niedziela, 15 marca 2015

Requiem dla Psychopaty VII

DECYZJA



    Odbicie. Jeszcze jedno. I kolejne.

Sto trzydzieści jeden.

    Śliskie od potu dłonie, skóra tylko na krótką chwilę stykająca się z powierzchnią piłki.

Sto czterdzieści jeden.

    Przyspieszony, a jednak regularny oddech.

Sto pięćdziesiąt jeden.

    Zapach gumy i lakierowanego drewna.

Sto sześćdziesiąt jeden.

    Napięte mięśnie ramion, ręce gotowe do natychmiastowej reakcji.

Sto siedemdziesiąt jeden.

    Usta zaciśnięte w wąską linię, zęby lekko wbijające się w wargi.

Sto osiemdziesiąt jeden.

    Skupione spojrzenie, wyprostowane plecy, przygięte kolana.

Sto dziewięćdziesiąt jeden.

    Piłka uderzająca raz po raz w zaznaczone na ścianie punkty namalowane białą kredą.

Dwieście jeden.

    Spojrzenie na zegarek, zaskoczenie na krótką chwilę odmalowujące się w błękitnych oczach, zaraz jednak niknące za maską opanowania i spokoju. Delikatny uśmiech, rozmasowanie zdrętwiałych dłoni, głęboki wydech pełen ulgi, rozbrzmiewający w ciszy panującej na sali gimnastycznej.

Udało się.

    Dwieście powtórzeń ćwiczenia, wszystkie bezbłędne. Dwieście powtórzeń i jeszcze jedno dla pewności.
    Kuroko spogląda na roztarte przez piłkę, białe punkty. Po tak długim czasie spędzonym na wykonywaniu tego samego zadania, po wielogodzinnych, męczących treningach wreszcie mu się udało. Sprostał wyzwaniu. Zapanował nad swoją techniką do tego stopnia, że teraz jest w stanie wszystkie powtórzenia ćwiczenia wykonać bez najmniejszej nawet pomyłki. Wysiłek się opłacił, nie poszedł na marne. Teraz pozostaje mu już tylko...


     W porządku, koniec na dzisiaj! Zanim zaczniecie się rozciągać, ustawcie się jeszcze na zbiórkę, mam wam coś ważnego do powiedzenia!
    Donośny głos trenera wyrywa Kuroko z zamyślenia. Chłopak potrząsa głową, zły na siebie, że po raz kolejny w ciągu tego dnia odpłynął myślami od bieżącej chwili. W dodatku podczas treningu.

Doprawdy, lepszego momentu nie mogłem sobie wybrać.

    Zawodnicy ustawiają się przed trenerem w dwuszeregu. Na twarzach większości z nich maluje się zaciekawienie, w końcu takie ogłoszenia związane są zazwyczaj z informacjami dotyczącymi tego, komu udało się podnieść swoje umiejętności na tyle, by przejść do drugiego składu. Podawane są one jednak zawsze na początku treningu, nigdy pod koniec – dzięki temu dana osoba lub osoby mogą od razu zacząć ćwiczenia na odpowiednim poziomie. Kuroko sam jest ciekaw, czego dotyczyć będzie przemowa trenera, w końcu to pierwsza zaistniała sytuacja tego typu, od chwili kiedy chłopak dołączył do drużyny Teikō.
    To już wszyscy? W porządku. Wzrok trenera przesuwa się po twarzach zawodników, na żadnej nie zatrzymuje się jednak na dłużej. Pod koniec tygodnia rozegrany zostanie mecz pomiędzy drugim a trzecim składem, na podstawowych zasadach – pięć na pięć. Będzie miał na celu sprawdzenie waszych umiejętności i postępów, które do tego czasu poczyniliście. Trener przerywa, a Kuroko mógłby przysiąc, że jego spojrzenie na krótką chwilę skupia się właśnie na nim. Będzie to również niepowtarzalna szansa dla osób, które do tej pory nie miały okazji wykazać się w żadnym meczu towarzyskim. Innymi słowy, do drużyny reprezentującej trzeci skład zostaną wybrani także ci zawodnicy, którzy dotychczas plasowali się na końcu rankingu. Takie same zasady dotyczą oczywiście również drugiego składu. Ten mecz nie ma na celu faworyzowania kogokolwiek, a jedynie ostateczne sprawdzenie was.
    Przez szereg zawodników przechodzi cichy pomruk. Nikomu nie uszedł nacisk położony na słowo „ostateczne”. Kuroko doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co to oznacza. Dla niektórych osób – zwłaszcza tych o najsłabszych wynikach – mecz ten może stać się klasycznym „być albo nie być”. I on zdecydowanie do tych osób należy.
    Trener daje znać, że to koniec ogłoszenia i momentalnie przestaje interesować się zawodnikami. Oni zaś, po wyjątkowo szybkim uprzątnięciu piłek i wytarciu parkietu, w większości udają się do szatni, nie chcąc marnować swojego jakże cennego, wolnego czasu na ćwiczenia relaksacyjne. Tylko niektórzy poświęcają chwilę, żeby się rozciągnąć, jednak trwa to niezwykle krótko. Po upływie niespełna pięciu minut Kuroko zostaje na sali gimnastycznej zupełnie sam.
    Wzdycha i przysiada na piętach, obserwując prawie niezauważalnie drżące mięśnie swoich ramion. Choć trening był dla większości zawodników niezwykle męczący, on nie odczuwa tego tak wyraźnie. Już jakiś czas temu zauważył, że jego kondycja stała się lepsza. Indywidualne ćwiczenia nie tylko umożliwiły mu opanowanie nowej techniki, ale także podniosły jego wytrzymałość, siłę i sprawność fizyczną. Pod względem zręcznościowym zdecydowanie poczynił przez ostatni czas znaczące postępy. A pod względem technicznym...
    Kuroko siada w rozkroku i zaczyna się rozciągać, uważając, by nie naciągnąć przez przypadek żadnych mięśni. Myślami wraca do słów trenera, głęboko się nad nimi zastanawiając.

Mecz, tak?

    Wygląda na to, że wreszcie dostanie swoją szansę. Będzie mógł się wykazać, wykorzystując podczas rozgrywki nowo nabyte umiejętności. Gdyby Akashi pojawił się na meczu jako obserwator, wtedy Kuroko mógłby wreszcie zaprezentować mu swoją technikę, raz na zawsze pozbywając się dręczących go wątpliwości… Tylko czy mu się uda?

Ostateczna szansa, co?

    Kuroko głośno wypuszcza powietrze, a potem unosi dłonie i mocno klepie się w policzki, zmuszając się tym samym do oprzytomnienia. To przecież nie tak, że ma jakikolwiek wybór. Ten mecz będzie nie tyle sprawdzianem, co selekcją. Ci, którzy nie spełnią wymagań, zostaną najprawdopodobniej wyrzuceni z drużyny. Choć trener nie ujął tego tak dosadnie, Kuroko jest pewien, że dokładnie takie było znaczenie jego słów.
    Chłopak spogląda przed siebie, a w jego oczach powoli zaczyna zapalać się światełko determinacji. Czy tego chce, czy nie, ten mecz rozstrzygnie wszystko. Jeśli nie sprosta oczekiwaniom, zmuszony będzie zrezygnować z koszykówki. Jeśli jednak uda mu się zadowolić trenera, pojawią się przed nim nowe możliwości. Skoro więc i tak musi wyłożyć na stół wszystkie karty, to równie dobrze, może zrobić to na oczach Akashiego. Niczym w ten sposób nie ryzykuje, bo przecież do meczu dojdzie niezależnie, czy on tego chce, czy nie.
    Kuroko podnosi się z podłogi i pewnym krokiem kieruje się w stronę szatni. Ma zamiar jeszcze dziś pójść na spotkanie z Akashim. Im wcześniej to zrobi, tym lepiej, dzięki temu zyska więcej czasu przed meczem na wykonanie ostatnich poprawek w swojej technice. Poza tym, kiedy już będzie miał rozmowę z nim za sobą, stres, który tak silnie odczuwa, powinien zmaleć choć trochę…

...prawda?

***

     Ej, Haizaki, co ty robisz?
     Próbuję skopać Daikiemu tyłek, nie widać?
    Co? Uspokój się natychmiast i przestań zachowywać jak rozwydrzony bachor! Za wcześnie wypuścili cię z przedszkola, czy jak...
     A Daiki to już może zachowywać się jak kretyn?
     Tylko ty się tak tutaj zachowujesz.
    Co?! To już jest jawna faworyzacja!
    Po sali gimnastycznej roznosi się głośny trzask, a Haizaki trzymając się za obolałą głowę, zaczyna jęczeć i narzekać na panującą w drużynie niesprawiedliwość, kierując swoje pretensje w stronę pochylającego się nad nim Nijimury, w którego oczach irytacja miesza się z rozbawieniem. Akashi odwraca wzrok od tej scenki rodem z klasycznej telenoweli i, rozpuszczając pastylki węglowodanów w wodzie, zaczyna przygotowywać napój izotoniczny. Potreningowa kłótnia nie jest dla niego niczym nowym, niemalże za każdym razem Haizaki podpada czymś Nijimurze. Jeśli już, to można powiedzieć, że Akashi jest całą tą sytuacją zwyczajnie znużony.
    W pewnym momencie kapitan na chwilę wychodzi z sali gimnastycznej, ciągnąc za kołnierz wyraźnie niezadowolonego z tego powodu Haizakiego. Reszta drużyny odbiera to jako sygnał do rozejścia się, ponieważ nic ciekawego się już dzisiaj raczej nie wydarzy.
    Akashi przygląda się Aomine i Midorimie, którzy jak zwykle zostają dłużej, by poćwiczyć indywidualne zagrywki. Z pewnego rodzaju zadowoleniem zauważa, że ramiona zielonookiego chłopaka są przy rzucie znacznie bardziej rozluźnione niż kiedyś, zaś wyrzucona piłka leci do kosza pod dużo większym kątem. Akashi uśmiecha się do siebie, analizując czas, w którym Midorima zdołał rozwinąć swoje dotychczasowe umiejętności. Jednocześnie zastanawia się, czy ta poprawa nie jest w jakimś stopniu wynikiem ich rozmowy sprzed kilku miesięcy, dotyczącej Kuroko i tego, czy może się on stać użyteczny dla drużyny. Patrząc na zawziętość Midorimy, śledząc trajektorię jego rzutów, Akashi ma niejasne przeczucie, że zielonooki chłopak stara się nieco bardziej niż powinien.

Nie żebym był z tego powodu niezadowolony, im więcej uda nam się z siebie wydobyć, tym silniejsza stanie się nasza drużyna i wzrośnie pewność wygranej w mistrzostwach.

    Akashi unosi butelkę do ust i powoli sączy słodkawy napój. Nie lubi tego smaku, nigdy nie przepadał za słodyczą w jakiejkolwiek postaci. Od zawsze wolał gorzkie potrawy czy napoje, takie, które pozostawiały w ustach wyraźnie wyczuwalną gorycz. Lubił ją, to intensywne wrażenie, powstające na języku, tak przyjemnie ten język szczypiące. Słodki smak zaś działał na niego całkowicie odwrotnie, mdlił i odrzucał. Odkąd Akashi zaczął trenować koszykówkę naprawdę intensywnie, stykał się z nim zdecydowanie częściej, niż by chciał. Wiedział jednak, że to konieczne. Mimo swojej niechęci do słodyczy, zdawał sobie sprawę, że uzupełnianie niezbędnych substancji po męczącym treningu jest rzeczą niezwykle ważną, a rozpuszczalne w wodzie węglowodany produkuje się wyłącznie w formie, która zawsze zawiera w sobie pewną ilość słodyczy, nawet jeśli jest ona ledwie wyczuwalna. Z tego powodu, przełamując niechęć, Akashi za każdym razem zmusza się do wypicia mdlącego napoju, nie pokazując po sobie jednak, że izotonik mu nie smakuje. Wszelkie upodobania chłopaka są jego osobistą sprawą, do której nikomu nie daje dostępu.
    Słysząc czyjeś głośne kroki, Akashi przekręca głowę w bok i przygląda się starszemu o rok zawodnikowi, który podchodzi do niego wyraźnie czymś zdezorientowany.
    Akashi, masz gościa.

Gościa?

    Zza pleców starszoklasisty wyłania się błękitnowłosa postać. Spogląda na Akashiego tym swoim spokojnym spojrzeniem, w którym ledwie zauważalnie pobłyskuje determinacja, staje przed nim, nie okazując żadnych innych emocji. Choć na pewno odczuwa w tej chwili przynajmniej lekki stres, doskonale to ukrywa.
    Akashi nie lubi tych oczu. Nie lubi tego spojrzenia. Ponieważ nie umie go przejrzeć.
    Spodziewał się, że Kuroko do niego przyjdzie. W końcu od jakiegoś czasu treningi błękitnookiego chłopaka wyglądały już niemal identycznie, zdawać by się mogło, że osiągnął to, co osiągnąć chciał. I choć Akashi śledził uważnie każdy jego ruch, wciąż nie udało mu się zrozumieć, do czego tak naprawdę dąży Kuroko, jak zamierza wpleść technikę, którą ćwiczy na starej sali gimnastycznej do prawdziwej gry. Co ukrywa, jaki jest jego rzeczywisty cel.

Cóż, chyba niedługo przyjdzie mi się o tym przekonać.

    Długo kazałeś mi na siebie czekać, Kuroko.

Naprawdę długo.

***

Czerwień powinna być ciepła. Powinna przypominać gorący płomień. Więc dlaczego ta wydaje się taka chłodna?
                       
     Minęły trzy miesiące. Znalazłeś swoją odpowiedź?

...tak odległa?

    Tak.

...tak niedostępna?

     Dobrze. W takim razie…

...tak pusta...

    Em, czy mógłbym mieć najpierw pewną prośbę?

...jakby czegoś w niej brakowało, a zarazem...

     Jaką?

...jakby kryła w sobie coś zbyt nieprawdopodobnego, by w to uwierzyć?

    Jeśli to możliwe, czy mógłbym nie pokazywać jej przed meczem? Pod koniec tygodnia zagramy z drugim składem i pomyślałem, że wtedy będzie na to najlepszy moment.

Czy to możliwe, żeby ona była...

     W porządku. Wysłucham twojej prośby.

...po prostu...

     Dziękuję.

Nie, to są tylko oczy. Zwykłe, chłodne oczy.

***

     Proszę, twój shake, Tetsu.
     Dziękuję.
    Kuroko sięga po napój i, powoli go sącząc, wygląda przez okno. Przygląda się strugom deszczu, które opadają z ciemnego już nieba, bezlitośnie atakując przechodniów. Wpatrując się w szalejącą na dworze ulewę, odpływa myślami, więc z początku nie zauważa, kiedy Aomine zaczyna coś do niego mówić.
     Ej, Tetsu, słuchasz ty mnie w ogóle?
    Kuroko zwraca wzrok w kierunku przyjaciela, kilkakrotnie przy tym mrugając.
    Przepraszam, Aomine-kun, zamyśliłem się. Co mówiłeś?
     Jeśli regularnie będziesz tak odpływał, to kiedyś zdarzy ci się to podczas meczu, zobaczysz. 
    Aomine kręci głową w niedowierzaniu, a Kuroko spogląda na niego zaskoczony.
     Najpierw muszę dostać się do pierwszego składu…
     Jestem pewien, że ci się uda! Kiedy jest ten mecz, który przyjdzie obejrzeć Akashi? W piątek?
     Tak.
     Może ja też bym przyszedł…
     Masz wtedy trening, Aomine-kun. Nie powinieneś go opuszczać.
     No niby tak…
    Kuroko powtórnie wygląda przez okno, zastanawiając się nad słowami przyjaciela. Choć Aomine podchodzi do całej sprawy niezwykle swobodnie, on sam nie podziela jego entuzjazmu. Chciałby, ale nie podziela. Nie potrafi. Zamiast tego, powoli zaczyna się denerwować. Podczas rozmowy z Akashim czuł tylko stres związany z ewentualnym odrzuceniem jego propozycji, teraz jednak, kiedy jest już po wszystkim, wątpliwości zdają się odżywać w nim na nowo, ze zdwojoną siłą.
    Nie ma to jednak znaczenia. Ponieważ teraz nie może się już wycofać, nie może zrezygnować, ani spojrzeć wstecz. Kości zostały rzucone. Rozmowa z Akashim była pierwszym krokiem Kuroko, który zrobił w stronę nowej, nieznanej przyszłości. Z każdym kolejnym będzie zbliżał się do chwili, w której wszystko się rozstrzygnie. Niezależnie czy on tego chce, czy nie.

Nie dam się. Nie mogę. Przejdę ten test i pokażę, na co mnie stać. Dostanę się do pierwszego składu. A potem zagram w meczu, z dumą założę błękitno-biały strój Teikō. I wreszcie spotkamy się na boisku. Zmierzymy się jako przeciwnicy tak, jak to sobie obiecaliśmy.

16 komentarzy:

  1. TY SZMATO!!!
    Przez twoją tak skrywaną intrygę, tak chowany między akapitami niecny cel zaczynam lubić Kuroko! Jak mogłaś?! Mnie?! Komuś kogo chcesz mieć za siostrę?! Wstydź się...
    A co do rozdziału... Czemu on jest taki zajebisty? Czemu jest tak zajebisty, że nie chcę czekać tak z tygodnia na kolejny (bo masz ode mnie tylko tydzień, później wpierniczam ci się z siekierą do łóżka i barwię białą pościel na szkarłat). Powiedz mi jak można tak świetnie przedstawić niechęć do słodyczy? (mondre stworzenie z całości najbardziej wyłapało akapit z upodobaniami braciszka).
    Cholernie podobał mi się początek, gdzie przedstawiłaś jak wiele trenował Kuroko i jak mu na tym zależy, przestawienie fizyczności także wybitne. Serio świetnie ci to wyszło, brawa.
    No i to spotkanie! Chuj że z perspektywy Kuroko i tak się jaram. Ile ja mam wspólnego z braciszkiem... też nie lubię tych błękitno-białych koralików, które gapią się z bladego portretu, jakby sama śmierć przyglądała się przez nie twym poczynaniom i rzucała monetą czy piekło, czy niebo... nieważne.
    Ajomine wypindalaj mi stąd bo poszczuję cię Heine, o pacz on już warczy i chętnie ujebie ci fiuta! No chyba że zaraz grzecznie pójdziesz i zgwałcisz Akasza (Boże zmiłuj się nade mną...)
    Ogólnie to weny i dobrego samopoczucia c:

    ps. jeśli komentarz chujowy to oznacza że mi tą jedną nogę już do grobu wessało :'c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie byłam przekonana, że fragment ze słodyczami zjebałam po całości, serio, jak tak to potem czytałam, to myślałam 'kurwa, co za chujnia, gorzej tego chyba napisać nie mogłam...', ale też nie wiedziałam, jak go zmienić, więc go nie ruszałam już i zostawiłam tak. Ale skoro Ci się podoba, to chyba dobrze, że go nie zmieniałam (choć na pewno mogłam to lepiej przedstawić).
      EIO ZACZYNA LUBIĆ TETSU, MOJEGO TETSU, PADNIJCIE NA KOLANA NARODY.
      Nie no, serio, większego komplementu od Ciebie nie mogłam dostać. Ty - która nie trawiłaś niebieskowłosej istoty, zaczynasz ją lubić... naprawdę, w tej właśnie chwili rozpływam się ze szczęścia xd I tak, publicznie przyznaję się do bycia szmatą, yo~!
      Wysiłek i wątpliwości Tetsu to to, co z całego dotychczasowego Requiem najtrudniej mi było przedstawić. Prawdę powiedziawszy, ja za cholerę nie umiem wyrazić swoich/jego myśli słowami, jest dla mnie naprawdę trudną postacią, choć może nie tak trudną jak Kise. Dlatego cieszę się niezmiernie, kiedy ktoś mi mówi, że dobrze go przedstawiam, bo ja zawsze mam wrażenie, że 'napisałam go' po prostu chujowo.
      A komentarz nie jest chujowy, jest cudowny~! Jeden z tych Twoich, który najbardziej mi się spodobał i zmotywował do dalszej batalii ze wstępem do Requiem c:
      Ale niestety rozdziału nie będzie za tydzień, bo za tydzień leci druga część Sacrum, a że mam teraz straszny zapierdziel z nauką to dwóch postów w tydzień nie napiszę.
      A co do Aho.... Czy Akasza zgwałci, to ja nie wiem, czy od Tetsu się odwali, czy dowali, też nie wiem (Aho mi niewiele mówi, raczej tylko przesiaduje na moim łóżku ze swoim cyckopornem w ręce), ale... tak jak mówiłam Requiem będzie naprawdę wielowątkowym opkiem~

      Usuń
    2. Do polubienia go tak, nie wiem, całym serduchem daleka droga, ale może przestaję w nim widzieć czerwono-błękitną żywą biżuterię i nawet... przytulę? Wiesz to zależy od Ciebie i jeszcze paru innych czynników.
      Wruuuh... motywuję! Wysyłam ci magiczne fale malowane gnijącą tęczą, wylewającą się majestatycznie z przeżartej yaoizmem mojej głowy. No jaki ze mnie dobry człek, nie dość że mi fajnie z tym że wrzuciłam jakiejś pani z gitarą monety to jeszcze Ciebie motywuję do pracy. Normalnie Nobla z dziedziny dobra istota mi dajcie.
      Ajomine daj tego pooooornooosa! Daj mi się poślinić na papierowe cycki! eeee nieważne? tematu nie było.
      Jak mi zgwałci Akasza pod prysznicem, ale tak wiesz bezlitośnie, nieludzko i tak by braciszek bardzo krzyczał, to może potem przeruchać Kuroko. Ale tylko wtedy, zaznaczam. Bo jeśli postąpi inaczej to straszliwa będzie kara Władcy tego świata. Nie wyrażam zgody na aokuro *tupie nóżką* i kropka! ...nie wnikaj....

      Usuń
    3. Możesz sobie nie wyrażać, a Aho... on i tak ma mnie w dupie, odzywa się do mnie tylko, jak mu się pisemka znudzą i ma ochotę na coś 'z prawdziwego zdarzenia' xd Więc nie wiem, co się tam w jego głowie tworzy, ani do czego w Requiem z jego udziałem dojdzie *tak naprawdę to wiem, ale będę robić napięcie, yo~*
      Panie i Panowie, Eio otrzymuje Nobla w dziedzinie 'dobra istota'. To jest.... KONIEC TEGO ŚWIATA XD
      Jeśli pod koniec Requiem będziesz lubić Tetsu tak naprawdę, to chyba będę spełniona. Dziwne rzeczy wprawiają mnie w stan upojenia, nie wnikajmy~

      Usuń
  2. Ta determinacja Tetsu, jego wysiłek, który włożył w doskonalenie jego techniki - świetnie to przedstawiłaś, tak do mnie naprawdę mocno przemówiło. Aż zaczęłam się zastanawiać, gdzie do cholery podziała się moja determinacja? No, ty pieprzony zdrajco, wracaj tutaj, mieliśmy dzisiaj strzelać i co? ;-; Jutro nigdzie nie wolno ci nigdzie uciec, już zdecydowanie idziemy ćwiczyć.
    Rozmowa Tetsu z Akashim przewijana tymi przemyśleniami mnie urzekła. Dobry sposób na pokazanie jakie wrażenie robi na nim Akasz.
    A ten opis z niechęcią do słodyczy - mimo, że fragmentów nie rozumiałam (totalny jełop z chemii, jakich mało) strasznie mi się spodobał, choć w sumie nie jestem pewna dlaczego. Po prostu go polubiłam C:
    No i ja tu widzę NijiHai, Nijimura na pewno ciągnie Haizakiego w jakieś ustronne miejsce, żeby go zgwałcić. I co zrobić z takim zboczeńcem jak ja? D:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NijiHaiki wszędzie.... Taki był po części mój zamiar, żeby sprawić takie wrażenie, co poradzić, lubię tych pedałków razem xd
      Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję. Chyba tylko tyle mogę powiedzieć, bo poza 'myślałam, że zjebałam' nic innego nie wymyślę, na odpowiedzenie jakoś na Twoją aprobatę dla tego rozdziału. Zwłaszcza dla momentu ze słodyczami i wysiłku Tetsu. Także - cieszę się, że Ci się podobało~
      A zboczeńców trzeba wychwalać pod niebiosa~! Czy coś xd
      Strzelać? Ale, że strzelać strzelać? Snajperka, rewolwer? Ka?

      Usuń
    2. Z łuku sportowego! To moja druga miłość, zaraz po żeglarstwie (pomińmy fakt, że na razie idzie mi beznadziejne, ale no, samouk jestem). Wiedźma uzbrojona w łuk wydająca rozkazy na jachcie xD Tak, bo to ja najczęściej jestem kapitanem *dumna fchuj*. Przynajmniej jedna rzecz jako tako mi idzie.

      Usuń
    3. Uuuuu, też kiedyś strzelałam z łuku. Wygrałam nawet zawody w gimnazjum xd Ale to była tylko przygoda, jednak nic mi nie zastąpi karate (choć ręczna miała sporą szansę, ale jednak jej się nie udało).
      #CLDlubisięwyżywać
      *wyobraża sobie taką rudą Merdię na jachcie z łukiem w stopniu kapitana*
      ... Ty to jest niezła wizja xd Serio, podoba mi się xd

      Usuń
    4. Nawet będę ruda na wakacje ;D Do samego stopnia kapitana to jeszcze bardzo daleko, ale mam nadzieję zdawać za dwa lata na sternika, jak wyrobię godziny na morzu (pieniądze dlaczego jest was tak mało? ;-;)
      Jak byłam mała to usiłowałam namówić rodziców na karate, ale się nie udało *smutek* i przez to teraz jedynym sposobem dla mnie na wyżycie się jest siłowanie się z bratem :<

      Usuń
    5. U mnie karate wyszło przypadkowo - w przedszkolu brata był pokaz. I mama nas zapisała, a że to już była kolejna z moich 'przygód', to myślała, że to będzie coś krótkiego, co mi się szybko znudzi, jak to np. było z baletem, na którym wytrzymałam cały miesiąc xd A tu taki surprise, dwanaście lat minęło, zaczyna się trzynasty rok, a ja wciąż siedzę w tym sporcie... To jemu zawdzięczam swoją fascynację Japonią, ale trudno się dziwić, jak się na zawodach i seminariach poznało tych cudownych japończyków xd
      *kłania się bardzo* Ja jakoś nigdy nie mogłam przemóc się, żeby zrobić chociażby patent, jakoś wolę być pod wodą niż na wodzie (czyt. wolę nurkować). Ale wiem, że to od chuja wysiłku jest, więc podziwiam, serio~

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Uhhh, kto by pomyślał, że przeczytanie od deski do deski tych rozdziałów tak długo mi zajmie? Nie chciałam czytać po łebkach i tak jakoś wyszło xD Staram się wymyślić coś sensownego jako komentarz...
      Jak zwykle, kiedy pojawia się motyw ich oczu, to ja się rozpływam w uroczą plamę na podłodze, wiesz, tęcza i te sprawy, jednak kurna, czuję gdzie się skończy wstęp. I mam ochotę ci suszyć głowę aż nie skończysz tego cholernego wstępu, żeby móc przejść do właściwej akcji! Myśl o tym co będzie, jak to pierwsze zauroczenie, pełne ognia i lodu minie, a ich serca zaczną się zmieniać razem z umysłami i otoczeniem, po prostu nie umiem wysiedzieć w miejscu! Chcę to poznać, twoją wersję wydarzeń, o której wiem, że nie będziemy się nudzić ;D Tetsu jest taki zdeterminowany, aż poczułam jak mnie pieką wyrzuty sumienia, że odłożyłam katakanę na bok... Nauka znaczków boli, zwłaszcza jak na podręczniku leży zajebista książka... Tetsuuuuuuuuuu *tuli się do chłopaka* psytul ;-; Do Akashiego nie tolerancja słodyczy pasuje. Ja jestem totalnie słodki ząbek, bez cukru ani rusz palcem, ale nie wyobrażam sobie Sei-chana słodzącego herbatę. No po prostu nie, to do niego nie pasuje. A izotoniki... Niektóre są smaczne, ale mało tych dobrych w smaku. Choć słyszałam, że pokeri to kompletnie inna liga, w stosunku do naszych powerade i innych takich. Mają kompletnie inny smak, ponoć są o niebo lepsze od naszych ,,gówieniek''. Tak przynajmniej czytałam... gdzieś. Pamięć tak bardzo dziurawa xD Co chwila coś nowego dopisuję, co zauważam... O rany, już mówiłam, że oczy mnie zabijają, co nie? Jak sobie wyobrażę te świecące Akashowe patrzałki to aż boli ;x
      Plus za wprowadzenie NijiHaików, ten ship jest mega uroczy, nadaje takiego normalnego wydźwięku ymm... ,,wzniosłości''. Tak bym to nazwała. Ich opisy są bardzo wzniosłe, pełne patetyzmu, i choć pasuje to do całokształtu twojej twórczości, to... zakończ ten wstęp, dammit xD
      Zabolało mnie tylko odniesienie do Ogiwary... No niby znajomy Tetsu, ale kurwa gościa tak nie znoszę, tak go nie cierpię, że aż trudno to określić. Grrr >.< Jeszcze to, że angielskie fandomy szaleją na punkcie OgiKuro... Agh, będę kląć. GRRRR.
      Piiiisz, bo umieram na brak właściwej fabuły... Umrę, jak nie dostanę papu w postaci rozdziału... Wiesz, że króliki umierają z samotności..? Może i nie jestem królikiem... Ale bez rozdziału umrę... Weny...!~~ *teatralnie pada na ziemię*

      Usuń
    2. Mnie też właśnie słodycze do Akasia nie pasują, dlatego musiałam to tu wsadzić. A Poceri to moje wielkie marzenie... co ja bym dała, żeby tego spróbować... CZEMU NA SEMINARIACH KARATE JAPOŃCZYCY TEGO NIE PRZYWOŻĄ, NO CZEMU?!
      Haha, wybacz, jeszcze trochę potrzymam Cię w niepewności~ Ale wiesz, jak czytam tak o Twoich hmm... nie wiem jak to określić, nadziejach(?), to odnoszę wrażenie, że nie raz będziesz mnie chciała w trakcie requiem zamordować... i to z BARDZO zimną krwią xd Także, cieszę się życiem, póki mogę~
      NijiHaiki musiałam wsadzić, no musiałam, choć na chwilę i tak zgodzę się, że nadają Requiem normalności, a takie odskocznie są temu opku bardzo potrzebne. To nie czysta schiza jak Narcyz czy Odbite, gdzie patetyzmem mogę rzucać na lewo i prawo, tu muszę bardzo uważać. A takich jak ta odskoczni będzie sporo. Ale z kim to nie zdradzę xd
      A co do Ogiwary... ja w sumie nie czytałam niczego z tym parkingiem, ale też nie zamierzam. Do samego Ogiwary nic nie mam, ale shipować go z Tetsu to już za wiele. Jednak ma on swoją rolę do odegrania we Requiem, w końcu idę zgodnie z kanonem, więc siłą rzeczy pojawić się tu musi.
      Dziękuję za wenę, przyda się~! A co do fapuły właściwej... myślę, że do matur w końcu do niej przejdę... hope so xd

      Usuń
  4. Zajebiste, zajebiste i jeszcze raz zajebiste. Przepraszam, że tak późno komentuję. Nie wiem co jeszcze mogę napisać - to jest po prostu cudne~
    Pozdrawiam i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tu już komentuję, bo oczy nie bolą xD

    Rozpoczynam naszą tradycją:

    1) "Po upływie niespełna pięciu minut Kuroko zostaje się na sali gimnastycznej zupełnie sam" - zostaje się?

    I to tyle.

    Analizując tekst od początku pragnę zauważyć, że sposób, w jaki opisujesz wydarzenia w Requiem doskonale "zlewają się" z rzeczywistą fabułą mangi, czym jestem nad wyraz zachwycona. I zapewne się powtarzam, ale, mówiąc delikatnie, mam to gdzieś. Warto powtarzać się na temat rzeczy zachwycających.
    Podczas czytania wyczułam delikatną nutkę NijiHai. I bardzo mi się to spodobało, choć nie zagłębiłam się w ten pairing zbyt mocno.
    Co dalej pragnę stwierdzić to to, że Twój talent do opisywania jednego elementu na ponad 100 słów jest niesamowite. Mówię tutaj o fragmencie z napojem izotonicznym, oraz wspomnieniem faktu, iż Akashi nie lubi słodyczy/słodkości. Być może zabrzmi to głupio, ale cholernie spodobał mi się ten fragment, szczególnie zdanie "Wszelkie upodobania chłopaka są jego osobistą sprawą, do której nikomu nie daje dostępu."
    Wpatrywanie się w oczy Akashiego było takie... intensywne. Miałam wrażenie, jakby na moim ekranie pojawiło się dwoje oczu Seijuurou, jego chłodne spojrzeni wbijające się w moją skromną, czytającą osóbkę. Naprawdę, masz talent, skoro potrafisz wywołać u czytelnika takie wizje.
    Czytając końcówkę myślałam o, oczywiście, Ogiwarze. Zastanawia mnie, czy zrobisz jakiś uroczy ( czyt. sadystyczno-morderczy-przynajmniej-spojrzeniowo ) moment rozmowy Akashiego i Ogiwary, dodając niezwykle mroczne myśli Seijuurou?
    Bardzo mnie to zastanawia, bo jak zawsze widzę Akashiego w roli zazdrośnika <3
    Na koniec pragnę dodać, że podobało mi się, jak wplotłaś między końcowy dialog Akashiego i Kuroko myśli Tetsuyi o oczach Akashiego.
    Wybitnie, rzekłabym, ale rzec nie mogę, bo mnie nie usłyszysz. No to piszę - wybitnie.
    . . . co?
    Nieważne.
    Mam jakiś taki dziwny nastrój xD Jebać, idę czytać dalej~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękować za błąd~
      Zlewają się? Uh, jak ja chciałam to usłyszeć. Niektórym wydaje się, że pisanie zgodnie z kanonem jest zajebiście proste, bo musisz tylko dodać podteksty danym scenom. A to jest właśnie zajebiście trudne! Poza tym trzeba dodać wiele scen, które nie miały miejsca, zachowując jednocześnie jedność czasu i miejsca, która była przedstawiona w mandze, uważać, żeby nie zjebać charakterów postaci, żeby niczego nie pominąć, dostosować się, dodać coś od siebie, zauważyć coś czego nie było... To naprawdę cholernie trudne, a niektórzy myślą, że to takie 'a, jak idzie się zgodnie z kanonem, to łatwiej'. WCALE, ŻE KURWA NIE. TERAZ TO SIĘ GRYZĘ, ŻE POSTANOWIŁAM PISAĆ REQUIEM W TAKI SPOSÓB, GDYBYM OD POCZĄTKU WIEDZIAŁA, JAKIE BĘDĘ MIEĆ Z NIM PROBLEMY, POSZŁABYM W FIKCYJNĄ FABUŁĘ.
      Ale sami pisałaś podobne opko, więc wiesz, o czym mówię xd
      (wybacz, musiałam trochę ponarzekać)
      Nie wiem, co Wy wszyscy widzicie w tej scenie z izotonikiem, zmieniałam ją tysiąc razy, ale ostatecznie i tak mnie nie zadowala, więcej - czytając ją, mam ochotę walić głową w ścianę. Eh... moje wymagania autorskie kiedyś mnie zabiją.
      Ale cieszę się, że Ci się podobało, NO JAK MOGŁABYM SIĘ NIE CIESZYĆ XD NIE ROZUMIEM TEGO, ALE JARAM SIĘ XD
      Tak, tak, powiem NijiHaików był celowy, miał (podobnie jak - NA RAZIE - sceny z Aomine) wprowadzić taki podmuch 'normalności' do Requiem. I patrząc po komentarzach, wydaje mi się, że osiągnął ten cel.
      Ogiwara... *milczy jak zaklęta* Ja nic nie wiem, nic nie wiem, tralalalalalalala *hasa wesoło po tęczowej łące* Wiesz, jak tak teraz przez Ciebie pomyślałam scenie z trzecich mistrzostw gimnazjalnych i o tym, ZA ILE ONA WGL W REQUIEM NADEJDĄ.... Kurwa, chyba mnie chuj strzelił, że zdecydowałam się na pisanie tak długiego opka.
      Aaaaaaa, spodobał jej się dialog z oczami (kurwa, jak to zabrzmiało xd ale wiesz, o co chodzi). To jedyny element tego rozdziału, z którego nie jestem zadowolona. nei wiem, czy wychwyciłaś, ale w tym miejscu, gdzie po 'dziękuję' Tetsu są trzy kropeczki oznaczające to jego mentalne milczenie/zastanowienie, to tam miało wcześniej coś być, ale ostatecznie się przed tym powstrzymałam, bo chyba wyprzedziłabym fabułę o jakieś 10 rozdziałów pisząc tam jedno zdanie więcej, BARDZO SUGESTYWNE ZDANIE. Więc zostawiłam mentalne milczenie *szczwane*

      Usuń