ODPOWIEDŹ
Kuroko spogląda na białą, lepką substancję,
która ścieka po jego palcach. Zlizuje ją dokładnie, rysując językiem
niewidzialne wzory na swojej skórze.
Słodka.
Kiedy
odczuwa na sobie intensywny wzrok, odwraca się do idącego obok Aomine i spogląda na niego pytająco. Ten tylko kręci głową i wyrzuca do kosza niebieskie
opakowanie.
– Gdybyś jadł szybciej, lód nie rozpuściłby
się i nie musiałbyś teraz zlizywać go z dłoni, Tetsu.
Kuroko spogląda na swoją rękę i ogląda ją
uważnie z obu stron, sprawdzając, czy niczego nie przeoczył.
– Zamyśliłem się.
Od jakiegoś czasu robi to coraz częściej.
Nieświadomie wyłącza się z lekcji czy rozmowy, roztrząsając w umyśle różne
pomysły, które mogłyby być odpowiedzią na dręczące go pytanie. Pomysłów takich
pojawia się coraz więcej, jednak żaden z nich nie jest tym, którego Kuroko
potrzebuje. Wiedząc o tym, coraz bardziej zaczyna wątpić w siebie, powoli traci
wiarę, czy rzeczywiście uda mu się odkryć technikę, której od miesiąca tak
zapamiętale szuka.
– Jak ci idzie, Tetsu, ze stworzeniem tego
stylu, o którym mówił Akashi? Znalazłeś już jakąś wskazówkę?
Zupełnie jakbyś wiedział, o czym właśnie myślałem.
– Jeszcze nie. Wciąż szukam.
– Hmmm…
Aomine przygląda mu się przez chwilę
nieprzeniknionym spojrzeniem, by zaraz potem uśmiechnąć się szeroko i, śmiejąc
się, zadać pytanie.
– Nie sądzisz, że Akashi tylko sobie z
ciebie drwi?
Kuroko mimowolnie się wzdryga.
– Proszę, nie mów takich rzeczy,
Aomine-kun.
Ciemnoskóry chłopak klepie go lekko po
plecach, wciąż się śmiejąc.
– Spokojnie. Tylko żartowałem, Tetsu. Ale
wiesz, gdyby faktycznie tak było, wtedy skopałbym Akashiemu tyłek.
Kuroko spogląda na niego powątpiewająco.
Jakoś nie może sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek odważył się podnieść rękę na
wicekapitana. Nie z powodu jego postury, która nie sprawia raczej specjalnie
imponującego wrażenia, lecz z powodu roztaczającej się wokół czerwonowłosego
rozgrywającego aury.
– Mówiąc o Akashim-kun… – Kuroko zmienia
temat. – Jaki on tak właściwie jest?
Aomine zakłada ręce za głowę i spogląda w
niebo, na którym przez zbyt jasne światła miasta nie można dostrzec gwiazd.
– On? Nie znam go zbyt dobrze, poza klubem
nie spędzamy raczej zbyt wiele czasu razem, ale sądzę, że Akashi jest w
porządku. Widzi wszystko, co się dookoła niego dzieje, zauważa nawet rzeczy, na
które ja nigdy nie zwróciłbym uwagi. Poza tym jest bardzo inteligentny. Nie
mogę narzekać na niego, jako na naszego rozgrywającego.
Kuroko spogląda na Aomine zaskoczony. Nie
do końca o taką opinię mu chodziło, chociaż dowiedział się dzięki niej jednej
przydanej rzeczy.
– W takim razie nie powinienem celować w
pozycję rozgrywającego, rozumiem. W ten sposób nie zrobiłbym zbyt wiele, nie
stałbym się użyteczny dla drużyny.
Mina Aomine jest bardzo jednoznaczna.
Zupełnie jakby mówiła: „Naprawdę chciałeś grać na tej pozycji? Żartujesz,
prawda?”.
Kuroko od początku zdawał sobie sprawę, że
nie miałby raczej szans w mierzeniu się z Akashim jako rozgrywający, ale tylko
ta pozycja przychodziła mu do głowy, jako taka, na której mógłby wykorzystać
jedyną rzecz, w której był dobry – podania. Teraz jednak nawet ta możliwość
rozmyła się i zniknęła mu sprzed oczu.
Kuroko pochyla głowę i, wciąż patrząc w
ziemię, odzywa się bardzo cicho.
– Akashi-kun uważa, że mogę zrobić coś dla
drużyny. Nie jestem zbyt dobry, jeśli chodzi o rzuty czy zmyłki, więc jedyną
opcją pozostają podania lub asysty. Tylko że wciąż nie wiem, co zrobić, żeby
stały się one czymś więcej, niż są u innych osób. Mam wrażenie, że odpowiedź
jest blisko, ale ja wciąż nie umiem jej dostrzec.
Zupełnie jakby znajdowała się za kurtyną zbyt ciężką, by ją odchylić.
– Hmmm… To
typowe dla Akashiego. On już tak ma, że
lubi dawać wskazówki, ale nigdy nie są one pełne. Zmusza cię w ten sposób, żebyś sam
znalazł rozwiązanie. Czasem może być to bardzo uciążliwe.
Kuroko potakuje w milczeniu. Aomine
przeciąga się i przez chwilę idą tak obaj w ciszy. Wieczorne powietrze, które
muska ich skórę, jest przyjemnie chłodne. Unoszący się w nim zapach spalin
tworzy charakterystyczną woń miasta.
Nie lubię jej. I tego, że nie mogę zobaczyć gwiazd.
Kiedy docierają do zakrętu, przy którym
powinni rozejść się do swoich domów, Aomine nagle podskakuje, klaszcząc w ręce.
– Mam! A co, gdybyś stworzył takie
skręcające jak bumerang podanie? Ono na pewno by się sprawdziło!
Kuroko spogląda na Aomine wzrokiem, w
którym maluje się najwyższa powaga.
– To niemożliwe.
Słowa wypowiedziane w ten sposób brzmią jak
skarcenie dziecka, które wpadło na niedorzeczny pomysł.
Ale on naprawdę powiedział coś niedorzecznego.
Aomine przeczesuje ręką włosy i lekko
wzdycha.
– Wiem, wiem, masz rację. Ale byłoby
naprawdę nieźle, gdybyś opanował taką technikę. „Podanie nie do zatrzymania”. Przydatna
rzecz.
Ciemnoskóry chłopak uśmiecha się szeroko, a
Kuroko na ten widok odczuwa przyjemne ciepło w piersi.
Lubię jego uśmiech.
– No to do zobaczenia jutro, Tetsu – rzuca luźno
Aomine i, machając ręką, odwraca się i odchodzi w swoją stronę. Kuroko jeszcze
przez chwilę spogląda w ślad za nim.
Gdyby tylko takie podanie rzeczywiście istniało…
***
Powietrze jest niemal mętne od unoszących
się w nim, mieszających się ze sobą zapachów.
Charakterystyczna
woń sierści, aromat skóry i lakierowanego drewna, pachnące zbyt intensywnie,
mokre siano. Dochodzące do tego bukietu dźwięki; stukot butów na brukowanym
podłożu, rżenie koni, odgłos kopyt uderzających od czasu do czasu w drewniane
ściany. Kolory definiujące przestrzeń budynku, ciemne, ciepłe barwy, tworzące
złudzenie lasu. Kasztanowy brąz, przyprószona kurzem czerń, szarość łącząca się
w jasne i ciemne plamy. A na samym końcu niezwykła biel, tak czysta i piękna,
przypominająca kwiat płomyka śnieżnego, który kwitnie na wiosnę. Wszystkie te
wrażenia łączą się w niezwykłą feerię, której doskonałość może w pełni docenić
tylko on, jedyna osoba, która dostrzega każdy szczegół otaczającego ją świata.
Akashi idzie powoli przed siebie, czując na
sobie czujne spojrzenia zwierząt. Krocząc tak przez stajnię, odnosi wrażenie,
jakby znajdował się w obcym królestwie, krainie, która jest wyłączną własnością
zamieszkujących ją stworzeń. Zdaje mu się, że obcasy jego wysokich butów
uderzają o bruk zbyt głośno, zupełnie jakby były dźwiękiem niepasującym do tego
miejsca, zakłócającym to niezwykłe wrażenie doskonałości, które on tak wyraźnie
w nim odczuwa.
Zupełnie jakbym stawał się intruzem.
Akashi podchodzi do ostatniego boksu i,
stając naprzeciwko drewnianej zagrody, spogląda na znajdujące się wewnątrz niej
zwierzę. Jego wzrok prześlizguje się po białej sierści, która jak dobrze wie, jest
przyjemnie gładka w dotyku, po zasłaniającej znamię grzywie w równie jasnym
kolorze, po niemal niezauważalnie drżących uszach, po nozdrzach, które wciągają
jego zapach, tak dobrze im znany. Na samym końcu wzrok Akashiego pada na oczy
zwierzęcia. Na te dwie bezdenne studnie, zdające się być ciemnymi tunelami, wdrążającymi
się w głąb ziemi, docierającymi do samego jej wnętrza. Dwie furtki prowadzące w
nieznane, piękne i tajemnicze. Niczym niezmącona czerń, stanowiąca zwieńczenie
doskonałości.
Akashi wyciąga rękę, zatrzymując ją tuż
przed pyskiem konia. Po chwili zwierzę ociera się o jego dłoń, a on lekko się
uśmiecha. Tak bardzo lubi ten dotyk, lubi chwile, kiedy może oderwać się od
otaczającej go rzeczywistości, na krótki moment zapomnieć o tym, kim jest.
Kiedy przebywa blisko niego, kiedy siedząc na jego grzebiecie, czuje pęd
powietrza, rozwiewający mu włosy, wtedy staje się po prostu sobą. Zwykłym Seijūrō. Bez nazwiska, bez obowiązków.
Alt, jesteś najpiękniejszy.
Koń rży niecierpliwe, na co Akashi uśmiecha
się lekko i podaje mu kostkę cukru. Potem wchodzi do boksu i zaczyna
przygotowywać zwierzę do jazdy. Nakłada na jego grzbiet czaprak w
ciemnoczerwonym kolorze, na niego zaś siodło wykonane z twardej skóry. Ostrożnie
wsuwa wędzidło do pyska konia i dopasowuje odpowiednio wszystkie elementy
uprzęży, nasunięte uprzednio na głowę wierzchowca.
Kiedy kończy, przez chwilę stoi tak
jeszcze, gładząc lśniącą sierść na szyi zwierzęcia. Lubi jej zapach, tę
niepowtarzalną woń. Każdy koń pachnie inaczej. Jednak, spośród wszystkich
należących do rodziny Akashiego, tylko Alt działa
na niego w taki sposób. Zupełnie jakby łączyła ich niezwykła więź. Dwie
bratnie dusze. Człowiek i koń. Czerwonooki chłopak i ogier, którego oczy
przypominają onyksy.
Akashi dobrze pamięta dzień, kiedy po raz
pierwszy go ujrzał – dzień swoich dziesiątych urodzin.
Jeździć konno nauczył się już jako dziecko.
Pod czujnym okiem ojca, które śledziło każdy jego postęp, w ciągu kilku lat
opanował zarówno jazdę wierzchem, jak i ujeżdżanie. Choć nie było to dla niego
nieprzyjemne, traktował to raczej jako obowiązek, część wychowania. Do czasu.
Wszystko zmieniło się w chwili, kiedy na dziesiąte
urodziny ojciec podarował mu niezwykły prezent. Zwierzę, które wyszło wtedy z
transportowej ciężarówki, sprawiło, że serce Akashiego przez moment zabiło
szybciej. Nigdy wcześniej nie widział równie pięknego stworzenia.
Jego sierść była niemal tak jasna co płatki
śniegu, które w tamten grudniowy dzień opadały z nieba na ziemię. Pośród tego
zimowego krajobrazu, biały źrebak wyglądał jak król w swym królestwie, dostojny
i elegancki, z długą, smukłą szyją, mocnymi nogami przystosowanymi do męczącego
biegu. Akashi patrzył na czystej krwi konia arabskiego i nie mógł wyjść z
podziwu.
Tamtego dnia, po raz pierwszy w życiu
pomyślał, że istota, którą przed sobą widzi jest prawdziwie doskonała. Zapragnął
mieć ją wyłącznie dla siebie. Nie chciał, by ktokolwiek inny dotykał tego
konia. I tak jak pomyślał, tak zrobił. Uczynił go swoim, ujeździł. Nadał mu
imię, które kojarzyło się Akashiemu z jednym z piękniejszych głosów operowych.
Pasowało do niego. Brzmiało tak, jak płatek śniegu, który osiada na skórze.
Oznaczało coś niedostrzegalnego dla zwykłego, ludzkiego oka. Doskonałość, którą
mógł w pełni docenić jedynie on.
Alt.
Akashi wyprowadza konia ze stajni i,
wkładając lewą nogę w strzemię, podciąga się na siodło. Potem jeszcze tylko poprawia
rękawiczki i sprawdza, czy toczek jest odpowiednio zapięty. Kiedy kończy, poświęca chwilę na rozstępowanie Alta. Gdy czuje, że zwierzę zdążyło się odpowiednio rozruszać, Akashi chwyta uzdę pewniej i zmusza konia do biegu.
Alt jest szybki. Gna przed siebie, a tworzony
przez niego pęd powietrza rozwiewa czerwoną grzywkę jeźdźca, która wystaje spod
czarnego toczka. Akashi uśmiecha się i jeszcze bardziej spina konia.
Wpadają do lasu i biegną ścieżką ku
miejscu, gdzie drzewa rozchodzą się na boki, układając się w naturalną bramę.
Po jej drugiej stronie wschód rozjaśnia niebo bielą i delikatnym złotem. Akashi
cieszy oczy tym widokiem. Lubi patrzeć na słońce, śledzić jego wędrówkę po
niebie, obserwować, jak w ciągu dnia zmienia swoją barwę. Niezwykle jasne o
poranku, czerwieniejące o zachodzie. Choć skąpana w szkarłacie gwiazda ma w
sobie coś hipnotyzującego, to jednak właśnie blask wschodu, białe złoto, przykrywające
błękit widnokręgu zdaje się Akashiemu najbardziej niezwykłe.
Alt wybiega z lasu i zatrzymuje się na
niewielkim wzniesieniu, z którego najlepiej można podziwiać wstający dzień.
Zupełnie jakby zwierzę wiedziało, na co w danej chwili ma ochotę Akashi.
Czerwonooki chłopak poklepuje lekko konia
po szyi. Później przenosi dotyk wyżej, wplatając palce w aksamitną grzywę.
Ogląda wschód w ciszy, delektując się tym widokiem. Nikt nie jest w stanie
odebrać mu tej jednej chwili oderwanej od rzeczywistości. Siedząc na grzbiecie
Alta, czując na twarzy ciepłe promienie słońca, znajduje się tam, gdzie na
krótki moment czas się zatrzymał. Specjalnie dla niego. Ta chwila, to miejsce.
To jego niezwykła utopia.
***
Książki
mają specyficzny zapach. Starsze egzemplarze pachną inaczej, bardziej
niezwykle. Kuroko od zawsze lubił tę woń, lubił niepowtarzalny klimat, którego
można było doświadczyć jedynie w bibliotece. Szelest przewracanych kartek
stanowił muzykę dla jego uszu, podobnie jak szmer dłoni przesuwającej się po
papierze. Nie każdy umiał docenić piękno kryjące się w książkach. Jednak Kuroko
doceniał je już od dziecka. Być może po części z powodu swojego charakteru,
który nie ułatwiał mu interakcji z rówieśnikami, jednak on naprawdę lubił
zatracać się w słowach spisanych czarnym tuszem na białej powierzchni. Podobało
mu się to wrażenie, kiedy wciągały go one do swojego świata, pokazując obrazy,
których inni nie mogli zobaczyć. Naprawdę lubił czytać.
Tym razem jednak odwiedził bibliotekę w
innym celu. Miał nadzieję na odnalezienie w niej czegoś, co mogłoby stać się
dla niego wskazówką, czymś, co ułatwiłoby mu zadanie, które postawił przed nim
Akashi.
Przechodząc miedzy regałami, przesuwa
dłonią po wytartych grzbietach książek. Zupełnie jakby czekał, aż odpowiedni
egzemplarz wpadnie mu prosto do ręki.
Zatrzymuje się na dłużej przy dziale o
koszykówce. Spogląda na widoczne tytuły, jednak żaden z nich nie brzmi
obiecująco, żaden nie wydaje się być tym, którego on potrzebuje.
Kiedy już ma zamiar odejść, jego wzrok pada na czerwoną książkę, wsuniętą niedbale na półkę w dziale żywienia. Kolor ten, tak znajomy sprawia, że Kuroko wyciąga ku niemu rękę.
Kiedy już ma zamiar odejść, jego wzrok pada na czerwoną książkę, wsuniętą niedbale na półkę w dziale żywienia. Kolor ten, tak znajomy sprawia, że Kuroko wyciąga ku niemu rękę.
„Sport od innej strony.”
Tak brzmi tytuł. Wertując strony, Kuroko
uświadamia sobie, jak bardzo adekwatna jest ta nazwa. Książka mówi o
różnorodności używanych technik, a także o odmiennym spojrzeniu na sport przez
poszczególne osoby. Zaintrygowany jej treścią, zaczytuje się w niej, nie zdając
sobie nawet sprawy, że jest przez kogoś uważnie obserwowany.
W pewnej chwili jego wzrok pada na
intrygującą fotografię. Opis pod nią sprawia, że oczy Kuroko rozszerzają się ze
zdziwienia, a jego serce na chwilę się zatrzymuje.
Niemożliwe.
Jednak słowa, które widzi przed oczami, nie
rozmazują się, nie znikają. Są jak najbardziej rzeczywiste, odcinające się
wyraźnie swoim ciemnym konturem od jasnego tła. To utwierdza Kuroko w
przekonaniu, że niezależnie od tego, jak ciężko byłoby w nie uwierzyć, są prawdziwe.
Błękitnooki chłopak spogląda przed siebie
nieobecnym wzrokiem, a kąciki jego ust wykrzywiają się niemal niezauważalnie
ku górze.
Udało mu się. Po miesiącu bezowocnych
starań w końcu ją odnalazł – swoją odpowiedź.
Ktoś tu bardzo lubi konie. Ja się ich boję, więc mało wiem na ich temat, jednak widać, że trochę się na tym znasz ;D Dostosowałaś do własnego widzimisię historię Yukimaru, to też spory plus ;D Opis wschodu słońca zrobiłaś niesamowity... Tylko mam do ciebie jedno pytanie. Dlaczego napisałaś Akashim bez nazwiska? Przecież to jest jego nazwisko. Jego imię to Seijuurou. Tak mnie to jakoś zastanowiło.
OdpowiedzUsuńTe pierwsze zdanie za bardzo mi podziałało na wyobraźnię, zlizuje coś białego z rąk... To się już leczy czy jeszcze nie? xD No i mam wrażenie, że ten wątek AoKuro nie będzie aż tak zaznaczony. Nie, żeby mi przeszkadzał, ale tak jakoś. No i ciekawa jestem, co takiego ujrzał w tej książce, że już wiedział, co ma robić. Słabo pamiętam teikou!Arc poza tymi najważniejszymi wydarzeniami, ale chyba w oryginalnej mandze też tak było, że znalazł odpowiedź w jakiejś księgarni czy sklepie z gazetami... Coś mi świta, ale nie wiem jeszcze gdzie. Tak czy siak, czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy ;D Już ci nie będę nic życzyć, tylko standardowo weny i ciepła ;D
O Boże, faktycznie! Jak mogłam zrobić taki błąd, toż to niewybaczalne! Cóż, to pewnie dlatego, że zawsze piszę o Akashim, używając jego nazwiska i trochę mi się przestawiły trybiki w głowie i jego imię i nazwisko zmieniły swoje położenie. Dzięki Ci Yazu, już lecę to poprawiać.
UsuńJakoś tak pasował mi wątek z koniem, w końcu Akaś jeździł konno, ne? A, co do wątku AoKuro nic zdradzać nie będę, dowiesz się wszystkiego sama xd
I tak, w mandze też tak było. Naginam kanon do swoich potrzeb, ale w miarę możliwości staram się go jako tako trzymać. Ale co z tego wyjdzie w przyszłości, to już nie wiem.
Dobra. Nie bij, ale na razie skończyłem tylko tego oneshota (jak ja kocham oneshoty) „Na zawsze?”, więc tylko na jego temat się wypowiem, a resztę powolutku skończę.
OdpowiedzUsuńJak ja kocham takie dialogi, serio, takie urocze, całkowicie fluffowe, kochane i sprawiające, że się rozpływam. Narobiłem sobie właśnie nadziei na niewyobrażalnie słodki romans i mam nadzieję, że się nie pomylę, mam jakiś taki romansidłowy nastrój. ……..
…….
No i masz, zaczynasz krwią ;_; Pomijając fakt, że krew mnie obrzydza, to kurde, pierwszym akapitem zaprezentowałaś mi opis, jakiego ja nawet za milion lat świetlnych nie potrafiłbym sklecić. Jest tak realistyczny i nieprzesadzony jednocześnie, przy okazji doskonale obrazujący sytuację i wprowadzający w taki melancholijny nastrój. Chyba pokocham twój styl pisania. Ale krew już mniej.
Ja myślę, że wyjedziesz z jakimiś flakami, rozrywanymi ciałami, mordami a Ty tu z łososiem na kolację (w ogóle to najpierw przeczytałem „łosiem” i tak chwilę zajęło mi zastanawianie się, kto normalny patroszy łosia w kuchni).
A teraz, jak Ty mi cytowałaś mój badziew, to ja mogę twoje cudo, o!
„Przezroczysty strumień zabarwia się szkarłatem, przypominając kryształ, któremu załamujące się w nim promienie świetlne nadały niecodzienną barwę.” Oddaj trochę talentu. Albo naucz mnie tak opisywać niby zwyczajne rzeczy.
Stare zdjęcie… wyczuwam sentymentalizm, aww. Teraz to już tak bardziej oficjalnie – zakochałem się w twoich opisach i stylu. Potrafisz sprawić, że wczuwam się w emocje bohatera, nie jest to zwykły, powierzchowny opis, Ty w nim zawierasz każde najmniejsze odczucie. Powtórzę się – jaki Ty masz talent. ;-;
„Kocham cię, Kurokocchi, kocham od dawna. Nie potrafię przestać. (…)” (nie będę Ci tu przepisywać całego opowiadania ;_;) *rozpływa się i zamienia w kałużę tęczy* Okej, może to trochę, może nawet bardzo, nierealny dialog, ale co z tego, jak całkowicie pasuje do klimatu tekstu i sprawia, że tylko idiotycznie się uśmiecham przed ekranem. Awwwwww, jakie to słodkie, całe to opowiadanie jest jak na razie słodkie, nawet nie przypuszczałem, że będę zdolny przetrawić takie pokłady słodyczy za jednym razem a tu proszę – tylko siedzę i się zachwycam.
Asdasdhjdk, ten pocałunek, to popchnięcie na łóżko, moje feelsy tańczą, albo jednak nie – latają jak zacieszone motylki. A ten opis zbliżenia… Nic dodać nic ująć, jest idealny, całkowicie wpasowujący się w klimat.
Bardzo dobrze, że dopiero teraz poruszyłaś kwestię ich wyglądu, nie nachalnie w stylu „miał brązowe oczy, chudą twarz, umięśnione ręce”, ale czego się miałem spodziewać… jesteś chyba mistrzynią opisów.
„Kiedy usłyszałem, że nie ma nic, co mógłbym dla ciebie zrobić, zacząłem się zastanawiać, co tak naprawdę do mnie czujesz.” O nie, nie, nie. Mam przerażające podejrzenia, że stanie się coś, czego moje przytłoczone słodkością serce w tej chwili nie wytrzyma ;_;
A tu bum. Końcówki nie skomentuję, bo nadal nie mogę się pozbierać, po tak idealnym zakończeniu. Jesteś wspaniała, cudowna, świetna, masz ogrooomny talent i w ogóle chyba rozumiesz ogrom uczuć jakimi Cię darzę po tym wspaniałym, cudnym, świetnym i idealnym oneshocie, prawda? Xd
Aż mi się odechciało wychodzić na sylwestra, bo zamiast siedzieć i chlać mógłbym sobie poczytać twoje wspaniałe teksty ;_; Jesteś wspaniała… Naprawdę. Serio. Niezaprzeczalnie.
+ kiedyś coś tam mówiłaś, że jak założę bloga z tymi moimi bzdetami, to mogę Ci podesłać, więc proszę bardzo: http://xroute.blogspot.com/ Ale po tym, co tu przeczytałem, to chyba powinienem się ukryć z moimi tworkami pod stołem ze wstydu ;_;
Wiem, że ten dialog jest nierealny, no ale mówiłam, że mnie fluffy nie kochają, nie? No mówiłam. Ogólnie nie lubię pisać dialogów, nie umiem być z nich zadowolona. Takie tam skrzywienie. Dlatego, kiedy słyszę, że komuś się one podobają się, to naprawdę robi mi się tak przyjemnie ciepło. Bardzo się ciesze, że te dialogi sprostały Twoim wymaganiom.
UsuńJesteś już drugą osobą, która cytuje fragment z tym strumieniem, chyba faktycznie musi w nim coś być. Cieszę się, choć biorąc pod uwagę, że Kise mnie nie kocha i nie słuchał, co do niego mówię, to shot rodził się w męczarniach i ogólnie nie jestem z niego zadowolona. No ale autora rzadko zadowalają własne teksty, taka karma.
Wiesz, że uśmiecham się przez Ciebie teraz do ekranu jak głupia? Tyle komplementów na raz. Aj, nie dociera to do mnie. Co powinnam powiedzieć? "Dziękuję"? Chyba nie. Ale naprawdę nie wiem, jak odpowiedzieć na taką pochwałę. Cholera, cieszę się no. Naprawdę się cieszę, że tak Ci się spodobało (na nic więcej mnie w obecnym stanie uniesienia nie stać, gomen).
Nie lubię upychać na siłę opisów wyglądu postaci. Jeśli nie muszę, nie robię tego wcale (serio, na moim poprzednim blogu w opowiadaniu, które pisałam, o głównych postaciach nie było wiadomo w zasadzie nic poza ich uczuciami - tak, lubię tajemniczość, no lubię, nic się na to nie poradzi).
Jak tak mówisz, że nie lubisz krwi... Kurde u mnie dużo jej opisów. Bo ja ją uwielbiam. Eh... nie pozostaje mi nic innego, jak mieć nadzieję, że te dwa typowo "mięsne" one-shoty, które mam tu opublikowane, Cię nie zabiją.
Dziękuję za taki rozbudowany komentarz, a na bloga oczywiście zajrzę. Tylko to już chyba nie dzisiaj, wypadałoby w końcu ruszyć tyłek do łazienki i zacząć się ogarniać. Jak znam życie to będę później po pijaku nawracać obcych ludzi na yaoizm. Mam nadzieję, że moi znajomi się za mną wstawią i nie będę musiała kupować sobie potem nowego kręgosłupa, po "przypadkowym" upadku z balkonu xd
W stanie lekkiego upojenia alkoholowego (dobry boże, nie pełnoletnia, w domu, dwa kieliszki wypite i już ledwo na nogach się trzyma [*]) fragment z koniem musiałam czytać dwa razy. Kocham zwierzęta, aleee koni nie rozumiem, nawet jak kiedyś uczyłam się jeździć. Jednak Akasz to Akasz, senpai który ma takie "dostojne" hobby .-.
OdpowiedzUsuńAoKuro widzę. Wyraźnie, na dodatek. Cóż, jak dla mnie to zdecydowanie jest to urocze (Łał, brak krwi i Momo używa słowa "urocze", łał). W sumie zwisa mi czy się pojawi to jakoś głębiej, nie byłoby ani źle, ani dobrze.
Jak zwyklr cudownie napisane. Tylko ja czekam na seksy, bo niecierpliwa jestem xdd A to dopiero 4 rozdział, boże ;_;
Wesołego roku 2015 i dużo yaoiców ci życzę! c:
*odpowiada lekko najebana, czekając na przystanku na autobus* Akasz ma bardzo dostojne hobby, on cały jest dostojny. A AoKuro ... Nie wiem ile tego będzie czy będzie wgl, ja nie kontroluję ich. A co do seksóf, ja też na nie czekam i Akaś macha mi nożyczkami nad głową. Ja chce przejść już do fapuły właściwej ... Ale wprowadzenie też musi być, ne? *tak bardzo nie ogarnia tego komentarza*
UsuńI vice versa, Momo~!
OMG <3
OdpowiedzUsuńTen rozdział był taaaaaaaki uroookaśny :3
"odgłos kopyt uderzających od czasu do czasu w drewniane ściany
Czytając to, wyobraziłam sobie konia, popierdalającego po ścianie stajni, well...
Akashi ujeżdżający konia... to mi się z zoofilią kojarzy, ale nie, nic...
Kurokocchi wreszcie odnalazł swój sposób na grę!
No to teraz Kuroko do roboty! Ucz się, zadziw Akasza, dostań się do drużyny, spędzaj więcej czasu z Akaszem, miłość nastanie i będą dzieci. Wyimaginowane, ale seksy musza być!
Po sylwestrze, dowiedziałam się, że nie jest najlepszym pomysłem, kiedy dwie yaoistki z trzema niewtajemniczonymi dziewczynami gadają na omegle. Cóż miałaysmy niezłe odpały, a teraz pół świata wie, że lubię gej porno! JEEEJ!!!
Koń popierdalający po ścianie stajni... dobrze, że czytam Twój komentarz już na trzeźwo, bo w stanie wcięcia mogłoby się to źle skończyć dla współimprezowiczów xd
UsuńNie mogłam oprzeć się użyciu słowa "ujeżdżanie" i opisowi rozpływającego się lodzika. No po prostu musiałam to wcisnąć xd
Spoko, Mesu, nie jest źle. Ja w okolicach trzeciej, kiedy już wszyscy z lekka odpływali zaczęłam wywód o tym, jakie to yaoi jest cudowne. Nie wiem, ile osób to słyszało, ale cóż... kilka słyszało na pewno xd
Zboczeńce ewriłer!
UsuńNo bo yaoi jest cudowne....
Ja razem z kuzynką yaoistką zaczęłam śpiewać to:
https://www.youtube.com/watch?v=NRRl1X3uEy8
"It's no matter of size" wygrało~
UsuńMistrzostwo~!
Było pięknie. Autentycznie pięknie i wzruszająco, taka jest moja ogólna ocena. Dobrze zaczynać Nowy Rok czymś takim. Proszę pisz więcej i częściej, czuję, że się od ciebie uzależniłam. Nie miej mi tego za złe, ja po prostu cię kocham.
OdpowiedzUsuńO kaca w ogóle się nie muszę martwić, bo jestem przeciwniczką alkoholu w jakiejkolwiek postaci. Nie żebym namawiała ludzie żeby pili, czy coś takiego, ale ja sama tego nie robię i robić nie będę. A towarzystwo pijanych osób lubię, bo czasem można się naprawdę pośmiać :D
Ty mi lepiej powiedz, jak Ci się podobał świąteczny szpeszjal, który specjalnie dla Ciebie starałam się posłodzić najbardziej, jak się dało, biorąc pod uwagę, w jak ogromnych bólach się on rodził.
UsuńPośmiać - to na pewno. Przynajmniej ze mnie, gdyż mam ten specyficzny zwyczaj wysyłania interesujących swoją formą smsów w stanie wcięcia xd
O szlag! Gdybyś mi teraz nie przypomniała to bym ci zapomniała napisać. Byłam przekonana, że dałam ci komentarz, a teraz sprawdzam i rzeczywiście nic nie ma. Przepraszam.
UsuńTak w ogóle to co ja ci mogę napisać? Kocham cię nawet za to, że jesteś sadystą i każdy fik bez względu na to jaki jest potrafisz napisać super. Nie będę cię już gnębiła, bo chyba cobyś nie napisała wyczuwam w tekście rękę sadysty :D
... nie wierzę no, a tak się starałam... *idzie pociąć się marchewką*
UsuńEh, wygląda na to, że sadysta wyłazi ze mnie, nawet kiedy nie zdaję sobie z tego sprawy. A może to po prostu Ty widzisz więcej niż inni. Cóż... pierwszy raz przegrałam jakieś wyzwanie. Czuję się lekko... przygnębiona? xd
Wybacz, że tak późno, ale jak to czytałem, to nie nadawałem się do niczego innego jak wypełnienie jakiegoś zbiornika łzami, a nie chciałem dawać Ci jakiegoś chujowego komentarza. Pamiętam, że rozdział bardzo podobał mi się. Leniowi nie chce się czytać drugi raz rozdziału, aby skomentować. Wybaczysz? Mam małe zaległości do nadrobienia. A więc teraz wielkim skrótem. Mój spaczone yaoistyczny umysł myślał, że Kuroko zlizuje co innego. No comment, ok? A tak w ogóle to przyjebałem głową w kaloryfer, przez Twoją odpowiedź na blogu. Umieram z bólu. Wiesz jaki to ból przyjebać tak centralnie w to coś? *dotyka tę wystają część kaloryfera* Nie wiesz? To powiem Ci - zajebiście mocny. Gdybym walną mocniej, to czuję, że byłaby krew. Poza tym, kiedy zrobiła się 17? Gdzie moje 4 godziny życia? Oddawać mi je! Ale okey, koniec tego marudzenia, bo miałem pisać o rozdziale, a nie o mojej biednej głowie. Polacy to chyba naprawdę umieją tylko marudzić. So, miałem bardzo zboczoną wizję Akasha i konia. Nie pytaj czemu. Sam nie wiem. Napisałaś to w taki sposób, że... Nigdy więcej takich wizji. Koniec. Poszoł won z głowy! Nie chcę ich! One są niedobre! Ale ogólnie rozdział bardzo dobry ^^
OdpowiedzUsuńWeny! Weny! Weny! I abyś potrafiła doskonale doprawiać mięso! I miej siły na tego shota! *jest cholernie ciekawy, co Ty tam skrobiesz*
Wybaczam. Poza tym, dlaczego czuję się winna? Co było w mojej odpowiedzi takiego, że aż kaloryfer Cię zaatakował? *nie ogarnia*
UsuńHaha, ten początek miał właśnie taki być xd Wyobraźnia to taka wspaniała rzecz~!
Spoko, ja wizję Akasza z koniem też miałam, ale nie podczas pisania, a później, przez Eio. I raczej (na pewno) była bardziej zryta niż Twoja.
A skrobię coś bardzo poronionego, ale to w końcu BARDZO (nie bez przyczyny zaznaczam to "bardzo") specjalne zamówienie. Ale nic zdradzać nie będę, dowiesz się wszystkiego w swoim czasie (o ile tego shota przeżyjesz).
Zacząłem się śmiać, odchyliłem głowę i znowu zapomniałem, że mam za sobą kaloryfer ;.;
UsuńCzy ja wiem czy bardziej zboczoną? To co Akash wyrabiał z tym koniem... *die*
Przeżyję. Przeżyłem shota, w którym Itachi gwłaci Shikamaru, a potem tnie go na kawałki piłą. To było mięso! Z chęcią przeczytam coś poronionego w Twoim wykonaniu. *jara się*
Skończyłam czytać „Requiem”! I w tym właśnie miejscu chciałam Ci serdecznie podziękować za umilenie czasu na zajęciach. Książkę ciężko było przemycić na praktyki, wiadomo – duża i rzucająca się w oczy, od razu wszyscy się kapowali, ale z telefonem to inna bajka. Jeszcze nie wpadłam na to, że można na nich czytać cudze blogi, ale olśniło mnie i jestem zadowolona, bo czasu nie zmarnowałam, a spędziłam go całkiem przyjemnie, poznając historię Akashiego i Kuroko.
OdpowiedzUsuńAnime, gdzie ta dwójka występuje, nigdy nie oglądałam i raczej nie zamierzam, chociaż szczerze mówiąc nieco mnie zachęciłaś. Na początku miałam sceptyczne podejście – mimo że sama piszę o młodym chłopaku, rzadko czytam treści dotyczące tematyki uczniowskiej. Szkołę mam na co dzień i zwyczajnie mnie to nigdy nie interesowało, ale tutaj akcja jest poprowadzona tak płynnie i nie zahacza o nudne i nic nie wnoszące przerywniki pisane na siłę, że wcale mi to nie przeszkadza. Koszykówką nie interesuję się w ogóle, ze sportów preferuję siatkówkę, więc zdawałoby się, że tematyka kompletnie nie trafia w mój gust, ale… trafiła. Mocno, bo nie odrywałam się od tego przez cały dzień.
Bohaterowie są ciekawi. Nie są przedstawieni zbyt jaskrawo i wyraziście, co często mnie irytuje. Wyolbrzymianie charakterów postaci to straszna choroba. Tutaj są ludzcy i nie występuje motyw klasycznej postaci – bóstwa, co jest ogromnym plusem.
Stylu raczej nie oceniam, niektórym lepiej się czyta jeden, inni wolą drugi. Jak dla mnie jest w porządku, bardzo przyjemny. Wyłapałam może jeden błąd i był to chyba przecinek, ale głowy sobie nie dam uciąć. Widać, że nie jest to pisane „na odwal się”.
I magiczny temat koni <3 Czyżbyś też jeździła konno? <3 Aż zachciało mi się pojechać w teren, narobiłaś mi ochoty :c Akashi ma ode mnie +100 do sympatii. Poza tym współczuję przy czyszczeniu siwka. Bardzo. Tylko jedna uwaga - Akashi nie rozstępował konia przed jazdą.
Chciałabym walnąć komentarz tak długi, jakim Ty mnie uraczyłaś, ale cóż, nie potrafię się tak rozlegle wypowiadać na temat czyjejś twórczości. Mogę tylko powiedzieć, że bardzo mi się spodobało, czekam na więcej <3 I na seksy, bardzo czekam na seksy. Wśród piłek do koszykówki, w kantorku… :D
Oh, jak mi miło, że osoba, która kompletnie nie zna anime (tak, jesteś jedyna spośród tych, które to przeczytały), wyraziła pozytywną opinię o Requiem. Naprawdę się cieszę.
UsuńI tak jeżdżę konno, choć może powinnam powiedzieć raczej, że jeździłam. Bo od dawna nie mam już niestety na to czasu, a szkoda. Ale jak już będę znanym na całym świecie patomorfologiem, to kupię sobie właśnie takiego araba jak Alt. I wtedy będę jeździć do woli. Co do rozstępowania - w pierwotnej wersji rozdziału było z resztą razem z rozkłusowaniem, ale stwierdziłam ostatecznie, że za bardzo wydłuża to akcję w rozdziale, a i tak większość osób nie ma pojęcia o jeździe, dlatego uznałam, że mogę sobie na takie małe nagięcie reguł pozwolić. Ale cieszę się, że to zauważyłaś, zawsze miło poznać drugiego blogera, który również kocha jeździć ♥
Też nie lubię tematyki szkolnej. No, ale cóż, tu ona być musi i nic na to nie poradzę.
Eh... z tymi przecinkami to zawsze miałam wojnę. Tyle jest wyjątków, odstępów... język polski jest naprawdę straszny. Sprawdzam tekst kilka razy, ale jeden czy dwa zawsze mi gdzieś umknie.
Na seksy trzeba będzie niestety jeszcze trochę poczekać, ale podoba mi się Twoja wizja ich. Bardzo xd