach).
Jezu, to było piękne! Nie jestem w stanie powiedzieć więcej. Gdyby nie to, że jest po 1 nad ranem a moje oczy aż krzyczą z bólu, że chcą spać, najpewniej bym się rozryczała. Kurczę, Twoje opisy powaliły mnie na ziemię. Dobra, może jednak nie, bo leżę w łóżku, ale tak pięknie to wszystko opisałaś!
OdpowiedzUsuńPowinnam iść spać, bo już i tak jestem padnięta, ale chyba skuszę się na jeszcze jeden Twój one shot! :)
Pozdrawiam,
Koneko
Nie powinnam się cieszyć, że ludzie nie mogę przeze mnie spać, ale jednak się cieszę. Co tu dużo mówić, takie reakcje zawsze wywołują przyjemne ciepło w brzuszku autora *nie, nie chodzi o orgazm~*
UsuńWiesz co, powiem Ci szczerze, że Ao no Exorcist nie należy do moich ulubionych anime, ale na całe szczęście Rina i Bona lubiłam ( zwłaszcza Bona xD ). Dlatego zdecydowałam się to przeczytać, no bo co mi szkodzi, jeden shot xD
OdpowiedzUsuńTak więc, przeczytałam opowiadanie i muszę powiedzieć, że mi się podobało. Cieszę się, że napisałaś je właśnie z perspektywy Bona. Ładnie Ci to wyszło, serio, aż się wciągnęłam. I wiesz, mam takie dziwne wrażenie... kiedy czytałam sceny seksu, bardzo mi się podobały i myślałam sobie "No! Dużo i dokładnie, tak, jak lubię", ale teraz, kiedy już piszę ten komentarz, czuję, jakby tych seksów było cholernie mało, prawie ich nie pamiętam ._. Nie wiem, czy to dobry znak, czy zły... ale na pewno oznacza to jedno - powoli się uzależniam i liczę na więcej takich scen, może bardziej brutalniejszych? xD Bo, mimo, że opisujesz związki sado-maso, to do pewnego stopnia starasz się nie przeginać, przynajmniej moim skromnym zdaniem. Przez to te sceny seksu zachowują ten charakter sadystyczno-masochistyczny, ale jednocześnie są opisane w delikatny sposób. Mam nadzieję, że gdzieś tu jest jakieś takie bardziej groteskowe opowiadanie, w którym pozwoliłaś sobie popuścić wodze chorej fantazji i spisać myśli z tej brutalniejszej strony Twojego mózgu xD
No i fakt, zauważyłam, że omijasz dialogi szerokim łukiem xD Ale właściwie to zupełnie mi to nie przeszkadza, bo w opisach jesteś, że się tak wyrażę "wyszkolona", więc nadrabiasz dialogi, które właściwie w Twoich opkach wydawałyby się wręcz zbędne xD
Czekam na "Szkarłatne Sacrum II" *sadystyczny uśmiech* :-)
A tutaj cytat, który spodobał mi się najbardziej ze wszystkich innych, które mam w mózgu, ale przytaczanie ich jest bezsensu, bo komentarz stałby się dłuższy od samego opowiadania xDDD
Puszczam twoje dłonie, a ty zarzucasz mi ramiona na szyję i przyciągasz swoje ciało do mojego. Świadomość, że ręce, które mnie obejmują, są związane, sprawia mi nienaturalną przyjemność. Uśmiecham się i unoszę twoje biodra do góry, wchodząc w ciebie jeszcze głębiej.
- Szybciej, Bon.
Zaczynam się śmiać.
Rin, ty mały masochisto.
Jeśli chcesz coś z tej mojej brutalniejszej strony umysłu, to zakładka 'Zjeby takie jak my' macha rękami xd A już zwłaszcza Historia Śpiewana Czerwienią.
UsuńCieszę się, że Ci się podobało, jako że sama mam ochotę tego shota spalić w ogniu piekielnym. No ale to też kwestia tego, że ten parking nigdy mi do głowy by sam nie przyszedł, a napisałam go wyłącznie na prośbę Eio~
Dlatego bardzo się ciesze, że Ci się spodobało~
Sado-maso. Czyli to co Berieal lubi najbardziej. Lubię ten paring, choć rzadko go czytuję. Twój shot dla mnie jest naprawdę piękny. Jest w nim coś, co mnie zachwyca. No i jeden z lubianych motywów, czyli początkowe pożądanie cielesne, które jednak potrafi stać się miłością. Te słowa o krwi i jej kolorze i te wątki z porównaniem do węża strasznie przypadły mi do gustu. Ja bym takiego zacnego porównania nie wymyśliła. Ta metamorfoza uczuciowa Bona też była świetna. Choć do końca nie było się pewnym w sumie jego uczuć. Dopiero pod koniec było takie smutne ciepło, gdy już był przy Rinie. Zakończenie wolne moim zdaniem jest dobrym rozwiązaniem, bo każdy może sobie dopisać resztę.
OdpowiedzUsuńU mnie porównań krwi do czegoś jest sporo. To, że dużo bardziej wolę opisy od dialogów, pewnie już zdążyłaś zauważyć, a jeśli chodzi o opisy krwi, to należą one do mojej trójki wspaniałych - krew, oczy, przeżycia wewnętrzne - uwielbiam to opisywać. Zastanawiam się, kiedy wreszcie znudzi się to czytelnikom xd
UsuńCieszę się, że uważasz shota za pięknego, ponieważ ja go wyjątkowo nie lubię - może to kwestia parkingu, do którego nie byłam przekonana podczas pisania (i wciąż nie jestem), ale naprawdę nie podoba mi się to, jak ten shot wyszedł. Do niektórych swoich tekstów potrafię się przekonać po czasie, kiedy słyszę pozytywne opinie na jego temat, ale do KH nie mogę. To jeden z tych tekstów, z których jestem najmniej zadowolona.
Wolnych zakończeń u mnie też jest trochę, z jakiegoś powodu lubię ich używać, choć wiem, że nie do każdego shota pasują. Ale są bezpieczniejszą opcją dla tekstów, które pierwotnie miały się kończyć dead endem - kocham dead endy, ale co za dużo, to niezdrowo, muszę pamiętać, żeby z nimi nie przeginać xd A wolne zakończenia są dla takich tekstów właśnie idealną alternatywą. Bo ja mam swoją wersję zakończenia, czytelnik swoją. No i jest też czasem to słodkie uczucie niedosytu xd
To dobrze, lubię zacne porównania. A krwi tym bardziej. Lubię krew i zachwycanie się nią. (Co ja bredzę.) U mnie zwykle to właśnie przeżycia wewnętrzne, uczucia i z czasem może się ukazać moja fascynacja śmiercią. Zdecydowanie w mordowaniu postaci jestem okrutna, więc też jestem w klubie wielbicieli dead endów. Ja zaś częściej zamiast otwartymi zakończeniami w rekompensacie przymuszę swą mordercy naturę do czegoś szczęśliwego, choć trochę. On jest naprawdę piękny i nie wiem, czemu nie jesteś z niego zadowolona. Może kiedyś się jednak do tego shota przekonasz, bo serio mnie ujął.
UsuńMożemy przybić mentalną piątkę - fascynacja śmiercią, krwią, przemijaniem... vanitas vanitatum et omnia vanitas~
UsuńU mnie, choć królują angsty, to shotów, w którym dead end = śmierć, jest stosunkowo mało, dwa tylko, z czego jednego już przeczytałaś, bo to był Lenik xd A tak, dead endy są, ale bez śmierci, z wolnymi zakończeniami, albo... no inne xd
A co do szczęśliwych - napisałam dwa, opublikowałam jeden. Ah, wiem, szaleństwo xd
Wiesz, ja zawsze patrzę na swój tekst nieco inaczej, dostrzegam znacznie więcej niedociągnięć, coś co mogło zostać sformułowane lepiej, a jednak nie wiedziałam, jak to zmienić etc. Jestem dla siebie naprawdę surowa, stąd to wynika. Nie wiem, czy się kiedyś przekonam do KH, choć jakoś wątpię. Ale szansa na to jest i tak większa niż przy Historii czy Narcyzie. Taaaak, te dwa shoty mnie najzwyczajniej w świecie bolą. Może jestem dla siebie zbyt wymagająca, ale kiedy do nich czasem wracam, widzę niemal wykrzynik na wykrzyniku mówiący mi: 'nie tak to być powinno, to mogłaś ująć inaczej etc.' Koszmarek.
*Przybija mentalną piąteczkę* No dokładnie. U mnie też większość to angsty, bo ja nie jestem typem, który pisze coś co jest radosne czy wylewa się cukier. U mnie zwykle równają się śmierci. Taki ze mnie zły morderca autor. Co do surowości i spojrzenia na tekst mam to samo - jestem dla siebie nie raz za surowa chyba. No niech ta szansa się ziści, bo nie ma co się za tego shota linczować, powiadam. Ja jestem do swych shotów strasznie krytyczna i rzadko coś mi się podoba z mej twórczości. Przykładem jest Fatum rinnengana, które czytałaś - uważałam szczerze to za dno totalne, ale dałaś mi jakieś bardziej pozytywne spojrzenie na ten tekst. Choć najbardziej jestem chyba dumna z Psychiatryka, przy którym naprawdę się napracowałam.
UsuńNo bo Fatum było moim skromnym zdaniem przekurwiste po prostu. Świetny tekst, czytałam go cztery razy do tej pory (i właściwie jedyny Twój, no ale matura, rozumiesz). Ja wiem, że autor ZAZWYCZAJ patrzy na swój tekst surowiej (mówię 'zazwyczaj', bo są osoby, które uważają, że ich teksty to ósmy cud świata i krytyki nie przyjmują wgl do wiadomości), dlatego czytelnik zawsze jest organem nadrzędnym przy ocenie.
UsuńJa staram się utrzymać balans - trochę dead endów ze śmiercią, trochę smutnych zakończeń bez śmierci, trochę wolnych, trochę (mało) szczęśliwych albo neutralnych. Chociaż shotów mam w sumie niecałe dziesięć, więc też takie wymienianie jest w gruncie rzeczy bez sensu, jak dojdę do trzydziestu, to wtedy będę mogła taki podział zrobić xd
Psychiatryk *zapisuje sobie* Matura to takie zło, nie mogę przez nią nic czytać *spogląda sceptycznie na z dnia na dzień rosnące zaległości na liście czytelniczej* Oj, wyczuwam po maturze kilka nocek zarwanych na nadrabianie yaoi...
Miło mi to czytać, że aż tak go polubiłaś. Jasne, rozumiem maturowe zuo. A ja zazwyczaj prędzej widzę zawsze jakieś makabryczne zakończenia swoich dzieł. Trochę to mnie bawi. Choć jak w trakcie pisania wymyślę jakieś szczęśliwsze to czasem je wybiorę. Tak od święta. Nie będziesz się nudzić przynajmniej po maturze. xD A kiedy kończą ci się matury? C:
UsuńNudzić się na pewno nie będę, gorzej, że muszę do końca maja wykonać dwa szablony na zamówienie i jeszcze jeden dla siebie (bo ten mnie już męczy, chcę coś bardziej minimalistycznego, metaforycznego no i z motywem AkaKuro, w końcu ten parking to symbol mojego bloga w sumie), do tego jeszcze dochodzi to, że muszę dokończyć shota, który zaczęłam przed maturami, a który ma na razie 30 stron, potem go zbetować, napisać kolejny rozdział Requiem, Destiela (pierwsze zamówienie) no i nadrobić zaległości na liście czytelniczej, bo na początku czerwca wyjeżdżam do Turcji, a znając wi-fi w krajach arabskich, prawdopodobnie skończę odcięta na dwa tygodnie od świata zewnętrznego... Więc no xd Nie będę miała czasu na nudę xd
UsuńW ten piątek piszę chemię rozszerzoną i koniec~! Mogę w końcu iść na piwo xd
No to masz całkiem sporo zajęć. Ja miałam zamiar się jakoś bawić próbnym szablonem, ale wychodzi na to, że zwykle jakiś nagłówek sobie luźny stworzę, od tak do folderu. Ten shot jest...bardzo długaśny. xD Fajnie, ja w sumie ni wiem jak moje wakacje się potoczą. Choć był pomysł, by się do Austrii przejechać, no i mam się nad morze wybrać. Ooo powodzenia! Pochwal się, choćby na fb czy jest taka trudna, jak nią nauczyciele straszą.~
UsuńLuźne nagłówki... od początku maja nazbierało się ich u mnie od cholery. Bo ja mam tak, że uczę się, potem robię 45 minut przerwy i znowu się uczę. A 45 minut to idealny czas na zrobienie szybkiego nagłówka, a sam proces edycji jest tak relaksujący... Problem tkwi w tym, że nagłówek, który sobie wymyśliłam na bloga jest tak fchuj trudny, że większą jego część będę musiała sama narysować w saiu..xd
UsuńNa początku przeczytałam 'Australii' i takie 'JA TEŻ TAM CHCĘ' xd
Ja już teraz wiem, że jest trudna xd W każdym razie nieorganiczna *bardzo nie lubi matmy* ale organika jest przyjemna tak w sumie. A co do samej matury... wszystko zależy od tego, jak bardzo zjebane pytanie ułożyli, choć na biologii było kilka naprawdę trudnych, więc no... we'll see. Ale pochwalić się wrażeniami potem mogę~
Też mam ich trochę, choć ja dopiero zaczynam z tym zabawę w sumie. Dasz radę. Do Australii też można, kangury łapać pojedziemy. xD Też nie lubię matmy! xD z biologią u mnie nie jest źle. Lubię biologię. W sumie do arkuszy maturalnych w tym roku ni zaglądałam, ah te lenistwo. To się pochwal, ciekawa jestem.~
OdpowiedzUsuńZAWSZE CHCIAŁAM UJEŻDŻAĆ KANGURA XD I nurkować z rekinami, a nie ma do tego lepszego miejsca niż Australia. Możemy jechać! Tylko hajsy jeszcze by się przydało ogarnąć xd
UsuńBiologię lubię, ale tylko człowieka, metabolizm i genetykę. Nie trawię ekologii, ewolucji i roślin. Zwierzęta jeszcze ujdą, choć od gadów wzwyż.
A Ty jesteś już po maturze, czy jeszcze przed?
Ujeżdżać Kangura, boru wyobraziłam sobie to XDDD Australia to raj dla dzikich wyczynów ze zwierzętami xD Ja zaś nie pałam sympatią do krzyżówek genetycznych, bo zawsze coś pokręcę. Jeszcze przed. Pierwsza liceum bardzo.
UsuńNo co? Wszystko da się ujeżdżać xd
UsuńJa gdybym mogła (gdyby to było legalne i gdybym miała tyle hajsów), to zrobiłabym sobie takie akwarium w domu, takie gigantyczne. I pływałaby w nim manta, rekin wielorybi a po dnie łaziłby aksolotle (co z tego, że wgl w innych warunkach żyją, to nieistotne xd). To takie piękne zwierzaki... Ale z realnych planów, zamierzam sobie kupić węża, jak już będę sama mieszkać. Moja mama nie przepada za gadami, więc oznajmiła mi, że póki mieszkam z nią, to o terrarium mogę zapomnieć. Ale kiedyś węża będę mieć. Pytona albinosa. I nazwę go Akaś~
Krzyżówki są proste, tylko trzeba pamiętać co jak się rozchodzi przy różnych typach dziedziczenia. Nawet te z co są spoko, kiedy się ogarnie na spokojnie wszystko (czyt. wykuje na blachę xd).
A, to jeszcze masz dużo czasu. Zawsze może Ci się zmienić kierunek zainteresowań (tak jak zjebowi CLD, któremu w trzeciej klasie zmienił się o 180 stopni xd).
Tak, wszystko. xD Ja mam akwarium, ale takich cudów nie posiadam. xD Węże są fajne. Jednak i tak najbardziej bym chciała psa. Choć moja szynszyla mi to wynagradza, jest sama niczym pies, ale lepsze futro. xD Wiem, wiem. Od 4 lat mi się nie zmienił, ale kto wie.
UsuńPsy są fajne, ale nie chciałabym mimo wszystko psa. Nie miałabym czasu, żeby się nim zajmować, owszem, biegam regularnie, ale nie cztery razy dziennie xd Od psów wolę koty. To straszne skurwiele, ale ich urok wynagradza charakter xd Ale i tak węże i konie ponad wszystko! No i aksolotle. Boże, jakie one są przeurocze nooo~
UsuńSzynszyle są fajne w dotyku, ale z tego co kojarzę, to one chyba głównie śpią, żrą i srają, nie? xd
Ja lubie owczarki. Konie sa zacne. A kotow ni lubie az tak bardzo. Nie. One sa urocze i to straszne pieszczochy. Spia w dzien, w nocy zas skacza. Ewentualnie mozna je po domu puscic i patrzec jak popierdzielaja gdzie popadnie. Calkiem przednia zabawa, jesli nie maja tendencji do gryzienia mebli i tak dalej. Mialam sporo szylkow, wiec nie kazdy obgryza co sie da, jakby co. xD
OdpowiedzUsuń*wyobraża to siebie, takie skaczące po nocach szare szyszki* ale to zajebisice w mojej głowie wygląda i jeszcze pieszczoszek... Kurde, tyle słodyczy, aż chciałoby się mieć. Ale wąż i szynszyl to raczej słabe połączenie (węża do terrarium wkładałabym tylko w porze karmienia) xd Szkoda jakby jedno zeżarło drugiego (da fak, zobaczyłam szynszyla zjadającego pytana O_o)
UsuńNo wąż i szynszyl tak. Choć taki szynszyl odbijający się w biegu o ściany, wiejąc przed wężem to całkiem zabawna wizja.
UsuńOoo, mój drugi ulubiony pairing z Ao no Exorcist. Jestem szczerze zaskoczona, że w końcu na niego trafiłam :'))
OdpowiedzUsuńBosz, czemu twoje opowiadanka są tak idealne? Kwintesencja kwintesencji one-shotów - opisy, metafory i otwarte zakończenia. Do tego twój specyficzny styl pisania i rozkład tekstu. Po prostu wielbię i gratuluję talentu.
--
bytaasteful.blogspot.com
A ja jestem zaskoczona, że go napisałam xd Serio, kompletnie nie widzę tego parkingu, ale Eio prosiła, Eio dostała xd
Usuń*sparkli* Nigdy nie wiem, co powiedzieć, kiedy słyszę takie komplementy i tylko siedzę, szczerząc się jak zjeb do ekranu. Więc posiedzę jeszcze trochę xd
świetne, nie da się opisać słowami, popłakałam się już 3 raz, ale wciąż czuję niedosyt, nie za bardzo przepadam za tym parringiem, ale tak świetnie to opisałaś, że jestem skłonna ich razem polubić, napewno kiedyś wrócę do tego opowiadania :)
OdpowiedzUsuńZa mało ruchanka xd
OdpowiedzUsuń(Ładne i nic do tego nie mam ale za mało ruchanka xd)