piątek, 20 marca 2015

Szkarłatne Sacrum II


Pod względem formy ta część różni się od poprzedniej. Taki mały eksperyment. 


___________________


    Stykające się na krótki moment ciała, ciemne włosy splatające się w krótkim tańcu chwili, mieszająca się ze sobą zieleń i czerń spojrzenia.

Nienawidzę. 

    Głowa uderzająca o ścianę, cichy syk, zaciśnięte z bólu wargi, przymrużone powieki. 

Nienawidzę.

    Niewypowiedziane emocje, rozrywające klatkę piersiową od środka, od dawna skrywana złość, odnajdująca ujście.

Nienawidzę. 

    Irytacja. Wciąż narastająca. 

Nienawidzę cię, Eren.
 
***
  
    - Hej, słyszałeś? 
    - O czym?
    - O tym dzieciaku, który dołączył do Zwiadowców.
    - Tym, który podobno umie przemieniać się w tytana?
    - Mhm. Słyszałem, że chcą go wykorzystać do odbicia części utraconych terenów.
    - Żartujesz? Czy im to już się do końca w głowach poprzewracało?! Powierzyć naszą przyszłość w ręce tytana! Przecież to jest... 
    - Ciii. Nie krzycz, Zwiadowcy mają wszędzie swoich szpiegów. Lepiej im nie podpadać. 
    - ...to jakiś obłęd. 
    - Wierz mi, to nie jest jeszcze najgorsze. 
    - Nie? Co może być gorszego?
    - Ten dzieciak jest podobno małym psycholem. Słyszałem plotki, że jako kilkuletnie dziecko zabił z zimną krwią parę osób. Była z nim podobno jeszcze jakaś dziewczynka...
    - Żartujesz? Zwiadowcy wcielili do swoich szeregów małoletniego mordercę? Co za paranoja. 
    - Mhm. To byli podobno jacyś handlarze niewolników, co nie zmienia faktu, że dzieciak już od małego miał skłonności psychopatyczne. Wiesz, słyszałem plotki, że znaleźli go całego we krwi, z nożem w ręce, a on się uśmiechał... 
    - Przerażające. Boję się pomyśleć, co się stanie, jak wymknie im się ten bachor spod kontroli. 
    - Prawda? Nie dość, że tytani czają się za murami, to teraz nie jesteśmy już bezpieczni nawet wewnątrz nich. Z takich nawyków się nie wyrasta, pewnie biega ten dzieciak teraz nocami po mieście i zabija ludzi podczas snu, a Zwiadowcy go kryją. 
    - Możliwe. Przecież wśród nich też jest kilku podejrzanych typów. 
    - Właśnie. Chociażby ten Levi. Nieźle się dobrali z tym dzieciakiem. Były bandyta i małoletni morderca. 
       
I to za takich ludzi tak lojalnie walczysz, Erwin? To takich ludzi bronisz, ryzykując własnym życiem? Doprawdy, albo jesteś skrajnym altruistą w najgorszym stadium tej choroby, albo prawdziwym masochistą. Nie wiem, czy powinienem ci z tego powodu współczuć, czy się śmiać.

    Levi naciąga szczelniej kaptur na twarz i wychodzi z gospody. Nie ma ochoty przysłuchiwać się dłużej rozmowie pomiędzy mężczyznami. 
    Irytuje go ich postawa. Ich ignorancja i zadufanie. Zachowują się tak, jakby wszystko wiedzieli najlepiej. Jednocześnie jest pewien, że gdyby tytani dostali się do miasta, ci mężczyźni jako pierwsi pobiegliby do Zwiadowców po pomoc.
    Choć nie przywiązuje do ich rozmowy zbyt wielkiej wagi, pewna jej część wywołuje w jego sercu lekki niepokój. Krocząc szybko pustoszejącymi ulicami, dziwne przeczucie zaczyna drapać go od wewnątrz. Choć Levi doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że plotki zazwyczaj są wyolbrzymione i podkoloryzowane, to jednak z czegoś się one rodzą, w pewnym stopniu zawsze muszą zawierać w sobie jakieś ziarno prawdy.

Ta historia.... ile w niej kłamstwa, a ile rzeczywistych wydarzeń?

***

    Uderzenie w twarz. W splot. W wątrobę. I w żebra. 

Przestań.

    Kolejna seria. Kolejna dawka bólu. Nowy wymiar przemocy. 

Przestań. 

    Cichy jęk, urywany oddech, krew kapiąca z ust, łzy zbierające się pod powiekami. 

Przestań.

    Dziwne, nieopisane szaleństwo, bijące z ciemnego spojrzenia, rezygnacja malująca się w zielonych oczach.

Przestań patrzeć w ten sposób, Eren.

***

    - Hej, Erwin. 
    - Mhm? 
    - Zastanawiam się, ile my... ile ty tak naprawdę wiesz o Erenie? 
    Dowódca obraca się twarzą w stronę Leviego. Jego ruchom towarzyszy cichy szelest uprzednio wymiętej pościeli, mięśnie na muskularnych ramionach naprężają się, kiedy zawisa nad spokojnie leżącym kapitanem, w jasnych oczach pobłyskuje delikatne zdziwienie, a na usta ciśnie się ironiczny uśmiech. 
    - To trochę nie na miejscu pytać o jednego mężczyznę, będąc w łóżku z drugim. 
    Levi nie reaguje na tę prowokację, wpatruje się tylko w swojego przełożonego, a w jego spojrzeniu wyraźnie odmalowuje się żądanie. 
    Erwin cicho wzdycha i opada na poduszki. Przez chwilę milczy, a kiedy wreszcie się odzywa, nie patrzy na Leviego, jego wzrok błądzi po deskach tworzących sufit, których kontury zlewają się ze sobą w gęstym mroku nocy. 
    - Co dokładnie chcesz wiedzieć? 
    - Wszystko. Wszystko, co związane z jego przeszłością - odpowiedź jest natychmiastowa, zupełnie jakby Levi od dawna przygotowywał się na tę rozmowę, a nie była ona jedynie wynikiem podjętej spontanicznie decyzji. 
    - Wcześniej się nim w ogóle nie interesowałeś, a teraz chcesz wiedzieć ,,wszystko”? Skąd taka zmiana? 
    Ciemne oczy błyszczą w blasku księżycowego światła, które wpada przez niezasłonięte okno, jednak nie sposób doszukać się w nich odpowiedzi. Nie pada ona również z ust kapitana. Jedyną reakcją na zadane pytanie jest pełne wyczekiwania milczenie.
    - Nie mów, że to przez te plotki, które ostatnio krążą po mieście. 
    - Wiesz o nich? 
    - Oczywiście. Przecież moja rola polega na tym, bym wiedział takie rzeczy.
    - Więc czemu niczego z nimi nie zrobisz? 
    - A co mógłbym zrobić? Plotki są częścią ludzkiej egzystencji, kiedy dzieje się coś innego, coś nowego, co wcześniej nigdy nie miało miejsca, zawsze powstają takie historie. To od dawien dawna znana prawidłowość. Ludzie nie są w stanie funkcjonować bez podważania jakichś prawd czy podjętych przez innych decyzji. Taka jest nasza natura. Tacy po prostu jesteśmy. I nie zmieni się to, nieważne jak bardzo by ktoś nie próbował. 
    - Nie przeszkadza ci to? W końcu podważają oni twoje własne decyzje, twój autorytet. 
    - Czy mi nie przeszkadza? Wiesz, Levi, to nieco bardziej skomplikowane. Ty nigdy nie interesowałeś się polityką, zawsze unikałeś rozmów na jej temat, nie chciałeś angażować się w sprawy niezwiązane z wyprawami. Dlatego nie wiesz o wielu rzeczach. Każda moja decyzja, każde podjęte przeze mnie działanie zawsze było i zawsze będzie przez kogoś kwestionowane. Ponieważ tak działa ten świat, mechanizmy napędzające wzajemną chęć dominacji i udowodnienia własnych racji. Przywykłem do tego. Chociaż nie, to niewłaściwie stwierdzenie. Powinienem raczej powiedzieć, że wyraziłem na to niemą zgodę, kiedy objąłem stanowisko dowódcy tego Oddziału. Zaakceptowałem to, ponieważ wiem, że są rzeczy zakorzenione tak głęboko w ludzkiej psychice, których zwyczajnie nie da się zmienić. Dlatego nauczyłem się na nie nie reagować. Bo one zawsze będą gdzieś z boku, ale dopóki pozostaną w cieniu, jako zwykłe szepty, nie staną się żadnym realnym zagrożeniem. Poza tym, kto w nie uwierzy? Tylko naiwni. A w takich nie miałbym nigdy potrzeby szukać jakiegokolwiek wsparcia.
    - Ale nawet takie osoby będziesz bronił, prawda?    
    - Oczywiście. Rolą silniejszych jest udzielenie pomocy słabszym. Nawet jeśli są słabi z własnego wyboru.
    
Naprawdę jesteś niemożliwy, Erwin. Czy jest jakaś granica tych twoich idealistycznych przekonań? Jak wielkim idiotą musisz być, by żyć z ciągłą chęcią poświęcenia się dla innych, nawet jeśli wiesz, że część z nich nigdy tego nie doceni?

    Levi odgarnia włosy ze spoconego czoła i wstaje z łóżka. Ubiera się szybko, chcąc jak najbardziej ograniczyć kontakt swojej skóry z zimnym, nocnym powietrzem. 
    - Nie zostaniesz? 
    - Nie. Wiesz, że nigdy tego nie robię. 

Ponieważ to rysuje pomiędzy nami wyraźną granicę, której żaden z nas nie powinien przekraczać.

    - Pamiętaj, żeby cicho zamknąć drzwi, kiedy będziesz wychodził. Hanji śpi w pokoju obok. 
    - Znowu? Nie ma własnego mieszkania? 
    - Mówi, że lubi widok, który widać z tamtego okna. Podobno przy nim najłatwiej jej się skupić.
   
Gdybyś to z nią się związał, wszystko stałoby się łatwiejsze. Wtedy nie musiałbym... nie musiałbym... 
Hej, Erwin, czy ty wiesz, dlaczego nigdy nie potrafię ci odmówić, choć i moje ciało, i umysł wyraźnie się tej odmowy domaga?

    - Levi? 
    - Hmm..?
    - Dobranoc. 
    
Dlaczego w twoim uśmiechu jest więcej radości teraz, niż podczas seksu? Dlaczego przyjemność sprawia ci samo wypowiedzenie tego słowa?

    - Dobranoc, Erwin. 

Ostatecznie nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Nie chciałeś? Czy to sugestia, bym sam tej odpowiedzi poszukał?
Erwin... co chcesz mi przekazać poprzez swoje milczenie?

***

    Czerwone plamy, tworzące na podłodze przypadkowe wzory. 

 Dlaczego?

    Koszula brudna od krwi. I tej zaschniętej, i tej świeżej. 

Dlaczego?

    Opuchnięta warga, fioletowy siniec powoli otaczający podbite oko. 

Dlaczego?

    Głośny kaszel, zmieszana z krwią ślina, kapiąca z rozchylonych ust.

Dlaczego, Eren, dlaczego doprowadzasz mnie do stanu, w którym nie potrafię dłużej utrzymać emocji na wodzy?

***

    Krew jest wszędzie. Na trawie, drzewach, zielonym płaszczu, na herbie Zwiadowców. Skrzydła Wolności zabarwione są czerwienią, cała przestrzeń jest nią zabarwiona. A pośród niej leżą cztery ciała. Samotne i smutne, skąpane we krwi. Zupełnie jak kiedyś...

To nie tytani, prawda? To ty. To zawsze byłaś ty. Zaborcza i chciwa. Nieznająca sprzeciwu. Ostateczna i absolutna. 
Jesteś o mnie zazdrosna? O to, że ktoś próbował się do mnie zbliżyć, zobaczyć we mnie kogoś więcej niż tylko kapitana? Nie wystarcza ci samo moje oddanie, sama moja samotność w tej wszechobecnej czerwieni? Naprawdę jesteś aż tak zachłanna? Ukarzesz każdego, kto w twoim mniemaniu na to zasłuży? Nawet niewinne osoby? 
Mam tego dość. Nienawidzę cię! Nienawidzę! Z całego serca! Mam ochotę rozerwać cię na strzępy, zniszczyć raz na zawsze. Nienawidzę... Nienawidzę...
 ...więc dlaczego wciąż nie potrafię odwrócić wzroku? Dlaczego zdajesz się lśnić tak pięknie? Dlaczego wciąż pragnę twojego dotyku? Co ty ze mną zrobiłaś? Ja już nawet nie wiem, kim tak naprawdę jestem...

    -  Kapitanie?

Samotny pośród czerwieni.

    - Kapitanie? 

Ze znienawidzoną kochanką u boku.

    - Kapitanie?

Samotny pośród cieni przeszłości.

    - Kapitanie, przepraszam. To moja wina. To wszystko przeze mnie. Gdybym ja... gdyby oni... gdybym coś wtedy zrobił... oni może wciąż... wciąż by żyli... wszyscy...

Samotny wobec tej niechcianej straty. 

    - Kapitanie, przepraszam. Naprawdę przepraszam. Ja nie chciałem... nie chciałem, żeby oni... tak mi przykro. Kapitanie... przepraszam...

Eren? O czym ty...

    - Pani Petra. Pan Aurou. Pan Gunter. I pan... pan... tak bardzo mi przykro... kapitanie, tak mi przykro... 

Eren, czy ty też ich straciłeś? Przecież znałeś ich tak krótko. To niemożliwe żebyś...

    - Przepraszam... tak bardzo przepraszam...

...jestem samotny?

***
     Ręce trzymające się za obolały brzuch. 

Nie chcę.

    Podkurczone nogi, otarcia na przedramionach, krwiaki powoli zbierające się pod jasną skórą. 

Nie chcę.

    Oddech zbyt cichy, zbyt rzężący. Wygląd tak żałosny. I ten wzrok...

Nie chcę.

    ...pełen dziwnej pustki. Pustki tak dobrze mu znanej, którą widzi zawsze, kiedy spogląda w lustro. 

Nie chcę widzieć w twoich oczach własnego odbicia, Eren.

***

    Zapach kurzu przesiąka przestrzeń, szelest kruchych już kart papieru rozbrzmiewa wyraźnie w ciszy panującej w niewielkim pomieszczeniu. 

Jak tu brudno. To obrzydliwe.

    Levi przeszukuje archiwa już od dobrej godziny, wciąż jednak nie udało mu się znaleźć tego, po co tu przyszedł. Dokumenty są zbyt nieuporządkowane, zupełnie jakby przez cały ten czas ludzie wkładali je na przypadkowe półki, nie dbając o jakikolwiek ład. 
    - Co za burdel... 
    Docierając do coraz bardziej cuchnących stęchlizną kątów, Levi ma serdeczną ochotę zostawić to wszystko i jak najszybciej opuścić miejsce, które przyprawia go o mdłości. Powstrzymuje się jednak, wie, że musi znaleźć odpowiedź. Bo inaczej to pytanie będzie go w dalszym ciągu dręczyło, nigdy nie da mu spokoju. 
    - Sprawa... czego? Co tu jest, do cholery, napisane? 
    Levi przystawia pomięty zwój do lampy i stara się odczytać wyblakłe już pismo. Litery są jednak zbyt rozmazane, wyglądają tak, jakby ktoś pisał je w pośpiechu, nie przykładając żadnej wagi do czytelność zapisywanych informacji. 
    - Kurwa. 
    Pobrzmiewające złością słowo wymyka mu się z ust niekontrolowanie, będąc wynikiem jego coraz bardziej rosnącej irytacji. Levi głośno wzdycha i opiera się plecami o zakurzony regał. Nie dba już o brud, przez cały ten czas zdążyło osiąść go na nim wystarczająco dużo, by po powrocie do swojej kwatery, musiał każdą część munduru dokładnie wyprać.
    Nie mając innego wyboru, rozwija zwój i zaczyna czytać cały, długi tekst, który na szczęście napisany jest nieco czytelniej niż słowa tytułowe. 
    Opis dotyczy pewnej grupy handlarzy niewolników, którą przez kilka lat próbowano schwytać - jak się Levi szybko z treści przekonuje - wyjątkowo nieudolnie. 

,,Ostatecznie udało nam się wpaść na trop pewnej dziewczynki, która została przez nich porwana. Nasi ludzie przybyli jednak na miejsce za późno i prawdopodobnie, gdyby nie działanie tamtego chłopca, dziewczynka już dawno byłaby martwa. Z analizy dowodów znalezionych na miejscu zbrodni...” 

    Levi szybko pochłania kolejne słowa, a kiedy dociera do końca tekstu, na krótką chwilę przymyka oczy i układa sobie w głowie nowo zdobyte informacje. Nie jest pewien, czego tak naprawdę się spodziewał. Że plotki okażą się prawdziwe? Że znajdzie dowód na ich podważenie? 

,,Jak udało nam się ustalić, chłopiec był synem doktora Jaegera.”

    Eren nie okazał się psychopatą. On tylko uratował dziewczynkę, która potrzebowała pomocy. Uratował ją, zabijając winowajców. Zrobił to w słusznym celu, jednak popełnił zbrodnię. Zabił. Jako kilkuletnie dziecko. 
    Przed oczami Leviego stają obrazy z przeszłości, przypomina sobie mężczyzn z podziemia, leżących na ziemi pod jego stopami, przypomina sobie ich krew na własnych rękach, która naznaczyła go swoim piętnem. Piętnem, które od tamtej pory prześladuje go niezależnie od tego, gdzie by się nie udał. 

Tak samo... jest tak samo...

    Levi kręci głową i szybko opuszcza stare archiwum. Choć uzyskał odpowiedź na swoje pytanie, w jego głowie powstał z tego powodu jeszcze większy mętlik. Zbyt wiele myśli zaczęło się ze sobą mieszać, domagać jego uwagi. Zbyt wiele nieprawdopodobnych schematów, wydarzeń i skutków, które nie powinny mieć miejsca. 

Eren... ty nie możesz być...

***

    Miękkie kroki na drewnianej podłodze. Wahanie w ciemnym spojrzeniu. 

Nie zbuntujesz się?
   
    Cień rzucony na ścianę i na to drżące na ziemi ciało.

Nie spojrzysz na mnie tak hardo, jak patrzyłeś kiedyś?

    Dłoń dotykająca silnie krwawiącej rany. Dotykająca jej lekko, niemalże czule. 

Poddajesz mi się dobrowolnie, bo uważasz, że na to zasłużyłeś?

    Palce ubrudzone ciemną czerwienią, przymknięte na moment oczy. Krótkie westchnienie. Natarczywe myśli, niepozwalające mu w pełni oddać się tej chwili, kiedy może puścić wodze samokontroli i wyładować emocje na nieopierającej się osobie.

A ja, Eren? Czy ja też tak uważam?

*** 

    Słońce powoli wstaje nad szarym horyzontem - wschodzi dla zwycięskich, jest trenem dla poległych. Wschodzi między drzewami, opromienia świat, budzi do życia ziemię uśpioną po nocy. Wschodzi niezwykle jasne i ciepłe. Przyjemnie grzeje twarze zwrócone w jego stronę. 
    Levi przeszukuje wzrokiem okolicę. Pośród trucheł tytanów i przechadzających się między nimi Zwiadowców, którzy przeżyli tę noc, stara się wychwycić charakterystyczną kasztanową czuprynę i błyszczące, zielone oczy. Kiedy jednak nigdzie ich nie dostrzega, po jego plecach przebiega dreszcz niepokoju. Choć nie pozwolił Erenowi korzystać tym razem z ciała tytana, chcąc wymusić na nim poprawę trójwymiarowego manewru, tym samym przygotowując go na te momenty, kiedy przemiana podczas walki może okazać się niemożliwa, był przekonany, że chłopak sobie poradzi.

To chyba niemożliwe, żebyś jednak...

    Levi gwałtownie potrząsa głową, starając się odgonić niechciane myśli, gwizdnięciem przywołuje swojego konia i szybko podciąga się na jego grzbiet. Spogląda w stronę zbocza, którego podnóże kryje się za zakolem lasu i szybko rusza w tamtą stronę. 

Może to tam jesteś...

    Dostrzega go stojącego nad ciałem jednego z tytanów. Jego mundur jest brudny od ziemi i zakrzepłej krwi. Ostrza mieczy, które trzyma przed sobą, pokryte są miejscami ciemnoczerwonymi plamami. Choć stoi przodem do nadjeżdżającego Leviego, kapitan nie może dostrzec jego twarzy, którą przykrywają opadające na nią, zbyt długie już włosy. 
    Eren nie zauważa go, kiedy mężczyzna się do niego zbliża. Choć tętent kopyt rozbrzmiewa wyraźnie w panującej dookoła ciszy, chłopak nie reaguje na ten dźwięk, stoi tak tylko bez ruchu, wpatrując się w coś. 

W co?

    Silny podmuch wiatru rozwiewa kasztanowe włosy, osłaniając do tej pory ukrytą twarz i błyszczące, zielone oczy. Levi głośniej wciąga powietrze, kiedy uświadamia sobie, na co Eren patrzy - na własne odbicie, które powstaje na metalicznej powierzchni mieczy. Na odbicie twarzy, która teraz jest całkowicie pokryta warstwą miejscami jeszcze świeżej krwi. Jednak to nie to sprawia, że po ciele Leviego przebiega zimny dreszcz. Powodem jest spojrzenie Erena. Spojrzenie tak dziwne, inne od tego, które kapitan widuje zazwyczaj. Zielone oczy błyszczą niebezpiecznie, pełne fascynacji i uwielbienia. Uwielbienia dla czerwieni, która pokrywa jasną skórę. 
    Levi zna to uczucie doskonale. Ponieważ sam go nie tak rzadko doświadcza. W spojrzeniu chłopaka dostrzega w tej chwili odzwierciedlenie samego siebie, swojego mroku i chorych pragnień.

Eren, kim ty, do cholery jasnej, jesteś?

  ***

   Dłonie chwytają za rozdarty kołnierz, unoszą nieopierającego się chłopaka do góry, przypierają go do ściany.

Nienawidzę tego, Eren. Nienawidzę sposobu, w jaki na mnie patrzysz, nienawidzę szaleństwa, które w tobie dostrzegam. Bo wydaje mi się ono tak znajome...

    Jedna z dłoni puszcza materiał, oddala się od ciała chłopaka i zaciska w pięść. 

Nienawidzę tego, że tracę przy tobie kontrolę, że pozwalam emocjom zmieniać wyraz mojej twarzy. 

    Pięść zaczyna opadać, chcąc zadać ostateczny, pozbawiający przytomności cios.

Nienawidzę tego, że ci zaufałem, a ty to zaufanie zmieszałeś z ulicznym błotem. Choć to tak naprawdę tylko pretekst...

    Głowa chłopaka opada na bok w ostatniej chwili, cios trafia w kamienną ścianę. Levi tłumi syk bólu i spogląda na zakrwawioną dłoń. Dostrzega kilka otarć, zauważa także, że jedna z jego kostek zaczyna powoli puchnąć. Zirytowany jeszcze bardziej niż dotychczas kieruje wzrok w stronę Erena, nie rozumiejąc reakcji chłopaka.

Przecież do tej pory wszystkie uderzenia przyjmowałeś posłusznie. Dlaczego tym razem się uchyliłeś?

    Zielone oczy otwierają się nieco szerzej, miejsce pustki i bólu zajmuje w nich coś dziwnego, coś, czego w pierwszej chwili Levi nie poznaje. A raczej - czego poznawać nie chce. 
    Eren unosi rękę przed siebie i powoli wyciąga ją w stronę kapitana. Wędrówka ta trwa niezwykle długo, chłopak jest obolały i pozbawiony większości sił.
    Levi nie reaguje. Stoi bez ruchu i czeka. Nie wie, co takiego Eren zamierza zrobić i choć z jednej strony irytuje go jego arogancja, z drugiej jest nieco zaintrygowany - ciekawy tego, co może się za chwilę wydarzyć. Te dwa uczucia, tak sprzeczne ze sobą, walczą wewnątrz niego o dominację, nie wygrywa jednak żadne z nich. Kapitan trwa więc tak po prostu w bezruchu, uważnie obserwując drżącą rękę, która powoli się do niego zbliża.
    Eren unosi głowę i pomimo bólu, który musi mu to sprawiać, delikatnie się uśmiecha. Uśmiechem, który powoduje, że po plecach kapitana przebiega zimny dreszcz.
     Chłopak chwyta dłoń Leviego, tę samą, która miała pozbawić go przytomności, chwyta ją i przystawia do własnej twarzy. A potem robi coś, czego mężczyzna nigdy by się nie spodziewał. Całuje spuchniętą kostkę, całuje otarcia. Zlizuje krew, oczyszczając dłoń Leviego z czerwieni. Robi to powoli, dokładnie, z dziwnym namaszczeniem. Jego język wodzi po skórze kapitana, zostawiając za sobą błyszczące ślady, usta przywierają do ran i łapczywie je ssą, zęby zdrapują delikatnie krew, która podczas tej krótkiej chwili zdążyła już zaschnąć.
    Levi stoi jak skamieniały, nie będąc w stanie jakkolwiek na to zareagować. Jest zaskoczony, zdumiony zachowaniem Erena. Spodziewał się ciosu? Tego, że chłopak wreszcie pokaże swoją prawdziwą twarz i się zbuntuje? Czegokolwiek, tylko nie czegoś takiego.
    Choć jego umysł zdaje się krzyczeć: ,,Zabierz rękę, wyrwij ją!”, to jednak ciało nie reaguje. Zupełnie jakby ktoś pozbawił go własnej woli. Levi nie jest w stanie nawet odetchnąć, stoi tak tylko i śledzi wzrokiem ruch języka na swojej skórze, a jego ciemne oczy rozszerzają się coraz bardziej.
    Eren kontynuuje czynność nieprzerwanie, a kiedy kończy, wsuwa jeden z palców kapitana do swoich ust i zaczyna go lekko ssać, zataczając wokół niego powolne kręgi językiem. Spogląda przy tym prosto w pełne niedowierzania oczy mężczyzny, mrużąc swoje własne, drapieżnie i kusząco. Wygląda tak, jakby starał się za wszelką cenę sprowokować Leviego.

Przestań.

    Mężczyzna w końcu przełamuje tę chwilę letargu, w który bezwiednie popadł i wyrywa dłoń z uścisku Erena. Jednak nawet wtedy nie przestaje odczuwać na sobie jego dotyku, ciepło śliny sprawia, że Levi ma wrażenie, jakby chłopak nadal się nim bawił.

Obrzydliwe.

    Pomyślał tak, więc dlaczego? Dlaczego jego ciało nie reaguje tak, jak reagować powinno? Dlaczego nie pozostaje chłodne i obojętne jak zawsze, gdy dotyka go Erwin? Dlaczego tym razem zdaje się rozgrzewać od środka, zupełnie jakby ktoś wylewał wewnątrz niego wodę na rozżarzone węgle? Dlaczego zaczyna drżeć? 

Co się ze mną, do jasnej cholery, dzieje?!

    Eren uśmiecha się niebezpiecznie i sięga do rany na własnym przedramieniu. Levi obserwuje, jak chłopak zdziera cienką warstwę strupa, która zdążyła przez ten czas powstać, obserwuje skrzywienie jego warg podczas tej czynności, błysk bólu widoczny w zielonych oczach. Obserwuje sposób, w jaki Eren układa rękę w powietrzu i przysuwa ją do niego. Obserwuje krew wypływającą ze świeżej rany, lśniącą tak pięknie na tle jasnej skóry. Obserwuje ją, czując jednocześnie, jak to dziwne ciepło wewnątrz niego coraz bardziej się rozrasta i przybiera na sile.
    W oczach Erena maluje się nieme zaproszenie, zachęta. Levi widzi ją wyraźnie, za nią zaś dostrzega błysk pożądania i pragnienia. 

Czego ty ode mnie chcesz? Żebym cię... żebym cię dotknął? Po tym, co widziałem? Po tym, co pozwoliłeś im ze sobą zrobić? Chcesz, żebym dotknął kogoś, kto przesiąkł najgorszym z zapachów, które istnieją na tym świecie? Na zbyt wiele sobie pozwalasz...

    Tak, on przecież wciąż wyraźnie pamięta ten odór, woń marginesu społecznego i brudnych, naznaczonych obłudą ciał. Pamięta ją wyraźnie. Właśnie - pamięta. Ale jej nie czuje. Nie, raczej nie zauważa.

Dlaczego?

    Zapach brudu zniknął, rozmył się. Kiedy? W chwili, gdy Eren złożył mu swoją niemą propozycję? Czy może został zastąpiony przez coś innego?
    Levi unosi dłoń do szyi i nerwowo poprawia lśniący bielą żabot. Czyżby przyzwyczaił się do tej woni? Tak zwyczajnie?

Niemożliwe, bo to by przecież oznaczało, że...

    Chłopak nie przestaje uśmiechać się zachęcająco, przymyka jedynie lekko czy i opiera się o ścianę, zupełnie jakby bał się, że może upaść. 

Nie masz już siły nawet stać?

    Krew spływa po ręce Erena i kapie na drewniane deski. Pośród panującej w pokoju ciszy dźwięk ten zdaje się być niezwykle głośny, wyraźny, niemalże ogłuszający. 
    Chłopak jednak nie poprzestaje na tej niemej prowokacji, posuwa się dalej. Niezdarnym ruchem odpina swoje spodnie, pozwalając, by zsunęły się na podłogę. Potem bardzo powoli podciąga długą koszulę wyżej, odsłaniając pokryty fioletowymi sińcami brzuch z lekko zarysowanymi mięśniami, odsłaniając szczupłe uda i krocze. Na ten ostatni widok Levi głośno wciąga powietrze. Pamięta, że kiedy znalazł Erena w zaułku, chłopak powiedział, że ,,jeszcze nie doszedł”, nie spodziewał się jednak, że stan ten mógłby się utrzymać podczas bicia i poniżania. Wydaje mu się to niemożliwe. Przecież to by oznaczało, że....

...podnieca cię, kiedy się nad tobą znęcam?

    Wtedy jednak przypomina sobie ten dziwny błysk w oczach Erena, który dostrzegł, kiedy chłopak zlizywał z niego krew. Przypomina go sobie, a w jego umyśle zaczyna rodzić się niepokojące przeczucie. 

Ty chyba nie...

    Eren kładzie krwawiącą rękę na swoim brzuchu i pozwala, by krew powoli po nim spływała, by wędrowała w dół jego ciała i barwiła na czerwono nabrzmiałą powierzchnię. Wraz z każdą taką kroplą puls Leviego powoli wzrasta, jego serce przyspiesza, a po chwili bije już zdecydowanie zbyt szybko, zbyt niespokojnie.

Dlaczego? Przecież to tylko zwykły dzieciak, nie powinienem...

    Eren ugina kolana, ułatwiając sobie w ten sposób utrzymanie się w pozycji pionowej, zbiera część krwi dłonią i zaczyna się pobudzać, patrząc przy tym prosto w oczy kapitana. Levi przygląda się jego ruchom bez słowa, niezależnie od głosu rozsądku wpatruje się we wciąż rosnący kształt, który z chwili na chwilę staje się coraz ciemniejszy. Przypatruje się cały czas zmieniającym się wzorom czerwieni, tej niezwykłej barwie, która ozdabia rozpalone już na pewno ciało Erena. Do nozdrzy mężczyzny dociera specyficzny zapach krwi, który tak uwielbia, a na który wcześniej, kierowany złością i irytacją nie zwracał uwagi. Bezwiednie się nim zaciąga, nie spuszczając wzroku z krocza chłopaka. Wbrew sobie, nie potrafi oderwać od niego spojrzenia. 
     Eren zaczyna zauważalnie drżeć, a Levi mimowolnie odczuwa podziw dla jego samokontroli. 

Że też umiesz się tak długo powstrzymywać...

    Kiedy chłopak przyspiesza, staje się coś, czego mężczyzna się nie spodziewał. Jest tym tak zaskoczony, że przez chwilę odnosi wrażenie, jakby czas się wokół niego zatrzymał. Jakby wskazówki zegara stanęły, pozostawiając go w całkowitym zdumieniu, kiedy patrząc na samego siebie, dostrzega rysujący się pod materiałem jego spodni, powoli nabrzmiewający kształt.

Niemożliwe...

    Świadomość, że sam widok Erena - takiego Erena - jest w stanie wprawić go w podniecenie, całkowicie Levim wstrząsa. Nie potrafi tego pojąć, zrozumieć. Jest to dla niego całkowicie nowe doświadczenie, nigdy wcześniej się tak nie czuł. Nawet podczas tych chwil, kiedy Erwin nakłaniał go do zbliżenia, z trudem udawało mu się taki stan osiągnąć, nie wspominając o orgazmie, który po każdym stosunku musiał samodzielnie prowokować, ponieważ seks, niezależnie od tego jak intensywny by nie był, nie wywoływał takiej reakcji w ciele Leviego. Nigdy. A teraz, tak zwyczajnie patrząc na pobudzającego się Erena, na kilkunastoletniego dzieciaka, brudzącego swoje ciało własną krwią, odczuwa podniecenie. Świadomość ta wprawia go w konsternację, wszystko to wydaje mu się zbyt nierealne, zbyt irracjonalne. A jednak czuje to, czuje aż nazbyt wyraźnie. I choć nie chce dopuścić do siebie jedynego, logicznego wyjaśnienia, ono gdzieś tam jest, dobija się do jego umysłu, domaga się uwagi. Z każdą chwilą przybiera na sile, pragnąc pokazać mu powód, w który on tak bardzo nie chce uwierzyć.

Eren, co w tobie jest takiego...

    W zielonych oczach zapala się triumfalny płomień. Levi spogląda w nie i cofa się kilka kroków w tył. Nie chce, nie potrafi zrozumieć swoich reakcji. W tej chwili najbardziej pragnąłby tylko, żeby chłopak wreszcie przestał pobudzać się w ten sposób, żeby zniknął i zostawił go w spokoju. Żadne słowo jednak nie wydobywa się z jego gardła, nie pada żaden rozkaz. Levi nie jest w stanie otworzyć ust. 

Ten mrok, to spaczenie, te chore pragnienia... widziałem je w twoich oczach, Eren, w twoim uśmiechu i wyrazie twarzy. Widziałem tę fascynację i pożądanie. Widziałem to nieosiągalne pragnienie. Dostrzegłem twój brud, który wsiąkł w ciebie głęboko. Brud, który tak dobrze znam...

    Chłopak zaczyna drżeć coraz silniej, spogląda na Leviego tak jakoś dziwnie, inaczej, w jego wzroku maluje się niema prośba. A potem powoli zaczyna się odwracać, ustawiając się najpierw bokiem, a potem twarzą w kierunku ściany. Każdemu jego ruchowi towarzyszy jęk bólu i pęknięcie kolejnych ran, które zdążyły zacząć się goić. Chłopak jednak nie przestaje się obracać, nie zwraca uwagi na krzywdę, którą sobie w tej sposób wyrządza. 
    Kiedy udaje mu się stanąć przodem do ściany, opiera na niej swój tors i ramiona, głowę przekręcając w bok, a biodra wyginając w tył. Jedną ręką trzyma się wystającej cegły, ułatwiając sobie zachowanie równowagi, drugą - tą zakrwawioną - kieruje w stronę swoich pośladków. Wygina się przy tym jeszcze bardziej, całkowicie się przed Levim odsłaniając. A potem wsuwa w siebie zakrwawione palce, oznaczając ich drogę śladami czerwieni. 
    Mężczyzna przygląda mu się i głośno przełyka ślinę. Czuje pulsowanie w podbrzuszu, po raz pierwszy w całym swoim życiu naprawdę ma ochotę się do kogoś zbliżyć. Dobrowolnie, bez żadnego przymusu. 

Eren, wiedziałeś? Wiedziałeś, co się we mnie kryje?

    Chłopak rozchyla usta, z ich kącika wypływa strużka lśniącej śliny. Jego oddech przyspiesza, staje się coraz bardziej nieregularny. 

Naprawdę wiedziałeś? Poznałeś mnie, zanim ja zdążyłem poznać ciebie? Zauważyłeś to, czego ja nie chciałem do siebie dopuścić?

    Eren zaczyna dyszeć, wsuwając jednocześnie palce coraz głębiej - głębiej, niż powala mu własne, obolałe i poranione ciało.

Nie chcę w to uwierzyć, Eren. Nie chcę. Nie chcę uwierzyć, mimo że to widzę, mimo że pokazujesz mi to tak wyraźnie. Nie chcę uwierzyć, że...

    Granica zostaje przekroczona. Dwie granice - i ta fizyczna, i ta mentalna. Pierwszą z nich przekracza Eren, który teraz chwieje się i, nie potrafiąc dłużej utrzymać równowagi, przechyla się na bok i zaczyna opadać na podłogę. Choć trwa to zaledwie ułamek sekundy, Levi odnosi wrażenie, jakby trwało znacznie dłużej - wystarczająco długo, by był w stanie dokładnie przyjrzeć się opadającemu ciału, by dostrzegł każdy jego szczegół. Wystarczająco długo, by całkowicie zawładnęło nim pragnienie, nad którym nigdy nie miał kontroli. 
    
...jesteśmy tacy sami.

    Levi przekracza drugą granicę, przełamuje barierę uprzedzeń i dumy. To nie żadna decyzja czy świadome działanie. To impuls. Instynkt zbyt pierwotny, by dało się go stłumić, zrodzony z fascynacji krwią, pragnienia jej dotyku i ciepła. Instynkt mający wiele odgałęzień, a jedno z nich w ciele zielonookiego chłopaka.

Jesteś brudny, Eren. Cuchniesz. Ale wiesz, ja już tego nie czuję. Ponieważ sam nie jestem lepszy. Mówi się, że jeśli ktoś pachnie podobnie do ciebie, to przestajesz to zauważać. Nie chciałem w to uwierzyć, wolałem myśleć, że pozostaję czystszy od ciebie, ale ostatecznie chyba tylko sam siebie oszukiwałem...

    Dłonie Leviego wsuwają się pod ramiona chłopaka, w ostatniej chwili chroniąc go przed upadkiem. Podtrzymują to osłabione, zbyt lekkie ciało, które teraz przypomina płótno, na którym ktoś namalował pozbawiony tytułu obraz jednym tylko kolorem. Ciemne oczy spotykają się z zielonymi, w ciągu krótkiej chwili odbywa się między nimi niema rozmowa. A potem pękają wszelkie ograniczenia, zasady przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Tak jak wszystko inne zostają zepchnięte na dalszy plan, przysłonięte przez niezwykle silne pragnienie, dominujące i chore. Pragnienie bliskości dwóch ciał, pragnienie zrodzone ze wspólnych żądzy, łaknienia, które dręczy te dwa umysły od tak dawna. To ono jest spoiwem, które je łączy.
    Levi całkowicie traci nad sobą kontrolę. Nie liczy się dla niego miejsce, twarda podłoga, skrzywienie na twarzy Erena. Nie liczy się wiek, relacje w Oddziale. Nie liczy się nic poza pożądaniem, które w taki sposób ogarnia go po raz pierwszy w życiu, i nad którym choćby chciał, nie potrafi zapanować.
    Mundur ląduje w kącie pokoju, podobnie koszula Erena. Nagość nie pozostawia niedomówień, daje pewność. Pewność, że w tamtej chwili, pomimo obolałego ciała chłopaka, obaj pragną tego samego.
    Levi nie czeka. Nie umie. Nie wie jak. Choć wiele razy wcześniej sam był dominowany przez Erwina, w tej chwili nie potrafi przypomnieć sobie żadnego z tamtych momentów, tego, co się wtedy działo, jak dowódca go przygotowywał i czy robił to w ogóle. To tak, jakby wszystkie poprzednie zbliżenia nie miały nigdy miejsca, jakby aż do teraz Levi żył w szklanej kuli, która pękła wraz z pierwszym pocałunkiem Erena, który pozostawił na ustach chłopaka lśniący czerwienią ślad. To tak, jakby urodził się właśnie dla tej chwili, kiedy jeden spaczony umysł spotkał drugi, kiedy odnalazł światło, którego od tak dawna zapalczywie szukał. I choć nie jest ono jasne, choć nie jest czyste, to jednak wciąż świeci, pozostaje ciepłe i intensywne.
    Levi sadza Erena na swoich kolanach, obejmuje go, nie pozwalając mu się zachwiać, obejmuje i przyciska do siebie, jednocześnie szukając wejścia do jego wnętrza. Robi to jednak wyjątkowo nieporadnie, przypominając przy tym dziecko, które próbuje złapać gołymi rękami unoszącego się wysoko w powietrzu motyla.
    Eren uśmiecha się do niego delikatnie, ale nie ma w tym uśmiechu żadnej kpiny czy pobłażliwości. Raczej zrozumienie. Zrozumienie i zachęta.
     Pomaga Leviemu, unosi się nieco do góry, krzywiąc się przy tym lekko i sam naprowadza kapitana na właściwie miejsce. A potem gwałtownie opada w dół, głośno przy tym wzdychając. Przez krótki moment trwa jeszcze wyprostowany, z zamkniętymi oczami, po chwili jednak opiera głowę na ramieniu Leviego, a ręce oplata wokół jego szyi. Zupełnie jakby nie miał już na nic więcej siły.
    Mężczyzna wstaje, podchodzi z chłopakiem do ściany i przypiera go do chłodnej powierzchni. A potem zaczyna poruszać się wewnątrz niego, szybko i gwałtowanie, bez stałego rytmu, nie tracąc czasu na zbędną czułość. Pcha mocno, jest zachłanny. Chce dotrzeć głębiej, niż pozwala mu ciało Erena, chce poczuć na sobie jego krew, chce jej spróbować.
    Wpija się łapczywie w usta chłopaka, ssie te miękkie wargi, gryzie je. A kiedy odczuwa na języku gorzki posmak, który tak dobrze zna, przymyka oczy z rozkoszy. Delektuje się płynną miedzią, która przyjemnie drażni podniebienie.
    Eren cicho jęczy, szuka jego języka swoim własnym. A kiedy go znajduje, rozpoczyna się smakujący krwią taniec, podczas którego i chłopak, i Levi niemal całkowicie tracą zmysły, gubiąc się w tym świecie chorych pragnień i niepoprawnej namiętności, którego mury samodzielnie wybudowali. 
    W tej właśnie chwili czerwona nić przeznaczenia nabiera realnego kształtu, wychodzi spoza granic mitu i staje się rzeczywistością, ciepłym strumieniem, który licznymi stróżkami spływa po dwóch nagich ciałach, złączonych ze sobą w sposób niezwykle intymny - zarówno fizycznie, jak i mentalnie.
    Levi przyspiesza ruchy swoich bioder, boleśnie ściska pośladki Erena, pochyla głowę i gryzie chłopaka w szyję. Jeden raz i kolejny. W jego oczach odmalowuje się prawdziwe szaleństwo, zapala się w nich czarny płomień, który wygląda tak, jakby nic nie było w stanie mu się przeciwstawić.
    Eren dochodzi pierwszy, sperma tryska w powietrze i opada na jego brzuch. Zmieszana z krwią wygląda w oczach Leviego naprawdę pięknie.
     Kapitan pcha jeszcze kilka razy, a potem on również dochodzi. Nie kończy jednak, nie poprzestaje na tym. Zmienia jedynie pozycję. Kładzie chłopaka na podłodze i znowu zaczyna się ruszać. Pot spływa po jego skórze, kapie na twarz Erena, którego oczy powoli zaczynają zachodzić mgłą. Levi nie zwraca jednak na to uwagi, nie jest w stanie skupić się teraz na czymkolwiek innym, chce poznać ciało chłopaka w całości, zdominować je całkowicie. W tamtej chwili pragnie mieć go wyłącznie dla siebie.
    Eren mdleje na podłodze, pod kapitanem, który wciąż porusza się wewnątrz niego, mdleje z uśmiechem na ustach. Levi nie wie, co ten uśmiech oznacza, ale nie przywiązuje do tego zbytniej wagi. Nadaje ruchom swoich bioder jeszcze większe tempo i nie przestaje, aż do chwili, kiedy sam nie pada na podłogę i kompletnie wyzuty z energii zasypia obok Erena.

***

    Budzą go promienie słońca, które nieproszone wdzierają się przez okno i padają na jego twarz. Levi otwiera oczy i leży tak przez chwilę, kontemplując deski na suficie, dochodząc do siebie po tym wyjątkowo spokojnym, pozbawionym obrazów śnie. W międzyczasie powoli napływają do niego inne wrażenia, zaczyna odczuwać wyraźne odrętwienie i koszmarny ból pleców. Kiedy podpiera się rękami, by wstać, uświadamia sobie, że leży na podłodze. W dodatku nie jest sam. Levi spogląda na uważnie wpatrującego się w niego Erena i przez krótką chwilę stara się przypomnieć sobie wydarzenia z poprzedniego dnia. Kiedy dociera do niego, co zrobił, głośno wciąga powietrze i zakrywa twarz dłonią.

Gorzej już chyba być nie mogło.

    Chłopak podnosi się do siadu, krzywiąc się lekko, a Levi kątem oka spogląda na ślady na jego ciele. Kiedy przesuwa wzrok po tych wszystkich otarciach, sińcach i zakrzepłej krwi, zaczyna odzywać się w nim poczucie winy.

Przesadziłem. Nie powinienem go aż tak bić.

    Unosi rękę, wyciąga ją w stronę chłopaka, chcąc dotknąć jego ran, kiedy jednak uświadamia sobie, co właśnie zamierzał zrobić, szybko się opamiętuje i cofa dłoń. Zamiast tego zadaje pytanie, na które doskonale zna odpowiedź. 
    - Bardzo cię boli? 
    Eren uśmiecha się bezbarwnie, w jego zielonych oczach odmalowuje się coś, co wygląda jak pogodzenie z rzeczywistością. 
    -Tak. Ale nie bardziej niż ostatnio. Poza tym, wciąż pamiętam tę noc. To wspomnienie zaciera wrażenie bólu. 
    Levi otwiera usta, po chwili jednak je zamyka, nie wiedząc, jakich słów powinien użyć, ani co w ogóle powinien powiedzieć. Choć w jego pamięci wyraźnie żyje wspomnienie poprzedniej nocy, choć pamięta tamto niesamowite uczucie, którego doświadczył, scalając się z Erenem, smakując jego krwi, trzymając w objęciach rozpalone ciało chłopaka, to jednak wie, że nigdy nie powinno do tego dojść. Nie powinno, bo przecież on jest... 

...jaki? Dlaczego tak właściwie odczuwam wyrzuty sumienia?

    Levi spogląda w zielone oczy Erena i przez chwilę tylko się w nie wpatruje, szukając odpowiedzi. Zamiast niej dostrzega jednak jedynie znajomą pustkę. 
    Chłopak obejmuje kolana ramionami, opiera na nich brodę i zaczyna mówić cicho, bezbarwnym głosem, nie patrząc przy tym na Leviego.
    - Wiem, co sobie myślisz, kapitanie. Nie martw się, ja rozumiem. Wiem, że to wszystko było pod wpływem chwili, wiem, że nie ma w tym niczego więcej. Może wciąż jestem dzieckiem, ale dawno już przestałem żyć złudną nadzieją. Nigdy nie patrzyłem na ciebie inaczej niż na kapitana. To co się wczoraj wydarzyło... nigdy tego nie planowałem, ja po prostu bardzo potrzebowałem tego ciepła, tego wrażenia, że ktoś jest obok mnie. Każdy przecież czegoś takiego potrzebuje. 
    Levi spogląda na niego zaskoczony, a w jego spojrzeniu na chwilę pojawia się przebłysk złości. 
    - To dlatego poszedłeś do tamtych mężczyzn?
    Eren uśmiecha się smutno i cicho się śmieje. Śmiechem, który nie ma w sobie ani odrobiny wesołości. A potem zaczyna mówić, w jego wzroku zaś maluje się rezygnacja. To tak, jakby chłopak zdecydował się na swoje słowa, nie mając już niczego do stracenia.
    - Musisz mieć teraz o mnie naprawdę okropne zdanie. Myślisz, że jestem dziwką? Że oddaję się każdemu, kto o to zapyta? To prawda. Właśnie taki jestem. Jak mogę żyć z taką świadomością? Normalnie. To trwa od zbyt dawna, bym mógł teraz tak zwyczajnie przestać. Każdy potrzebuje ciepła. Czasem można doświadczyć go tylko w taki sposób. Wiesz, kapitanie, po tym dniu, kiedy tytani przedarli się przez pierwszy mur, straciłem niemal wszystko, co miałem. Widziałem śmierć mojej matki, widziałem cierpienie przyjaciół. Chciałem coś zrobić, ale jednak byłem tylko dzieckiem. Nie pozostało mi nic poza przysięgą zemsty. Ale jak długo można żyć tylko na samym jej pragnieniu? Pamiętam, że padał wtedy deszcz, powietrze było nadzwyczaj chłodne. Zabawne, pamiętam to wszystko, ale nie mogę sobie przypomnieć twarzy tamtego mężczyzny. Na początku się opierałem, bolało, tak bardzo bolało, kiedy to robił, ale wiesz, kapitanie, on pozwolił mi dojść, nie zostawił mnie w błocie, kiedy skończył, zajął się mną. I choć czułem wtedy obrzydzenie, to to wrażenie było przyjemne. Choć płakałem, skłamałbym, mówiąc, że mi się nie podobało. Bo wiesz, kapitanie, ja wtedy poczułem to ciepło - ciepło wywołane bliskością drugiej osoby i po raz pierwszy od śmierci matki, dostrzegłem światło, dostrzegłem słońce, które wyłoniło się zza deszczowych chmur, a którego wcześniej nie potrafiłem zauważyć. Uważasz, że to żałosne, kapitanie? To, że szukałem pocieszenia w obcych objęciach, zachowując się jak zwykła dziwka? Może masz rację. Ale wiesz, właśnie dzięki temu się nie poddałem. Dlatego, że później oddawałem się innym osobom, nie zwracając uwagi na zasady czy przekonania, właśnie dlatego, że czułem to ciepło, nie straciłem chęci do życia. To uczucie bliskości mnie napędzało, sprawiało, że mogłem walczyć, że mogłem się mścić. Dlatego nie żałuję. W końcu każdy potrzebuje czasem czegoś takiego, każdy potrzebuje czasem odrobiny ciepła.
     Levi przygląda się Erenowi zaskoczony. Nie miał pojęcia o tym wszystkim, właściwie niewiele o chłopaku wiedział.
    Nie współczuje mu, nie potrafi. Ale nie czuje też obrzydzenia. Raczej niepewność. Słowa Erena dotarły do niego, wywołując w jego sercu niepokój.

Każdy potrzebuje ciepła?

     Myśląc teraz o tym, Levi zaczyna powoli rozumieć, elementy układanki przesuwają się i trafiają na właściwe miejsca. Być może to właśnie jest odpowiedź na pytanie, dlaczego nigdy nie potrafił odmówić Erwinowi, choć niczego do niego nie czuł.

 Zbyt nieprawdopodobne?

    Levi widzi tę odpowiedź, nie jest jednak pewien, czy powinien w nią wierzyć. Bo czy to naprawdę możliwe? Czy ktoś taki jak on, ktoś z taką przeszłością, noszący na sobie takie piętno może rzeczywiście pragnąć czyjegoś ciepła?
    - Ale wiesz, kapitanie, o ile do tej pory nigdy nie czułem podczas seksu niczego poza tą bliskością, to wczoraj było inaczej. Mimo że bolało, to jednak kiedy mnie dotykałeś, kiedy patrzyłeś na mnie w taki sposób, czułem coś, czego nie potrafię nazwać. Coś, co wprawiało całe moje ciało w drżenie, co sprawiało, że nie chciałem, żebyś kończył. Do tej pory seks był dla mnie tylko sposobem na zaspokojenie pragnienia ciepła, ale wczoraj czułem przyjemność większą niż kiedykolwiek i coś dziwnego, co rozlewało się gorącem wewnątrz mnie. Zastanawiam się, czy to dlatego, bo jesteśmy... - Eren nie kończy, zupełnie jakby bał się reakcji kapitana. Levi spogląda na niego, ale nie odczuwa złości czy irytacji. Już wczoraj uświadomił sobie, że pod tym jednym względem nie ma sensu się oszukiwać. 
    - ...tacy sami? Napędza nas to samo pragnienie, ta sama żądza krwi? To właśnie chciałeś powiedzieć? 
    Eren kiwa głową i spogląda na kapitana, a w jego wzroku niepewność miesza się ze strachem. 

Nie bój się. Nawet gdybym chciał, po wczorajszej nocy nie mam już siły, by wyrządzić ci więcej krzywdy.

    Levi nie mówi nic, nie potwierdza, nie zaprzecza. Nie jest pewien, co powinien myśleć o tym wszystkim. Nie chce powiedzieć niczego, czego mógłby potem żałować. Ponieważ nie wie, co mogłoby z tego wyniknąć.
    - Kapitanie, kiedy ty... dlaczego ty...
    Mężczyzna spogląda na Erena swoim zwyczajnym wzrokiem, który nie wyraża niczego poza irytacją. 
    - To nie twoja sprawa, dzieciaku. 
    
Nie chcę o tym z tobą rozmawiać. Nie chcę się do ciebie jeszcze bardziej zbliżać. Jesteś niebezpieczny, Eren, nawet jeśli nie zdajesz sobie z tego sprawy. Wolę nie zastanawiać się, co mogłoby się stać, gdyby któryś z nas zrobił jeszcze jeden krok w kierunku drugiego.

    Levi rzuca koszulę w stronę chłopaka, sam zaś staje przodem do ściany i zaczyna zakładać ubrania, czując się nieswojo, kiedy pozostaje tak nago przy Erenie. 
    - Ubierz się i zrób coś ze sobą, zanim wyjdziesz do ludzi. 
    - Tak jest. 
    Levi potrząsa głową i wygląda przez okno. Choć wiele rzeczy się wyjaśniło, choć zrozumiał część z tego, czego do tej pory nie potrafił rozszyfrować, to jednak wciąż pozostało kilka pytań, na które nie zna odpowiedzi. I prawdopodobnie nie pozna, nie, jeśli nie zdecyduje się zrobić kroku naprzód. Jednak czy on tego chce? Czy chce zmierzyć się ze świadomością, która może okazać się zbyt nieprawdopodobna, zbyt przytłaczająca?
    
Bez uczuć, bez żalu, na zawsze sam, co? Chyba jednak tak łatwo nie będzie.

    Levi spogląda na ubierającego się Erena, na chłopca, który okazał się być inny niż wszyscy, a jednocześnie tak podobny do niego samego. Na chłopca o zielonych oczach i kasztanowych włosach, z którego spojrzenia bije niezaspokojone, chore pragnienie. Na chłopca, który utknął w świecie pełnym czerwieni, w sposób równie przypadkowy jak on sam.

Hej, Eren, jak myślisz, gdzie jest kres tej naszej dziwnej samotności?

44 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. ,,A kiego go znajduje'' Błąd, jaki wyłapałam.
      O NAJSŁODSZA AMATERASU, CHORE PRAGNIENIE KRWI, POŁĄCZONE Z SEKSEM I PRAGNIENIEM CIEPŁA, DLACZEGO TO TAK PERFEKCYJNIE, TAK IDEALNIE PASUJE DO TEJ DWÓJKI, DLACZEGO OD TERAZ KAŻDA MOJA MYŚL ZWIĄZANA Z TYM SHIPEM ZAWSZE BĘDZIE PŁYNĘŁA ODCIENIAMI CZERWIENI ZMIESZANEJ Z BIELĄ?!
      Nawet jeśli nie lubisz tej dwójki razem, wyszło ci naprawdę świetnie, aż brakuje mi słów by oddać idealność ich połączenia, zmieszania żądzy krwi z pustką w sercu, ich niepewności i strachu, braku szacunku do samego siebie i samotności...
      Oni nie myśleli, oni działali, po prostu tak musiało być i już, musieli się stać jednym choćby na chwilę, by móc iść dalej do przodu, lepiej rozumiejąc samych siebie i wszechświat.
      Słowa Erena... Cóż, to jedyne do czego mogłabym się przyczepić logicznie, ze względu na jego strach przed kapralem. W końcu jak się kogoś cholernie boję, to nie zaczynam mu opowiadać historii tego, jak zaczęłam uprawiać seks po kątach i dawać dupy ludziom jak leci, w dodatku na pedalski sposób, bo tylko taki go zaspokajał po pierwszym razie. No ale wiesz, nie ma co zmieniać treści, po prostu jakoś tak logicznie mi to nie pasuje xD
      Kocham otwarte zakończenia... Po prostu zamordować to mało za takie ustrojstwo xD Ale nie lubisz shipu, więc idzie zrozumieć, że nie chcesz ich ze sobą złączyć ,,i żyli długo i szczęśliwie'' xD Z drugiej strony nie pasowałoby to do całości ,,mrocznego'' tekstu gdyby nagle na koniec odnaleźli spokój, zrozumienie i szczęście xD
      Tekst mi się bardzo podobał, co chyba widać w komencie, ale nie pamiętam co tam napisałam... Kurwa jak ja mogę nie pamiętać, o czym piszę? Obyś zrozumiała xD
      Weeeny na Requiem ~~

      Usuń
    2. *patrzy na błąd i patrzy nie ogarnia jak mogła coś takiego jebnąć*
      No, nieważne, dziękuję za przytoczenie xd
      A co do wypowiedzi Erena... ja wiem, ja wiem, ale musiałam jakoś wytłumaczyć tę potrzebę ciepła, bo ona była ważna w tym tekście, a nie bardzo wiedziałam, jak to inaczej zrobić, poza tym w ten sposób pokazałam także to podobieństwo Erena i Leviego, to że obaj oddawali się komuś bez uczuć, bez znaczenia, że Eren dawał dupy po kątach, a Levi tylko Erwinowi. Poza tym, ja w Sacrum nie zrobiłam z Erena AŻ takiego przerażonego bachora względem Leviego, trochę go 'podrasowałam', choć strach się zachował. A to że się zdecydował na takie słowa... było rano, dopiero wstał, w dodatku przeżył taką noc no i takie pobicie. Gorzej już chyba być nie mogło xd
      Cieszę się, że Ci się podobało, bo ja sama mam bardzo mieszane uczucia względem tego shota, zwłaszcza, że Levi wyjątkowo nie miał ochoty na seks z Erenem. Skoro tak Ci się spodobało to powinnam być zadowolona, niemniej - nigdy więcej EreRi. Dziękuję, postoję xd

      Usuń
  2. Świetne! Naprawdę! :D Czytałam jak zahipnotyzowana :> Cudowne! Twoje pióro jest takie idealne. Wszystko co napiszesz przyprawia mi gęsią skórkę! Pisz dalej, bo Twoje rozdziały są jak narkotyki ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 'Jak narkotyki'. Kurwa, dziękuję, miło mi~ *kłania się* Usłyszeć coś takiego, to dla autora naprawdę ogromna motywacja.

      Usuń
  3. Wow. Jestem osobą dosyć wybredną i szukam czegokolwiek, żeby sie przyczepić. Nie widzę absolutnie nic takiego. Dla mnie to jest perfekcyjnie oddana relacja między Erenem a Kapralem. Jestem zachwycona, a serce bije jak szalone ;)
    Wywołujesz we mnie takie reakcje, słowami.
    Gratuluje kawałka dobrej pracy. Będe częściej tu zaglądać, żeby zaspokoić głód na świetne opowiadania.
    Pozdrawiam i oby tak dalej. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze miło przywitać nowego czytelnika~
      Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję. Nawet nie wiesz, jak cieszą mnie takie słowa, ponieważ nie byłam pewna, czy wyszło choć odrobinę tak, jak chciałam. Nie przepadam za tym parkingiem, dlatego ciężko mi się to pisało. Niemniej, taka właśnie relacja - "napisana krwią", że tak się wyrażę - idealnie mi do tej dwójki pasowała i no... ciesze się, że Ty również tak uważasz, i że Ci się spodobało. Naprawdę bardzo mnie to cieszy~
      Mam nadzieję, że nie rozczarują Cię również inne moje teksty~

      Usuń
  4. Tu . Jest . Moje . Kur. Miejsce . Wróce za niedługo. ~WMM

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogłam się oderwać od czytania. Piękne, cudo.Nie wiem, co mogę jeszcze napisać. Tyle było w tym prawdziwych uczuć, idealnie oddałaś ich relacje. Ostatnie zdanie świetnie zamyka całość. Chciałabym się rozpisać, ale nie umiem.
    Dużo weny i napisz coś szybko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nad ostatnim zdaniem męczyłam się prawie tak jak nad opornym Levim (bardzo nie chciał się ruchać z Erenem). Cieszę się, że Ci się podobało~

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Na początku błędy:

      1) " Dostrzegłem twój brud, które wsiąkł w ciebie głęboko. Brud, który tak dobrze znam.." - w pierwszym zdaniu "który"

      2) " Eren kiwa głową i spogląda na kapitana, a w jego wzroku niepewności miesza się ze strachem." tutaj bez "i" przy "niepewności".

      W sumie to tylko tyle wyłapałam. No to teraz przejdźmy do części podstawowej mojego komentarza, czyli opinii.

      Jak zawsze mam poważny problem z zaczęciem. Na początku czytania, kiedy byłam już mniej więcej w połowie to, przyznam szczerze, moje zdanie było takie "Hmm...no, to nie tego się spodziewałam...taka trochę szkoda", bo faktycznie pierwsza część różni się od drugiej. Normalnie pewnie bym ponarzekała, ale wraz z rozwojem akcji stwierdziłam, że w sumie juz mi to nie przeszkadza i nie jest tak źle xD
      Nie wiem jakim cudem przeoczyłam wpis na Twoim blogu, skoro przeglądałam listę moich obserwowanych, no nie mam pojęcia... xD Dobrze jednak, że wyłapałam to dzisiaj!
      Generalnie rzecz biorąd druga połowa podobała mi się bardziej od pierwszej xD Ale nie chodzi tu o scenę seksu, po prostu... tak jakoś, sama nie wiem ._.
      Ale tak ogólnie... o rajuśku. Po przeczytaniu całości nachodzą mnie takie myśli, że Levi i Eren byli uwięzieni nie tylko za murem broniącym ich od tytanów, ale też za takim murem emocjonalnym. I o ile ten pierwszy starają się utrzymać w całości, dążą do nieświadomego zburzenia tego drugiego - nieświadomego tylko na początku, i całe szczęście.
      Jestem zadowolona z tego, jak zakończyłaś opowiadanie. Niby jestem nasycona, niby niczego więcej mi tutaj nie potrzeba, a jednak myśli płyną gdzieś tam na białych spermowych (?) obłoczkach (?) zabarwionych krwią (?!?!) w kierunku nieistniejącej dalszej części "Szkarłatnego sacrum".
      Swoją drogą, śliczny tytuł...
      No i fabuła bardzo mi się podobała! Naprawdę, odwaliłaś kawał dobrej roboty. I o tyle, o ile czuję, że nie potrzeba mi więcej tego opka, o tyle byłabym szczęśliwa za następne EreRi, bo może kiedyś, kiedyś, kiedyś Cię natchnie, na podobne, lub zupełnie inne. Póki co zostaje mi "Requiem dla Psychopaty", ale to ze spokojem... O wiele lepsza jest myśl w stylu "Zostało mi 7-rozdziałowe opowiadanie" niż "Kurwa mać, wszystko przeczytałam, kiedy ta cholera doda coś nowego?!".
      Nie obrażając, oczywiście ♥
      A co do długości tego shota - e tam, czyta się to tak naturalnie przyjemnie i szybko, że ma się wrażenie, jakby upłynęło 5 minut między początkiem a końcem ( co oczywiście jest dobrą cechą, no bo znaczy, że tekst nie przynudza )
      No, to ja zostawiam Cię z moim komentarzem ( dziwnym chyba trochę xD ) i...
      Ja pierdykam, nie wiedziałam, jak zacząć, i nie wiem, jak SKOŃCZYĆ... Przy "Requiem" pewnie napiszę Ci w komentarzu tylko info "Przeczytałam", bo nie będę wiedzieć jak skomentować... rany, kobito, ogarnij teksty, bo mi mózg zabierają xDDD
      Dużo lawu lawu dla Ciebie ♥

      Usuń
    2. Dziękować Ci, Dobry Człowieku, za błędy~
      Co do tytułu - też mi się podoba xd Ja tytuły wymyślam w trakcie pisania i tu mi tak przyszło do głowy właśnie, że sacrum będzie idealne, bo obaj i Eren, i Levi, osiągali taki stan w 'tej bliskości' z krwią. A że krew ma kolor wiadomy..xd
      Trochę się pogubiłam. Co dokładnie miałaś na myśli, mówiąc 'nie tego się spodziewałam'? Proszę nie zostawiaj na przyszłość takich niedomówień, bo ja lubię wiedzieć DOKŁADNIE co jest nie tak etc.
      Ale jeśli w ogólnym rozrachunku Ci się podobało to jestem bardzo szczęśliwa. Zwłaszcza, że kiedy to pisałam (chodzi mi głównie o scenę masturbacji krwią), myślałam tylko 'POJEBANE, POJEBANE, POJEBANE' i takie też ostrzeżenie miałam ochotę wrzucić nad tą częścią shota xd
      Ne, jest jeszcze prolog, Requiem ma jeszcze prolog, więc ogółem to zostało Ci 8-częściowe opowiadanie xd A pod koniec tygodnia będzie już 9-częściowe (mam nadzieję). Więc nie jest tak źle xd

      Usuń
    3. Prolog już przeczytałam xDDDD Dlatego go nie policzyłam xD Zastanawiam się, czy mam komentować całość na 7 ( wkrótce 8 ) rozdziale, czy każdy po kolei, ale pewnie to drugie, więc jeszcze wrócę do prologu xD
      SCENA Z MASTURBACJĄ BYŁA HOT LIKE WOW. Jestem popierdolona, ale naprawdę bardzo mi się podobała, w ogóle cała scena mi się podobała, nawet to omdlenie Erena... Ja pitole, to była nawet dość słodka wizja, zwłaszcza, że się uśmiechnął. To było piękne.
      Co dokładnie mi się nie spodobało? Te "migawki". W pierwszej części czegoś takowego nie było i trochę mi to popsuło wizje, bo spodziewałam się, że w drugiej części szybciej przejdziesz do rzeczywistej kontynuacji, a tu między migawkami pojawiały się inne sceny. Właśnie tego się nie spodziewałam, jednak w sumie tworzyły całkiem przyjemny całokształt. No, także koniec końców i tak mi się spodobało, więc to nie tak, że mam na co narzekać xD

      Usuń
    4. Migwaki.... to właśnie to, o czym mówiłam na początku - to coś, co chciałam wypróbować. Do tej pory kiedy pisałam retrospekcje, to pisałam je w jednym ciągu, a teraz chciałam spróbować poprzetykać to wydarzeniami teraźniejszymi. Gorzej czy lepiej? Mówisz, że Ci przeszkadzały, ale dlatego, że w pierwszej części ich nie było, ale jakie masz odczucia względem samego sposobu pisania retrospekcji? Który jest Twoim zdaniem lepszy? Wybacz, że tak Cię męczę, ale że ja lubię pisać retrospekcjami, to no xd
      Uh, to dobrze, że była hot xd Cieszę się xd

      Usuń
    5. Wiesz no, moim skromnym zdaniem, pisanie retrospekcji w ciągu jest lepsze, niż takie migawki, o wiele przyjemniej się to czyta. Co prawda ładnie to ułożyłaś, ale w pierwszej części fajniej to wygląda, niż tu xD
      Ale to tylko moje zdanie D: Nie wiem, czy ktoś jeszcze komentował ten sposób pisania, no ale moją opinię już znasz xD Poza tym, kieruję się tylko tym opowiadaniem - może jak napiszesz inne w taki sposób, to spojrzę na to inaczej, bo tu porównuję kontynuację, więc to takie... jesz sobie mleczną czekoladę, a tu nagle kostka gorzkiej 100% kakao xDD
      Nie no, nie jest to aż tak diametralne zróżnicowanie, ale, jak mówię - w innym opowiadaniu może bym się przekonała. W tym nie bardzo :3

      Usuń
  7. Hej ^^

    Trafiłam na twojego bloga niedawno, przypadkiem (jeśli dobrze pamiętam, po twoim meega długim komentarzu na pewnym blogu, który mnie zaciekawił xD) i jak na razie przeczytałam prawie wszystko, wyłączając teksty z Kuroko, bo mam dziwny wstręt do tego anime... W każdym razie, wow. Jestem zachwycona!

    Owszem, czasem zdarzają się błędy, albo któreś zdanie nieprzyjemnie mi zgrzyta, ale to nieliczne wyjątki. Piszesz bardzo dobrze i ciężko się do czegoś przyczepić. Odnosząc się do komentarza powyżej - mi podobały się retrospekcje zarówno w pierwszej, jak i drugiej części, jednak myślę, że w pierwszej wyglądało to spójnie i przyjemniej się czytało ^^'

    Co do samego opowiadania... Idealnie opisałaś relacje Erena i Leviego, jeśli kiedykolwiek wyobrażałam sobie ich związek (ogółem nie przepadam za tym pairingiem xd) to właśnie tak. Scena seksu była super, no i to pragnienie krwi Leviego, och, ach *rozpływa się w zachwytach* x'DD Więcej takich tekstów!

    Pozdrawiam i życzę weny :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, u mnie Kuroko najwięcej bo gejobasu to czysta wylęgarnia gejozy. Ale wiesz, tak naprawdę to te teksty niewiele mają z anime wspólnego, w końcu skupiam się w nich na yaoi.
      Betę zawsze robię kilka razy i dokładnie, ale i tak zdarza mi się, że coś mi umyka. Tak to już jest, kiedy zna się tekst na pamięć. Dlatego zawsze jestem wdzięczna za ich przytaczanie.
      *przybija piątkę* Ja też nie lubię EreRi. Uh, jak ja tego nie lubię. Ale że aż dwie osoby mnie o ten parking męczyły, to się w końcu zgodziłam... Ale NIGDY WIĘCEJ. DZIĘKUJĘ, POSTOJĘ.
      A pragnienie krwi.... no cóż, nie czytałaś moich tekstów z KnB, a tam właśnie sporo jest takich, gdzie motyw krwi dominuje, bo CLD jest fanką takich klimatów. Takie skrzywienie, co poradzić xd
      Uh, moje komentarze zwracają uwagę, jak miło~

      Usuń
    2. Hm, to może się przełamię i poczytam o Kuroko xD Boję się tylko, że niewiele zrozumiem, bo skończyłam oglądać anime na drugim czy trzecim odcinku (brr, anime o sporcie, naprawdę, nie obejrzałam jeszcze ani jednego, które by mi się spodobało), więc tak jakby nie znam ani fabuły, ani bohaterów xD Ale jestem w stanie przeczytać właściwie wszystko, co jest dobrze napisane, więc pewnie się złamię ^^"

      Jak na antyfana pairingu Eren/Levi wyjątkowo dobrze wyszedł ci ten tekst xD

      Usuń
    3. Nieznajomość anime nie ma znaczenia, serio. W shotach w ogóle znajomość anime/mangi nie jest ważna, a w Requiem, choć odnoszę się wydarzeniami do kanonu, to wszystko piszę tak, że ogarnie to osoba, która z anime nigdy styczności nie miała (mówię to w oparciu o opinie dwóch osób, które Kuroko nie widziały, bo - podobnie jak Ty xd - nie lubią sportowych serii, a jednak do rozdziałów się przełamały i nie przeszkadzał im fakt, że nie znały serii, co mnie, jako autorkę, niezmiernie ciszy xd).

      To się cieszę, że wyszedł, bo naprawdę męczyłam się przy nim baaaardzo~ A ten seks.... Jak Levi nie chciał brać się za Erena, żebyś Ty widziała, czym on we mnie rzucał, jak kazałam mu się rozebrać i zostać pedofilem... *dreszcz* xd

      Usuń
  8. Kurwa no, dlaczemu ty mi to robisz? Tak nie lubię parkingu, a ty samą obecnością zmuszasz mnie do czytania. Oczywiście nie zawiodłam się. Chociaż nie wiem czego powinnam się spodziewać i prawa nie mam oceniać.
    Ogólnie zamysł zajebisty, wykonanie wpędza mnie w jeszcze większy dół (niech mi ktoś line rzuci... Albo zadzwoni po żurawia na budowę). Świetnie przedstawiłaś obsesję na punkcie krwi, rozplywam się.
    Sorka, ale komentarz nienajlepszy, bo jestem konająca i parking na temat którego wypowiadać się nie mogę.
    Weny~

    PS. „kiedy jeden spaczony umysł spotkał drugi” Oh czyżby tu coś o nas?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze powiedziawszy, to wgl nie spodziewałam się, że to przeczytasz, dlatego sam fakt, że to zrobiłaś mnie cholernie cieszy. Choć nie rozumiem, co miałaś na myśli, mówiąc 'samą obecnością zmuszasz mnie do czytania'. Serio, może to ta pora, ale kompletnie nie rozumiem, o czym Ty do mnie rozmawiasz xd
      Cieszę się, że Cię nie zawiodłam *po cichu podpytuje, jak się masturbacja krwią podobała*
      Haha, ten tekst wyszedł mi dosyć spontanicznie, ale kiedy to czytałam przy korekcie, to pomyślałam dokładnie o tym samym~ *co te wibracje...*

      Usuń
  9. Ja tu będę, jak się ogarnę. To jest, tego... czwartek, przynajmniej taką mam nadzieję. Cholera, ten tydzień na serio chce mnie zabić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak bardzo nie wiem co napisać, mam totalny chaos, jedyne co mi przychodzi do głowy to "o, kurwa". Bo to było mocne. Naprawdę mocne. Nie przepadam za tym pairingiem, ale to jest dobre. Jest tylko jedna rzecz, jak mijałam komentarze to widziałam, że Yazu coś tam o tym napisała, ale też się uczepię. Mianowicie zwierzanie się Erena. Nie żeby mi się to samo w sobie nie podobało, rzecz w tym, że to trochę dziwne, że się odważył. Ale w sumie po tym co zrobili wcześniej...
      To jest po prostu niesamowite, LUDZIE CZY WY TO WIDZICIE?
      Mój organizm przez ostatnie dni zdecydowanie protestuje przeciw wszelkim czynnościom, które nie są snem lub piciem herbaty, ale czytanie Sacrum i tak było przyjemne.
      Weeeny~

      Usuń
    2. Wiem, wiem, ale po tym, co zrobili wcześniej, to przejdzie jakoś, ne? Tzn. jak postawiałam się w jego sytuacji (tak, często stawiam się w takiej samej sytuacji jak moi bohaterowie), to stwierdziłam, że po takiej nocy raczej byłoby mi już wszystko jedno, nie miałabym nic do stracenia. Stąd to zwierzenie. W każdym razie tak je ja odczuwam, ale wiadomo, że każdy interpretuje to jak chce xd
      Cieszę się, że Ci się spodobało, zwłaszcza, że za parkingiem nie przepadasz. Możemy przybić mentalną piątkę, bo ja też go nie lubię~

      Usuń
  10. Moje oczy tego nie wytrzymują. Czy tylko mi przeszkadza ta kursywa?
    Kurde, lepiej by się czytało, gdyby co chwila nie było tej kursywy. Więcej normalnej czcionki, błagam.
    Proszę. Bardzo. W pewnym momencie nie mogłam już czytać, tak oczy od tego bolą. A nie mam żadnej wady wzroku ;//
    Zastanowisz się nad tym? c;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze powiedziawszy, nie sądziłam, że komuś to może przeszkadzać, mnie nigdy nie przeszkadzało, nikt inny też się na to nie skarżył... cóż, myśli postaci zaznaczone kursywą chyba nie przeszkadzają Ci aż tak? W końcu są to dosyć krótkie fragmenty. Ogółem nie jestem jakąś fanką kursywy, po prostu takie hmm, 'myśli wewnętrzne bohaterów' i retrospekcje zaznacza się w taki sposób, żeby wyraźnie zaznaczyć odstęp czasowy, czy różnicę między 'właściwym' tekstem a danym fragmentem. Mam na myśli, że kursywa to najłatwiejszy na to sposób, którego używają nie tylko blogerzy, ale także większość profesjonalnych pisarzy.
      Mogę spytać, czy to wrażenie miałaś tylko w tym shocie, czy też w innych? Bo w tej części faktycznie dużo retrospekcji, może więc to pogłębiać efekt. A co do zmiany - musiałabym znaleźć na to jakieś zastępstwo. Więc jeśli wysuwasz taką prośbę, to byłabym wdzięczna, gdybyś również zaproponowała jakąś alternatywę.
      Jednak mogę powiedzieć jedną rzecz - jeśli nie uda mi się znaleźć żadnego odpowiednika, postaram się pisać retrospekcje bardziej 'opowiadane' - tak żebym nie musiała używać aż takiej ilości kursywy.
      Naprawdę sporo jestem w stanie zrobić dla czytelników, patrz, napisałam nawet two-shota z parkingiem, którego szczerze nie trawię, ale tutaj sprawa jest trudniejsza, bo potrzebuję jakieś alternatywy, więc jeśli masz pomysł, to byłabym wdzięczna~

      Usuń
    2. Ewentualnie - zawsze możesz skopiować tekst do Worda i tam sobie go modyfikować, jak chcesz, albo czytać w widoku mobilnym, gdzie jest standardowa czcionka, w której różnica między kursywą a normalnym tekstem nie jest aż tak widoczna.

      Usuń
    3. Krótkie fragmenty? ;/ Kurcze, tutaj cały początek jest pisany ciągle kursywą, jak wstawki z myślami bohaterów mnie nie ruszają, tak te dłuższe (jak na początku) już mnie bardzo rażą.
      Tak jak powiedziałam wcześniej - zależy od częstotliwości pojawiania się tych kursyw i ich długości - a w Twoich shotach bywa z tym różnie. Raz bardzo miło mi się czytało, ta kursywa naprawdę fajnie dopełniła wizualnie tekst, ale dla przykładu w tym shocie, przynajmniej na początku, dla mnie, nie było to zbyt dobre, bo oczy się męczą.
      Alternatywą jest coś, co już stosujesz c; Nie wiem, czy to dobry zamiennik i czy nie będzie się wtedy zlewał tekst, ale można ciągle używać tych symboli '***'. Już i tak ich teraz używasz, więc cóż, jakimś dużym niuansem to to nie będzie, ale podaję tylko przykład.
      Kurczę, gdyby wcześniej mi to tak bardzo przeszkadzało, napisałabym do Ciebie - niestety tutaj rzuciło mi się to bardzo w oczy.
      Jeśli uraziłam Cię w jakimkolwiek stopniu, albo powiedziałam coś nie tak - przepraszam, bo naprawdę nie jest moim celem uprzykrzanie Ci życia. ;)
      Co do Word'a - czytam wszystko na komórce, Word'a na komputerze nie mam, ale dziękuję za radę ;D

      Usuń
    4. Z tymi gwiazdkami to jest tak, że oddziela się nimi fragmenty z przeskokiem czasowym lub całkowicie wyrwane z kontekstu (np. sen). Więc jeśli (przykładowo) retrospekcja jest odległa w czasie od bieżących wydarzeń, to oddzielam ją dodatkowo gwiazdkami. Jeśli nie jest zbyt odległa, tylko podwójnym enterem. Myślałam nad tym, co zaproponowałaś, ale - jak sama powiedziałaś - tekst by się wtedy zlewał, ogarnięcie czego dotyczą dane wydarzenia mogłoby być dla czytelników trudne.
      Wiesz, myślałam jeszcze nad zmianą czcionki, niestety dwie różne czcionki w jednym tekście wyglądają niezwykle chujowo (sprawdzałam kilka z nich, ale nie ma znaczenia, jakich użyję, dwa różne style zawsze będą się ze sobą gryzły) i nie jest to tylko moja opinia~
      Zapytałam też innych czytelników o zdanie, żeby mieć wgląd ogólny w sytuację *boże, co ja pieprzę* i nikomu z nich nie przeszkadzała duża ilość kursywy w tej części shota.
      Zdaję sobie sprawę, że to po części kwestia sposobu, w jaki pisałam tę część, potęguje to wrażenie, które odczuwasz, dlatego postaram się pisać retrospekcje tak jak poprzednio.
      Naprawdę mi przykro, ale kompletnie nie mam pomysłu, jak zmienić sposób pisania retrospekcji, żeby był on jednocześnie estetyczny, oddzielał wyraźnie przestrzeń czasową i nie raził w oczy przy dłuższych fragmentach.
      I nie uraziłaś mnie w żadnym stopniu, nie wiem, czy taki wniosek wyciągnęłaś z tonu mojego poprzedniego komentarza, ale taki już los internetów, że ciężko odgadnąć, o czym myśli pisząca osoba. W każdym razie, nie poczułam się urażona ani trochę (ja po prostu nie przepadam za nadmierną ilością emotikonów~).
      Powiedz mi jeszcze jedną rzecz - udało Ci się dotrzeć do końca shota, pomimo bólu oczu? Bo jeśli nie, mogę wysłać Ci zmodyfikowaną wersję na maila, chociaż tyle mogę dla Ciebie w kwestii tego shota zrobić c:

      Usuń
  11. To bardzo miłe, że tak dbasz o Czytelników, ale przeczytałam cały tekst, więc nie będzie to konieczne ;)
    Niestety, ale ja także zbyt dużo do powiedzenia już nie mam, bo moje pomysły się wyczerpały, by połączyć wszystkie aspekty, które wymieniłas, w całość. Najwyraźniej będę musiała się z tym pogodzić. Cóż, w tej kwestii za dużo się nie da zrobić, więc dziękuję, że w ogóle zainteresowalas się moim problemem.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja pierdole...
    Wielbię dzień, w którym mnie znalazłaś i dałaś mi linka do tego bloga.
    Chwalmy głębie internetu.
    Ja...
    Nie wiem co powiedzieć.
    Levi x Eren - od tego się zaczęła moja przygoda. Resztę sobie dopowiedz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, to bardziej Levi x krew-sama x Eren, ale ciii... Musiałam sobie jakoś osłodzić nielubiany ship. Miałam do tego prawo, ne?

      Usuń
    2. Miałaś.
      I jest krew.
      Jest Levi.
      Jest Eren.
      Jest impreza.

      Usuń
  13. Okurde, nie mogę znaleźć mojego postu na grupie, pod którym dodałaś link do swojego bloga (bo przynajmniej myślę, że to ty się tam zareklamowałaś), więc muszę podziękować Ci tutaj. Niby piszesz, że nie lubisz shipu, a jednak opowiadanie wyszło Ci idealnie. Jak normalnie wolę śmieszne klimaty, to to mnie urzekło. Widzę, że masz coś do zaoferowania z KnB i właśnie z tego powodu cieszę się, że mam gniazdko obok łóżka, i będę mogła zarwać nockę na czytaniu, bez obawy, że mi się telefon rozładuje. Ogólnie jak na początku była mowa o Erwinie to już sobie w głowie przeklinałam, że może nie doczytałaś mojej prośby, ale gdy później zobaczyłam coś o Erenie to coś we mnie podskoczyło z radości. Cieszę się też, że tu, to Levi jest seme, ponieważ nie cierpię motywu Erena jako seme >.< Podczas czytania, puściłam sobie jakże smutną muzyczkę, więc było nastrojowo. Jak już czytam coś smutnego czy może przygnębiającego, to kocham gdy są liczne powtórzenia, pytania i genialny opis emocji *o* Podsumowując, opowiadanie 11/10, jak nie więcej ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *bardzo głupio się uśmiecha*
      Cholera, dziękuję. Za każdym razem, kiedy czytam pozytywną (TAK POZYTYWNĄ) opinię o tym shocie, patrzę na niego coraz lepiej. Na początku było: 'kurwa, ale gówno, nie mogę tego wstawić', potem: 'no dobra, może nie jest takie złe', a teraz: 'hmm... w sumie... to ta masturbacja krwią była całkiem niezłym motywem'. Nie będę kłamać, mówiąc, że podoba mi się ten shot, czy że jestem z niego zadowolona, bo nie jestem, ale ja rzadko kiedy jestem zadowolona z moich własnych tekstów. Może jestem zbyt surowa dla siebie, ale wszędzie widzę coś, co mogłoby być poprowadzone lepiej, a nie jest, a ja nie umiem tego poprawić. Cóż, pewnie powinnaś zapytać: 'to po cholerę się zareklamowałaś?!'. Ano, wiem, dziwne. Ale ja nie piszę dla siebie, piszę dla czytelników. Dlatego, jeśli mówią mi, że coś ICH zdaniem jest dobre, to przyjmuję to do wiadomości, nawet jeśli sama mam nieco inne zdanie. A jeśli coś zdaniem czytelników jest dobre, to czemu by tego nie zareklamować, jeśli ktoś prosi? c:
      Naprawdę nie lubię shipu, dlatego jeszcze bardziej się cieszę, że aż tak Ci się podobało~
      (z SnK lubię tak właściwie tylko Levi x Farlan (jeśli chodzi o yaoi) i mogę zdradzić, że mam z nimi shota w pomaturalnych planach~)
      U mnie najwięcej właśnie angstów, ale komedia jedna też jest (patrz: Pogoń za Zwłokami) i dwa stosunkowo słodkie teksty, choć nie jest to typowy fluff (Gwiazda i Na Zawsze?). A reszta to albo angst (w zdecydowanej większości), albo obyczaj/thriller, albo gore.
      Gejobasu mam dużo do zaoferowania, bo to przecież wylęgarnia gejozy jest~! No i zarówno moje OTP, jak i parking z trzeciego miejsca na parkingowym podium pochodzi z tej serii, więc no, to się rozumie samo przez się xd Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz~

      P.S Eren jako seme... NIE. Już pomijając moją niechęć do shipu, to sam ten fakt... Eren i Levi... Levi na dole... NIE. NIEMOŻLIWE. CO TO JEST. ZABIĆ, ZANIM ZŁOŻY JAJA XD

      Usuń
    2. Jak ja coś napiszę, to też mi się nie podoba. Potrafię czytać swoje teksty pierdyliard razy i za każdym razem znaleźć błąd albo fabularny, albo gramatyczny, a czasami się zdarza, że nawet ortograficzny. Jako iż mam bloga (krótko, bo krótko, ale mam) to wiem, że pozytywne komentarze sprawiają iż jest człowiekowi milej na duszy, tak więc, spróbuję komentować ile się da ^^ Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zamierzasz napisać coś Levi x Farlan. Tak mało było o nim mowy, że myślałam, że tylko ja ich paringuje XD Ogólnie, możesz być pewna, że zostanę tu na dłużej ^^ *piszczy ze szczęścia, że w końcu ma co czytać* A tak w ogóle, to leje z twojego stwierdzenie 'wylęgarnia gejozy' XD

      Usuń
    3. Oh, beta... to największe zło na świecie. Nienawidzę jej. Choć błędów robię mało (na coś się ten human jednak przydał xd), to jednak w niemal każdym tekście zdarzy mi się zrobić dwie, trzy literówki, których nie wyłapię, bo znam tekst na pamięć i przy którejś z kolei becie mój zmęczony mózg już ich nie widzi. Jeśli tekst ma 2, 3 ew. 4 tys. słów, to jeszcze nie jest źle, ale ostatnio napisałam shota na ponad 16 tys. słów i póki co leży sobie i czeka na betę, na którą czas znajdę pewnie dopiero po maturach, o której boję się wgl pomyśleć. Betowanie 30-stronowego shota... TO BĘDZIE STRASZNE, JA UMRĘ ;-;
      Levi x Farlan to jeden z najpiękniejszych shipów na świecie ♥ Jest u mnie na czwartym miejscu, zaraz po AkaKuro ♥ I jesteś drugą osobą, która poza mną go lubi, co mnie niezmiernie cieszy, bo w całej tej podjarce Ereri i Eruri Levi x Farlan stał się takim niedocenionym shipem, co mnie tak bardzo boli ;-; Jak mi starczy weny (i czasu, bo zamówień się od cholery nazbierało, a po maturach obiecałam, że wrócę do ich spełniania) to może napiszę z nimi coś więcej niż tylko jednego shota, w końcu ten ship zasługuje na co najmniej kilka tekstów~
      *zwiększa pole powierzchni łóżka*
      Zapraszam serdecznie, każdego nowego czytelnika przyjmuję z otwartymi ramionami ♥
      Wgl, kurde, sama mam ochotę czytać po nocach yaoi, a nie mogę, bo te cholerne matury są tuż tuż ;-; Chemia, chemia, reakcje... alkany są fajne, ale wolałabym jednak tworzyć chemię między postaciami, niż rozwiązywać z nią zadanka... #problemy_przyszłego_patomorfologa
      Haha, ja tego słowa używam zawsze w odniesieniu do gejobasu i jeszcze kilku innych serii (głównie sportowych). Wgl sportowe serie to taka wylęgarnia gejozy! Wiesz, te spocone ciała, wspólne prysznice, buzujące na boisku hormony przenoszone potem do szatni... JAK ONI WYTRZYMUJĄ BEZ ORGII, TO JA NIE WIEM XD

      Usuń
  14. To takie chore i takie słodkie. Chcę więcej <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wykończona malowaniem obrazu (dla brata na zajęcia - fuck logic) wchodzę sobie na bloggera i widzę tyle komentarzy. Od razu poprawił mi się humor. Niby są krótkie i nie bardzo da się na nie odpowiedzieć, ale musiałam Ci napisać, jak wielkiego banana wywołałaś nimi na mojej mordzie.
      Cieszę się, że podobało Ci się dotychczas i mam nadzieję, że w inne teksty też Ci się spodobają xd
      Dziękuję za zrobienie mi dnia ♥

      Usuń
  15. Wow. No. Nieźle. Naprawdę jestem pod wrażeniem.
    Nigdy nie czytałam niczego podobnego, a sama kontrukcja i wyczuwalny klimat wręcz zwalała z nóg. Właśnie, niezmiernie podobała mi się tutaj budowa, sposób w jaki układałaś poszczególne zdania. Nie potrafię opisać tego, co wywarł na mnie sam układ. Jestem dziwaczką.
    Pierwszy raz ktoś tak dobrze opisał naszego zimnego, obojętnego Leviego. Wielu próbowało, wielu to nie wychodziło, ale tobie się udało. Prócz tego sama scena seksu, wpierw zachowania Erena wprowadziła mnie w małe osłupienie, albowiem z niczym takim się nie spotkałam. Jesteś chyba jakąś sadystką, skoro do seksu dodałaś rany i krew.
    Dobry pomysł, dobrze opisane i co najważniejsze - oryginalnie.

    --
    bytaasteful.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uh, cieszę się, że takie wrażenie wywarł na Tobie ten tekst, chyba przez te wszystkie pozytywne opinie powoli zaczynam się do niego przekonywać, choć jest z jednym z moich znienawidzonych parkingów *co Wy ze mną robicie*
      Nie, nie jestem sadystką, raczej jej kompletnym przeciwieństwem. Pisząc takie sceny, stawiam się zawsze w położeniu strony, której one dotykają, a nie tej, która jest wykonawcą *masomaso tak bardzo* Wiem, nie jestem całkiem normalna, no ale kto jest? xd

      Usuń
  16. Kocham ten paring,ale dzięki Tobie jeszcze bardziej, jeśli to w ogóle możliwe. Uczucia Leviego są jak labirynt, przez który przechodzimy razem z nim. Eren jest tu trochę inny, ale dzięki temu tym bardziej pasują do siebie. Oczywiście, że wiem, że to opowiadanie, ale aż chce się powiedzieć żeby byli razem. Żeby to całe piekło, które przeszli, już się skończyło. Naprawdę, cudo :') Będę tu ciągle zaglądać <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochasz przez moje opowiadanie jeszcze bardziej parking, którego ja nie trawię... Jak to zabawnie brzmi xd Niemniej, cieszę się, bardzo się cieszę, że Ci się podobało. Wpadaj, kiedy tylko chcesz~

      Usuń