środa, 24 grudnia 2014

Na zawsze?

Gwiazdkowy Szpeszjal: Kise x Kuroko



    Zboczeńce Wy moje! Życzę Wam zakrapianych tęczą Świąt, opływających w yaoistycznej rozkoszy! I żeby Wam nigdy gejporna do czytania nie zabrakło!     
     Co się zaś tyczy Hitomi - mam nadzieję, że choć w małym stopniu ten shot spełni Twoje wymagania cukiernicze, bo wydłubywałam sobie przy nim niemalże mózg z głowy *fluffy to zło, amen* 

_____________________ 
 

  - Patrz, spadająca gwiazda! Szybko, pomyśl życzenie!
    - Dlaczego miałbym prosić o cokolwiek kawałek skały?
    - …
    - Czemu tak na mnie patrzysz?
    - Bo właśnie powiedziałeś coś bardzo dziwnego.
    - Dziwnego? Spadająca gwiazda to przecież zwykły meteoroid, który wszedł w atmosferę ziemską i, spalając się w niej, pozostawił za sobą świecący ślad. Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale z reguły skały nie spełniają życzeń. 
    - Całkowicie zepsułeś nastrój.
    - Naprawdę? Wybacz. Nie wiedziałem, że to dla ciebie ważne.
    - Nie aż tak ważne. Ale chciałem, żebyś pomyślał życzenie.
    - Dlaczego?
    - Pytasz dlaczego… Jeśli będę wiedział, że masz marzenie, będę mógł je spełnić.
    - A czy to nie gwiazda miała to zrobić? Przeczysz sam sobie.
    - Tak myślisz? A nie chciałbyś tego?
    - Nie ma nic, co mógłbyś dla mnie zrobić, Kise-kun.
    - Ah tak. Rozumiem.
    - Wracajmy do domu.
    - Dobrze.

Co tylko chcesz, Kurokocchi.

***

    Przyglądam się krwi, która spływając po moich dłoniach, kapie na jasną podłogę i tworzy na niej przypadkowe abstrakcje. Wprawiony w dziwnie melancholijny nastrój przenoszę wzrok na czerwony strumień, leniwie wypływający z martwego ciała, układający się wokół niego w niewielką kałużę. Zauważam też kilka samotnych kropel, które rozprysnęły się podczas uderzenia nożem, przyozdabiając śnieżnobiałe ściany i równie jasną koszulę intensywnym szkarłatem. Patrzę na nie nieobecnym wzrokiem.
    Z zamyślenia wyrywa mnie czyjś dotyk. Wzdrygam się zaskoczony i spoglądam na stojącą obok osobę.
    Twoje nieco za długie, błękitne włosy wsunięte są za uszy, a niebieskie oczy patrzą na mnie przeszywająco.
    - Powinieneś być ostrożniejszy, Kise-kun. Gdybym wiedział, że patrosząc łososia, ubrudzisz całą kuchnię, sam bym się tym zajął.
    Wyjmujesz nóż z mojej ręki i popychasz mnie lekko w stronę łazienki.
    - Umyj się, zmień ubranie, a potem przyjdź mi pomóc.
    Czując się trochę zawstydzony twoją dezaprobatą, bez sprzeciwu wykonuję polecenie.
    Wiem, że sam upierałem się przy przygotowaniu kolacji w europejskim stylu, który tak mnie zauroczył, kiedy byłem w zeszłym roku na świątecznym pokazie we Francji, ale przecież nie mogłem przyznać się przed tobą, że to mój pierwszy raz, kiedy patroszę rybę. Nie sądziłem, że może być to coś trudnego. Jednak puste spojrzenie martwego stworzenia tak bardzo mnie przerażało, że nie potrafiłem opuścić noża. Zrobiłem to dopiero, gdy zamknąłem oczy, czego efektem okazała się ozdobiona czerwienią kuchnia. Zabawne. Kolor, który często jest symbolem śmierci, kojarzy się również ze świętami.
    Zmywając krew z rąk, przyglądam się, jak łącząc się z wodą, tworzy niezwykły obraz.
    Przezroczysty strumień zabarwia się szkarłatem, przypominając kryształ, któremu załamujące się w nim promienie świetlne nadały niecodzienną barwę. Czerwone światło, tańczące wewnątrz niego jest ciepłe i intrygujące.
    Wychodzę z łazienki, ściągając z siebie brudną koszulę. Pomysł, żeby zajmować się przygotowaniami w białym ubraniu, chyba faktycznie nie był najlepszy.
    Przeglądając zawartość szafy, natrafiam na stare zdjęcie, które się w niej zawieruszyło. Biorąc fotografię do ręki, dostrzegam dwie postacie ubrane w yukaty i odbywający się w tle festiwal. Uśmiecham się na to wspomnienie - moje pierwsze wspólne wyjście z tobą.


    - To takoyaki!
    Biegnę do stoiska z szerokim uśmiechem na ustach. Uwielbiam tę potrawę. Rzadko jadam coś poza daniami ze ściśle określonej diety narzuconej przez specjalistów od odżywiania, dlatego każde, nawet najmniejsze odejście od rutyny jest dla mnie czymś niezwykle przyjemnym.
    Odwracam się do ciebie i, śmiejąc się, wręczam ci jedną z  porcji.  
    - Dziękuję.
    Wyraz twojej twarzy się nie zmienia, jest tak samo obojętny i nieprzenikniony jak zawsze, jednak nie przeszkadza mi to. Wiem, że nie przyszedłbyś tu ze mną, gdybyś nie miał na to ochoty. Cieszę się na myśl, że mogę spędzić z tobą czas, mając cię wyłącznie dla siebie. Od dawna tego pragnąłem.
    Nie pamiętam, kiedy to się zaczęło. Podziwiałem cię w gimnazjum - to jak grałeś, jak pojmowałeś świat, choć czasem nie rozumiałem tego, o czym mówiłeś. Szanowałem cię, ale nigdy nie czułem niczego poza tym szacunkiem.
    Kiedy poszliśmy do różnych liceów, oddaliliśmy się od siebie, choć nigdy tak naprawdę nie byliśmy szczególnie blisko.
    Spotkaliśmy się wtedy na boisku kilka razy. Podczas naszego pierwszego towarzyskiego meczu od razu zauważyłem, że coś się w tobie zmieniło. Choć z pozoru grałeś tak samo, to jednak twoje spojrzenie było jakieś inne. Na zawodników ze swojej drużyny patrzyłeś inaczej niż na tych ze składu z gimnazjum. Nie wiedziałem, czym była ta różnica. Ale widziałem ją.
    Wtedy po raz pierwszy w życiu przegrałem. Sama świadomość porażki bolała mnie bardzo, ale czułem dziwny ucisk w piersi, kiedy patrząc, jak cieszysz się z resztą drużyny, zdałem sobie sprawę, że już nigdy nie zagramy po tej samej stronie. Nie wrócimy do czasów, gdy byliśmy niepokonanym Teikō, od tej chwili, już na zawsze pozostaniemy wyłącznie przeciwnikami. Nie wiem czemu, ale myśl o tym, sprawiła mi dziwny zawód.
    Kiedy spotkaliśmy się na boisku ponownie, było to już w oficjalnym meczu. Całym sercem pragnąłem wygrać. Chciałem poprowadzić moją drużynę do zwycięstwa. Zabawne, kiedyś na pewno bym tak nie pomyślał. 
    Bardzo długo postrzegałem siebie wyłącznie w perspektywie indywidualnego gracza, jednak od przegranej z tobą, zacząłem dostrzegać wady takiego zachowania. Zauważyłem, jak wiele korzyści może przynieść współpraca z innymi. Odkryłem w tym niezwykłą przyjemność i satysfakcję. Szczerze pokochałem drużynę, w której grałem. A tym, który spowodował moją przemianę, był błękitnowłosy chłopak o niezwykłym spojrzeniu.
    Kiedy stanęliśmy na scenie Mistrzostw Zimowych, a po sali rozniósł się pisk naszych butów przesuwających się po parkiecie, myślałem tylko o wygranej. Chciałem cię pokonać, udowodniając ci, że się zmieniłem, że stałem się prawdziwym asem, kimś, w kim można pokładać nadzieję.
    To nie tak, że nie doceniałem przeciwnika. Ale tak naprawdę nie sądziłem, że mógłbym przegrać. W końcu opanowałem technikę, której nikt nie mógł się przeciwstawić. Poza tym wierzyłem w resztę drużyny. Wiedziałem, że wesprą mnie, kiedy będę tego wsparcia potrzebował. Nie dbałem też o to, co stanie się z moją kontuzjowaną nogą. Chciałem wygrać. Tylko o tym myślałem.
    Tamtego dnia zobaczyłem coś niesamowitego. Błękit przesłonił na chwilę moje oczy, a ja utonąłem w niezwykłym świecie, pachnącym słodką wanilią.
    Pokonałeś mnie. Nie sam, zrobiłeś to przy pomocy całej drużyny, jednak tylko ty mogłeś czegoś takiego dokonać. Bezbłędnie mnie rozszyfrowałeś. Wiedziałeś, jakiego połączenia technik użyję, jak zagram w ciągu ostatnich kilku sekund. Wykorzystałeś tę wiedzę, by doprowadzić do stanu, w którym twoja drużyna będzie mogła wyprowadzić kontrę.
    Mimo zaskoczenia nie pozwoliłem na nią. Zagrodziłem drogę waszemu asowi. Do końca meczu pozostały wtedy dwie sekundy.
    To było tylko jedno podanie. Niebieskie włosy rozwiały się od pędu powietrza, dłonie chwyciły piłkę, padł rzut nie do zatrzymania.
    Zakończyłeś mecz, a ja po raz pierwszy dostrzegłem uśmiech goszczący na twoich ustach. Nie wiedziałem, że potrafisz się tak uśmiechać. Tak szczerze i naturalnie. Uśmiechem przepełnionym tyloma uczuciami. W tamtej chwili pomyślałem, że wyglądasz naprawdę pięknie.
    Przegrałem mecz, ale niczego nie żałowałem. Grałem najlepiej, jak tylko mogłem. Dałem z siebie wszystko. Dotarłem do własnych limitów i przekroczyłem je. Byliście po prostu od nas lepsi.
    Od tamtego czasu zacząłem śnić o tobie. Obrazy, które nawiedzały mnie w nocy, przyprawiały moje ciało o drżenie. Nie były zwykłe. Niosły ze sobą dziwne uczucia, których nie rozumiałem. Budziłem się rano mokry i przerażało mnie to. Wiedziałem, że coś takiego nie może być naturalne.
    Z początku nie umiałem się z tym pogodzić, jednak później zdałem sobie sprawę, że zaprzeczanie samemu sobie niczego nie zmieni. Tamten mecz sprawił, że spojrzałem na ciebie inaczej, dostrzegłem w tobie coś, czego wcześniej nie widziałem. Zafascynowałeś mnie. To już nie był szacunek a pragnienie, chęć posiadania.
    Zacząłem wyszukiwać preteksty do spotkań. Chciałem przebywać blisko ciebie tak, by chociaż na kilka minut poczuć ten słodki zapach wanilii, który cię otaczał.
    Próbowałem się przyznać. Jednak nie potrafiłem, a ty nie zauważałeś w moim zachowaniu niczego nienaturalnego. Pożądanie tymczasem wzrastało z dnia na dzień.
    Przez długi czas myślałem, że pragnę wyłącznie twojego ciała. O tym, że jest inaczej, przekonałem się dopiero pod koniec liceum.
    Kiedy zobaczyłem, jak nasza wspólna przyjaciółka rzuca ci się na szyję, wyznając swoje uczucia, poczułem bolesne ukłucie w okolicy serca. Coś dziwnego zaczęło dziać się wewnątrz mnie, nieopisana zazdrość parzyła moje ciało od środka, a łzy cisnęły mi się do oczu.
   
 „Kocham cię, Tetsu-kun.”

    Tak wtedy powiedziała. A ja pojąłem, że czuję dokładnie to samo. Byłem w tobie zakochany. Pewnie już od dłuższego czasu.
    Bałem się twojej reakcji, nie chciałem słyszeć tego, co jej odpowiesz. Ale z jakiegoś powodu nie mogłem się ruszyć, nie potrafiłem odwrócić się i odjeść. Coś mnie tam trzymało, zmuszając, bym obserwował całą scenę do samego końca.
    Kiedy jej odmówiłeś, wypuściłem nieświadomie wstrzymywane powietrze. Jednak twoja odpowiedź sprawiła, że całym moim ciałem zawładnął dziwny chłód. Nie wiem już, co było gorsze. Możliwość, że mógłbyś przyjąć jej wyznanie, czy powód, dla którego tego nie zrobiłeś.
   
 „Nie chcę się angażować w żaden związek. Przepraszam, naprawdę mi przykro.”

    Wiem, że w tamtej chwili powinienem uświadomić sobie, że to uczucie nie ma żadnej przyszłości. To nie tak, że byłem naiwny. Zwyczajnie nie potrafiłem odpuścić. Nie chciałem, nie umiałem zapomnieć. Stałeś się dla mnie zbyt ważny, zagnieździłeś się w moim sercu i nie byłem w stanie cię stamtąd wyrwać.
    Czas mijał, a my dorastaliśmy. Kiedy skończyliśmy szkołę i poszliśmy na studia, nie potrafiłem dłużej tego w sobie tłumić. Poprosiłem cię o spotkanie. Nie przyznałem się jednak przed tobą, za bardzo bałem się odrzucenia, po prostu cię pocałowałem i z zamkniętymi oczami wyczekiwałem najgorszego.
    Czekałem długo, a słowa, których nie chciałem usłyszeć, nie nadchodziły. Zamiast brutalnej prawdy, padło pytanie z pobrzmiewającym w nim nie tyle zdziwieniem, co niepewnością.
   
 „Czemu to zrobiłeś, Kise-kun?”

    Nie umiałem odpowiedzieć. Nie wiem czemu, ale w tamtej chwili moje oczy się zaszkliły, a samotna łza spłynęła po policzku.
    Zmusiłeś mnie, bym na ciebie spojrzał. Twój wzrok był nieprzenikniony, patrząc w niebieskie oczy, nie potrafiłem określić, o czym myślisz.
     
„Czemu, Kise-kun?”

    Pamiętam, jak ten dźwięczny głos rozbrzmiewał w mojej głowie raz po raz, jak echo tych słów obijało się o wnętrze mojej czaszki, przyprawiając o koszmarny ból.
    W tamtej chwili dotarło do mnie, że gorzej już przecież być nie może. Płakałem zawstydzony, ośmieszając się przed ukochaną osobą.
   
 „Czym więcej ryzykuję?”

    Tak wtedy pomyślałem. Gdzieś w moim umyśle wciąż pozostawało żywe przypuszczenie, że być może mnie znienawidzisz, w końcu miłość do mężczyzny jest czymś nienaturalnym. Jednak wydaje mi się, że w tamtej chwili nie miałem już siły, by dłużej się opierać. Ból głowy się nasilał, wypierając strach przed odrzuceniem.
    Przyznałem się.
     
„Kocham cię, Kurokocchi, kocham od dawna. Nie potrafię przestać. Kiedy na ciebie patrzę, wiedząc, że nie mogę cię dotknąć, cierpię. To tak bardzo boli. Kłuje w piersi, odbiera oddech. Czasem boję się, że się uduszę. Nie mogę dłużej ignorować tego uczucia. Ponieważ z każdym dniem czuję, jak tęsknota niszczy mnie od środka.” 

    Czekałem. Sam nie wiem na co. Odepchnięcie? Słowa, które miały rozbić moje serce w drobny mak?
    Nic takiego nie nadeszło. Starłeś łzy z moich policzków i bardzo lekko się do mnie przytuliłeś. Nie powiedziałeś ani słowa, po prostu stałeś tak, opierając głowę o moją pierś, a ja nie potrafiłem wydobyć z siebie żadnego dźwięku.

„Powinieneś powiedzieć mi wcześniej, Kise-kun.”

    Tamte słowa sprawiły, że moje serce zaczęło bić jak oszalałe. Zupełnie jakbym więził w swojej piersi motyla, który szaleńczo trzepocząc skrzydłami, pragnął uwolnić się z klatki, w której żył do tej pory.
    Nie mogłem uwierzyć, że mnie nie odepchnąłeś, nie odrzuciłeś. Choć nie rozumiałem powodu, dla którego zachowałeś się w taki sposób. Nie powiedziałeś przecież, że czujesz tak samo, nie oddałeś pocałunku. W tamtej chwili jednak byłem zbyt szczęśliwy, by zwracać na to uwagę. Pozwoliłeś mi zostać przy tobie, a to było dla mnie wówczas szczytem marzeń. Mogłem trzymać cię za rękę i cieszyć się słodkim zapachem wanilii, który drażnił przyjemnie moje nozdrza.
    Od tamtego dnia minęły trzy miesiące. Przez ten czas stopniowo przyzwyczajałem cię do nowej sytuacji, starając się jak najbardziej utrzymać pragnienia swojego ciała na wodzy. Ograniczałem się jedynie do pojedynczych pocałunków i czułych gestów. Choć nigdy tak naprawdę nie oponowałeś, kiedy moje dłonie zaczynały zbyt swobodnie błądzić po twoim ciele, czułem jak spinasz się pod tym dotykiem. Nie było to łatwe i wymagało niezwykłej siły woli, ale powstrzymywałem się przed czymkolwiek więcej. Nie chciałem na ciebie naciskać. Bałem się, że jeśli to zrobię, mogę cię stracić, że jeśli będę zbyt zaborczy, odejdziesz ode mnie. W końcu to tylko ja powtarzałem, że cię kocham, ty nigdy nie odpowiedziałeś na żadne z tych wyznań. Nie miałem pojęcia, co tak naprawdę czujesz.
    Przez te trzy miesiące spotykaliśmy się wyłącznie w moim mieszkaniu. Nie okazywaliśmy publicznie tego, co nas łączy, nikt z naszych znajomych nie miał pojęcia, że jesteśmy razem.   
    Kiedy zgodziłeś się pójść ze mną na letni festiwal, przez chwilę poczułem się jak najszczęśliwsza osoba na świecie. Chciałem uczynić ten wieczór niezapomnianym, sprawić, że uśmiechniesz się szczerze, uśmiechem, na który tak kochałem patrzeć.
    Obserwując teraz twoją twarz lśniącą w świetle rozbłyskających na niebie fajerwerków, mam ochotę pocałować cię przy wszystkich ludziach w sposób, który oznajmi całemu światu, że to właśnie ty jesteś osobą, której oddałem swoje serce.
    Festiwal kończy się późnym wieczorem. Wracając z niego, trzymamy się za ręce. Po spojrzeniu niebieskich oczu widzę, że jesteś zmęczony, dlatego odprowadzam cię pod twój dom, nie nalegając, byś został u mnie. Jednak, kiedy już chcę odejść, łapiesz moją rękę i spoglądasz wzrokiem, w którym maluje się niepewność i dziwna determinacja. Nie pytam o nic, zaskoczony tym niecodziennym zachowaniem po prostu pozwalam wprowadzić się do twojego mieszkania.
    W swoim pokoju popychasz mnie lekko na łóżko i po raz pierwszy w życiu składasz na moich ustach długi pocałunek. Do tej pory zawsze to ja byłem inicjatorem. Jestem tak zaskoczony tym, co właśnie zrobiłeś, że nie oddaję czułości.
     Nie potrafię opisać tego, co dzieję się później. Namiętność i pożądanie biorą we mnie górę, przez cały ten czas tłumione uczucia znajdują ujście. Nasz pierwszy raz jest całkowicie bezładny, kierowani pierwotnymi emocjami scalamy się ze sobą w skotłowanej pościeli, dysząc głośno, i ociekając potem. Nie ma w tym żadnej magii, żadnego abstrakcyjnego uniesienia, z którego opisami często można spotkać się na kartach książek. Choć czuję, że sposób, w jaki łączą się ze sobą nasze ciała, jest niezwykły, to zdaję sobie sprawę, że nie sam akt tę niezwykłość warunkuje. Gdyby nie było w nim miłości, dochodzenie na skraj rozkoszy nie stałoby się czymś tak elektryzującym. Seks to nie strzelający ogień, kolorowe fajerwerki, rozpryskujące się na czarnym niebie pożądania. Ta iskra to miłość. Kiedy scalasz się z kimś kogo kochasz, rozpala się ona jasnym płomieniem. Bez tego nie byłoby to niczym więcej niż zwykłą, fizyczną czynnością. Tylko kochając, możesz uczynić ją czymś pięknym, zasługującym na miano prawdziwe niezwykłego.


    Odkładam fotografię na bok i, narzucając na siebie luźną, dresową bluzę, wracam do kuchni. Kiedy dostrzegam, z jaką wprawą patroszysz rybę, czuję, jak moje policzki pokrywają się rumieńcem. Nie wiedziałem, że znasz się na takich rzeczach.
    - Kise-kun, mógłbyś zająć się marynatą?
     Kiwam głową, sięgając po przyprawy i oliwę. Tyle umiem. W końcu od początku liceum wszystkie posiłki przygotowywałem samodzielnie.
    Mieszając ze sobą składniki, co jakiś czas zerkam kątem oka w twoją stronę. Już nie po raz pierwszy zauważam, jak bardzo oboje się zmieniliśmy od czasów liceum.
    Teraz masz dłuższe włosy, rysy twarzy poważniejsze, a ciało lepiej zbudowane. Jesteś wyższy, chociaż niewiele. To co pozostało takie samo, to twoja nikła obecność, do której wciąż nie mogę się przyzwyczaić i wiecznie nieprzenikniony wyraz twarzy.
     Przenosząc wzrok na łyżkę, którą mieszam przyprawy z oliwą, dostrzegam w niej swoje zamazane odbicie. Widzę złote oczy, których spojrzenie nie jest już tak wiecznie wesołe jak niegdyś.
    Przez cały ten czas zdążyłem dorosnąć. Zacząłem zwracać się do osób, które szanuję normalnie, bez dodawania dziwnych końcówek do ich nazwisk. Oddałem się pracy modela na poważnie, zrezygnowałem z koszykówki. Tym, co się nie zmieniło, były moje uczucia względem ciebie, które z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc, cały czas przybierały na sile.
    Obserwując, z jakim skupieniem kroisz rybę, przypominam sobie pierwszy raz, kiedy poczułem tę zatrważającą niepewność, która ścisnęła moje serce lodową dłonią.
    Kilka miesięcy po letnim festiwalu, na późnowieczornym spacerze zobaczyliśmy spadającą gwiazdę. Chciałem, żebyś pomyślał życzenie, podświadomie mając nadzieję, że będzie nim przyszłość spędzona ze mną.
    Kiedy usłyszałem, że nie ma nic, co mógłbym dla ciebie zrobić, zacząłem się zastanawiać, co tak naprawdę do mnie czujesz. Dlaczego ze mną jesteś. Czy tamtego dnia, gdy wyznałem ci swoje uczucia, nie zgodziłeś się na ten związek tylko i wyłącznie z litości.
    Niepewność jest najgorszą rzeczą z możliwych. Ja odczuwam ją od pięciu lat. Przez cały ten czas nie miałem pojęcia, z jakiego powodu się angażujesz, z jakiego powodu wciąż pozostajesz przy mnie. Z jednej strony nie wierzyłem w to, że można być z kimś, nic do niego nie czując, z drugiej strony nigdy nie usłyszałem od ciebie tych słów, których tak bardzo pragnąłem. Magiczne „kocham cię” nie padło ani razu z twoich ust.
    Jakiś czas temu podjąłem decyzję. Nie chciałem dłużej trwać w tej deprymującej niepewności. Bałem się. Nie wiedziałem, co zrobię, jeśli okaże się, że przez te wszystkie lata byłeś ze mną wyłącznie z litości. Ale ten brak jakiegokolwiek oparcia przerażał mnie jeszcze bardziej. Poza tym jedną rzecz wiedziałem na pewno. Chciałem spędzić z tobą resztę życia. I miałem zamiar ci o tym powiedzieć. Byłem pewien, że wtedy wszystko się rozstrzygnie. Ponieważ nie mógłbyś przyjąć mojej propozycji, gdyby ci na mnie nie zależało.
    Kończymy przygotowywać kolację wieczorem, przebieramy się i zasiadamy do świątecznego stołu. Unoszący się w powietrzu zapach jemioły i goździków jest przyjemny, a stojąca na środku stołu gwiazda betlejemska i ogień trzaskający w kominku tworzą niezwykły nastrój. Przez chwilę odnoszę wrażenie, że w noc taką jak ta wszystko jest możliwe.
    Kiedy kończymy jeść, przychodzi pora na wręczenie prezentów. Ściskając w dłoni małe pudełeczko, staję przed tobą i, patrząc prosto w niebieskie oczy, ujmuję twoją dłoń.
    - Długo nad tym myślałem i jest coś szczególnego, co chciałbym ci dziś podarować. Kocham cię, Kuroko, jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Jeśli również tego pragniesz, zostanę z tobą na zawsze. Spędzę u twego boku resztę życia. Marzę o tym z całego serca.
    Klękam i otwieram pudełko, w którym znajduje się męska, srebrna obrączka. Pierścionek jest zwykły, pozbawiony zdobień. Jednak właśnie ta jego zwykłość tak bardzo mi się podoba. Pasuje do ciebie, ponieważ pomimo swojej powagi i opanowania zawsze byłeś osobą niezwykle naturalną.
    Na krótką chwilę w niebieskich oczach odmalowuje się zdziwienie. Potem wyjmujesz pudełko z mojej ręki i, przyglądając się pierścionkowi, zadajesz ciche pytanie.
    - Jesteś tego pewien, Kise-kun? Chcesz być ze mną na zawsze? Wiesz, jak trudna do dotrzymania jest taka obietnica? Ludzie zbyt często nadużywają tych dwóch słów. Mówią tak pewni, że nic się nigdy nie zmieni, by po kilku latach rozejść się, tłumacząc, że „nie wyszło”, „to nie było to”. Wszystko może się zdarzyć. Czasem z naszej winy, czasem z niezależnych od nas przyczyn. Choroba, wypadek. Ciężko być przy kimś, kogo się kocha, widząc, w jak tragicznym znajduje się on stanie, jak z dnia na dzień coraz bardziej o nas zapomina, odpływając tam, gdzie nie możemy za nim pójść. Zdając sobie z tego sprawę, nadal jesteś gotów to powtórzyć? Chcesz zostać ze mną na zawsze? Niezależnie od tego, co może się zdarzyć?
    Spoglądam na ciebie zaskoczony. Nie spodziewałem się takich słów. Brzmisz teraz zupełnie inaczej niż zwykle, brzmisz tak, jak ja się czułem przez te wszystkie lata. W twoim głosie pobrzmiewa niepewność.
    Wstaję i spoglądam prosto w niebieskie oczy.
    - Kuroko, kocham cię. Nieważne co się stanie. Już zawsze chcę być przy tobie. Jeśli tylko się na to zgodzisz.
    - Na zawsze, Kise-kun?
    - Na zawsze.
    Oddajesz mi pudełko z pierścionkiem, a w odpowiedzi na moje pytające spojrzenie wyciągasz z kieszeni małą kopertę.
    Otwieram ją zaintrygowany. Kiedy dociera do mnie, co znajduje się w środku, moje usta rozchylają się ze zdziwienia.
    - Kise-kun, pierścionek to tylko kawałek metalu, ślub to tylko formalność, podpis na papierze. Natomiast to jest czymś więcej, naprawdę zostaje na zawsze.
    Spoglądam na ciebie pełen sprzecznych emocji. W moim umyśle kłębi się zbyt wiele pytań, które kłócą się ze sobą nawzajem.

 Jeśli myślałeś o czymś takim, to czy to nie oznacza..?

     - Kuroko, dlaczego? Przez te wszystkie lata sądziłem, że nie czujesz do mnie tego samego, co ja do ciebie. Oświadczyłem ci się z nadzieją, że jednak jest inaczej, ale nie umiem powiedzieć, czy naprawdę w to wierzyłem. Dałeś mi tyle powodów, bym zwątpił w twoje uczucia. Teraz jednak dostaję od ciebie prezent jak ten i słyszę takie słowa. Kuroko, nie wiem już, co powinienem myśleć.
    Niebieskie oczy spoglądają na mnie, a ja dostrzegam odmalowujące się w nich, delikatne ciepło.
    - Kocham cię, Kise-kun. Nie byłbym z tobą, gdybym czuł inaczej. Wydawało mi się, że jest to oczywiste.
    Przez chwilę odnoszę wrażenie, jakby czas się zatrzymał. Zdaje mi się nawet, że moje serce zwolniło swój rytm. Nie mogę uwierzyć, że naprawdę usłyszałem te dwa słowa, których od tak dawna pożądałem.
    Jednak mimo tego wyznania w moim sercu wciąż pozostaje żywa ta dziwna niepewność. Wciąż czuję jej chłodne kolce, wbijające się w moje ciało.
    - Więc dlaczego? Dlaczego nigdy tego nie okazałeś? Czemu, kiedy zobaczyliśmy spadającą gwiazdę, powiedziałeś, że nie ma nic, co mógłbym dla ciebie zrobić? Nie rozumiem tego, Kuroko.
    Widzę, jak lekko wzdychasz, a potem zupełnie niespodziewanie, delikatnie się uśmiechasz. Uśmiechem tak pięknym, przypominający promień słońca. Zupełnie jakbyś na chwilę stał się błękitną wiązką światła.  
    - Ponieważ nie było nic takiego. Miałem już wszystko, czego pragnąłem. Miałem ciebie. Wiem, że nigdy wcześniej nie powiedziałem ci, co czuję, ale wiesz, Kise-kun, ja nie jestem dobry w okazywaniu emocji. Choć z początku nie byłeś dla mnie nikim wyjątkowym, to po pewnym czasie się nim stałeś, zacząłem odczuwać ciepło w piersi, kiedy na ciebie patrzyłem. Po prostu nie wiedziałem, jak powinienem ci o tym powiedzieć. Być może bałem się też trochę, że jestem tylko chwilowym kaprysem. Przecież osoba taka jak ty, tak bardzo znana i popularna nie miała powodu, by wybrać właśnie mnie. Kogoś zbyt niezauważalnego i zwykłego. Sądzę, że to po części właśnie ten strach nie pozwalał mi na przyznanie się przed tobą.
    Gdy dociera do mnie sens twoich słów, świat zaczyna wirować przed moimi oczami. Nie wiem, jak powinienem zareagować, co odpowiedzieć. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że możesz myśleć w taki sposób, że możesz obawiać się czegoś takiego. Jednak widząc twoje spojrzenie, zaczynam rozumieć, że wcale się nie przesłyszałem, że nie mam omamów słuchowych. Jeśli to co powiedziałeś jest prawdą, to przez te wszystkie lata źle interpretowaliśmy siebie nawzajem. Zmarnowaliśmy tak wiele czasu niszczeni od wewnątrz przez targające nami wątpliwości.
    Spoglądam w twoje niebieskie oczy, a niezwykle silna myśl rodzi się w moim umyśle.

Nigdy więcej nie pozwolę, by którykolwiek z nas odczuł ponownie tę przytłaczającą niepewność.

    Ujmuję twoją twarz w dłonie i bardzo czule cię całuję, wkładając w ten pocałunek całego siebie, wszystkie swoje uczucia i marzenia, całą moją miłość i wiarę. Chcę, byś to poczuł, byś zrozumiał, że jestem w stanie zrobić dla ciebie wszystko.
    Oddajesz pocałunek i, zarzucając mi ramiona na szyję, przysuwasz się do mnie. Nasze języki wirują wokół siebie w niezwykłym tańcu zmysłów, a nad naszymi głowami zawisa w powietrzu pajęczyna namiętności i uniesienia. Zapach wanilii otumania mój umysł, twój przyspieszony oddech doprowadza mnie na skraj szaleństwa.
    Chcę, by ta noc trwała wiecznie. Chcę trzymać twoje drżące ciało w swoich objęciach i już nigdy cię z nich nie wypuścić. Chcę pozostać blisko ciebie na zawsze.

***

    Przyglądam się igle, która raz po raz wbija się w jasną skórę, znacząc ją ciemnym śladem. Tusz spływa po mojej dłoni, a ja odnoszę wrażenie, jakby wyrastało na niej niezwykłe drzewo – czarna sakura, niosąca ze sobą dziwny niepokój, ale pozostająca przy tym hipnotyzująco piękna. Czarna sakura, której płatki wędrują po skórze w postaci kropel, zupełnie jakby rozwiewał je niesłyszalny dla ludzkiego ucha wiatr. 
    Zaciskam usta, nie chcąc krzyczeć z bólu. Ty nie krzyczałeś.
    Spoglądam na ciebie kątem oka. Siedzisz obok, z lewą dłonią owiniętą przeźroczystą folią. Prawą ręką cały czas gładzisz mnie po włosach, pragnąc dodać mi tym drobnym gestem otuchy.
    Wytężając swoją wolę do granic możliwości, uśmiecham się do ciebie, na co ty również odpowiadasz uśmiechem. Potem na powrót spoglądam na igłę błądzącą po moim ciele.
    Czerń jest pięknym kolorem. Zwłaszcza w tej chwili, kiedy wypływając spod mojej skóry, rysuje kształt będący symbolem tego, co nas łączy. Jest jak niezwykły wieniec, który oplatając dookoła mój palec, tworzy pieczęć nie do złamania. Zupełnie jakby mówiła, że od tej pory jesteśmy na siebie skazani i nic nie może nas rozdzielić.
    Kiedy ostatnia linia zostaje dokończona, spoglądam na wzór, który zdobi moją skórę. Jest taki sam jak u ciebie, przedstawia czarną obrączkę, na której widnieje napis w języku, którego nie rozumiem. Jednak wiem, co oznacza. Dwa słowa, które mają dla nas tak ogromną wartość, słowa, które lubisz powtarzać, patrząc prosto w moje złote oczy. Słowa określające uczucie, które jest w stanie przetrwać wszystko.
    Ostatecznie nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Choć gdy wiem już, co do mnie czujesz, nie ma to aż tak dużego znaczenia. Nie musimy śpieszyć się z formalnościami. Mamy czas. W końcu teraz, kiedy niezwykłe obrączki zdobią nasze palce, jesteśmy ze sobą związani już na zawsze. I jestem pewien, że to się nigdy nie zmieni.  

29 komentarzy:

  1. I Ty śmiesz nazywać to gównem? Mówić, że Ci nie wyszło? Mój ulubiony paring z Kuroko no Basuke... Najlepszy prezent ever... Mam tylko jedno zastrzeżenie: Czy Kise naprawdę mógłby aż tak spoważnieć? Hm...
    Ale dobra, przejdźmy do ciekawszych rzeczy.
    CLD, jak już zapewne wiesz - udało Ci się mnie rozśmieszyć! *gra na trąbce* Gra-tu-la-cje! No, a teraz pisać mnie komedie. Ty to umiesz. Uwierz w siebie, do cholery!
    Łosoś? Czyżby dzień w garach inspirował?
    Kisusiu, mój kochany, nie tylko ty nie umiesz patroszyć ryby xd
    Och, Kise i Kuroko... Kuźwa, zapomniałem co chciałem napisać! Yhyh, takie smutne, skleroza w tak młodym wieku...
    Ale zacznijmy może od cytatów, nee?
    "Zmywając krew z rąk, przyglądam się, jak łącząc się z wodą, tworzy niezwykły obraz.
    Przezroczysty strumień zabarwia się szkarłatem, przypominając kryształ, któremu załamujące się w nim promienie świetlne nadały niecodzienną barwę. Czerwone światło tańczące wewnątrz niego jest ciepłe i intrygujące." - *szczęka opada na podłogę, z gardła wydobywają się dźwięki, które oznaczają zachwycenie, a po chwili z buzi zaczyna wypływać tęcza* Sugoi...
    "Przyglądam się krwi, która spływając po moich dłoniach, kapie na jasną podłogę i tworzy na niej przypadkowe abstrakcje. Wprawiony w dziwnie melancholijny nastrój przenoszę wzrok na czerwony strumień leniwie wypływający z martwego ciała, i układający się wokół niego w niewielką kałużę. Zauważam też kilka samotnych kropel krwi, które rozprysnęły się podczas uderzenia nożem, przyozdabiając śnieżnobiałe ściany i równie jasną koszulę intensywnym szkarłatem. Patrzę na nie nieobecnym wzrokiem.
    Z zamyślenia wyrywa mnie czyjś dotyk. Wzdrygam się zaskoczony i spoglądam na stojącą obok osobę.
    Twoje nieco za długie, błękitne włosy wsunięte są uszy, a niebieskie oczy patrzą na mnie przeszywająco.
    - Powinieneś być ostrożniejszy, Kise-kun. Gdybym wiedział, że patrosząc łososia, ubrudzisz całą kuchnię, sam bym się tym zajął." - miałem ochotę Cię zabić. ładnie tak dawać ludziom nadzieję na mielonkę? (>o<)
    Było jeszcze parę fragmentów, które mnie zachwyciły, ale nie mogę ich teraz znaleźść xd
    Kise, Kuroko, Kuroko, Kise... To był świetny tekst. O moim ulubionym paringu... Tak, wiem powtarzam się, ale... naaaah... Mówiłem, że to będzie dobre? Mówiłem?!
    EJ, CHWILA, ZARAZ, MOMENT! Czy Ty nie miałaś kogoś tu zabić? O_o Oskalpowałbym Cię chyba gdybyś zabiła mojego Kise...
    Kurde, jak to czytałem to miałem tak wiele pomysłów do komentarza, ale mózg postanowił wyruszyć na Majorkę (do Kyoto! do Kyoto!), no dobra, do Kyoto. Sobie sztucznie wydłużę ten komentarz, okey?
    Kuroko miał fan-ta-sty-czny pomysł. Tatuaż jako obrączka - no po prostu coś wspaniałego. a nie jakieś tam metalowe cholerstwo... Biżuteria pasuje do Kise, a do Kurosia? Hm... Rubiny. Do Tetsu tylko i wyłącznie rubiny. *jara się, wyobrażając sobie Kuroko siedzącego na tronie z kupą biżuterii* Aaaah...
    Oj, Tetsuya, tak bardzo nie ogarnia uczuć xd A Kise taki debil, ze się nie domyślił. Chociaż gdyby na mnie patrzyłyby te wspaniałe ślepka, to też zwątpiłbym w siebie xd
    Mam ci pisać coś o stylu? Ne, on jest doskonały/wspaniały/rzygam tęczą/pragne WIĘCEJ KOMEDII/kocham go/wstaw tu inny przymiotnik.
    Złożyłbym ci życzenia, ale ile razy można, nee? xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ciesze się. Naprawdę. Chociaż z tym pisaniem komedii w trybie natychmiastowym to trochę przesadziłeś, wiesz?
      Wizja na właśnie takiego, poważnego Kise zrodziła się kiedyś w mojej głowie i musiałam jej koniecznie użyć. Zresztą... każdy może spoważnieć. Jeśli Aho może przerzucić się z cycków na męskie tyłki, to nawet Kisiak może spoważnieć xd
      Neeee, to już nie chcesz poznać tego alternatywnego zakończenia? A tak się przy wersji niemojegobrata upierałeś..xd
      Z tym tatuażem to wiesz jest takie moje osobiste odczucie. Nie lubię, jak pary tatuują sobie serduszka, inicjały czy chuj wie co jeszcze. Ale kiedyś pomyślałam o takiej obrączce i jakoś tak... stwierdziłam, że ma ona w sobie coś niezwykłego. Jak na zawsze, to na zawsze.
      Ah... wiedziałam! Wiedziałam, że pomyślisz w tamtym momencie o mielonce, ja to po prostu wiedziałam! *sam bardzo chciała ją tam zrobić*
      Wciąż dziwi mnie fakt, że podobał Ci się ten shot. Biorąc pod uwagę w jakim znajduje się on moim zdaniem stanie (nie jestem z niego zadowolona i to się nie zmieni niestety), i że jest z Twoim OTP... sądziłam, że będziesz rzucał we mnie siekierą, ewentualnie rzutkami. No cóż, cieszę się, że nie chcesz mnie zabić xd
      Kuroś i rubiny... hmmm... Ty wiesz co? Naprawdę jesteś medium. Od jakiegoś czasu mam w głowie podobną wizję.
      No właśnie! Ileż można! I tak najważniejszą rzecz, czyli zboczone święta mamy już z głowy xd
      Ten cytat z wodą i krwią nie jest moim ulubionym, ale również mi się podoba. Właściwie to, co mi się tym shocie podoba, to jakieś... trzy opis? Ale ciii... nie mów nikomu.

      Usuń
  2. KIKUROKIKUROKIKUROKIKUROKIKURO OMÓJKOCHANYCIEMNYSZATANIE KIKUROKIKUROKIKURO.
    Jeny, zaskoczyłaś mnie :o Taki świąteczne szpeszjale toja co roku mogę czytać, nie ma co. Ogólnie bardzo utorzsamiam (nawet nie wiem czy poprawnie napisałam, yolo) się z tym Twoim Kisem.
    Pomysł bardzo dobry bo w każdym paringu z Kisią który lubię uważam, że jak już związek przyjdzie to on umiera z niepewności, to tak cholernie do niego pasuje. Jeszcze cieszy mnie fakt że nie zrobiłaś błędu z tym paringiem. Bo jak na mnie, para trudna w cholerę, większość osób pisząca o nich robi z ich życia jakąś surealistyczną komedię, nawet ja, taki wybredzioch, nie potrafię dopasować do ich charakterów żadnych sytuacji. A Ty moja droga, zrobiłaś to i pokłony ci za to!
    Strasznie podoba mi się część z spadającą gwiazdą i perspektywa ich pierwszego razu. Kise próbujący trzymać ręce przy sobie, to ja jeżeli już z kimś jestem, nie ma co xd
    Wesołych świąt, dużo gwałtów na Akaszu i pomyślnego nowego roku :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, gdybyś wiedziała, jakie było pierwotne zakończenie tego shota (czyt. zanim braciszek nie zmusił mnie siłą do napisania alternatywnej wersji), pewnie już nie byłabyś tak zadowolona (chociaż kto wie?).
      Powiem Ci, że umierałam z niepewności, co pomyślisz o tym shocie, biorąc pod uwagę Twój ostatni komentarz. Cieszę się, że podołałam zadaniu (choć ja jestem z tego shota akurat niezadowolona, ale tak to jest jak wena nie chce współpracować).
      Ja i komedia? ... Ujmę to tak; mam z tym rodzajem obecnie stan wojenny xd
      Fragment z gwiazdą to był zupełny spontan, ale mnie też się on podoba. A ich pierwszy raz hm... mamy podobne odczucia xd
      Dziękuję za życzenia, Momo, Tobie również życzę gwałtów na kimkolwiek tam chcesz *wpisz tu imię dowolnego bisha/bishów* ♥

      Usuń
    2. Ja nigdy komedii ani fluffów pisać nie umiałam, więc znam ten ból ze stanem wojennym xd
      Tak bardzo pragnę się dowiedzieć jakie było orginalne zakończenie c: Istnieje szansa, że opublikujesz?
      Pozdrów brata szantażystę xDD

      Usuń
    3. Opublikować raczej nie opublikuję, ale mogę wysłać Ci na maila, jeśli chcesz.
      Brat też Cię pozdrawia xd

      Usuń
  3. Ja nie mogę, fluff a'la CLD ;O Chociaż jestem szalenie ciekawa oryginalnego zakończenia tego shota, a KiKuro to jeden z moich mniej lubianych pairingów, to i tak mi się podobało. Raz na jakiś czas lubię takie zwykłe romansidła. To z obrączkami... Cholera, romantyczne ! I ty mi mówisz, że nie masz fajnych pomysłów? Podziękuj bratu ode mnie ;-;
    Jeśli tworzysz takie rzeczy pozbawiona weny, to aż się boję, jak wyglądałby fluff napisany pod natchnieniem ;OO Z drugiej strony, czy mistrzyni schiz i rozbudowanych alegorii mogłaby mieć prawdziwe natchnienie na fluffa? Kto wie ;P
    Przekochana, urocza historia, z nieczułym, a jednak kochającym Kuroko w roli głównej i kisiowatym Kise. Dziekujęę ;-;
    Naturalnie dużo weny, zdrówka i ciepełka ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz... ten shot rodził się bólach, męczarniach, wyciu, rozgrzebywaniu sobie skóry na głowie do krwi i wydłubywaniu mózgu z czaszki... A i tak nie byłam pewna, czy wyszedł z tego taki fluff, jak chciałam. Ale... natchnienie na fluffa? Wiesz moja wena ma kolor krwi i pachnie smażonym mięsem. Nie sądzę, by przy jakimkolwiek fluffie zechciała ze mną współpracować. Angst, smut jak najbardziej, ale fluff? Tu może być ciężko.
      A oryginalne zakończenie jest... poronione inaczej? Nie tak jak AkaAka ono jest po prostu takie... inne. Trudne do określenia. Miałam pomysł, który siedział mi w głowie od bardzo dawna, ale brat stwierdził, że nie zaakceptuje takie endu więc... wywaliłam kawałek tekstu.
      Dziękować za życzenia, Yazu, i vice versa (zastanawiam się, ile razy można składać sobie życzenia?) xd

      Usuń
    2. Wszystkiego naj ! (oj dużo xD) To już nie były życzenia świąteczne, tylko takie zwykłe, ja zawsze wszystkim życzę weny i ciepła ;D
      Tym bardziej podziwiam cię za tą robotę. Kocham schizy w Twoim wykonaniu, dlatego jeszcze bardziej wielki ukłon za to, że pomimo bólu i zgrzytania zębów dałaś radę ;D Tak jak pisałaś, smażenie ryby z jednoczesnym pisaniem to wyzwanie. Tak więc naprawdę, szacunek wielki.
      Ekhm. Teraz jeszcze bardziej chcę przeczytać ;< Zmieniłam zdanie. Nie dziękuj mu, przyduś, tak z miłością, ode mnie ;D

      Usuń
    3. Haha, on jest obecnie zbyt zafascynowany nową grą, żeby zauważyć coś tak subtelnego jak podduszanie xd Świat może się kończyć, a on dalej będzie wbijał levele xd
      *kłania się* (choć ja zadowolona z tego nie jestem)
      Mogę wysłać Ci pierwotną wersję, jeśli chcesz.

      Usuń
  4. Genialne. Cudownie się czyta <3 Nie wiem, co mogę napisać. Jest pięknie i w ogóle cud, miód, maliny. Pisze częściej skarbie *,*
    Ale i tak muszę ponarzekać. Po raz kolejny nie jestem pierwsza ;((((
    Dużo weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. *TĘCZOWY BEŁT*
    Ok, oddałam co się nakumulowało.
    Wiesz, że ja nie przepadam za tym paringiem, łagodnie mówiąc.
    A nie uwierzysz - podobało mi się. I to bardzo. Pewnie dzięki tym opisom... Ahhhh... Rozkosz dla duszy, malowana białym pismem, przenikająca z ekranu w moje wnętrze. Gdzieś mi chyba pisałaś, że ma być shiza... Oprócz ryby to jej nie wyłapałam. A szkoda. Ciekawe jak piękny byłby abstrakcyjny obraz stworzony z niebiesko-złotych wnętrzności...
    Pedale, wyślij mi to drugie zakończenie, plz...
    Weny, kurwa, dużo weny *szepcze cichutko o shocie z sobą, nie popędzając zbytnio*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasu mam niespodziewanie całkiem sporo podczas tej przerwy, więc bardzo możliwe, że shot pojawi się w najbliższej (?) przyszłości. Ale najpierw Requiem, bo mnie tu już normalnie Akaś ze skóry obdziera powolutku.
      Haha, nie Ty pierwsza zwróciłaś uwagę na tę rybę - sama go lubię.

      Usuń
  6. AAAAAAAAAAAAWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW!!!!!

    To było taaaaaaaaaakie wspaniaaałeee!!

    Kuroko to taka kaleka emocjonalna, zupełnie jak ja :"""D

    Awww! A te obrączki! Noralnie uroczo! Chyba w przyszłości tez tak zrobię! ( jak mnie ktokolwiek zechce, lol )

    łosoś! Ja ryby lubię tylko i wyłącznie w sushi! A łososia najbardziej!

    Dobra, idę sie ogarnąć, bo dopiero do domu wróciłam od babci!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo osób zwraca uwagę na obrączki, nie dziwię się. Pomysł na pewno niecodzienny, ale kiedyś na to wpadłam i choć romantyczka ze mnie żadna, to akurat taki gest (nie wiem jak to inaczej nazwać) bardzo mi się podoba. Ma w sobie coś niezwykłego. To jak powiedzieć "należysz do mnie, a ja do ciebie". Lubię tę wizję.

      Usuń
    2. Ej, ale tak sobie myślę, że jak potem rozwód chcesz wziąć, to kaszana... bo nie można zwrócić obrączki...

      Usuń
    3. No właśnie, ale o to w tym chodzi. Że jeśli decydujesz się na takie coś, to tylko kiedy jesteś/jesteście pewni, że nie weźmiecie rozwodu. W tym shocie chodziło właśnie o to "na zawsze".

      Usuń
  7. Oh, rozwalasz. To było piękne i takie urocze, huh :)
    Mam tylko pytanie... Co było w kopercie? Albo to ta pora i coś przeoczyłam, albo jestem ślepa i nie doczytałam, albo serio nie napisałaś co tam było. O.o
    Wrócę tu potem i przeczytam resztę.
    Pozdrawiam,
    Koneko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej ta pora, sama jak czytam posty w nocy, czasem nie zauważam najważniejszych rzeczy. A potem taki 'jak mogłaś tego nie zauważyć, no serio'.
      W kopercie był kupon na tatuaż, na dwa wiadome tatuaże~

      Usuń
  8. Tak bardzo kocham fakt, że Kise nie jest w tym one shocie głupiutkim blondynem, który zdaje się nie myśleć, a jak już to robi to na poziomie rozchwianej emocjonalnie nastolatki. Nie mam nic przeciwko takiemu Kise, w tym zawiera się główna część jego uroku, ale miło przeczytać coś, gdzie uczucia, rozmyślania Kise napisane są naprawdę z sensem. Ogólnie było bardzo romantycznie i słodko, choć przez kilka linijek tekstu prawie miałam łzy w oczach i już, byłam szczerze przekonana, że wszystko skończy się źle.
    Naprawdę gratuluję, jeden z lepiej napisanych pod względem warsztatu literackiego teks jaki czytałam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwotne zakończenie było nieco inne... Ale perswazja brata skłoniła mnie do jego zmiany. Cóż, wygląda na to, że na dobre.
      Nawet nie wiesz, jak miło mi słyszeć, że mój warsztat jest 'dobry' c:
      Cóż, ja nie przepadam za szczeniakowatym Kise, okej, w komediach taka jego postawa jest uzasadniona, ale jeśli mam nim pisać, to pokazuje go zupełnie od innej strony - tak samo jest w Narcyzie. Po prostu wole tę jego poważniejszą stronę~

      Usuń
  9. Na początek jedyny większy błąd jaki znalazłam:
    1. "Twoje nieco za długie, błękitne włosy wsunięte są uszy, a niebieskie oczy patrzą na mnie przeszywająco. "

    A teraz moja reakcja na początek:
    AHAHAHAHHAAHAHAHHAHAHA
    To ja już myślałam, że Kise się pociął, albo zabił Kuroko, a on patroszył rybcię! No oszalałam, śmieję się jak głupia xDDD Coś Ty ze mną zrobiła?!

    Dobrze, teraz przejdę do rozwinięcia mojej wypowiedzi i opinii xD
    Odwołując się do mojej pierwszej reakcji - potrafisz naprawdę zaskoczyć czytelnika ( mówię o tych, którzy na pierwszy ogień, chcąc nie chcąc, wzięli sado-maso ). Mnie osobiście najpierw zadziwiłaś świetnym humorem w "W pogoni za zwłokami", a teraz niesamowitymi zabawnymi wątkami w "Na zawsze" xD Duży plus dla Ciebie! I nie pitol więcej, że nie potrafisz napisać czegoś zabawnego ( choć widzę wyraźnie, że jesteś uzależniona od mordowania. Ale to dobrze ♥ Im bardziej, tym lepiej wszystko opisujesz xD )
    Cieszę się, że w Twoim opowiadaniu opisałaś, że bliższe relacje między Kisią a Kuroko budowały się w czasach liceum, po przegranym w meczu w półfinale - najczęściej spotykam się z zakochaniem już w gimnazjum, więc to milutka odmiana, poza tym uwzględniłaś to, że Kisia naprawdę odczuwał do Tetsu szacunek, nic poza tym - tak, jak faktycznie było opisane w mandze ( ALE MY WIEMY SWOJE, PRAWDA? xD ).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wielką przyjemnością czytałam wypowiedź Kise o jego narastającym pożądaniu, a później uczuciu względem Kuroko. Opisałaś to tak płynnie i lekko, że naprawdę chłonęłam tekst z łatwością. Miałam wrażenie, jakby to był najprawdziwszy ciąg dalszy mangi. Do tego dochodzi fakt, że świetnie oddałaś charakter Kuroko - Kise może nie bardzo, no ale wiadomo, że na rzecz takiego opowiadania, pisanego właśnie z jego perspektywy, to było konieczne. Poza tym, moim skromnym zdaniem, taki charakter też mu pasuje, no bo przecież chodzi o miłość do chłopaka, z tym wiążą się przeżycia xDD
      Pozwolę sobie zacytować dość długi fragment, który zawładnął moim sercem:
      "Nasz pierwszy raz jest całkowicie bezładny, kierowani pierwotnymi emocjami scalamy się ze sobą w skotłowanej pościeli, dysząc głośno, i ociekając potem. Nie ma w tym żadnej magii, żadnego abstrakcyjnego uniesienia, z którego opisami często można spotkać się na kartach książek. Choć czuję, że sposób, w jaki łączą się ze sobą nasze ciała, jest niezwykły, to zdaję sobie sprawę, że nie sam akt tę niezwykłość warunkuje. Gdyby nie było w nim miłości, dochodzenie na skraj rozkoszy nie stałoby się czymś tak elektryzującym. Seks to nie strzelający ogień, kolorowe fajerwerki, rozpryskujące się na czarnym niebie pożądania. Ta iskra to miłość. Kiedy scalasz się z kimś kogo kochasz, rozpala się ona jasnym płomieniem. Bez tego nie byłoby to niczym więcej niż zwykłą, fizyczną czynnością. Tylko kochając, możesz uczynić ją czymś pięknym, zasługującym na miano prawdziwe niezwykłego."
      Naprawdę, bardzo podoba mi się ten opis. Jest taki wyjątkowy, zupełnie inny, niż wszystkie, a przede wszystkim prawdziwy.
      Niech mnie licho, jak bardzo się denerwowałam, gdy czytałam o scenie z pierścionkiem... masz szczęście, że Kuroko nie zrobił jakiejś dziwnej aluzji, jakiegoś niedopowiedzenia, bo bym Cię zamordowała xD
      Urzekł mnie fragment z tatuażem. Generalnie nie jestem za czymś takim jak tatuowanie sobie ciała jakimiś gówienkami oznaczającymi wieczną miłość ( idioci, potem, jak się rozstaną, to narzekają, że zrobili taki błąd *wywraca oczami* xD ), ale tutaj naprawdę mi się spodobało ( bo gejoza, bo kurobasu, bo kikuro xD )
      Podsumowując - opowiadanie było lekkie, przyjemne, momentami odrobinę zabawne i BARDZO ROMANTYCZNE. Zdecydowanie idzie do listy moich ulubionych, no po prostu bez dwóch zdań!
      ... Może wytatuuję sobie na palcu tytuł "na zawsze"? *myśli* xDDDD
      I teraz uwaga, zdanie, które miałam napisać już w kilku innych opowiadaniach - Z PEWNOŚCIĄ NIE RAZ DO NIEGO WRÓCĘ. ♥
      Herbatka wypita, komentarz napisany, jest dopiero 23, więc ze spokojem mogę wziąć się za kolejne opko - Kise x Kise. Trochę się tego boję, szczerze mówiąc... xD Ale co tam, raz kozie śmierć, zawsze musi być ten pierwszy raz, a mój pierwszy raz z Kise x Kise będzie Twojego autorstwa, więc, nawet jeśli będzie bolesny, to wzbogacę się o nowe doświadczenia!
      ... co ja pierdzielę... ?
      Lepiej już pójdę czytać xD

      Usuń
    2. Dziękuję za przytoczenie błędu ♥
      *bardzo szczęśliwa*
      Wiem, że Kise jest niekanoniczny, ale u mnie zazwyczaj taki jest W SHOTACH. A to dlatego, bo no... ja nie lubię tej jego szczeniakowatości. Owszem, jest urocza u kogoś, kiedy o niej czytam. Ale jeśli mam Kise pisać (co jest moim zdaniem cholernie trudne, serio najtrudniejsza postać z jaką się kiedykolwiek musiałam zmierzyć), to robię go bardziej dojrzałego. Nie do przesady, ale bardziej. Bo takiego go po prostu wolę (oczywiście staram się to dopasować do fabuły, a nie wyjechać tak 'z dupy').
      Cieszę się, że Ci się podobało ~!
      A co do tatuażu - też nie jestem za tatuowaniem sobie tego typu rzeczy, ale w tym shocie właśnie o to chodziło - o to "na zawsze". I stąd ten motyw tatuażu xd
      Dziękuję za tak cudowny komentarz, naprawdę poprawiłaś mi humor, który zadanka zdążyły zepsuć całkowicie. A teraz idę lulu, bo wstaję za kilka godzin na kursy (kto wymyślił taką chujową godziną rozpoczęcia zajęć?!).
      *dużo miłości~*

      Usuń
    3. No to się cieszę ♥ Ale czego mogłaś się spodziewać po mnie? xD Zakochałam się w Twoich opowiadaniach i pewnie NIGDY nie powiem na nie złego słowa ( ale nadal będę przyczajona xD ).
      Oyasumi, kochana :* Miłych kursów i pełno serduszek dla Ciebie:
      ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

      Usuń
  10. PIEC LAT RAZEM - WCIAZ MOWIMY DO SIEBIE PO NAZWISKU XDDDDDD
    Jakby wzieli slub, to czy bylby Kise-kun i Kisecchi? XDDDDDDDDDDDDD
    Nie, a tak na powaznie, to cholernie slodkie. Chociaz jak terwz czytam o Twojej nienawisci to fluffy to smieje ci sie w twarz i przypominam o TestuJunach i MiyuMeiach XDDDDDD
    Pomijajac ten dialog o gwiezdzie, to jak zaczelam czytac to, co po nim, to wrzasnelam na cale Solanki: CZEMU TY ZAWSZE MUSISZ MNIE KLAMAC. Ale potem mi przeszlo. Potem smialam sie z Kise, ktory nie umie patroszyc ryby, bo ja ryby patroszylam jak mialam 6 lat. XDDDDDDD
    W tym opowiadaniu naprawde podobal mi sie charakter Kise i Kuroko. Nie wiem jak to robisz, ze ja go za kazdym razem lubie. Za kazdym, jak o nim piszesz *w tym momencie zaatakowaly mnie liscie i dostalam ataku paniki, rzucajsc telefon na trawe, czego wynikiem bylo usuniecia komentarza, ale udalo mi sie go odtworzyc XDDDDD*. *czy tobie tez pojawil sie w glowie obraz piszczacego Saluji, bo liscie takie agresywne i zdegustowanego Judala obok?* No ale wracajac- bardzo mi sie ich charakter podobal, ale caly czas krzyczalam w korone niskiej wierzby; KISE, PEDZ DO KAGAMIEGO. KUROKO, GDZIEZ TWOJ AKASHI. *zdjecie niskiej wierzby przesylam na fb*
    Dlatego tak jak same postacie i to, ze chcialam piszczec, bo czasami tyle podtekstow do Kise yandere, Kise to idealny seme ya derr, mi sie cholernie podobalo, tak to, ze to akurat oni sa razem - juz nie. No bo... No bo no... No kurna, gdziez sie ukryles, Akashi?! DDDDDD;
    I powiem Ci, ze ten moment z obraczkami tak mnie przygniotl slodkoscia, ze nie, to nie moze byc Ekler, to nie jej pomysl, w jej glowie nie rodza sie takie pomysly. XDDDDD
    Ale ogolnie bardzo ladnie napisana obyczajowka xDdd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak. Stala sie rzecz straszna. Destiel, mimo moich zapowiedzi, nie byl ostatnim shotem. Jak to sie stalo, ze pominelam dwa opka z KnB? DDDDDDD;

      Usuń
  11. Pięknie, pięknie, pięknie! To moje ulubione opowiadanie z Kise x Kuroko. Tak świetnie je opisałaś! Najpierw rozważania Kise o Kuroko ... bardzo mi się podobały, zwłaszcza gdy doszedł jednak do wniosku, że go kocha, a nie tylko porząda. I jeszcze wyznanie Kuroko pod koniec, było wzruszające. Przez cały czas nie byłam pewna czy naprawdę odwzajemnia uczucia kise. A jednak! Też go kocha. Łiiii ;). Jak ja lubie gdy się dwie postacie kochają i robią różne słodkie rzeczy jak np. wyznawanie uczuć ♡. Btw wiesz że w pewnym momencie mnie bardzo przestraszyłaś? Na początku, jak był opis z kise zabijającym rybe. Myślałam, że to będzie ff z sadystą kise XD. Na szczęście jednak nie :). Ide dalej czytać twoje opowiadanka :) Dopiero odkryłam twojego bloga i bardzo się z tego powodu cieszę :D

    OdpowiedzUsuń