POCAŁUNEK OD PRZEZNACZENIA
Do tej pory widział tylko matowy błękit. Niezmierzoną toń,
nienaturalnie wręcz gładką taflę wody, która nie przepuszczała światła
słonecznego do głębiny skrywającej się pod nią. Co znajdowało się na jej
dnie? Co kryła w sobie ta niepokojąco jasna otchłań? Co leżało u jej
podstaw, tam gdzie nie docierało żadne światło, żadne spojrzenie, żadne
niechciane uczucie? Jaki skrywała w sobie sekret, jaki skarb osiadł na
błękitnym piasku i zakopał się w nim, zasłaniając się przed nachalnym
wzrokiem z zewnątrz? Czy ona w ogóle posiadała dno? Czy może była tylko
nieskończonym tunelem wykutym w płynnym krysztale, którego barwę
warunkowały załamane refleksy świetlne?
Do tej pory widział tylko matowy błękit. ,,Nieprzenikniony”. Tak o nim myślał. A każdej takiej myśli towarzyszyła irytacja, która z dnia na dzień wzrastała, przybierała na sile z każdą chwilą, którą spędzał, obserwując z ukrycia trening niezdającej sobie z tego sprawy, błękitnookiej osoby. Nie była ona jednak jedynym uczuciem, które się z tym jasnym kolorem wiązało. Irytacji towarzyszył tak dobrze mu znany głód wiedzy – ciekawość techniki, chęć by zobaczyć coś, czego jeszcze nie widział, a co mogło nieodwracalnie zmienić koszykówkę, w którą grał, zmienić ją na lepsze. Chęć by zobaczyć coś, co mogło stać się swoistym asem w rękawie drużyny Teikō. To był jedyny powód tej ciekawości. Tak przynajmniej to sobie tłumaczył. Tylko takie jej źródło chciał dostrzegać. Ale czy naprawdę było ono jedyne?
Do tej pory widział tylko matowy błękit. Chciał go przejrzeć. Odnaleźć sposób na przebicie się przez tę gładką taflę, sposób na wstrzymanie oddechu na wystarczająco długi czas, by był w stanie dopłynąć na samo dno, na sam kraniec. Bo w to, że on istnieje, wierzył. Nie przyjmował do siebie wiadomości, że ktoś mógłby posiadać bezdenne wnętrze, że ktoś mógłby być tak zupełnie wyprany z wszelkich emocji. Ludzie to nie lalki, którym chłodna porcelana nadaje jeden niezmienny wyraz twarzy, budują ich emocje. A przecież on doskonale znał się na ludziach. Dlatego nie wierzył w to, że mógłby się pomylić. W końcu był sobą, nosił nazwisko swojego ojca. Akashi Seijūrō nie popełniał błędów.
Od samego początku chciał zdobyć to dno, zdominować je. Pragnął tego wręcz zachłannie. Ale co takiego spodziewał się na nim ujrzeć? Co chciał zobaczyć? Czego oczekiwał? Myślał, że jeśli przedrze się przez nieugiętą ścianę wody, wszystko się wyjaśni, rozwiąże, wszelkie jego wątpliwości się rozwieją, a on będzie mógł tak po prostu zapomnieć o tym wrażeniu, którego doświadcza za każdym razem, gdy patrzy w błękitne oczy? Że ten dreszcz przestanie przebiegać po jego plecach, niepokój kumulujący się w okolicy serca zniknie, jak gdyby nigdy nie istniał? Że nie będzie potrzebował już żadnych wyjaśnień, a niepowtarzalność tego spojrzenia przestanie mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie? Tego właśnie oczekiwał?
Do tej pory widział tylko matowy błękit. Teraz jednak jego powierzchnia uległa zmianie. Na krótką chwilę straciła na swojej nieprzeźroczystości, na krótką chwilę stała się nieco bardziej przejrzysta. Coś w niej zabłysło, coś, co nie było tak dobrze mu znaną obojętnością i opanowaniem. Coś, co przypominało wołanie. Cichą i rozpaczliwą prośbę o pomoc.
Zabłysło i zgasło. Zniknęło. Błękit powrócił do swojego pierwotnego stanu, znów stał się matowy i nieprzenikniony. A może w ogóle się nie zmienił? Może jedynie tak mu się wydawało? To tylko ułamek sekundy, jedno mrugnięcie oka. To mogła być zwykła gra kolorów, oszukane wrażenie powstałe w wyniku przypadkowego odbicia światła.
Nieudane podanie, skutkujące przejęciem. Akashi przewiduje to, liczy sekundy, czekając na chwilę, kiedy piłka trafi w ręce zawodnika z drugiego składu. Widzi ten moment wyraźnie, choć jeszcze nie nastąpił. Ale nastąpi. Zaraz...
W ciągu jednej chwili coś się zmienia. Akashi dostrzega rozwiane od pędu powietrza, błękitne włosy, zanim ktokolwiek inny zdąża to zrobić. A raczej zauważa je jako jedyny. Spojrzenie czerwonych oczu pada na niezwykle skupioną twarz i w tej właśnie chwili Akashi odnosi wrażenie, że coś jest nie tak. Że coś się zmieniło. Nie może już dostrzec przejęcia. Ale nie widzi też tego, co ma się wydarzyć zamiast niego. Po raz pierwszy w życiu Akashi nie wie, czego może się spodziewać podczas gry.
Ręce wyciągają się ku piłce, przygotowane są do jej złapania i wyprowadzenia kontry. Pełen pewności uśmiech wypływa na twarz zawodnika z drugiego składu. Oczy wpatrują się w piłkę, widać w nich zadowolenie, radość z tak łatwego przechwytu. A potem dzieje się coś, czego nikt się nie spodziewał, coś co wygląda jak...
W tym momencie Kuroko przypomina Akashiemu błękitną smugę. Farbę, która nieproszona wkradła się na obraz malowany w szarych, zwyczajnych barwach i całkowicie zmieniła jego klimat. Tak jak w ciągu jednej chwili zmienia przebieg meczu.
Dłoń Kuroko dotyka piłki tylko na ułamek sekundy, odpowiednio załamane uderzenie zmienia jej tor lotu. Uderzenie? Nie, nie uderzenie, podanie. Wyniesione na nieprawdopodobnie wysoki poziom.
Piłka trafia do rąk niespodziewającego się tego zawodnika z trzeciego składu. Przez chwilę nie dzieje się nic, wszyscy stoją jak skamieniali, zbyt zaskoczeni by zareagować. Nie rozumieją tego, co się właśnie stało, nie rozumieją, jak to możliwe, by piłka skręciła jak bumerang. Wpatrują się tylko w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą była, gdzie być powinna, a teraz jej nie ma. Nikt ze znajdujących się na boisku zawodników w pierwszej chwili nie dostrzega stojącego w tym właśnie miejscu Kuroko, spojrzenia przesuwają się po nim, zupełnie jakby nie różnił się niczym od powietrza wypełniającego salę gimnastyczną.
– Rzucaj!
Krzyk przerywa tę pełną napięcia ciszę, Kuroko wytrąca wszystkich ze stanu otępienia. Ręce układają się do rzutu, piłka unosi się i opada. Ociera się o siatkę i z głuchym echem odbija się od parkietu. Na tablicy wyników zero zamienia się w dwójkę. Trzeci skład wychodzi na prowadzenie. Wszyscy są w szoku, twarze kapitana i trenerów wyrażają niedowierzanie. A czerwone oczy rozbłyskają podnieceniem. Prawdziwym i niepohamowanym. Niebezpieczny uśmiech wykrzywia wąskie wargi. Akashi Seijūrō wpatruje się w Kuroko Tetsuyę, na krótką chwilę ich oczy się spotykają. A pomiędzy nimi przepływa iskra, której inni nie są w stanie zauważyć, a z której znaczenia oni sami nie zdają sobie sprawy. Iskra, która zwiastuje początek czegoś, czego żaden z nich się nie spodziewa, o czym żaden z nich do tej pory nie myślał. Iskra, która wymykając się spod kontroli, może zmienić całkowicie ich dotychczasowe życie. Iskra, która ma szansę, by stać się prawdziwym płomieniem niemożliwym do poskromienia czy opanowania. Iskra posiadająca jedno tylko imię, pozostające w odwiecznym konflikcie z realizmem.
Pocałunek od przeznaczenia.
Do tej pory widział tylko matowy błękit. ,,Nieprzenikniony”. Tak o nim myślał. A każdej takiej myśli towarzyszyła irytacja, która z dnia na dzień wzrastała, przybierała na sile z każdą chwilą, którą spędzał, obserwując z ukrycia trening niezdającej sobie z tego sprawy, błękitnookiej osoby. Nie była ona jednak jedynym uczuciem, które się z tym jasnym kolorem wiązało. Irytacji towarzyszył tak dobrze mu znany głód wiedzy – ciekawość techniki, chęć by zobaczyć coś, czego jeszcze nie widział, a co mogło nieodwracalnie zmienić koszykówkę, w którą grał, zmienić ją na lepsze. Chęć by zobaczyć coś, co mogło stać się swoistym asem w rękawie drużyny Teikō. To był jedyny powód tej ciekawości. Tak przynajmniej to sobie tłumaczył. Tylko takie jej źródło chciał dostrzegać. Ale czy naprawdę było ono jedyne?
Do tej pory widział tylko matowy błękit. Chciał go przejrzeć. Odnaleźć sposób na przebicie się przez tę gładką taflę, sposób na wstrzymanie oddechu na wystarczająco długi czas, by był w stanie dopłynąć na samo dno, na sam kraniec. Bo w to, że on istnieje, wierzył. Nie przyjmował do siebie wiadomości, że ktoś mógłby posiadać bezdenne wnętrze, że ktoś mógłby być tak zupełnie wyprany z wszelkich emocji. Ludzie to nie lalki, którym chłodna porcelana nadaje jeden niezmienny wyraz twarzy, budują ich emocje. A przecież on doskonale znał się na ludziach. Dlatego nie wierzył w to, że mógłby się pomylić. W końcu był sobą, nosił nazwisko swojego ojca. Akashi Seijūrō nie popełniał błędów.
Od samego początku chciał zdobyć to dno, zdominować je. Pragnął tego wręcz zachłannie. Ale co takiego spodziewał się na nim ujrzeć? Co chciał zobaczyć? Czego oczekiwał? Myślał, że jeśli przedrze się przez nieugiętą ścianę wody, wszystko się wyjaśni, rozwiąże, wszelkie jego wątpliwości się rozwieją, a on będzie mógł tak po prostu zapomnieć o tym wrażeniu, którego doświadcza za każdym razem, gdy patrzy w błękitne oczy? Że ten dreszcz przestanie przebiegać po jego plecach, niepokój kumulujący się w okolicy serca zniknie, jak gdyby nigdy nie istniał? Że nie będzie potrzebował już żadnych wyjaśnień, a niepowtarzalność tego spojrzenia przestanie mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie? Tego właśnie oczekiwał?
Jak naiwnie.
Do tej pory widział tylko matowy błękit. Teraz jednak jego powierzchnia uległa zmianie. Na krótką chwilę straciła na swojej nieprzeźroczystości, na krótką chwilę stała się nieco bardziej przejrzysta. Coś w niej zabłysło, coś, co nie było tak dobrze mu znaną obojętnością i opanowaniem. Coś, co przypominało wołanie. Cichą i rozpaczliwą prośbę o pomoc.
Zabłysło i zgasło. Zniknęło. Błękit powrócił do swojego pierwotnego stanu, znów stał się matowy i nieprzenikniony. A może w ogóle się nie zmienił? Może jedynie tak mu się wydawało? To tylko ułamek sekundy, jedno mrugnięcie oka. To mogła być zwykła gra kolorów, oszukane wrażenie powstałe w wyniku przypadkowego odbicia światła.
Przewidziało mi się?
Nie
jest pewien. Nie potrafi odpowiedzieć przed sobą całkowicie szczerze na
to pytanie. Choć nie wierzy, że mógłby dać się zwieść zwykłej grze
światła, to jeszcze trudniej zaakceptować mu to, co sądzi, że zobaczył.
Do
tej pory widział tylko matowy błękit. Założył, że coś się pod nim
kryje, ale nie spodziewał się czegoś takiego – czegoś, czego on, Akashi Seijūrō nie potrafiłby zrozumieć, czego nie potrafiłby nazwać. A
jednak zdaje mu się, że dostrzegł coś, co zakuło go boleśnie w okolicy
piersi, co sprawiło, że chciał... no właśnie, co? Co tak właściwie
zamierzał zrobić? Czy on...
Na pewno nie.
Dlaczego wciąż ma przed oczami ten dziwny obraz, którego nie potrafi
zinterpretować? Ten błysk szczerości, wołanie tak niewinne, tak czyste w
swojej prostocie? Lśniący błękitem kryształ, nieskalany przez żadne
negatywne emocje, przez żadne egoistyczne pragnienia? Choć przecież
pragnienie czegoś samo w sobie jest w pewien sposób egoistyczne. Z niego
rodzi się zaborczość, zachłanność. Więc dlaczego?
Gdzie kończy się potrzeba, a zaczyna egoizm?
Zawsze sądził, że jest tylko jeden rodzaj szczerości, można być
szczerym lub nie. Kiedy jednak zobaczył ten błysk, zwątpił. Do tej pory,
gdy patrzył w błękitne oczy, które zawsze pełne były spokoju, wyraźnie
dostrzegał tę ich sprzeczność z powszechnie przyjętymi racjami, to, że
nie stanowiły one zwierciadła duszy, nie odbijały emocji skrytych na
dnie serca. A jednak pozostawały szczere. Potwierdzały prawdziwość tego,
co mówiły usta.
Ten błysk zdawał się jednak inny. Tak jakby był ptakiem, który wyrwał się z klatki, w jakiej przyszło mu dotychczas żyć. Cichy i ulotny jak trzepot motylich skrzydeł. Niosący ze sobą zwiastun czegoś niepokojącego, co mogło zmienić niektóre rzeczy nieodwracalnie. A jednak wciąż szczery, wyraźnie wołający o pomoc, o ciepło, o wsparcie.
Do tej pory widział tylko matowy błękit. Nie lubił go. Tak naprawdę nie chciał, żeby zaprzątał on jego myśli, jednak one niemal nieustannie były nim wypełnione. Nie chciał tracić czasu na zastanawianie się nad istotą tego koloru, na szukanie sposobu by dotrzeć do jego głębi. Owszem, pragnął ją odkryć, ale bez poświęcania kolejnych minut, godzin, dni i tygodni na rozmyślania, które do tej pory nie zaprowadziły go donikąd. Miał dość tej irytacji, którą w ciągu ostatnich kilku miesięcy zabarwiał się niemal każdy jego dzień, a która w całości spowodowana była tylko tym jednym kolorem. Naprawdę go nie lubił. Nie podobało mu się to, że wywoływał on w nim niechciane, mieszane i sprzeczne ze sobą uczucia.
Więc dlaczego? Dlaczego na chwilę krótszą niż jedno mrugnięcie oka irytacja zniknęła wraz ze znikającą matowością, dlaczego przez moment miał szczerą ochotę, by odpowiedzieć na to nieme wołanie? Dlaczego chciał uchwycić ten przejrzysty błękit, dać mu to, o co ten prosił i nie puścić go już nigdy, powstrzymać przed zniknięciem? Chronić i nie pozwolić, by ponownie oblekł się tym opanowaniem tak denerwującym w swojej niezmienności?
Ten błysk zdawał się jednak inny. Tak jakby był ptakiem, który wyrwał się z klatki, w jakiej przyszło mu dotychczas żyć. Cichy i ulotny jak trzepot motylich skrzydeł. Niosący ze sobą zwiastun czegoś niepokojącego, co mogło zmienić niektóre rzeczy nieodwracalnie. A jednak wciąż szczery, wyraźnie wołający o pomoc, o ciepło, o wsparcie.
Do tej pory widział tylko matowy błękit. Nie lubił go. Tak naprawdę nie chciał, żeby zaprzątał on jego myśli, jednak one niemal nieustannie były nim wypełnione. Nie chciał tracić czasu na zastanawianie się nad istotą tego koloru, na szukanie sposobu by dotrzeć do jego głębi. Owszem, pragnął ją odkryć, ale bez poświęcania kolejnych minut, godzin, dni i tygodni na rozmyślania, które do tej pory nie zaprowadziły go donikąd. Miał dość tej irytacji, którą w ciągu ostatnich kilku miesięcy zabarwiał się niemal każdy jego dzień, a która w całości spowodowana była tylko tym jednym kolorem. Naprawdę go nie lubił. Nie podobało mu się to, że wywoływał on w nim niechciane, mieszane i sprzeczne ze sobą uczucia.
Więc dlaczego? Dlaczego na chwilę krótszą niż jedno mrugnięcie oka irytacja zniknęła wraz ze znikającą matowością, dlaczego przez moment miał szczerą ochotę, by odpowiedzieć na to nieme wołanie? Dlaczego chciał uchwycić ten przejrzysty błękit, dać mu to, o co ten prosił i nie puścić go już nigdy, powstrzymać przed zniknięciem? Chronić i nie pozwolić, by ponownie oblekł się tym opanowaniem tak denerwującym w swojej niezmienności?
Idiotyzm.
Do tej pory widział tylko matowy błękit. Teraz zdaje mu się, że w
chwili kiedy podniosła się kurtyna, ujrzał coś innego, coś całkowicie
różnego od wszystkiego, na co miał do tej pory możliwość patrzeć. Coś
zbyt trudnego do opisania, zbyt nierealnego. Niemożliwego.
Akashi Seijūrō zawsze był realistą. Nie wierzył w rzeczy, które nie miały swojego urzeczywistnienia w nauce. Bo jak może istnieć coś, czego nie sposób udowodnić?
Nie może. Nie powinno. Nie ma do tego prawa. Właśnie tak Akashi od zawsze uważał. Teraz jednak spotkał się z czymś, co zdaje się przeczyć jego sposobowi myślenia, temu, co dyktuje mu rozum i zdrowy rozsądek.
Akashi Seijūrō zawsze był realistą. Nie wierzył w rzeczy, które nie miały swojego urzeczywistnienia w nauce. Bo jak może istnieć coś, czego nie sposób udowodnić?
Nie może. Nie powinno. Nie ma do tego prawa. Właśnie tak Akashi od zawsze uważał. Teraz jednak spotkał się z czymś, co zdaje się przeczyć jego sposobowi myślenia, temu, co dyktuje mu rozum i zdrowy rozsądek.
Dać wiarę czemuś, co prawdopodobnie było jedynie grą światła?
Odpowiedź powinna być prosta, powinna przyjść mu z łatwością. A jednak nie przychodzi.
Akashi Seijūrō zawsze mógł ufać swojemu instynktowi, swoim przeczuciom. W taki właśnie sposób odkrył potencjał Kuroko. Jego intuicja nigdy go nie zawodziła, w połączeniu z realnym spojrzeniem na rzeczywistość tworzyła duet, który warunkował nieomylność Akashiego, bezbłędność. Co jednak może się wydarzyć, kiedy taka intuicja sprzeciwi się realizmowi? Do czego to doprowadzi? I które z nich będzie miało rację?
Dlaczego?
Akashi Seijūrō zawsze mógł ufać swojemu instynktowi, swoim przeczuciom. W taki właśnie sposób odkrył potencjał Kuroko. Jego intuicja nigdy go nie zawodziła, w połączeniu z realnym spojrzeniem na rzeczywistość tworzyła duet, który warunkował nieomylność Akashiego, bezbłędność. Co jednak może się wydarzyć, kiedy taka intuicja sprzeciwi się realizmowi? Do czego to doprowadzi? I które z nich będzie miało rację?
Akashi
obawia się odpowiedzi. Na razie dręczy go tylko niejasne, lekkie
przeczucie, które póki co pozostaje niegroźne. Jeśli jednak przybierze
ono na sile, może dojść do czegoś, z czym on nie będzie w stanie tak
łatwo sobie poradzić. Bo jak osoba, która do tej pory żyła w całkowitej
zgodności z samym sobą, ma stanąć naprzeciw wątpliwości, od których
dotychczas pozostawała wolna? W dodatku wątpliwości o charakterze tak
sprzecznym z logiką?
Przestań myśleć o czymś tak nierealnym, przestań zaprzątać sobie tym głowę, bo jeszcze przez przypadek w to uwierzysz.
Przeciągły dźwięk gwizdka wydaje się Akashiemu najpiękniejszym
dźwiękiem na świecie, kiedy rozbrzmiewa w sali gimnastycznej, wyrywając
go z zamyślenia, uwalniając od niemających sensu rozważań. Chłopak
przymyka na chwilę oczy, bierze głęboki wdech i w ciągu kilku sekund
oczyszcza całkowicie swój umysł. Jest w stanie to zrobić, w końcu od
dziecka był w czymś takim ćwiczony. Jako syn właściciela wielkiego
koncernu musiał umieć błyskawicznie skupić myśli na rzeczy innej niż
jeszcze chwilę temu. Oczywiście, tylko jeśli odpowiedni zamiennik
istniał, w przeciwnym wypadku, gdy nie pojawiało się żadne zastępstwo,
oderwanie uwagi od wyjątkowo nurtującej kwestii stawało się znacznie
trudniejsze.
Kiedy Akashi unosi powieki i wypuszcza powietrze z płuc, jego umysł jest już całkowicie wolny od wszelkiego niepokoju i niepotrzebnych myśli. Chłopak może całkowicie skupić się na zaczynającej się właśnie grze, całą swoją uwagę poświęcając ruchom zawodników. A w szczególności jednemu z nich.
Śledzi wzrokiem piłkę unoszącą się do góry, która po chwili zostaje zagarniętą przez jedną z dwóch sięgających po nią dłoni. Przygląda się niewidzialnym wzorom, które brązowa kula tworzy, przemieszczając się między zawodnikami z trzeciego składu, nie odrywa od niej spojrzenia, czekając.
Kiedy Akashi unosi powieki i wypuszcza powietrze z płuc, jego umysł jest już całkowicie wolny od wszelkiego niepokoju i niepotrzebnych myśli. Chłopak może całkowicie skupić się na zaczynającej się właśnie grze, całą swoją uwagę poświęcając ruchom zawodników. A w szczególności jednemu z nich.
Śledzi wzrokiem piłkę unoszącą się do góry, która po chwili zostaje zagarniętą przez jedną z dwóch sięgających po nią dłoni. Przygląda się niewidzialnym wzorom, które brązowa kula tworzy, przemieszczając się między zawodnikami z trzeciego składu, nie odrywa od niej spojrzenia, czekając.
Kiedy trafi w twoje dłonie?
Nieudane podanie, skutkujące przejęciem. Akashi przewiduje to, liczy sekundy, czekając na chwilę, kiedy piłka trafi w ręce zawodnika z drugiego składu. Widzi ten moment wyraźnie, choć jeszcze nie nastąpił. Ale nastąpi. Zaraz...
W ciągu jednej chwili coś się zmienia. Akashi dostrzega rozwiane od pędu powietrza, błękitne włosy, zanim ktokolwiek inny zdąża to zrobić. A raczej zauważa je jako jedyny. Spojrzenie czerwonych oczu pada na niezwykle skupioną twarz i w tej właśnie chwili Akashi odnosi wrażenie, że coś jest nie tak. Że coś się zmieniło. Nie może już dostrzec przejęcia. Ale nie widzi też tego, co ma się wydarzyć zamiast niego. Po raz pierwszy w życiu Akashi nie wie, czego może się spodziewać podczas gry.
Ręce wyciągają się ku piłce, przygotowane są do jej złapania i wyprowadzenia kontry. Pełen pewności uśmiech wypływa na twarz zawodnika z drugiego składu. Oczy wpatrują się w piłkę, widać w nich zadowolenie, radość z tak łatwego przechwytu. A potem dzieje się coś, czego nikt się nie spodziewał, coś co wygląda jak...
...błysk biało-niebieskiego światła.
W tym momencie Kuroko przypomina Akashiemu błękitną smugę. Farbę, która nieproszona wkradła się na obraz malowany w szarych, zwyczajnych barwach i całkowicie zmieniła jego klimat. Tak jak w ciągu jednej chwili zmienia przebieg meczu.
Dłoń Kuroko dotyka piłki tylko na ułamek sekundy, odpowiednio załamane uderzenie zmienia jej tor lotu. Uderzenie? Nie, nie uderzenie, podanie. Wyniesione na nieprawdopodobnie wysoki poziom.
Piłka trafia do rąk niespodziewającego się tego zawodnika z trzeciego składu. Przez chwilę nie dzieje się nic, wszyscy stoją jak skamieniali, zbyt zaskoczeni by zareagować. Nie rozumieją tego, co się właśnie stało, nie rozumieją, jak to możliwe, by piłka skręciła jak bumerang. Wpatrują się tylko w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą była, gdzie być powinna, a teraz jej nie ma. Nikt ze znajdujących się na boisku zawodników w pierwszej chwili nie dostrzega stojącego w tym właśnie miejscu Kuroko, spojrzenia przesuwają się po nim, zupełnie jakby nie różnił się niczym od powietrza wypełniającego salę gimnastyczną.
– Rzucaj!
Krzyk przerywa tę pełną napięcia ciszę, Kuroko wytrąca wszystkich ze stanu otępienia. Ręce układają się do rzutu, piłka unosi się i opada. Ociera się o siatkę i z głuchym echem odbija się od parkietu. Na tablicy wyników zero zamienia się w dwójkę. Trzeci skład wychodzi na prowadzenie. Wszyscy są w szoku, twarze kapitana i trenerów wyrażają niedowierzanie. A czerwone oczy rozbłyskają podnieceniem. Prawdziwym i niepohamowanym. Niebezpieczny uśmiech wykrzywia wąskie wargi. Akashi Seijūrō wpatruje się w Kuroko Tetsuyę, na krótką chwilę ich oczy się spotykają. A pomiędzy nimi przepływa iskra, której inni nie są w stanie zauważyć, a z której znaczenia oni sami nie zdają sobie sprawy. Iskra, która zwiastuje początek czegoś, czego żaden z nich się nie spodziewa, o czym żaden z nich do tej pory nie myślał. Iskra, która wymykając się spod kontroli, może zmienić całkowicie ich dotychczasowe życie. Iskra, która ma szansę, by stać się prawdziwym płomieniem niemożliwym do poskromienia czy opanowania. Iskra posiadająca jedno tylko imię, pozostające w odwiecznym konflikcie z realizmem.
Pocałunek od przeznaczenia.
Powiedz mi, kochanie, co ja mam ci tu napisać? Co w godny sposób odda stan mojej duszy po przeczytaniu tego? Że jestem pod wrażeniem po raz enty, gdy tylko mój wzrok ulegnie czułej pieszczocie Twoich tekstów? Że nie do końca wiem co napisać? Czuję się pusta, bynajmniej nie dlatego, że to tam w górze nie wywarło na mnie wrażenia?
OdpowiedzUsuń"Nie przyjmował do siebie wiadomości, że ktoś mógłby posiadać bezdenne wnętrze, że ktoś mógłby być tak zupełnie wyprany z wszelkich emocji. Bo to by oznaczało, że błękitne spojrzenie nie należało do człowieka, a jedynie do jego parodii, nieudanego prototypu, lalki" - te dwa zdania, które nie każdego uwagę mogą zwrócić, mnie oczarowały. Cholernie prawdziwe. A zresztą co ja Ci gadam, doskonale wiesz jakie jest moje zdanie na temat Kuroko Tetsuyi. Dlatego przy tych słowach zrobiło mi się przyjemni ciepło i przyjemnie na moim spaczonym serduszku, jakoś tak uśmiechnęłam się dałam porwać w bezlitosny wir Twoich słów, czując się jak łódź na kapryśnym morzu. Autentycznie. W tym tekście jest coś takiego... Hipnotyzującego, porywającego... nie umiem dokładnie określić, ale czułam się wyrwana z rzeczywistości podczas czytania. Wyszarpałaś mnie za kudły z mojego ciepłego pokoju w wrzuciłaś miedzy szkarłatne kosmyki, słyszałam te wszystkie myśli Sei'ego, przeżywałam z nim ten dziwny stan. Mało kto potrafi tak pięknie oddawać kogoś takiego jak Akashi Seijuro, a ty zasługujesz na Nobla jeśli o to chodzi.
Tym rozdziałem oczarowałaś mnie bezgranicznie. Z każdym opublikowanym kawałkiem Układanki requiem dla psychopaty sprawiasz że otwieram swe serce na błękitnowłose stworzenie. Jesteś niesamowita.
Weny~ I dziękuję że postarałaś się ukazać to mi (jakie to egoistyczne...) nim wyjadę.
ps. Wybacz mi, jeśli komentarz przypomina trochę masło maślane polane masłem na maślanym talerzyku, nie umiem się jakoś wysłowić... Eh... co ty ze mną robisz, szmato?
Etto... Ty nie wiedziałaś, co napisać, ja nie wiem, co odpowiedzieć... Cóż. Chyba, cieszę się? Z tego co zrozumiałam, rozdział przypadł Ci do gustu, a wiedząc, że był on w pewien sposób (choć niezamierzenie) kamieniem milowym w Requiem, akceptując ten rozdział, powiedziałaś mi: 'to opowiadanie ma jednak sens, nie pogrzebałaś go całkowicie tym rozdziałem'. Bo dobrze zrozumiałam, prawda? W takim razie, cieszę się. Bardzo. Do poprzedniego rozdziału nie lubiłam Requiem, ba, ja tego opowiadania nie trawiłam wręcz. Ale jakoś po ostatnim rozdziale coś się we mnie zmieniło, oddałam temu opku coś bardzo ważnego z siebie i nagle zorientowałam się, że ta historia jest dla mnie cholernie ważna, nie chcę jej zjebać i, co chyba najważniejsze, że polubiłam ją. Nie wiem, na ile będę mogła być z niej zadowolona, kiedy wreszcie padną ostatnie słowa (o ile padną), ani czy wgl będę z niej zadowolona, ale... lubię ją. Naprawdę zaczynam czuć do Requiem coś więcej niż hmm... odpowiedzialność autorską. Dziwne i wkurwiające, bo niezmiernie utrudnia mi to pisanie, przestaję kierować się w tym opku rozumem, a raczej serce nieproszone się do niego wpycha, walcząc o miejsce z mózgiem... wkurwiające. Ale nic na to nie poradzę. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle (choć ktoś powiedział mi, że dobrze, ale ja sama mam mieszane uczucia), ale nie ma też chyba sensu się nad tym rozwodzić, bo skończę jak Akasz, myśląc o czymś, co mnie donikąd zaprowadzi. Chyba po prostu muszę dalej pisać i tworzyć ten błękitno-czerwony świat.
Usuń'Hipnotyzujący' - to jest to słowo, które bardzo pragnęłam usłyszeć. Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że mogłam usłyszeć je z Twoich ust~
"podobało mi się"... nie... nie podobało mi się. Ja jestem zachwycona. Zawsze jestem po przeczytaniu czegokolwiek, masz niebywały talent, chciałabym umieć pisać chodź trochę tak dobrze jak Ty.
UsuńPfff, zajmę se miejsce, chociaż mam 2 chapterki do nadrobienia ♥♥♥♥
OdpowiedzUsuń17 kwietnia 2015r.
UsuńLekcja 69
Temat: Analiza i interpretacja dziewiątego rozdziału "Requiem dla psychopaty" CLD.
1. Błędy w rozdziale:
a) "Teraz jednak spotkał się z czymś, co zdaje się przeczyć jego sposobi myślenia [...]"
2. Środki stylistyczne, na które warto zwrócić uwagę:
a) Paralelizm (powtórzenie zdania "Do tej pory widział tylko matowy błękit").
3. Analiza rozdziału na podstawie artykuły "Spojrzenie na spojrzenie, czyli o dziewiątym rozdziale bestsellera CLD" autorstwa Kagami Yuuki:
"Na początku był Chaos.
UsuńA przynajmniej tak nam mówi Mitologia Parandowskiego, bo gdyby spisywała ją CLD z pewnością nie oszczędziłaby nam szczegółów narodzenia świata. U niej wszystko ma swój początek, środek, dodatek i zakończenie - nie inaczej jest w jej najnowszym bestsellerze "Requiem dla Psychopaty", niesamowicie wciągającej historii Akashiego Seijuurou oraz Kuroko Tetsuyi powstałej 14 października 2014 roku.
Samą CLD można uznać za jedną z najwybitniejszych bloggerek wszechczasów. Jej opowiadania są pełne pasji, erotyki i namiętnych wizji śmierci i skrzywdzenia. Nawet pobożny człowiek nie mógłby oprzeć się "Utraconym Piórom" czy też "Historii śpiewanej czerwienią". Jeśli chodzi zaś o "Requiem dla Psychopaty" jest to z pewnością opowiadanie dla każdego fana anime Kuroko no Basket i pairingu Akashi x Kuroko.
Po przeczytaniu dziewiątego rozdziału zatytułowanego "Pocałunek od przeznaczenia" z całą pewnością można stwierdzić, że opowiadanie jest czymś więcej niż tylko fabułą i dialogami. To jest prawdziwa pasja, prawdziwa namiętność, coś, czego zwykły człowiek prawdopodobnie nie jest w stanie ogarnąć, jeśli nie pozjada kilku rozumów (a najlepiej ten CLD). Możemy interpretować i analizować treść całymi godzinami na wszelakie sposoby, ale jedno jest pewne - Requiem to opowiadanie, które zagłębia się w uczucie pomiędzy Akashim i Kuroko jak jeszcze żadne do tej pory.
Co prawda, można by stwierdzić, że rozdział dziewiąty w 3/4 składa się z opisu jednego spojrzenia - i można by rzec, że jest to prawda, bo przecież na spojrzeniu się skupia. Jednak należy zauważyć w jak piękny sposób jest ono opisany, jak dogłębnie i dokładnie, perfekcyjnie przedstawione myśli, które wręcz dają wrażenie prawdziwości, tak jakby te myśli rzeczywiście zaistaniały w głowie Akashiego, kiedy czytaliśmy mangę. Ten fragment ukazuje nam się w zupełnie nowym świetle, wydaje się być tym jednym właściwym. Kto wie, czy wkrótce nie zaczną się spekulacje jakoby CLD i pan Fujimaki Tadatoshi spiskują między sobą - on tworząc mangę o samej koszykówce, ona zaś pisząc wersję dla yaoistek, jednak ze szczegółami omawiając je z rzeczywistym autorem. Do głowy nasuwa się wręcz pytanie "Czy to jest naprawdę fan fick?".
Usuń"Do tej pory widział tylko matowy błękit" - pisze CLD. Widzimy tutaj nie tylko powtórzenie zdania w kilku akapitach, widzimy tutaj dosadność tego twierdzenia, widzimy wyraźnie, że "do tej pory", a więc tylko i wyłącznie, dosłownie "do tej pory", już teraz coś się zmieniło, ledwie zauważalnie, ale jednak. Ponieważ od tej pory nie będzie już tylko "matowego błękitu", będzie coś więcej, nawet jeśli rozwijać się będzie powoli, niespiesznie, to wciąż pozostanie to uczucie, że "tamtego dnia", "w tamtej chwili" Akashi zobaczył coś więcej niż tylko matowy błękit. Dotarł do Kuroko, na ułamek sekundy zagłębił się w jego duszę, musnął czerwienią swoich oczu coś ważnego, co "OD TEJ pory" prawdopodobnie nie da mu spokoju, do czego będzie dążył, co będzie chciał powtórzyć. To jak doskonale CLD opisała chęć Akashiego, by raz jeszcze zajrzeć wgłąb Tetsuyi jest wręcz niewiarygodne, jednak z drugiej strony - przecież to nic dziwnego! To jest CLD, to, że nas zaskakuje w gruncie rzeczy nie jest już zaskakujące. Tu trzeba spodziewać się wszystkiego, czy to zabawnego opisu ćwiartowania ciała niemowlęcia, czy też wzruszającego opisu oddawania stolca w ubikacji.
"Chciał zdobyć to dno, zdominować je. Pragnął tego wręcz zachłannie" - a oto jedno z najpiękniejszych zdań w rozdziale, idealnie ukazujące charakter Akashiego. To jego prawdziwa istota, jego prawdziwa twarz - jedna z twarzy - ukazująca czytelnikom tę stronę jego osobowości, której nie widzimy ani w anime ani w mandze - ponieważ tam nie ma takich opisów. Tylko CLD potrafi uświadomić nas co siedzi w głowie Seijuurou, o czym myśli, co czuje, przed czym się wzbrania i czego oczekuje, pragnie, pożąda.
Opis spojrzenia Akashiego i Kuroko jest tak wciągający, że czytając część dalszą, czytając zdanie "Przeciągły dźwięk gwizdka wydaje się Akashiemu najpiękniejszym dźwiękiem na świecie [...]" sami mamy wrażenie, jakby w naszych głowach właśnie rozległ się gwizdek, wyrywający nas z zamyślenia, wyrywający nas z tej intymnej, erotycznej wręcz sfery umysłu Akashiego. Podobnie jak Akashi musimy skupić się na meczu, jednak nie każdy jest tak wyszkolony jak on. Nie każdy potrafi w jednej chwili przestać skupiać się na tym spojrzeniu, a zacząć interesować się meczem, wyobrazić sobie Kuroko próbującego swego pierwszego podania, obserwując jego starania, jego walkę o pozycję regularnego gracza i, jednocześnie, walkę z samym sobą. Bo przecież nie tylko Akashi dostrzega zmianę jaka zaszła w nim, Tetsuyi. Również błętkinowłosy wie, że coś się zmieniło. A najciekawsze z tego wszystkiego jest to, że żaden z nich nie zdaje sobie sprawy z tego, gdzie ich to zaprowadzi.
Tak jak w Mitologii greckiej na początku był Chaos, tak w "Requiem dla psychopaty" na początku jest nieświadomość. Historia Akashiego i Kuroko, którzy z czasem, stopniowo, będą poznawać siebie nawzajem, zdobywać wiedzę i uczucia, zaczną rozumieć i myśleć o czymś więcej - a przynajmniej tak mogą sądzić czytelnicy.
Bo kto wie, co tak naprawdę szykuje dla nas CLD i czym jeszcze zaskoczy nas w przyszłości?
Kagami Yuuki
17.04.2015r.
O.MÓJ.BOŻE.
UsuńWiem, że pisałam w odpowiedzi na poprzedni komentarz, że jestem ciekawa Twojej interpretacji tego rozdziału, ale czegoś takiego to ja się nie spodziewałam.
Uh... miałam nie odpowiadać, zanim nie skończę zadań, ale obecnie uśmiech rozsadza mi mordę na pół, więc jeśli nie odpowiem, to jakieś tam stężenia i entalpie wcale nie będą chciały ze mną współpracować.
Tak więc, odpowiadam.
Dziękuję za błąd.
'Na początku był Chaos.
A przynajmniej tak nam mówi Mitologia Parandowskiego, bo gdyby spisywała ją CLD z pewnością nie oszczędziłaby nam szczegółów narodzenia świata.'
Wiesz, że pierwotny tytuł Pogoni brzmiał: 'Na początku był Chaos. A potem CLD zaczęła pisać i całą teologię chuj strzelił?'
Jak powiedziałaś, że rozdział to w 3/4 opis jednego spojrzenia, to miałam przez chwile ochotę walić głową o ścianę. JA WIEM NO! Wiem. Ale nic nie poradzę na to, że tak mi się przeżycia wewnętrzne Akasia wydłużyły. On po prostu ma bardzo rozbudowaną psychikę no~
TAK, SPISKUJEMY MIĘDZY SOBĄ, ALE NIKOMU O TYM NIE MÓW XD
'Do tej pory, od tej pory' - cieszę się, że to zauważyłaś. Ale w sumie nie dziwię się, spodziewałam się, że bezbłędnie odczytasz mój zamiar, to co chciałam tym jednym powtarzającym się zdaniem osiągnąć.
'Tu trzeba spodziewać się wszystkiego, czy to zabawnego opisu ćwiartowania ciała niemowlęcia, czy też wzruszającego opisu oddawania stolca w ubikacji'
A TYM TO MNIE ZABIŁAŚ. KURWA, TURLAM SIĘ PO PODŁODZE ZE ŚMIECHU XD
Dużo osób zwraca uwagę na fragment z dominacją dna. Dobrze, wygląda na to, że jednak umiem jakoś przekazać to, co siedzi w moim umyśle. Cieszę się~
Chaos i nieświadomość... Jak Ty to pięknie ujęłaś. O matko, mogłabyś pisać zawodowo recenzje.
Czy Was zaskoczę? Nie wiem. Ale wiem, że na pewno będziecie chcieli mnie podczas trwania tego opka zabić, obedrzeć ze skóry, spalić, wskrzesić i znowu zabić. I to kilka razy~
Dziękuję za tak śliczny komentarz, przepraszam za tak chujową odpowiedź, ale wciąż dochodzę do siebie po takiej ilości szczęścia, więc możesz mi to wybaczyć, nie? Nie spodziewałam się takiej aprobaty, jestem cholernie szczęśliwa, rozpływam się i no... Dziękuję. Kocham Cię. Naprawdę.
Tu będę ja. Jutro. Dostałam zajebisty kryminał, on mnie dręczy, muszę go jak najszybciej skończyć.
OdpowiedzUsuńCzas wolny? Pfff...
UsuńRozdział VIII:
Błąd jaki znalazłam: "Ile czasu mienie".
Nie odczułam długości tego, naprawdę, czytało mi się bardzo przyjemnie. Drzewo na początku znowu mnie zaczarowało, pięknie dobrałaś słowa.
A tak poza tym to... Nie wiem co ja ci mam napisać. Twoje teksty ciężko mi się komentuje, bo po przeczytaniu siedzę chwilę i trwam w zachwycie, potem zazwyczaj czytam jeszcze raz. A po skończeniu ponownie tak się przez jakiś czas zachwycam i żadne słowa nie chcą mi przyjść do głowy. Czasem uda mi się coś z siebie wykrzesać, niestety nie zawsze. No, tutaj wyjątkiem jest fragment, w którym Akasz podchodzi do Kuroko, a ten się uspokaja. ON GO JUŻ KOCHA, to widać od razu, tylko jeszcze o tym nie wie.
Rozdział IX:
Akashi potrafiący myśleć tylko o Tetsu, on też się już w nim zakochał, teraz tylko muszą to sobie uświadomić ;D
"Matowy błękit" - okropnie mi się to określenie spodobało, perfekcyjnie pasuje do tego nieprzeniknionego wzroku Tetsuyi.
Niech mnie ktoś nauczy pisać komentarze, błagam.
Oczywiście, że Akasz chce poznać Tetsu jak najlepiej, chce go zdobyć i zatrzymać przy sobie.
"Dlaczego chciał uchwycić ten przejrzysty błękit, dać mu to, o co ten prosił i nie puścić go już nigdy, powstrzymać przed zniknięciem? Chronić i nie pozwolić, by ponownie oblekł się tym opanowaniem tak denerwującym w swojej niezmienności?" - nie wiem dlaczego, ale po prostu zakochałam się w tym fragmencie. Tylko późniejsze "idiotyzm" sprawiło, że miałam ochotę puknąć Akashiego w łeb. Skończyło by się to dla zapewne bardzo źle, jednak jestem pewna, że i tak bym to zrobiła, bo w końcu ja jestem specjalistką od robienia przeróżnych głupot~
Nasza czerwonowłosa istota od samego początku tylko czekała, aż Kuroko będzie mógł pokazać co potrafi, cały czas obserwowała boisko z niecierpliwością, liczył się tylko Tetsu. I tylko jeden Akashi zobaczył to przejęcie piłki, niesamowite podanie Kuroko, bo to miało dla niego największe znaczenia, po to tu przyszedł.
I zakończenie - naprawdę, tak to pięknie zakończyć, na moment wstrzymałam oddech. Jak odkąd jestem na bieżąco wszytko tutaj czytam po dwa razy, tak to sobie przeczytałam i trzeci. Chcęęę więęceeej.
Wesołych świąt, dużo tęczy, gejozy i przede wszystkim weny na Requiem! :>
PS: Czytałaś Kucyki Yazu? Jeśli nie to koniecznie jak najprędziej przeczytaj ;D
Dziękuję za błąd ♥
UsuńNie no, nie mogę z Wami wszystkimi.... ONI SIĘ JUŻ KOCHAJĄ, WY TO JUŻ WIECIE I WGL NAJLEPIEJ BY BYŁO, JAKBYM IM OD RAZU KAZAŁA SIĘ INTEGROWAĆ W ŁÓŻKU.
Czy Wy z Eio i Yazu założyłyście jakieś przymierze AkaKurakowej miłości? Wiecie coś, o czym ja jeszcze nie wiem? A może Akasz po prostu mniej mi mówi *trzeba będzie z nim pogadać*
Nie no, żartuję, ale naprawdę bardzo mnie cieszy, jak widzę te Wasze emocje, które udaje mi się jakoś wywoływać. Bardzo mnie to cieszy i motywuje, także no. SPINAM DUPĘ I BIORĘ SIĘ ZA ROZDZIAŁ DZIESIĄTY (w końcu od dwóch dni nie miałam czasu na skupienie się na czymś innym niż chemia ;-;).
Uh, uh, cieszę się, że miałaś ochotę za ten 'idiotyzm' puknąć Akasza w czoło (choć współczuję szczerze Twoim wnętrznościom po tym czynie xd), taki też był cel tego słowa (no dobra, między innymi xd).
Uh, naprawdę bardzo mnie cieszy, że chcesz to czytać po raz trzeci. Normalnie rozpływam się w euforii ♥
Nie, jeszcze nie miałam okazji, jak mówiłam, od dwóch dni chemia zabiera mi życie, ale w końcu znalazłam chwilę, więc jak tylko skończę inne zaległości, to polecę do Yazu na skrzydłach tęczowego zjebizmu xd
*przyjdę tu zaraz, najpierw przeczytam całą serię*
OdpowiedzUsuńPoczekaj chwilę, muszę się nauczyć jak się oddycha... *otwiera podręcznik ,,Jak złapać oddech - kurs dla fujoshi''* Naprawdę źle ci się to pisało? Wydaje mi się, że właśnie ta część powinna ci przyjść z łatwością... Ale co ja mogę wiedzieć. To powtarzające się zdanie ,, Do tej pory widział tylko matowy błękit.'' Czy da się bardziej rozkochać człowieka w jednym zdaniu? Oczy Tetsuyi są tak przepiękne, że mogłabym w nie patrzeć godzinami, a ty przywołuj mi obraz Akasha który jedyne o czym może myśleć to właśnie ten błękit... Kuroko zawładnął jego myślami, mimowolnie, samym tym, że był. Akashi to zdobywca. A Tetsuya, ze swoją pozbawioną emocji postawą jest dla niego najdoskonalszym wyzwaniem. Posiąść, zdobyć, zdominować. Wydobyć to, czego nie wydobył nikt inny. Zerwać maski, tysiące masek, i ujrzeć prawdziwego Tetsuyę. Cud, jakiego nie widział nikt inny, zachwycający w swym złoto-błękitnym świetle, pełen bieli, niewinności i szczerości.
OdpowiedzUsuńEkscytacja Akashiego, gdy zobaczył to uderzenie... To, które w jego opinii nie mogło nic zmienić. To, które dla niego było tylko uderzeniem. Nie zdawał sobie sprawy, że jest jedynym na sali, który od początku nie oderwał wzroku od Kuroko. Że tylko on go widzi, tylko on go wyczuwa. Dlatego jego zachwyt był tym większy, tym doskonalszy, bardziej wypełniający.
Iskra przeznaczenia... Jedno spojrzenie zmieni całe ich życie. Gdy Sei będzie się powoli zbliżał do swojej ofiary, swojej zdobyczy, zmieni się cały jego światopogląd. Kuroko go zmieni, na nowo rozpali ogień z zamarzniętych oczach, ogień, które symbolem będzie płynne złoto w jednej z tęczówek. Akashi skruszy zewnetrzną powłokę Tetsu, pozwoli mu zdjąć ciężar z ramion, który dźwiga od tak wielu lat...
O matko, zastanawiam się czy nie przeginam z tą interpretacją xD Ten rozdział był tak piękny, że kończyłam ze łzami w oczach. Ten ship jest przepiękny, ma głębię, oni mogą się nawzajem uzdrowić...! Niech matowy błękit odmieni się w barwę tysiąca odcieni niebieskiego, niech tylko on, najdoskonalsza kamelia, ma okazję to zobaczyć!
Ahhh, nie moge przestać się rozpływać. Chcę więcej, dużo, dużo więcej ;3 Dlatego WENYYY!! I tęczowych jajek, pedałku <3 DASZ RADĘ Z TĄ NAUKĄ, JESZCZE TYLKO TROSZKĘ! *wyjmuje wielki napis ,,Dasz radę, Clair!''* Widzisz, macham ci. Gambaruj ;D
O BOŻE. Chyba właśnie umarłam. Yazu.... *tu rozlega się wielki pisk radości*
UsuńMatko.... ale mi ulżyło. Serio. Bo wiesz, ten rozdział pisało mi się o tyle ciężko, że miałam straszne wątpliwości, czy aby na pewno dobrze pokazałam ten niepokój Akasza, te jego mieszane uczucia, czy nie wyszło to zbyt naciągane, bo niby starałam się oddać go w takim stanie jak najlepiej, ale wiesz, jakim chaosem ja jestem i moje myśli to jedno, a to co wychodzi spod moich łapek to drugie.
Ogólnie znacznie łatwiej pisze mi się Akaszem niż Tetsu, ale ten rozdział był... naprawdę bardzo ciężki. Dlatego bardzo mi ulżyło, kiedy przeczytałam, jak go odebrałaś. Taka radość.... I TA INTERPRETACJA. WIESZ, ŻE JE KOCHAM, NE? A JAK KTOŚ INTERPRETUJE MOJE TEKSTY.... AH, WTEDY NAPRAWDĘ ZACZYNAM SIĘ ROZPŁYWAĆ~
Cóż, nic zdradzać nie będę, wszystkiego dowiesz się sama, lubię trzymać czytelników w napięciu.
Jak przeczytałam, że ten ship ma głębię, to myślałam, że się rozpłaczę zaraz. Jednym zdaniem wyraziłaś wszystkie moje myśli o nich. Boże.... nie mogę przestać szczerzyć się jak kretyn do ekranu, naprawdę~
A to zdanie z matowym błękitem.... ono miało między innymi taki cel, żeby spotęgować to wrażenie, które odczuwał Akasz, żebyście Wy też je odczuli, żebyście zobaczyli tę nieprzeniknioną głębię, którą czerwonooki anioł chce zdobyć.
Dziękuję za życzenia i za wsparcie i wgl za wszystko~! Dam z siebie wszystko~! *dużo loffu*
Chciałabym napisać długi komentarz, ale nie umiem. Zatkało mnie, czytałam z zapartym tchem. Pisz częściej, bo czuje niedosyt. Czuje się ''wchłonięta'' twoim opowiadaniem. Haruka chcę jeszcze i jeszcze.
OdpowiedzUsuńGdybym miała normalną klawiaturę, a nie taką w laptopie, to w tej chwili właśnie waliłabym cię nią po głowie.
OdpowiedzUsuńZnowu skończyłaś w najbardziej kurewsko pięknym momencie, w którym to nie powinno być skończone. Bo ja chcę więcej, więcej, więcej i więcej.
Wiesz, raczej nieczęsto zdarza mi się piszczeć, krzyczeć itp. ( no chyba, że zobaczę pająka. Biada uszom tych, którzy są w tym czasie ze mną...). Głównie dlatego, że jestem kaleką emocjonalną. Ale brawo, CLD, brawo. Po raz kolejny udało ci się sprawić, że krzyczałam, piszczałam itp, i to nie przez wkurwa, bo koniec rozdziału!
"Wszyscy są w szoku, twarze kapitana i trenerów wyrażają niedowierzanie. A czerwone oczy rozbłyskają podnieceniem. Prawdziwym i niepohamowanym. Niebezpieczny uśmiech wykrzywia wąskie wargi. Akashi Seijūrō wpatruje się w Kuroko Tetsuyę, na krótką chwilę ich oczy się spotykają. A pomiędzy nimi przepływa iskra, której inni nie są w stanie zauważyć, a z której znaczenia oni sami nie zdają sobie sprawy. Iskra, która zwiastuje początek czegoś, czego żaden z nich się nie spodziewa, o czym żaden z nich do tej pory nie myślał."
O ile przez cały rozdział zachowywałam względny spokój, to w tym momencie, moje struny głosowe dały prawdziwy koncert. Aghh... To było takie... no po prostu muuuaaah! Uczucia jakie mnie wypełniły, mogę porównać do tych, kiedy dostajesz na święta torbę słodyczy i zjadasz je na przemian z nutellą prosto ze słoika (sprawdzone!).
"Pocałunek od przeznaczenia"...
Serio? Oł fak. To jest cudne określenie. Takie... takie. ( Wszyscy wiedzą o co chodzi!)
Idę obmyślać plan tortur jakie na tobie przeprowadzę, jesli szybko nie wstawisz następnego rozdziału.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
A Mesu zmyślną sadystką jest >:D
A ja właśnie myślałam, że fragment z iskrą mi nie wyszedł i tak siedziałam i siedziałam, i siedziałam... i tak przez dwa dni, ale ostatecznie nic nie wymyśliłam, jak go zmienić, no i no. Został, jak powstał. Ale skoro wywołał w Tobie (teraz to mi wjechałaś na ambicję xd) pisk, to chyba dobrze, że zostawiałam go w takiej postaci.
UsuńTak, wszyscy wiemy o co chodzi xd Mnie samej jakoś się to określenie spodobało, a przyszło mi do głowy bardzo spontanicznie (jak wszyscy wiemy, spontany działają na CLD najlepiej~).
Ne, ale wiesz.... CLD jest masochistką xd
Łoł... po prostu łoł...
OdpowiedzUsuńCzytam to już po raz 3 i nie mogę się nacieszyć tymi opisami, masz po prostu talent !
Rozmyślania bohaterów, emocje i w ogóle cud i miód.
Z trudem wstrzymywałam popiskiwania ( no bo jak to cudo czytam o 7 rano... chociaż mogłabym odegrać się sąsiadom za te cholerne dubstepy wiertarką w weekedy... a co tam niech usłyszą dźwięki godowe!).
Jednak jeden fragment oprócz "Pocałunek od przeznaczenia" mi bardzo podziałał na wyobraźnie i to fchuj bardzo....
.
.
.
"Chciał zdobyć to dno, zdominować je. Pragnął tego wręcz zachłannie"
Zdominować je hę? Zdobyć? I to zachłannie *-* Się Akaś rozpalił na Tetsiaka.
Wyczuwam drobne rozpalenia pewnych iskierek zwanych miłością,zazdrocśią i namietnością.
A może to tylko przeczucia? Meeh...wyczuwam nadchodzące dzikie seksy pod prysznicem >:D.
~ Pozdrawiam Pocky Chan
Ah, dubstepy, skąd ja to znam.... chociaż w moim przypadku to nie wiertarka, a kochany braciszek, który w każdy wolny dzień przerywa mi mój jakże namiętny romans z kołdrą, wkręcając drążek w futrynę moich drzwi (bo rzekomo jest szersza niż jego). No tylko zabić za takie coś... *wstrząs*
Usuń3 raz? No to teraz mnie rozłożyłaś. Siedzę, gapię się w ekran z wyjątkowo durnym uśmiechem i nie dowierzam. Naprawdę aż tak Ci się to spodobało... *odwala jakiś bliżej nieokreślony taniec szczęścia na krześle*
CIESZĘ SIĘ JAK AKAŚ W KRAINIE NIEBIESKIEJ TĘCZY~! BARDZO ZAJEBIŚCIE MOCNO SIĘ CIESZĘ *dużo loffu*
Nie no, aż mnie zatkało, nie wiem, co powiedzieć normalnie. Eh...
Ooo, zwróciłaś uwagę na to słowo. Cóż.... zachłanność będzie miała w tym opku sporo do powiedzenia, ale ja nic już więcej nie mówię, nic a nic xd Jak spojler to nie ja xd
Umysł nad materią.
OdpowiedzUsuńPamiętaj o tym, bo chyba na chwilę o tym zapomniałaś c;
Interpretuję to nadal inaczej, aniżelibyś chciała.
Nie wymagaj ode mnie ciągle tego samego - dziś nie mam ochoty.
Bo wiesz, refleksja to coś więcej, coś z posmakiem oniryzmu. Nie da się tego nigdzie przyklasyfikować. A powagą nic się nie zdziała.
Czytam to tylko w nocy, bo otępienie mojego umysłu tylko wtedy mi na to pozwala. A i tylko wtedy interpretuję to inaczej od reszty - i tutaj jest haczyk.
Ponieważ nie stać mnie na etat samozwańczego polonisty, chętnie z Tobą pokonwersuję, żeby moje ego nie pisało za mnie.
Jestem niepełnoletnia. Umysłowo.
Dobranoc.
Ja nie żądam określonej interpretacji. Nie mogłabym. Przecież właśnie na tym ona polega, że każdy widzi ją i czuje inaczej, zależnie od tego, co chce zobaczyć. Sama często wybiegam daleko poza zamysł autora, więc wiem, jak nieograniczone jest pole interpretacji (choć to już chyba nadinterpretacja - w zależności od rozumowania).
UsuńJeśli ktoś interpretuje wyjątkowo oryginalnie, to nie pozostaje mi nic innego, jak cieszyć się. Nie każdego da się do interpretacji skłonić~
Ale chętnie bym posłuchała tego, jak Ty ten rozdział widzisz, naprawdę~
Bo takie niedopowiedzenia pozostawiają mnie w wyjątkowo chujowym stanie, kiedy zaczynam dociekać i na niczym innym nie mogę się skupić. A chemia sama się nie zrobi~
Hahahahahha, chciałabyś wiedzieć, nie?
UsuńSłowa naiwne wcale nie muszą być złe - naiwność sama w sobie jest słodka, jednak za dużo osób myli ją z głupotą, co wcale nie jest takie łatwe. Ładnie łączysz naiwność z rzeczywistością, co osobiście mi się podoba.
Piszesz... Tak. Piszesz. Co jest dużą pochwałą, bo wiele osób nie umie tego robić do tej pory, i nie - wcale nie chodzi mi o umiejętność posługiwania się klawiaturą. Opisy, dialogi, zrealizowanie pomysłu, same pomysły - ja raczej się czepiać nie będę, bo nie zależy mi za bardzo na uprzykrzaniu Ci życia - zresztą, nawet nie miałabym do tego powodów.
Mam kłamać, czy mówić prawdę?
Mi się podobało, ale szczerze... i nie chcę byś źle to przyjęła, to wynika tylko z mojego lenistwa - niektóre fragmenty przewijałam, chociaż lubię refleksje i na nią czekałam. Jestem wybredna jeśli chodzi o rozmyślenia, samozwańcze poezje i nieukrywany (bez)talent Autorów.
Pomówmy o tym dłużej, gdy zrozumiesz to, czego nie jesteś w stanie zrozumieć teraz.
Ale teraz nie mówię o Tobie. Mówimy przecież o mnie c;
Ja jestem dzieckiem, które mentalnie poddano aborcji.
Nadal chcesz wiedzieć? Bo wiesz, ja to nic dobrego, ale najwyraźniej jesteś dzielna. Świetnie Ci idzie, jeśli jeszcze czytasz ten zjebany komentarz.
Zapomniałam dodać - w nocy Twoje teksty jeszcze lepiej się czyta.
UsuńBo w dzień ogółem się je bardzo dobrze czyta - wyobraź sobie jak jest w nocy.
Ciesz się i raduj, bo nie masz problemów ze spaniem.
Dobranoc
Jprdl, zrobię Ci spam, może wtedy zasnę.
UsuńJestem naiwna? Może to ta pora, ale dla mnie zabrzmiało to erotyczne. Chyba czas iść spać.
UsuńSkoro tak twierdzisz, kierując się moim komentarzem, to nie będę się kłócić. Interpretuj mnie sobie jak chcesz, lubię czuć na sobie czyjeś spojrzenie.
Nie każdego zadowolę refleksjami, to dosyć oczywiste. Ale yo, będę próbować. Skoro jak sama sama twierdzisz, stanowisz wyzwanie. Cóż, ja lubię wyzwania.
Chcę. Jestem ciekawa, czy (i na ile) możesz mnie zaskoczyć.
W nocy? Po ciemku. A to mówi samo za siebie.
Spam? Ayo nie przebijesz w tej kwestii, ale próbuj, chęci zawsze są dobre. Podobno.
UsuńPodtekstem ja nie operuję - to tylko Twoje domysły ;]
UsuńBrzmi to dosyć niepokojąco, że lubisz być obserwowana. Ja, jak wszyscy inni, mam po prostu obok siebie martwego człowieka. I mimo że oddycha, jest tak samo martwy jak ja dla niego. Powiem więcej - jak cale to porojone społeczeństwo. Nikt nie zauważy, że nie żyjesz, dopóki nie umrzesz według standardowej definicji "zgonu". Świat naprawdę jest na przegranej pozycji, jeśli tak będziemy myśleć.
Po ciemku łatwiej widzi się dusze żywych i ciała zmarłych. Zresztą, łatwiej cię wtedy obserwować.
Nie domysły. Raczej wydźwięk. Zresztą nieważne, nie ma to żadnego znaczenia.
UsuńNiepokojąco? Żadna nowość. Ja cała jestem niepokojąca. Taki urok~
Ale wiesz, jeśli zgodnie z Twoją postrzeganiem wszyscy jesteśmy martwi, to tak naprawdę nikt martwy nie jest.
Mrok ma interesujący wpływ na ludzki umysł. Ale światło też. W końcu jest wiele rodzajów świata, jak i mroku. Gdyby istniał tylko jeden, jednolity wszystko byłoby dużo prostsze.
No tak, to jest logiczne - to ja jestem martwa.
UsuńOj tak, zgodzę się. Światło, kurwa, zajebiście wpływa na ludzi. Za każdym razem, gdy jest zbyt jasno, jebią mnie oczy i ogółem mam ochotę je sobie prędzej wyłupać niż cierpieć z powodu tego tępego bólu - światło, ty kurwo, masz różne oblicza. Jprdl, to żeś dojebała.
Widzisz, by wszystko zachowało swoją równowagę i żeby oczywiście nie żyło nam się lepiej, musi ich być więcej. Oczywiście, zasłużyliśmy.
Wgl mnie nie słuchasz. Ja Ci mówię o wielu rodzajach, a Ty odnosisz się tylko do jednego. A przecież jest tyle różnych długości fal, tyle różnych sposobów na odbicie światła, czy jego wytworzenie. Widziałaś kiedyś świetliki nocą? Jasne punkty, zapalające się wśród mroku? Myślisz, że taki rodzaj światła nie ma żadnego wpływu na ludzki umysł?
UsuńRównowaga to pojęcie względne. Populacja w stanie równowagi nie istnieje, ale jeśli za równowagę uznać klasyczny schemat ofiara->drapieżnik, to wtedy jest ona w pewnym stopniu zachowana. W pewnym stopniu - bo z odchyleniami, zależnymi od wielu czynników, ale jednak jest.
Źle się zrozumiałyśmy.
UsuńWiele rodzajów? Jakby na to nie patrzeć, świetliki także jebią po oczach. Nadal wszystko sprowadza się do jednego. Niestety, jestem niewrażliwa na wrażliwość rzeczy martwych, nigdy nie będę podniecać się takimi rzeczami. Światło zawsze razi, czy to odbicie w lustrze, czy patrzymy wprost na słońce. Jeśli chcesz czytać między wierszami, musisz być ostrożna. Oczywiście jest wiele przykładów światła, ale przekaz jest zawsze taki sam, albo chociażby podobny. Dopowiadając sobie coś, dając tym latającym gówniakom nowe znaczenie - tym wpływamy na nasz umysł.
A to było brutalnym, acz prawdziwym. Można poczuć tę prędkość. 7 cm na sekundę.
Ale nadanie im znaczenia jest niczym innym jak właśnie wynikiem wpływu na umysł. Czyli, choć dochodzimy do tego okrężnie i patrzymy inaczej, to w pewnym stopniu myślimy o tym samym.
UsuńCóż, ja światło kocham w każdej postaci, razi mnie tylko naprawdę jasne, uwielbiam patrzeć w słońce. Ale ja jestem masochistką w końcu.
Stęskniłam się. Udajmy, że się nie znamy.
UsuńTy jednak masz dziwny kalendarz.
OdpowiedzUsuńDziwny? Normalny. Tak sądzę.
UsuńByłby normalny, gdyby nie był Twój. Ja bym się wstydziła.
UsuńMyśl na dziś - Zabij Kuroko, albo on zrobi to sam~
UsuńA jeśli mam ciągle kłamać, lepiej chyba jak zamilknę...
UsuńKolejna myśli dnia - "Wysoki Sądzie, nie wiem, skąd się wziął ten nóż w mojej ręce"
UsuńTo nie moja bajka, ja ją tylko spisuję. Ale to nie ja trzymam pałeczkę. Jestem tylko obserwatorem tej historii. Nie wiem, co postacie zrobią do ostatniej chwili. Nie mogę za nie decydować, one żyją własnym życiem. A potem mi o nim opowiadają.
UsuńCzasami robi się jakieś rzeczy, pomimo ich wątpliwej słuszności. Powinno się nad tym zastanowić, chociażby z czystej przyzwoitości.
UsuńProstotą można zabijac, a w dzisiejszych czasach się tego unika. O wiele łatwiej jest być zaklamanym.
A myślałam, że szybko zasnę.
UsuńZabijać można wszystkim. Narzędzie to indywidualny wybór każdej osoby. Każda osoba ma do tego prawo. Jeśli ktoś wierzy w słuszność tego, co robi, nie nazwałabym tego zakłamaniem. Dopóki pozostaje szczery sam ze sobą.
UsuńWszystko skupia się na tym, co siedzi wewnątrz indywidualnej osoby. Możesz to oceniać, masz takie prawo. Ale rzadko kiedy uda Ci się całkowicie kogoś przejrzeć, nie mówiąc o ogóle. Możesz oceniać powierzchownie, po samym zachowaniu, bez patrzenia w głąb, ale na ile ma to sens? Choć to oczywiście tylko moje zdanie.
A czym jest zabijanie? Roztrzaskaniem głowy dziecka o ścianę, poderżnięcie psu gardła (hah, to śmieszne, ale przypomniał mi się cytat z pewnej świetnej książki, której tytułu nie pamiętam "Unosił się i opadał jak martwy pies na łóżku wodnym"), a może zerwanie z kimś kontaktów? Bo osoby, które przestają mieć dla nas znaczenie, umierają. Przynajmniej dla nas. A jest to czynność tak prymitywna i prosta, że sformułowanie "prostotą można zabijać" jest jak najbardziej trafne. A to może przybierać różne formy, czyli wszystko się do tego sprowadza.
UsuńŻeby uwierzyć w coś i być do tego przekonanym, trzeba mieć jakieś problemy ze sobą. Uznając coś za kłamstwo, wiele tracimy z prawdy. A ludzie o tym zapominają, więc są zakłamani - nawet w stosunku do siebie.
Zabijanie. To tak szerokie pojęcie, że nie powinno się go rozszyfrowywać, bo prędzej oszalejesz, niż dojdziesz do jakiejś konkluzji.
Osobiście uważam, że wtedy, kiedy w stu procentach się kogoś przejrzy, są tylko dwie opcje. Nie żyjesz ty, albo on. Nie da się przejrzeć osoby - można przewidzieć jej zamiary, ale nie konkretną jednostkę.
"Choć to oczywiście tylko moje zdanie."
Ty tylko rozwinęłaś to, co powiedziałam. 'Że zabijać można wszystkim'.
UsuńProblemy ze sobą? Co w takim razie rozumiesz pod pojęciem takiego problemu? I w jaki sposób łączysz go z 'daniem czemuś wiary'? Argumenty, proszę.
Generalizacja, ka? Trzeba z nią uważać.
'Każdy', 'zawsze' - to niebezpieczne słowa. Wyjątek może się trafić w najmniej spodziewanej chwili. Ale jeśli, jak twierdzisz, nie można przejrzeć danej osoby, to czemu oceniasz ludzi, nie wiedząc, co kryje się w poszczególnych jednostkach?
Ale nie twierdzę, że wtedy Ci przeczyłam xD If ju łona be maj frjend, put maj dik in jor hend.
UsuńBo żeby w coś uwierzyć, musi to być prawdziwe, a nie oparte na oniryzmach, domysłach, przypuszczeniach i opowiadaniach przodków. Nie znamy prawdy, więc z góry można założyć, że coś jest zarówno prawdopodobne, jak i absurdalne. A przecież tutaj trzeba być jednoznacznym. Taki rozbieg prowadzi do jednego.
Czyli wypierdalaj do psychiatryka. Tylko szaleńcy w tym świecie mają prawo głosu, zamilknij. Bo skoro żyjemy w szalonym świecie, sprzeciwiać się niemu mogą tylko szalone jednostki. Bo świat rzeczywiście musi by szalony, skoro uważa za szaleńców ludzi stojących na straży porządku.
A liczba ateistów wciąż się zwiększa ~
A oni się tak zarzekali.
Cóż, widzę to, co mówisz, ale nie zgodzę się, przynajmniej nie w całości. Dla mnie kwestia wiary w coś, chęci uwierzenia w coś, nie ma takiego podłoża. Może, wiadomo. Ale nie musi.
UsuńWydaje mi się, że jeśli człowiek chce w coś uwierzyć, to najczęściej czegoś po prostu szuka. Nawet jeśli stoi to na pograniczu absurdu, jeśli znajdzie argumenty, jeśli będzie umiał to sobie wyjaśnić, to nie nazwę tego problemem. Dedukcję można i interpretować różnorako, a ja raczej będę ją w większości przypadków interpretować inaczej od Ciebie.
Chyba, że idziemy innym tokiem rozumowania - każdy ma problem ze sobą i nikt nie jest normalny. Szczerze powiedziawszy, zawsze intrygowała mnie ta teoria.
Oh, a kim jest szalona osoba? I znowu, czy jest tylko jeden rodzaj szaleństwa? Form sprzeciwu też jest wiele. Subtelnych i widowiskowych, odnoszących się do tak wieku aspektów.
Ale za propozycje dziękuję, choć niestety (a raczej stety) wolę prosektorium, jestem wierna zwłkom.
Yaaaaay! Kcem więcej! C: nareszcie kolejna część :3 (to wcale nie ta babka z poczty) uwielbiam taki styl pisania. Bardzo bogate opisy-to się ceni :D
OdpowiedzUsuń