czwartek, 26 marca 2015

Requiem dla Psychopaty VIII

OBSERWATOR



    Obezwładniające zimno wypełnia przestrzeń, czarny szron pokrywa ciemną korę, czerwone płatki opadają, drzewo powoli usycha. Z każdą chwilą staje się smutniejsze, bardziej przerażające w swojej samotności i tęsknocie.

Umierasz?

    Wiatr porusza suchymi gałęziami, drzewo cicho jęczy, zupełnie jakby odpowiadało na to niewerbalne pytanie.

Twoje serce... przestaje bić? Krwawi?

    Płatki opadają coraz szybciej, powietrze staje się gęstsze, mrok otwiera swoje oczy i powoli wstaje z trumny, w której spał do tej pory.

Jak mogę ci pomóc? Twoje serce... gdzie ono jest?

    Niemy obserwator nie poznaje jednak odpowiedzi na swoje pytanie, ciemność mu na to nie pozwala, porywa go, oplata swoimi ciasnymi splotami. A on po prostu się jej poddaje, bo wie, że nie może się przeciwstawić, że jest to ponad jego siły. Patrzy jedynie prosto w nieprzeniknione oczy mroku, patrzy, myślami jednak odbiegając od trwającej chwili.

To irytujące. Choć doszedłem dalej niż ostatnio, choć udało mi się wreszcie zadać to pytanie, wciąż nie wiem, jak głęboki jest ten tunel. Ile czasu minie, zanim dotrę wystarczająco daleko, bym mógł usłyszeć odpowiedź?

    Ciemność zaciska się coraz ciaśniej, dusi i jego, i drzewo, które zaczyna płakać. Roni czerwone łzy, wpatrując się w szybko gasnący blask widnokręgu.

Znowu nie mogę złapać powietrza.

     Dwie istoty czekają na ratunek, istoty tak różne od siebie, a jednak złączone przez tę samą potrzebę pragnienie życiodajnego powietrza, ciepła i światła. Czekają na ratunek, bo wierzą, że przyjdzie.

Ah, jesteś. Nigdy nas nie zawodzisz.

     Tak samo jak wiele razy wcześniej czerwień nie pozostaje głucha na to niewypowiedziane na głos wołanie, zapala się pośród mroku, płonie, lśni i parzy. Jest taka ciepła, taka intensywna. I choć jej płomienie są zbyt gorące, to jednak ten ból, który pozostawiają na wszystkim, czego dotkną, nie jest złym bólem, a raczej w pewien sposób przyjemnym. Ponieważ niesie ze sobą to niezwykle silne wrażenie – wiarę i nadzieję na lepsze jutro. 

Nie zostawisz nas nigdy. Możesz nam to obiecać?

***

    Kuroko spogląda na postać odbijającą się w lustrze. Przygląda się jej podkrążonym oczom, bladej twarzy i jasnym włosom, które sterczą na wszystkie strony. Jego spojrzenie prześlizguje się po wystających obojczykach, zdecydowanie zbyt szczupłych ramionach z ledwo widocznym zarysem jakichkolwiek mięśni, brzuchu, który nie przypomina wcale brzucha sportowca, przynajmniej nie takiego, który od roku regularnie trenuje. Choć może odrobinę?

I tak jest lepiej niż na początku.

    Kuroko wzdycha i zakłada koszulę, nie mając dłużej ochoty, by podziwiać swoją niedoskonałość. Potem próbuje jakoś ułożyć wyjątkowo niesforne włosy, myślami jest już jednak gdzie indziej, przypomina sobie powód, dla którego tak źle mu się spało tej nocy.

To już dzisiaj, tak?

    Mecz, którego wyczekiwał, jednocześnie bardzo się go obawiając. Mecz, który zadecyduje o jego przyszłości. Mecz, który rozstrzygnie wszystko.
    Kuroko spogląda na swoje dłonie, ze zdziwieniem zauważając, że zaczęły niemal niezauważalnie drżeć. Jednocześnie w całym jego ciele rozchodzi się nieprzyjemne uczucie, zupełnie jakby ktoś wylał wewnątrz niego gęstą, mrożącą substancję, która docierając do nawet najmniejszej komórki, zatrzymywałaby jej metabolizm, zahamowywała rytm skurczów mięśni, zmniejszała ilość wydechów, zwalniała przepływ krwi przez naczynia. To tak, jakby na krótką chwilę ktoś niemal całkowicie go sparaliżował.

Uspokój się.

    Kuroko bierze głęboki wdech, na kilka sekund zatrzymuje powietrze w płucach, by po chwili bardzo powoli je wypuścić. Powtarza tę czynność jeszcze kilka razy.

Dziesięć, jedenaście, dwanaście...

    Z każdą kolejną sekundą, z każdym kolejnym wydechem zaczyna czuć, jak jego ciało powoli się rozluźnia, jak opuszcza je ten dziwny chłód, a nieprzyjemne wrażenie nieśpiesznie ustępuje.

Osiemnaście, dziewiętnaście, dwadzieścia...

    Kuroko przeciera ręką czoło i wychodzi z łazienki. Trochę niepokoi go fakt, że lekcje jeszcze się nie zaczęły, a on już zaczął odczuwać poddenerwowanie. Co gorsza, w nocy było tak samo. Budził się wielokrotnie z wyjątkowo nieprzyjemnego snu, a potem musiał długo czekać, by ponownie zasnąć. Nie potrafił się wyciszyć, uspokoić oddechu, kiedy tylko opuszczał powieki, przed oczami umysłu stawały mu wszystkie możliwe scenariusze pomyłek, jakie mógłby popełnić podczas meczu, jego serce przyspieszało, a ciało pokrywało się zimnym potem. I tak przez całą noc. Dlatego teraz, nie dość, że jest niespokojny, to jeszcze wyjątkowo zmęczony i niewyspany. A przecież przed tak ważnym meczem powinien być wypoczęty najbardziej, jak to tylko możliwe.
    Kuroko przygryza wnętrze policzka, zaciska lekko zdrętwiałe dłonie i sztywnym krokiem kieruje się do kuchni. Jeśli może cokolwiek poradzić na swój obecny stan, to chyba tylko wypić herbatę, która ma podobno uspokajające działanie i postarać się nie skupiać myśli wokół nadchodzącego meczu. O ile jest to w ogóle możliwe.
    Nie chcąc obudzić śpiącej jeszcze matki, Kuroko cicho zamyka drzwi do sypialni, włącza czajnik i siada pod oknem. Czekając, aż woda się zagotuje, wygląda na zewnątrz i przypatruje się porannej codzienności, która powoli zaczyna budzić się do życia.
    Obserwuje mężczyznę w wojskowej kurtce, który każdego ranka, o tej samej porze wyprowadza swojego ogromnego psa, nucąc pod nosem melodię o ciągle zmieniającym się rytmie. Obserwuje  dziewczynę z pastelowymi włosami zaplecionymi w finezyjne warkoczyki, ubraną w przerobiony na rockowo mundurek, która tak jak zwykle wymyka się przed dom, żeby zapalić papierosa, zapewne jak chłopak podejrzewa zanim jej rodzice wstaną. Obserwuje młodego, wysportowanego obcokrajowca w kolorowym, rzucającym się w oczy, obcisłym stroju, który co dwa dni o poranku przebiega ulicą, przy której mieszka Kuroko. Obserwuje starszą panią, która wychodzi przed dom i wolnym krokiem kieruje się w stronę parku. Chłopak wie, że zanim kobieta do niego dojdzie, minie około pół godziny, a kiedy wreszcie tam dotrze, usiądzie na ławce pod wyjątkowo okazałym drzewem wiśni i aż do południa będzie przyglądała się gładkiej powierzchni niewielkiego stawu. Codziennie tak robi. Kuroko wie o tym, ponieważ idąc do szkoły, za każdym razem przechodzi przez ten park, obok stawu i rozłożystej wiśni.
    Słysząc ciche miauczenie, otwiera okno i, pozwalając sobie na delikatny uśmiech, wyciąga rękę w stronę szarego dachowca. Kot podchodzi do niej bez zastanowienia, wystawiając się do głaskania.
    Kuroko nigdy nie rozumiał dlaczego, ale zwierzęta zawsze bardzo go lubiły, były względem niego niezwykle ufne. Może dostrzegały w nim bratnią duszę, wyczuwały spokój, który od niego bił, a może zwyczajnie nie bały się go, ponieważ różnił się od innych ludzi? Niezależnie od powodu, jednej rzeczy był pewien im nigdy nie przeszkadzała jego nikła obecność, a raczej, one po prostu zawsze go zauważały. I właśnie dlatego Kuroko tak bardzo je lubił. Ponieważ nie reagowały nerwowo na jego ,,nagłe” pojawianie się, dostrzegały go, zanim on zdążył dostrzec je. Przy nich mógł poczuć się wyjątkowo zwyczajnie, normalnie. A czasem właśnie czegoś takiego potrzebował. Poza tym żywił do nich sympatię z jeszcze z jednego powodu ponieważ były dużo łatwiejsze w zrozumieniu niż niektórzy ludzie znacznie mniej problematyczne. I cichsze. Dużo cichsze.
    To nie tak, że nie lubił ludzi. Ale dużo łatwiej nawiązywało mu się kontakt ze zwierzętami. A to dlatego, ponieważ Kuroko od zawsze był obserwatorem. Spokojny i cichy, niezauważany przez innych, przyglądał się uważnie wszystkiemu, co się wokół niego działo, zapamiętywał zwyczaje różnych osób, a jeśli robił to wyjątkowo uważnie, po pewnym czasie potrafił nawet odczytać niektóre reakcje i emocje z ich gestów, mowy ciała. Stał się wyjątkowo spostrzegawczy, lecz nie można było go nazwać geniuszem. Nie takim jak Akashi, który potrafił bezbłędnie rozszyfrować nowo poznaną osobę. Kuroko potrzebował dużo czasu, by nauczyć się dostrzegać w innych to, czego na pierwszy rzut oka nie było po nich widać. Nie wszystko jednak mógł zobaczyć. Przynajmniej do tej pory.
    Kot zaczyna cicho miauczeć, wyrywając chłopaka z zamyślenia, zwracając na siebie jego uwagę. Brzmi przy tym tak, jakby się czegoś wyraźnie domagał.
    Kuroko przerywa drapanie go za uchem, wstaje i wyjmuje z lodówki kawałek szynki. Potem ostrożnie podsuwa ją kotu. Dachowiec ściąga mięso z jego dłoni i zaczyna jeść. A kiedy kończy, zeskakuje z okna i, przeciskając się między deskami w płocie, znika z pola widzenia błękitnych oczu. Tak jak każdego innego dnia.
    Kuroko sięga po czajnik, w którym woda zdążyła się już zagotować i zalewa sobie herbatę. Potem wyjmuje z lodówki zrobione dzień wcześniej bento i z kubkiem parującego płynu w ręce kieruje się do swojego pokoju. Choć wie, że poza zabraniem drugiego śniadania, powinien zjeść jeszcze wcześniej coś w domu, nie może się do tego przemóc. Jego żołądek jest z nerwów zbyt ściśnięty, by był teraz w stanie cokolwiek przełknąć. Kuroko ma jedynie nadzieję, że kiedy w szkole skupi się na lekcjach, to stres opuści go przynajmniej na tyle, by udało mu się zjeść choć odrobinę bento i zebrać siły niezbędne do gry. W przeciwnym bądź razie jego udział w meczu może się skończyć, zanim się w ogóle zacznie.
    Z tą niezbyt pozytywną myślą, obijającą się natarczywie o ściany jego umysłu chłopak upija łyk gorącej herbaty i zaczyna przygotowywać się do wyjścia.

***

    Przygląda się, jak poranny wiatr porusza delikatnie śnieżnobiałymi zasłonami, wiszącymi przy oknie. Dotyka gładkiego, cienkiego materiału, smukłymi palcami bada jego fakturę. Podziwia niemalże rażącą w oczy biel, tę niezwykłą, nienaturalną wręcz czystość i nieskazitelność. 
   
Taki znajomy.

     Do tej pory spotkał tylko jedną osobę, której skóra miałaby podobny kolor. Nie tak jasny, a jednak zbliżony odcieniem, przypominający płatki śniegu opadające z zimowego nieba. Chłodny, podobnie jak chłodne jest opanowanie i spokój tej osoby, bijące z jej błękitnego spojrzenia. Spojrzenia nieprzeniknionego, a jednak tak dziwnie szczerego. 

Czy te dwie cechy nie powinny się czasem ze sobą kłócić?

    Odwraca się tyłem do okna i zdejmuje szlafrok. Ubranie z cichym szelestem zsuwa się na dywan, jednak styka się z nim tylko na chwilę, bardzo szybko zostaje podniesione i przewieszone przez oparcie fotela obitego żakardem w delikatny, elegancki wzór utrzymany w klasycznym klimacie. 
    
To już dzisiaj. Co takiego mi pokażesz?

    Czerwone oczy rozbłyskają iskrą ekscytacji, kiedy ich właściciel skupia myśli wokół techniki, której tak bardzo jest ciekawy iskrą niechcianej ekscytacji. 

Czekałeś na tę chwilę? Jesteś gotowy, Kuroko Tetsuya?

***

    Drewno. Lakierowane drewno. Błyszczący parkiet pokryty w wyznaczonych miejscach smugami różnokolorowych farb. Linie wyznaczające długość i szerokość, tworzące wzory tak dobrze znane wszystkim tym, których kroki rozbrzmiewają na boisku. I ten zapach z początku uderzający w nozdrza, po chwili jednak niknący, do którego tak łatwo przyzwyczaja się zmysł węchu.

Sala gimnastyczna pachnie lakierowanym drewnem.

    Taka oczywista myśl rodzi się w umyśle Kuroko, kiedy chłopak wkracza na boisko. Wcześniej nigdy tego nie zauważał, ale teraz wyraźnie czuje unoszącą się w powietrzu woń lakierowanych desek. Zdaje mu się ona niezwykle intensywna, tak jakby w ciągu jednej nocy ktoś wylał na parkiet całą tonę preparatu, który nie miał szans, by wsiąknąć w drewno i wywietrzeć. 

,,Kiedy jesteśmy zestresowani, kiedy się denerwujemy, nasz organizm przechodzi w stan gotowości, a zmysły się wyostrzają...”

    Kuroko przypomina sobie fragment z artykułu, który kiedyś czytał i nerwowo zaciska pięści. Nie wie, czy powinien się cieszyć, że ma bardziej wyczulone zmysły niż zazwyczaj, czy raczej bać, ponieważ jego niepokój wywołany zbliżającą się perspektywą gry nie zmalał w ciągu dnia ani trochę, a raczej tylko się nasilił. Pod koniec lekcji chłopak był już tak zdenerwowany, że miał wrażenie, jakby z jego dłoni spływały hektolitry potu. Oczywiście nie tknął ani kęsa bento.
   
Uspokój się. To tylko mecz. Zwykły, treningowy mecz. Już nie raz w takich grałeś.

    Próba przekonania samego siebie, że wszystko jest w porządku, spełza na niczym. Nie pierwszy to już zresztą raz w ciągu tego dnia, nie dziesiąty i nie dwudziesty w ciągu całego tygodnia.
    Kuroko zaczyna się rozgrzewać, nie jest jednak w stanie wystarczająco skupić się na wykonywanych ćwiczeniach, jego myśli nie słuchają się go, podsyłając mu najgorsze możliwe scenariusze. Umysł chłopaka powoli zasnuwa się zimną czernią negatywnych emocji, a on sam czuje, jak powoli sztywnieją mu kolana, zupełnie jakby były zawiasami, które ktoś zapomniał naoliwić. Jego ciało drży, zimny pot spływa po plecach, serce bije nieregularnym rytmem. Najgorsze jest jednak uczucie, które drażni jego dłonie zaczynają one nieprzyjemnie mrowić, tak jakby ktoś nakłuwał je tysiącami maleńkich igiełek. Jednocześnie chłopak odnosi wrażenie, jak gdyby końcówki jego palców drętwiały, choć przecież krew dopływa do niech nieprzerwanie, bez zmian. 
    Kiedy skala tego koszmarnego stanu zdaje się sięgać szczytowego punktu, ktoś kładzie dłoń na jego ramieniu i lekko je ściska. To ciepło wywołane krótkim dotykiem przywraca Kuroko do rzeczywistości, wyrywa z odrętwienia, pobudza. Zupełnie jakby z tej dłoni przepływał do ciała chłopaka impuls, który na krótką chwilę rozjaśniałby jego umysł, jakby ten dotyk mówił: ,,Nie ma się czym martwić, nie ma się czego bać”.
    Kuroko spogląda w czerwone tęczówki, których właściciel bardzo uważnie mu się przypatruje, dostrzegając w nich swoje odbicie i wypuszcza powietrze z płuc, które do tej pory nieświadomie wstrzymywał. Patrzy w te oczy długo, nie odwraca wzroku, w tym chłodnym spojrzeniu szuka oparcia i otuchy. I znajduje ją. Niewypowiedzianą, skrytą za pozorną obojętnością. Dostrzega zaledwie jej cień, ale to wystarcza. Rozpaczliwie się go chwyta, nie pozwalając mu uciec. Ponieważ jest on czymś, czego w tamtej chwili Kuroko bardzo potrzebuje.
    Trwa to zaledwie ułamek sekundy, ale zdaje się trwać znacznie dłużej. Na ten ułamek właśnie błękitnooki chłopak nieświadomie otwiera swoje serce na obce uczucia, na krótką chwilę pozwala opaść masce opanowania i spokoju, choć sam nie zdaje sobie z tego sprawy. Czerwień dociera do błękitu, błękit muska czerwień. Niemal niewyczuwalnie.
    Zatopione w szkarłacie źrenice rozszerzają się ze zdziwienia, zaraz jednak wracają do swojej naturalnej wielkości. Ich właściciel otwiera usta i wypowiada ciche słowa, nieświadomie przerywając tę, w pewien sposób niezwykle intymną chwilę, z której charakteru żaden z nich nie zdaje sobie sprawy.
    Kuroko, pytałem cię o coś. Nie słyszałeś mnie?
    Błękitnooki chłopak kręci przecząco głową, maska opanowania powraca na swoje pierwotne miejsce.
    Przepraszam, Akashi-kun, zamyśliłem się.
    Wicekapitan nie wydaje się przekonany, ale nie drąży tematu dalej, zdejmuje dłoń z ramienia Kuroko i staje naprzeciwko niego, krzyżując ręce na piersi.
    Dzisiejszy dzień jest sprawdzianem nie tylko dla ciebie, ale też dla wszystkich innych osób. Dlatego nie ma potrzeby, żebyś skupiał się na tym bardziej niż to konieczne. Nie myśl o tym. Po prostu graj najlepiej, jak tylko potrafisz. W końcu to wszystko, co możesz w tej chwili zrobić.
    Słowa Akashiego, choć są dosyć brutalne, działają na Kuroko tak, jakby ktoś wylał mu na głowę kubeł zimnej wody. Otrzeźwiają go. I, o dziwo, uspokajają.
    Niech twoje myśli skupią się wyłącznie wokół perspektywy wygranej, wokół sposobu, w jaki możesz do niej doprowadzić. Pamiętaj, że to ona jest warunkiem zdania przez ciebie tego testu.
    Kuroko wie o tym. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Ale co najważniejsze widzi na nią szansę. Po słowach Akashiego, które sprawiają, że ucisk w jego piersi maleje, a niepokój zdaje się ustępować, Kuroko dostrzega ją, rysującą się przed nim wyraźnie i przejrzyście.
    Oprócz mnie będzie cię jeszcze obserwował trener pierwszego składu i nasz kapitan. Ocenią twój styl gry. Więc pokaż im, no co cię naprawdę stać.

,,Im”? A co z tobą, Akashi-kun? Nie jesteś ciekawy?

    Dam z siebie wszystko. 
    Błysk satysfakcji pojawia się na moment w czerwonym spojrzeniu, ciepły uśmiech, dodający otuchy wykrzywia na krótką chwilę wąskie wargi wicekapitana. 
    W takim razie powodzenia. 
    Rozlega się przeciągły gwizdek, trener trzeciego składu każe zawodnikom ustawić się na boisku. Błękitnooki chłopak zakłada na siebie znacznik i powoli wypuszcza powietrze z płuc. Jest tak, jak powiedział Akashi. Nie ma się nad czym zastanawiać. Kuroko nie dysponuje przecież takimi umiejętnościami gry jak Aomine, nie posiada kilku technik w zanadrzu. Ma tylko jedną. Więc jedyne co może zrobić, to sprawić, by przyćmiła umiejętności innych. By przykuła uwagę. By zabłysła w pełni, tak jak wielokrotnie to sobie wyobrażał podczas indywidualnych ćwiczeń. Musi po prostu spróbować, postarać się ze wszystkich sił, bo kiedy rozpocznie się gra, będzie już za późno na jakiekolwiek wahanie. Choć tak naprawdę, to już jest na nie za późno.

,,Wierzę w ciebie, Tetsu. Nie mogę ci zagwarantować, że jeśli dalej będziesz starał się w ten sposób, uda ci się zagrać w meczu, ale jeśli teraz się poddasz, to cały ten wysiłek faktycznie pójdzie na marne. Naprawdę tego chcesz?

    Kuroko przypomina sobie słowa, które kilka miesięcy temu wypowiedział do niego Aomine i z ich brzmieniem w pamięci zaciska pięści, po czym pewnym krokiem wychodzi na boisko. A przynajmniej stara się, by krok ten na pewny wyglądał. W tej samej chwili, w umyśle chłopaka rodzi się wyjątkowo silne postanowienie, którego nie przyćmiewa nawet niepokój czy wątpliwości. Postanowienie zrodzone z prostej prawdy, którą ukazał mu Akashi. 

Dam z siebie wszystko. Nie poddam się. Nic więcej nie mogę zrobić. Mam w końcu tylko tę jedną szansę.

    Wykorzystując ostatnie chwile przed rozpoczęciem meczu, chłopak spogląda w stronę stojącego pod ścianą Akashiego. Po raz pierwszy odkąd go poznał, cieszy się z obecności czerwonookiego rozgrywającego obok siebie, po raz pierwszy nie wpływa ona na niego nieswojo, wręcz przeciwnie dodaje otuchy. Kuroko naprawdę nie ma pojęcia, czy udałoby mu się uspokoić nerwy, gdyby nie interwencja wicekapitana. Nawet jeśli nie była ona celowa.

Jak wiele jeszcze każesz mi sobie zawdzięczać, Akashi-kun? Nawet jeśli nie zawsze robisz to świadomie?

    Trener trzeciego składu wychodzi na boisko, trzymając w dłoniach piłkę. Kuroko spogląda na nią, bierze głęboki wdech i po krótkiej chwili wypuszcza powietrze ze świstem. A potem rozlega się gwizdek i wszystko poza unoszącą się do góry piłką przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Gra się rozpoczyna.

17 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Ty szmato! Jak mogłaś mi tak tekst uciąć? Nie wiesz, że to zakrawa pod paragraf o znęcaniu się psychicznym? Zobaczysz pozwę Cię. Bekniesz za to.
      "Ubranie z cichym szelestem zsuwa się na dywan" - czemu ja do cholery widzę tę nieskazitelną, jasną skórę po której nieśmiało prześlizgują się promienie słońca, chcącego dotknąć tego bóstwa, co zstąpiło między nas, grzeszne twory naszych pragnień i wspaniałomyślnie pozwala nam pławić się w swej doskonałości?! To już chyba jakieś spaczenie. Nieważne.
      Eh... co ja z Tobą mam. Czemu z każdym rozdziałem z większą przyjemnością czytam akapity z Kuroko? Czemu zaczynam dostrzegać błękit (którego naprawdę nie cierpię a, o zgrozo, jest mi w nim tak ładnie) jako kolor motyla spokojnie unoszącego się na tle krwistego nieboskłonu? A wiedz, że motyle to moje ulubione owady. Ten motyl tak piękny zdaje mi się na tle zachodzącego dnia. Tak... pasujący tam, w tej chwili i podczas tego kresu. Naprawdę zaczynam lubić Tetsuyę. Fragment z tym niepozornym dachowcem miał w tym swój wielki udział. Wiesz jak bardzo szanuję zwierzęta i jak wielkie serce dla nich mam, zrobiłaś to specjalnie? A jeszcze do tego kot... Ah...
      To drzewo. Mam dziwne wrażenie, że to drzewo jest jak mój nieszczęsny tułacz przedzierający się przez krwawe morze. Bo jest, prawda? Jest pozornie innym odnośnikiem do obecnej sytuacji, skłaniającym czytelnika do przemyślenia pewnych faktów i zastanowienia się "dlaczego ten urywek tu jest? może powinienem pozwolić by tekst mnie w sobie zamknął? może w ten sposób zrozumiem, co oznacza to przesłanie?" Dobrze myślę?
      I wreszcie ten mecz. Już wyobrażam sobie jak opisujesz uczucia Kuroko, gdy szkarłatne spojrzenie będzie śledzić każdy jego ruch na scenie boiska. Bo kto jak nie ty Wieki Krul Kosmosu opisze to tak, żeby przeszły mnie ciarki i by moje ramiona pokryły się gęsią skórką? Czekam na to, oj bardzo czekam.
      Śliczną masz ścieżkę dźwiękową. Pozwala utonąć w świecie Requiem, przybliża mi go. Pierwszy raz czytałam na kompie i pierwszy raz miałam styczność z playlistą. Też masz Bogów~ kocham ten soundtrack.
      Piękne, Clair pedale, to było piękne. Nie zostawiaj mnie usychającej z niecierpliwości zbyt długo, bo mnie zabijesz. A nawet taki bluszcz jak ja skona bez światła jakie bije od Twoich tekstów.
      Rany... jaka ja dziś miła... to chyba przez ten ból...
      Weny~

      Usuń
    2. O kurwa, Eio... prawie się przez Ciebie poryczałam... no normalnie powstrzymuję łzy. Kurwa.... nigdy nie sądziłam, że dostanę od Ciebie taki komentarz, tak rozbudowany, tak piękny, z tak cudowną interpretacją.... serio mam ochotę się rozryczeć. A to wszystko dlatego, bo Twoje zdanie tak cholernie dużo dla mnie znaczy *ociera nieistniejące łzy, natura zimnej suki przywraca ją do pionu*
      Jak mogłam uciąć? Ano, normalnie. Ja naprawdę chciałam w tym rozdziale opisać cały mecz, ale kurwa, nie dość, że wydłużył mi się niebotycznie w porównaniu z poprzednimi to i tak doszłam ledwie do pierwszego gwizdka... musiałam uciąć, bo inaczej ten rozdział przebiłby długością drugą część Sacrum, a wtedy dostałabyś go... za dwa tygodnie? Dodając do tego betę czegoś tak długiego.
      Tetsu jako motyl... nie wiem, czy pamiętasz, ale w bodajże pierwszym rozdziale, była taka scena jak do Akasza podleciał błękitny motyl i usiadł na jego kolanie, a on wtedy pomyślał o Tetsu... pamiętasz? To już wiesz, że naprawdę myślimy niezwykle podobnie~
      Tak, wiem, że kochasz zwierzęta, ale ja też je kocham. Zwłaszcza koty. Szare dachowce, takie niby zwyczajne, niewyróżniające się, a jednak każdy z nich kryje w sobie inną historię, inna melodia płynie z jego cichego miauczenia. I są dzikie. Wolne. Nieskrępowane przez żadne zasady, mogą iść, gdzie je dusza poniesie, bez żadnych zobowiązań. Tak bardzo je za to kocham~
      To drzewo... zakochałam się w Twojej interpretacji. Gdybym wiedziała, że nasuwają Ci się przy czytaniu takie myśli, zmusiłabym Cię do ich pisania. Teraz mi się już nie wywiniesz xd
      A co do potwierdzenia... *odstawia jakiś bliżej nieokreślony taniec* Kurde, wiesz, ja naprawdę chciałabym Ci powiedzieć, ale no... nie mogę. Bo to jest na razie sekret no, Wy macie myśleć, a ja Wam wszystko powiem już za kilka rozdziałów, a raczej powiem maleńką część, całość przesłania poznacie zaś za... kilkadziesiąt rozdziałów. Ale ponieważ napisałaś mi tak piękny komentarz, to zrobię to dla Ciebie wyjątek i powiem to na głos, choć nie powinnam: 'Po części masz rację. Po części'.
      Uh, dlaczego poczułam, że osiadł na moich barkach jakiś kosmiczny ciężar? Że wymagania względem mnie wzrosły do kolosalnych rozmiarów? Cóż... mam nadzieję, że Cię nie zawiodę~
      Dziękuję, też ją kocham. Zwłaszcza Requiem i Eau de Vie, to moja mała miłość. A co do Bogów - w jednym komentarzu Ci kiedyś wspominałam, że mamy ten sam utwór w playliście xd
      *idzie się rozklejać w kącie, wzruszona nadmiarem miłości w tym komentarzu*
      Serio, wydrukuję sobie go, oprawię i powieszę na ścianie~

      Usuń
    3. Jezus Maria to tylko komentarz. Chociaż ja przy pierwszym Twoim wypracowaniu niemal się poryczałam. Ah... Jak sobie wspomnę jak mi było ciepło na serduchu, że ktoś tak pięknie opisał moje bazgroły...
      Po części mam rację, więc moje rozumowanie nie jest tak błędne? Ulga... A jeśli chodzi o same sceny z drzewem... Niesamowicie mnie urzekają...
      Cieszę się, że moje zdanie jest dla Ciebie ważne, aczkolwiek nie wiem czemu mi głupio...

      Usuń
  2. ,, ponieważ różnił się od inny ludzi?'' Mały błąd.
    Znów, to drzewo... Podejrzewam, że to jest sen, który śni się Kuroko *miszcz interpretacji* To dość oczywisty wniosek, więc wcale się nie zdziwię, jak trafię choby kulą w płot, ale w sumie co mi szkodzi xD Tak czy siak, wizja Tetsu szukającego sposobu, by porozmawiać z tym szkarłatem wewnątrz drzewa, usychającego drzewa, móc poczuć ten przyjemny ból jaki sprawia jego palące ciepło... To Akash. No ja po prostu to czuję... A potem się okaże, że kurna nie xD
    Akashi jest podekscytowany równie mocno co Tetsu xD Ale zawsze tak jest, fascynuje go tajemnica, choć wie, że moment jej odsłonienia może go rozczarować. Po prostu jakby odrzuca myśl o tym, skupiając się na swym przekonaniu o własnej nieomylności... Gdybym nie podejrzewała że spodoba mu się to, co zobaczy, pewnie bym mu wspólczuła (bo wcale nikt nie powiedział, że technika Kuroko musi go zachwycić, manga jedno, ficki drugie xD) NO PEWNIE, ŻE USPOKAJA CIĘ JEGO DOTYK. KOCHASZ GO, TYLKO JESZCZE O TYM NIE WIESZ. Ekhm. xD
    Cieszę się, że tak szybko jest kolejny rozdział ;D Znów chcę więcej ;-; Gadka ,,będziesz rozczarowana'' na mnie nie działa! Tak więc pisiaj dalej, jak każdy rozdział ten również zostawił niedosyt ;D Weeeny~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za ten błąd, o wspaniała Yazu ♥
      Ekhem.... ja tam nic zdradzać nie będę, czy to sen, czy nie sen, czy może wizja, którą zsyłają duchy nieczyste z innego wszechświata KOMUŚ, NIE WIEM KOMU... ja nic nie wiem xd Ale ciesze się, że tak to interpretujesz i drążysz, jako autorkę naprawdę mnie to cieszy ♥
      *bosz, jak dużo miłości w tej odpowiedzi* No ale trudno się dziwić, jak sama morda mi się cieszy do ekranu po takim komentarzu. Wiesz, że uwielbiam Twoje komentarze~?
      A co do techniki... tu też nic nie wiem.
      JAKA PEWNOŚĆ SIEBIE XD JAKBY TO ZALEŻAŁO OD CIEBIE, TO PEWNIE WRZUCIŁABYŚ ICH DO ŁÓŻKA TU I TERAZ W RAMACH INTEGRACJI MIĘDZYSKAŁDOWEJ XD (nie żebym sama się przed tym ledwo powstrzymywała xd).
      Rozdział szybko i mam nadzieję, że do matur utrzymam to tempo, co oznacza, że możesz liczyć na nowy rozdział pod koniec każdego tygodnia. O ile nic mi niespodziewanie nie wyskoczy, albo wena nie pójdzie fchuj (choć teraz nie powiem, żebym mogła specjalnie cieszyć się z jej obecności), to raczej powinien mi się ten plan publikacyjny udać~

      Usuń
  3. Jestem tak, tak, tak. Trzy razy tak, przechodzisz dalej. Pisz dalej proszę.
    Weny, jak najwięcej.

    OdpowiedzUsuń
  4. To moja pierwsza wizyta tutaj... z braku czasu spojrzałam tylko przelotnie na tekst i muszę przyznać, że nawet po tak przelotnych oględzinach spodobał mi się styl, w jakim opowiadanie jest prowadzone, wydał mi się niezwykle przyjemny. Mam nadzieję, że nie obrazisz się jeśli wrócę tutaj później i należycie się z nim zapoznam, ostatnio niewiele czytam, a omijanie dobrych tekstów to wręcz zbrodnia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że się nie obrażę~ Gdzieżbym mogła, skoro mój własny czas jest przez naukę ostatnio drastycznie ograniczony.
      Jeśli po przelotnym spojrzeniu przypadł Ci do gustu mój styl, to pozostaje mi mieć tylko nadzieję, że przy bardziej dokładnym wejrzeniu wrażenie się nie zmieni, i że się nie rozczarujesz~

      Usuń
  5. Akashi. *.* *.* *.*
    omg omg omg
    Jaram się jak dziecko, które po miesiącu wpieprzania warzyw w końcu dostało karton słodyczy. Ale nie jakiś tam wyrobów czekoladopodobnych. Toć to nic innego jak Lindt, Milka, Wedel, Wawel i Ritter.
    Trafiłaś dokładnie w moje podniebienie *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam, że napiszesz 'po miesiącu wpieprzania warzyw w końcu dostało mięso'. Ah, ta moja podświadomość mięsożercy xd *CLD nie lubi słodyczy, woli mięso*
      Ale jednak białego Lindta nie odmówię... więc, jeśli takie porównanie przyszło Ci na myśl, to nie pozostaje mi nic innego jak widowiskowo szczerzyć mordę do ekranu~

      Usuń
  6. Okej. Zabrakło mi słów. ( Mesu wróciła z yaoistycznego odwyku! )

    Dlatego nic tu nie napiszę.

    Narysuję.

    Narysowałam komentarz. Łapaj ---> http://pics.tinypic.pl/i/00649/bsyx0c2wbqpp.png

    Paczaj co przez ciebie robie. Powinnam Hermafrodytę wstawiać ( na dniach! ).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TO NAJLEPSZY KOMENTARZ JAKI W ŻYCIU DOSTAŁAM.
      *umiera ze śmiechu*
      KURWA, PIĘKNE~!

      Usuń
    2. Och och, rumienię się~ :3

      Usuń
  7. Ucząc się od Kuroko nabywam sztuki uspokajania się - herbatka, głębokie wdechy i wydechy... tylko obecności przystojnego wicekapitana mi tutaj brakuje, aby dojść do siebie po tym rozdziale, który...
    ... który niewątpliwie jest najpiękniejszym rozdziałem w całym Requiem, który do tej pory przeczytałam. Wiedziałam o tym już na samym początku. Kiedy wyobraziłam sobie Kuroko przed lustrem ( hot like wow O_O ), kiedy czytałam o tym jak siada w kuchni przy oknie... naprawdę, opis tej chwili wciągnął mnie do reszty, jest tak dokładny i perfekcyjny jak Levi podczas sprzątania, tak spokojny i relaksujący jak słuchanie Yirumy w ciepły, letni dzień na balkonie, w towarzystkie przyjemnego wiaterku...
    Fragment o tym dlaczego zwierzęta tak lubią Kuroko i dlaczego on za nimi przepada bym doprawdy urzekający, oddałaś taką prostotę, ale jednocześnie coś na co nie każdy by wpadł. No bo kto by się przejmował zwierzętami w relacjach z Tetsu (nie licząc Nigou)?
    Żałowałam trochę, że w podobny sposób nie opisałaś poranku Akashiego. Kiedy się zaczął czytałam z zapartym tchem ( dobrze, przyznaję, fragment z szlafrokiem był tak seksowny, że wyobraziłam go sobie niczym Rose z Titanica rozbierającą się przed Jackiem, gdy ten ją miał namalować xD... chwila, ona ściągała szlafrok? Nie pamiętam... xD ). No cóż, skończyło się szybko, ale i tak było piękne!
    No i przechodzimy do truskawki na torcie ( nie lubię wiśni ). Czyli moment, w którym Kuroko wkracza na boisku i co? I Akashi kładzie mu dłoń na ramieniu, dodając mu tym gestem otuchy, pokazując tym samym, że on w niego wierzy i go pragnie, że wie na co go stać i liczy na niego! Że jest obok niego, by go wspierać i kochać, że on również może na niego liczyć. To znaczące spojrzenie, w tym najpiękniejsze zdanie: "Czerwień dociera do błękitu, błękit muska czerwień."
    Oh, rany.
    Dotarli do siebie.
    Na krótko, ale jednak. Później piszesz o tym, że to chwila dość intymna - i tak właśnie i wcześniej ją odebrałam, to była wyjątkowo intymna chwila, znacznie głębsza niż te stereotypowe, fizyczne, ponieważ ta sięgała duszy, sięgała umysłu.
    Tak dobrze wyobraziłam sobie tę scenę, że po przeczytaniu nie byłam pewna, czy przypadkiem nie było tego w anime, że po prostu spisałaś ten moment, wzbogacając opis o tę głębię, o to zanurzenie się w ich wzajemnych umysłach, muśnięcie ich dusz.
    Oh, rany... ciężko mi się pozbierać, naprawdę... Będę musiała zrobić przerwę i jutro przeczytam pozostałe chapterki...
    Oficjalnie stwierdzam, że ten rozdział stał się moim ulubionym.
    Normalnie aż Ci za niego dziękuję.
    Dziękuję ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez to wszystko zapomniałam o "błędzie", który znalazłam:
      "O ile jest w ogóle możliwe." - chyba zjadło ci "to"?

      Usuń
    2. Błąd poprawiony, danke.
      Twoja radość mnie zabija, kocham Twoje porównania. I kocham Twój zachwyt. Naprawdę nie wiem, co powiedzieć. Wiesz, jak koszmarne są moje obiekcje co do Requiem, tak więc no... Ale o ile niektórych rozdziałów nie lubię bardzo i jestem z nich koszmarnie niezadowolona, to ten akurat lubię, zresztą wiesz o tym, bo Ci mówiłam. Ten fragment, który przytoczyłaś, ta chwila tylko dla kolorów, które ich tworzą... Naprawdę jestem dumna z tego zdania. Może to tylko jedno i krótkie, ale... naprawdę mi wyszło. I podoba mi się, jako autorce, co w moim przypadku jest wyczynem na skalę kosmiczną.
      Cóż, mam nadzieję, że pozostałe dwa rozdziały Cię nie zawiodą.
      Dodam jeszcze, że jestem niezwykle ciekawa Twojej reakcji na następny rozdział. Dziewiątka jest... inna. Dziwna. Nie wiem, co o niej myśleć. Nie umiem powiedzieć, czy mi wyszła, czy nie, choć czuję, że ją po części zjebałam, ale... jest zbyt dziwna, żeby to ocenić *boże, pierdolę, już się zamykam*
      Dziękuję za ten piękny komentarz *dużo miłości*

      Usuń