wtorek, 7 lipca 2015

Requiem dla Psychopaty XII

OBIETNICA



Rozdział dedykowany cudownej Yuuki, od której dostałam najpiękniejszą przypinkę na świecie ♥ Dziękuję, Pedale ♥ 
Cudo, prawda~? *chwali się, bo może*


______________________________


    Wieczór jest przyjemnie chłodny, a powietrze rześkie. Pora wydaje się wręcz idealna na niezobowiązującą grę po zajęciach. Jeszcze kilka dni temu Kuroko bez wahania wykorzystałby taką okazję. Teraz jednak, zamiast dołączyć do biegającego po ulicznym boisku Aomine, siedzi na ławce i przygląda mu się, starając się zrozumieć, skąd jego przyjaciel czerpie tyle energii. Mimo spartańskiego treningu, jaki kilkadziesiąt minut temu przeszli, ciemnoskóry chłopak nie oszczędza się w grze z niewidzialnymi przeciwnikami. Drybluje, rzuca, skacze, wykonuje jednoosobowe alley-oopy. Cały czas się przy tym uśmiecha, zupełnie jakby ból mięśni nie miał dla niego żadnego znaczenia. Kuroko zdaje sobie sprawę, że to, co jemu wydaje się najgorszym treningiem na świecie, dla pozostałych zawodników z pierwszego składu – w tym także dla Aomine – stanowi rzecz normalną. Ćwicząc w podobny sposób od pierwszej klasy, zdążyli przywyknąć do wymagań, które błękitnookiemu chłopakowi wydają się niemalże abstrakcyjne. A jednak, mimo tego przyzwyczajenia, Kuroko dostrzega, że wszyscy się męczą. Mniej lub bardziej, ale jednak wszyscy – bez wyjątku. Nawet narzucający tempo Nijimura pod koniec zajęć z trudem łapie oddech. I choć nikt nie męczy się tak bardzo jak Kuroko, to jednak chłopak zdążył zauważyć, że kiedy tylko w sali gimnastycznej rozbrzmiewa gwizdek trenera, większość zawodników z ulgą opada na parkiet, wyglądając przy tym tak, jakby miejsce miała właśnie najpiękniejsza chwila w ich życiu. Aomine i Akashi, a wraz z nimi pozostali wyjściowi drugoklasiści, również wydają się być po treningu wyzuci z energii. Z tego właśnie powodu Kuroko nie potrafi zrozumieć, skąd jego przyjaciel czerpie siłę do tak intensywnej gry po zajęciach. Jest to dla niego naprawdę niepojęte.
   
Chyba jestem trochę zazdrosny. 

    Pierwszy trening skończył się dla Kuroko, zanim się tak naprawdę zaczął. Chłopak nie wytrzymał nawet do końca rozgrzewki – kiedy przestał wreszcie wymiotować, trener kazał mu położyć się na ławce z zimnym okładem na czole i dojść do siebie. Choć Kuroko, mimo wyraźnie buntującego się ciała, chciał wrócić jak najszybciej do wykonywania ćwiczeń, obawiając się, że po tak marnym pokazie wytrzymałości zostanie wydalony z pierwszego składu, trener mu na to nie pozwolił. W rezultacie niemal cały trening chłopak spędził na ławce, przyglądając się pozostałym zawodnikom. I choć starał się czegoś nauczyć chociażby z samej obserwacji, nie potrafił się wystarczająco skupić. Bał się tego, co nastąpi, kiedy ćwiczenia dobiegną końca. Jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie.
    Trener nic mu nie powiedział, nawet do niego nie podszedł. Oznajmił jedynie, że oczekuje następnego dnia wszystkich zawodników o tej samej porze i wyszedł z sali, nie zaszczycając Kuroko choćby przelotnym spojrzeniem. Chłopak zrozumiał wtedy, że nawet w Teikō nie panują tak rygorystyczne zasady, by osoba niespełniająca wymagań została wydalona z drużyny już po pierwszym dniu. Co oczywiście nie oznaczało, że nie stanie się tak po kilku.
    Drugi trening był jeszcze gorszy niż pierwszy. Obolały po poprzednich zajęciach chłopak miał dużo większe problemy z utrzymaniem tempa niż dzień wcześniej. A jednak wytrzymał dłużej – całą rozgrzewkę i kilkanaście minut właściwych ćwiczeń, sam będąc tym faktem zaskoczony. Podobnie było następnego i jeszcze kolejnego dnia. Mimo iż jego mięśnie płonęły żywym ogniem i czuł, że nie zniesie choćby minuty dalszego wysiłku, jakimś cudem udało mu się wytrwać. I choć wciąż było to zbyt mało, choć wciąż kończył, wymiotując w kącie, to jednak robił postępy, małymi kroczkami powoli posuwając się naprzód.

Tylko że to nie wystarczy, potrzebuję czegoś więcej. 

    Chłopak nie wie, co jest powodem tych postępów, co takiego sprawia, że mimo zakwasów i obolałego ciała z każdym dniem udaje mu się coraz dłużej wytrzymać. Z początku myślał, że to sprawka motywacji i strachu przed wydaleniem z drużyny. Jednak im dłużej się nad tym zastanawia, tym wyraźniej dociera do niego, że to nie może być tylko to. Motywacja jest ważna, jednak bez jakichkolwiek innych podstaw nikt nie osiągnie szczytu. Takie cuda się nie zdarzają.
   
Muszę poznać powód.

    Kuroko zaciska dłonie na krawędzi drewnianej ławki. Choć zaczął szukać odpowiedzi już kilka dni temu, wciąż nie udało mu się jej odnaleźć. Chłopak wie, że kluczem do rozwiązania zagadki jest w tym wypadku głęboka analiza zachowań własnego ciała. Niestety jak na razie ta świadomość do niczego mu się nie przydała.

Nie rozumiem. Powinienem przecież znać swoje ciało doskonale. Więc dlaczego?

    Kolejne minuty upływają nieubłaganie, dni zdecydowanie zbyt szybko mijają. Kuroko wie, że kończy mu się czas. Nadchodzi turniej towarzyski. Tak bardzo chciał w nim zagrać, marzył o tym. Jeśli jednak zostanie wydalony z drużyny przed rozgrywkami, na zawsze straci szansę, by dostać się na ławkę i wziąć udział w meczu.
 
Zostały cztery treningi... Za mało, za mało czasu... 

    – Tetsu, uważaj! 
     Wyrwany z zamyślenia Kuroko gwałtownie podrywa głowę do góry, dostrzegając piłkę, która szybko zmierza w jego stronę. Schyla się przed nią w ostatniej chwili, unikając trafienia prosto w twarz.
    Aomine-kun... Chciałeś mnie zabić? – pyta zadziwiająco spokojnie, prostując się. Brzmi przy tym tak, jakby zagadywał o pogodę, w jego głosie nie da się wyczuć ani śladu jakiegokolwiek wyrzutu.
    Przyjaciel podchodzi do niego, uśmiechając się przepraszająco.
   
Wybacz, Tetsu, nie chciałem, naprawdę. Po prostu piłka odbiła się tak i... sam rozumiesz.
    Kuroko kręci tylko głową, nie mówi jednak nic więcej. Aomine tymczasem podnosi piłkę z ziemi i, obracając ją w palcach, spogląda na niego niepewnie.
   
Na pewno nie chcesz zagrać?
– Na pewno, Aomine-kun. Nie mam ochoty.
– Hmm... – Ciemnoskóry chłopak przez chwilę przygląda mu się uważnie, tak jakby się nad
czymś zastanawiał. Ostatecznie jednak nie wraca do gry, zamiast tego siada na ławce obok niego.
    – Treningi wciąż tak bardzo cię męczą?
    Słysząc to pytanie, Kuroko spogląda na Aomine zaskoczony. Nie łudził się, że komukolwiek umknie jego słaba kondycja, ale celowo nie wspominał przyjacielowi o tym, jak jest mu ciężko. Nie chciał obarczać Aomine swoimi problemami.
    – Może nie tak jak na początku, ale wciąż... To zupełnie inny poziom, potrzebuję trochę czasu, żeby się przyzwyczaić.
    – Uda ci się szybciej, niż myślisz – mówiąc to, Aomine uśmiecha się szeroko i szturcha Kuroko w ramię.
    – Dlaczego tak sądzisz?
    – Jak to „dlaczego”? – Aomine unosi brwi. – Przecież już teraz idzie ci dużo lepiej niż za pierwszym razem. Coraz dłużej wytrzymujesz. Zobaczysz, nim się obejrzysz, dogonisz cały pierwszy skład. Muszę zacząć uważać, bo jeszcze zostawisz mnie w tyle.
    Kuroko uśmiecha się delikatnie, słysząc to ostatnie zdanie. Docenia słowa Aomine i choć wie, że one same niczego nie mogą zmienić, chłopak jest wdzięczny za tę próbę pocieszenia. Obecność i wsparcie przyjaciela podnoszą go lekko na duchu. Kuroko naprawdę się cieszy, że Aomine jest przy nim.
   
Tak jak on kiedyś był...

    Niespodziewanie przed oczami Kuroko staje twarz jego przyjaciela z dzieciństwa – Ogiwary Shigehiro. 

Brązowe włosy, opadające na czoło delikatnymi falami. Roześmiane oczy w tym samym kolorze. Moje nazwisko na jego ustach i ten wiecznie pogodny wyraz twarzy. Uśmiech, którym zawsze mnie witał...

    Ogiwara był jego pierwszym przyjacielem. Poznali się jako dzieci, na ulicznym boisku. Już wtedy Kuroko interesował się koszykówką, choć nie rozumiał do końca jej zasad. Zaintrygowany meczem, który obejrzał w telewizji, zaczął grać, jednak nie szło mu zbyt dobrze. Nie wiedział, co powinien robić i jak. Chodził tylko popołudniami na uliczne boisko i próbował rzucać do kosza, bo to wydawało mu się wówczas najważniejszym elementem gry. Właśnie podczas jednego z takich treningów go spotkał.
    Ogiwara sam zaproponował, że pokaże Kuroko, jak powinno się grać. Wytłumaczy mu zasady, pokazał, jak prawidłowo wykonywać podstawowe ruchy.
Wyciągnął dłoń, złapał błękitnookiego chłopca za rękę i wciągnął do swojego świata do świata prawdziwej koszykówki. Nauczył go grać, otworzył przed nim drzwi do krainy, którą Kuroko szczerze pokochał. Tak, swoją miłość do tego sportu błękitnooki chłopak zawdzięcza właśnie jemu.
    Przez całą podstawówkę grali razem. A kiedy ten okres w ich życiu dobiegł końca i poszli do różnych gimnazjów, obiecali sobie, że następnym razem zmierzą się na boisku jako przeciwnicy. Kiedy żegnali się przed szkolnym budynkiem, Kuroko nie przypuszczał nawet, jak trudno będzie mu dotrzymać danego słowa.
    Ogiwara dostał się do pierwszego składu znacznie szybciej niż on. W chwili gdy Kuroko przechodził swoje największe załamanie z powodu sugestii trenera odnośnie opuszczenia drużyny, jego przyjaciel piął się po szczeblach gimnazjalnej kariery koszykarskiej. W tamtych dniach błękitnooki chłopak naprawdę wątpił w to, by udało mu się go dogonić. 

    Teraz jednak wreszcie tego dokonał. Dostał się do pierwszego składu, perspektywa zagrania w meczu nie jest już tak nierealna jak na początku. Kuroko wie, że nie może zmarnować takiej szansy. Nie tylko ze względu na własne pragnienie gry, ale też ze względu na obietnicę złożoną Ogiwarze. Z tego właśnie powodu za wszelką cenę musi zrozumieć, co pomaga mu wytrwać coraz dłużej w męczącym treningu i wykorzystać tę wiedzę, przekształcając ją w czyn. Musi. Przecież obiecał. Gdyby cały jego dotychczasowy wysiłek miał pójść na marne... Kuroko nie chce sobie tego nawet wyobrażać. I choć wciąż nie ma pojęcia, w jaki sposób może znaleźć odpowiedź, świadomość, że Ogiwara będzie na niego czekał na boisku, dodatkowo go motywuje. Poza tym, do tej pory zawsze jakoś udawało mu się przebrnąć przez pojawiające się przed nim przeciwności. Więc i tym razem ma na to szansę.
   
Tylko znacznie mniej czasu...

    Kuroko odchyla głowę do tyłu i spogląda w malowane fioletem, wieczorne niebo.
   
Budowanie wytrzymałości, przyzwyczajenie się... jakie mogą być tego podstawy?

    – To chyba to, że wiesz, czego się spodziewać, nie? Znając już ćwiczenie, możesz stwierdzić, ile siły potrzebujesz na jego wykonanie, jaki jest na to najłatwiejszy sposób.
    Kuroko gwałtownie się prostuje i spogląda na przyjaciela zaskoczony. Nie miał pojęcia, że wypowiedział ostatnią myśl na głos, jednak nie to jest powodem jego zdziwienia.

Nie wierzę...

    – Aomine-kun, co chcesz przez to powiedzieć?
– Yyy, no więc... chodzi mi o to, że... jeśli wiesz, czego się spodziewać, możesz to jakoś rozplanować czy coś...
    Aomine spogląda na przyjaciela kątem oka i, dostrzegając, z jaką intensywnością Kuroko się w niego wpatruje, pociera nerwowo szyję.
    – Aaaa! – krzyczy głośno, jednocześnie zeskakując z ławki. – Zresztą nie wiem, nigdy 
wcześniej się nad tym nie zastanawiałem, tak nagle wyskoczyłeś z takim pytaniem, może jednak jest zupełnie inaczej. Chodźmy lepiej coś zjeść, od tej gry i myślenia zrobiłem się głodny. Mam ochotę na tę nową kanapkę z Maji Burgera z podwójną wołowiną. 
    Kuroko parska cicho pod nosem i spogląda na przyjaciela rozbawiony.
    – Aomine-kun, ty naprawdę jesteś... 
– nie kończy jednak, zamiast tego wstaje z ławki i razem z ciemnoskórym chłopakiem opuszcza uliczne boisko. Jego nastrój poprawia się momentalnie. I choć z jednej strony nie potrafi uwierzyć w to, że sam nie wpadł wcześniej na coś tak oczywistego, z drugiej cieszy się, że przez zupełny przypadek Aomine podpowiedział mu sposób na rozwiązanie problemu wytrzymałości. W głowie Kuroko bardzo szybko zaczyna formować się plan, który jednak potrzebuje dokładnego przeanalizowania. A chłopak wie, że zostało mu zbyt mało czasu, by mógł zmarnować choćby chwilę.
    – Przepraszam, Aomine-kun, ale jednak muszę wrócić do domu. Przypomniałem sobie, że mam coś bardzo pilnego do zrobienia.
    Przyjaciel spogląda na niego, zaskoczony tą nagłą zmianą planów.
    – Naprawdę? 
    Kuroko kiwa potakująco głową.
    Eh... no trudno. W takim razie do zobaczenia jutro, Tetsu.
    – Do zobaczenia, Aomine-kun.
    Kuroko przybija przyjacielowi żółwika, po czym odwraca się i szybkim krokiem odchodzi w stronę swojego domu, powstrzymując się przed tym, żeby nie zacząć biec. 

Zostały cztery dni. Cztery treningi. Dam radę.

    Kiedy dociera do domu, szybko zdejmuje buty i kieruje się do swojego pokoju. Tam od razu siada do biurka, otwiera zeszyt i zaczyna pisać, niezwykle szybko zapełniając pustą kartkę czarnymi znakami. Wie, że nie ma ani chwili do stracenia.

***

    Nagły podmuch wiatru uderza Akashiego w twarz, kiedy chłopak wypada na grzbiecie Alta z lasu na otwartą przestrzeń. Koń zarzuca głową na bok, jednak, mimo oporu, jaki przed sobą napotyka, jeszcze bardziej przyspiesza. Jak zawsze zresztą. Akashi uśmiecha się lekko i spina go jeszcze bardziej. Wie, że Alt uwielbia stawać do pojedynku z wiatrem.
    Biały koń gna przed siebie, a jego jasna grzywa faluje w powietrzu, łaskocząc osłonięte przedramiona Akashiego. Chłopak czuje, jak spinają się pod nim mięśnie zwierzęcia, jak wiele wysiłku wkłada ono w ten bieg – w wyścig z samą naturą. Akashi naprawdę uwielbia takie chwile – momenty, w których może poczuć, że naprawdę żyje, kiedy nie krępuje go nic poza własnym ciałem. Chwile, w których jest wolny od narzucanych przez ojca ograniczeń.
    Gdy docierają do rezydencji, chłopak zmusza konia, by ten zwolnił, przeszedł w kłus, a następnie w szybki stęp. Przed samą stajnią jeszcze poświęca kilkanaście minut na spokojne rozstępowanie wierzchowca. Kiedy zaczyna czuć, że zwierzę ochłonęło po długim biegu, zsuwa się z siodła i, łapiąc za uzdę, wprowadza Alta do dużego budynku.
    – Przejażdżka się udała?
    – Jak zawsze.
    Akashi uśmiecha się do Yagimoto – ich stajennego, który otwiera przed nim drzwi do boksu Alta. Mężczyzna nie wchodzi jednak do środka, nie próbuje zająć się rozsiodłaniem konia. Akashi powiedział mu kiedyś, że chce to robić sam i od tamtej pory stajenny ani razu nie zaproponował pomocy.
    – Długo was nie było. Przejechaliście cały las?
    – Tak. Dotarliśmy aż do jeziora.
    Yagimoto kiwa głową z uznaniem, po czym opiera się o ścianę i zaczyna przyglądać się, jak Akashi powoli uwalnia konia od kolejnych elementów, tworzących wyposażenie jeździeckie.
    Chłopak ściąga uprząż z głowy Alta, następnie ostrożnie wyjmuje wędzidło z jego pyska, jednocześnie gładząc go uspokajająco po szyi. Potem zajmuje się siodłem, które, po zdjęciu z grzbietu konia, przewiesza przez drzwi boksu. W taki sam sposób postępuje z czeprakiem. Kiedy zwierzę jest już całkowicie rozsiodłane, Akashi zajmuje się rozczesaniem jego sierści, grzywy i ogona. Powolnymi, dokładnymi ruchami przeciąga szczotką po całym ciele zwierzęcia
od szyi, przez grzbiet, aż po brzuch. Przygląda się, jak nieco splątana po jeździe sierść wraca do swojego pierwotnego stanu, który on tak uwielbia podziwiać. Przesuwa dłonią po rozczesanych miejscach, czując ciepło ciała ukochanego wierzchowca. Głaszcze go po szyi, pysku. Wplata palce w miękką grzywę, zaciąga się jej zapachem. A potem staje przed Altem i przez chwilę tylko mu się przygląda – tym jego niesamowitym oczom, studniom bez dna. Uwielbia w nie patrzeć, tonąć w nich. Choć na pierwszy rzut oka wydają się one niezgłębione, Akashi potrafi wyczytać z nich dosłownie wszystko. W końcu spędził z Altem wiele czasu od chwili, kiedy spotkali się po raz pierwszy.
    – Wiesz, Akashi, kiedy na was patrzę, zaczynam wierzyć w miłość od pierwszego wejrzenia.
    Chłopak odrywa spojrzenie od konia i spogląda na stajennego, który lekko się uśmiecha. Odpowiada tym samym. Lubi tego mężczyznę, naprawdę darzy go ogromną sympatią. W końcu jest on jedną z niewielu osób, z którymi Akashi może w swoim domu swobodnie porozmawiać. 

„Paniczu Akashi”.

    Ze względu na pozycję jego ojca niemal wszyscy pracownicy rezydencji od samego początku zwracali się do chłopaka właśnie takimi słowami i nie przestali nawet, kiedy ten dorósł, pomimo jego wielokrotnych próśb. 


Zastanawiam się, czy oni nie wiedzą, że stawiają mnie w ten sposób w niezręcznej sytuacji, czy może jednak zdają sobie z tego sprawę, ale obawiają się niezadowolenia ze strony mojego ojca? Cóż, pewnie chodzi raczej o to drugie.

    Yagimoto jednak jest inny, od samego początku był. Wśród wszystkich pracowników jako jedyny przystał na prośbę Akashiego i zaczął zwracać się do niego normalnie, nie poprzedzając niczym nazwiska. W dodatku zawsze rozmawiał z nim wyjątkowo swobodnie, pozwalając sobie na taki ton wypowiedzi, który dla ojca chłopaka byłby prawdopodobnie nie do pomyślenia. Akashi darzy Yagimoto sympatią z jeszcze jednego powodu ponieważ mężczyzna traktuje go jak zwykłą osobę, okazując mu szacunek należny poszczególnej jednostce, na który chłopak musiał zapracować, a nie który niezasłużenie dostał w prezencie, przychodząc na świat jako dziedzic wielkiego koncernu. 

Chyba nieco zbyt często ten fakt rozpamiętuję...  

    Jego myśli przerywają kroki rozbrzmiewające przy wejściu do stajni. Dostrzegając zdumienie odmalowujące się na twarzy stajennego, Akashi otrzepuje ręce o spodnie i wychodzi z boksu. Kiedy spogląda w stronę, w którą patrzy mężczyzna, dostrzega wysoką postać, stojącą w bramie. Rozpoznając tę poważną twarz o surowym wyrazie, na krótką chwilę zaskoczony otwiera nieco szerzej oczy, jednak bardzo szybko się opanowuje i podchodzi do przybysza. Stara się przy tym zachować spokój, choć od wewnątrz pełen jest niepokoju.

Nigdy tu nie przychodził, jeśli czegoś ode mnie chciał, zawsze kogoś po mnie posyłał. Więc dlaczego tym razem...

   Akashi zatrzymuje się w odległości trzech kroków przed swoim ojcem i bez słowa unosi na niego spojrzenie. Mężczyzna spogląda na syna tak, jakby oceniał dystans między nimi, po czym mruży nieco swoje ciemne oczy i postępuje naprzód, jeszcze bardziej zmniejszając odległość dzielącą go od chłopaka, zmuszając Akashiego, by zadarł głowę do góry. A potem odzywa się głosem twardym i niskim, którego ton nie zwiastuje niczego dobrego.
    – Seijūrō, musimy porozmawiać.

19 komentarzy:

  1. JESTEM ♥
    Załapałam się pierwsza ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki refleks, jestem w szoku normalnie xd

      Usuń
    2. Chciałam zacząć ten komentarz od jarania się faktem, iż pochwaliłaś się przypinką ode mnie, ale jednak najpierw muszę Cię przeprosić.
      CLD, przepraszam Cię. Tytuł rozdziału przeczytałam jako „Odbytnica”, serdecznie żałuję i proszę cię o rozgrzeszenie.
      Teraz mogę pojarać się przypinką
      WIEM, ŻE PIĘKNA ♥ Tak, jak wspominałam już wcześniej w naszej rozmowie telefonicznej, na początku chciałam wybrać AkaAka, ale jako, że nie wiedziałam, które, stwierdziłam, że na pewno zajarasz się swoim własnym nagłówkiem – bo przecież obie się nim jarałyśmy xD
      Aczkolwiek, nie wiem czy to Twoja wina, bo tak ułożyłaś przypinkę, czy to wina zdjęcia, czy po prostu wykonawcy przypinki – ale od lewej strony ta czarna linia znika :c Co mi się nie podoba, nie tak ułożyłam zdjęcie!!! XD
      Dobrze, teraz w końcu mogę ŚLICZNIE PODZIĘKOWAĆ ZA DEDYKACJĘ ♥ To dla mnie zaszczyt, naprawdę ♥ Musisz mnie uprzedzić w którym rozdziale będzie seks, wtedy dam Ci kolejną przypinkę i też mi dedykniesz, to dopiero będzie coś! ☻ xD

      No dobrze, a teraz przejdźmy do błędów.
      1) „(...) chłopak zdążył zauważyć, że kiedy tylko w sali gimnastycznej rozbrzmiewa gwiazdek trenera” - gwizdek
      2) „– Hmm... – ciemnoskóry chłopak przez chwilę przygląda mu się uważnie, tak jakby się nad
      czymś zastanawiał.” - a tutaj „ciemnoskóry” nie powinno być z dużej literki? :c
      3) „Aomine spogląda na przyjaciela kątem oka i, dostrzegając, z jaką intensywnością Kuroko się w niego wpatruje, pociera nerwowo szyję. „ - Wiem, że normalnie nie czepiam się przecinków, ale tutaj ten przecinek przed „z jaką intensywnością” tak bardzo mnie razi, że zapragnęłam Ci zwrócić uwagę xD Moim skromnym zdaniem nie powinno go tam być. W tego typu zdaniach zwykle mamy wrażenie, że po „wycięciu” zdania między przecinkami, po połączeniu słów sprzed pierwszego i za drugim, daje nam to spójną całość. A tutaj ten wrzucony trzeci przecineczek bardzo mnie razi i bardzo przeszkadza i bardzo mię się nie podoba. XD
      4) „Mam ochotę na tę nową kanapkę z Mail Burgera z podwójną wołowiną.” - Jeśli mowa o tym samym lokalu, co w anime, to to był Maji Burger xD
      5) „Wie, że ma ani chwili do stracenia. „ - Myślę, że raczej NIE MA. xD

      Usuń
    3. Ogólnie rzecz biorąc, mogłabym się „dopatrzyć” jednej drobnej nieścisłości, dlatego prosiłabym o jej wytłumaczenie xD Otóż, na stronce z chapterami Requiem zaznaczyłaś, że jest to opowiadanie ściśle związane z fabułą mangi. W rozdzialiku tym napisałaś, że Tetsu zainteresował się koszykówką, kiedy zobaczył Ogiwarę. Ale czy to nie było przypadkiem tak, że Tetsu zobaczył mecz koszykówki w telewizji i sam zaczął grać, choć nie rozumiał zasad, a wtedy zobaczył go Ogiwara i zaczął go uczyć? Prosiłabym o objaśnienie i ewentualną korektę.
      XD

      No dobrze, przejdźmy teraz do opinii – co prawda chciałabym zacząć od końcówki, bo, jak wiadomo, jest bardziej godna uwagi, jednak zacznę od początku.
      Nie ma co znów zachwycać się nad Twoim Tetsu i sposobem, w jaki go przedstawiasz. To, że Kuroko jest niemal idealnie odwzorowany i, jak to powiadają „kanoniczny”, wiesz doskonale, bo zarówno ja jak i inni czytelnicy pisaliśmy Ci to w niejednym komentarzu.
      Chciałabym więc tym razem zwrócić uwagę na Aomine.
      Jestem. Nim. Kurwa. Zachwycona.
      Serio.
      Wydaje mi się, że Twój Aomine jest taki naprawdę wyjątkowy, że to uczucie, którym darzy Kuroko jest szczególne. Patrząc na niego, czytając „Requiem dla Psychopaty”, te wątki z nim i Tetsu, nie możemy jednoznacznie stwierdzić, czy on coś czuje do niego, czy nie. Tutaj Aomine zachowuje się tak, jak na Aomine Gimnazjalnego przystało, jest energiczny, radosny, nie wyróżnia się szczególnie inteligencją, ale też widać, że zależy mu na przyjacielu – i właśnie to widzimy. I choć możemy dopatrzyć się na siłę niektórych momentów, które mogłyby świadczyć o tym, iż Daiki czuje do Kuroko coś więcej, to i tak wciąż nie możemy być tego pewni. Bo Aomine doskonale to ukrywa. Aomine, którego przedstawiasz, ma tak doskonały charakter, że ciężko stwierdzić, czy rzeczywiście coś tam się w nim budzi do Tetsu, czy to po prostu fakt, że znalazł sobie przyjaciela, na którym mu zależy – bo pomaga mu, uczy go, gra razem z nim i dzieli się swoją pasją jak z nikim innym. Po raz pierwszy w życiu znalazł kogoś, kto tak samo jak on bardzo kocha koszykówkę. Także no, tutaj ogromny plus za przedstawienie takiego Aomine. Nie mam pojęcia, czy on rzeczywiście coś ten teges do Tetsu, czy nie – a to sprawia, że jeszcze bardziej chcę czytać.

      Usuń
    4. TYM FRAGMENTEM SIĘ JARAM:
      „Przyjaciel spogląda na niego, zaskoczony tą nagłą zmianą planów.
      Naprawdę?
      Kuroko kiwa potakująco głową.
      Eh... no trudno. W takim razie do zobaczenia jutro, Tetsu.
      Do zobaczenia, Aomine-kun.”
      NAPRAWDĘ? NAPRAWDĘ, TETSU, JESTEŚ PEWIEN, ŻE NIE CHCESZ ZE MNĄ IŚĆ? ZOBACZYSZ, NIE BĘDZIESZ ŻAŁOWAŁ – tak to widziałam, tak to słyszałam, tak to czułam xD
      Dobrze, pora przejść do części drugiej, części z Akashim. Przejażdżka Akashiego była wspaniała. Serio, czułam się, jakbym siedziała za nim, czując te pracujące mięśnie konia, czując ten wiatr, z którym walczył Alt, czując tę przyjemność gnania przez las. Chwila wytchnienia dla Akashiego od codziennego życia, coś, co sam chciał robić i robił, bez względu na ojca, nikt nie mógł odebrać mu tej przyjemności.
      Zapewne nie zdziwi Cię fakt, iż z miejsca pokochałam Yogimoto. Wydaje mi się sympatycznym stworzeniem i przypomina mi Olly'ego (tak się nazywa ten chłopiec co dołączył do Nocnej Straży? Który zakochał się w Jonie, a potem go zdradził? xD). Tyle, że z nieco większą ilością włosów na głowie i zdecydowanie przystojniejszy i słodszy. Ale ubranie może mieć podobne xD
      Fakt, że skojarzyłam go na początku z Misiem Yogi NIE MA NAJMNIEJSZEGO ZNACZENIA.
      Fakt, że chciałabym Akashi x Yagimoto już MA ZNACZENIE xD
      Serio, już sobie wyobrażam, jak pewnego wieczora Akashi wraca z przejażdżki, niepocieszony, Yagi dostrzega jego humor, Seijuurou mu się żali, A POTEM WIESZ, CHODŹ, CHODŹ, CHODŹ TU NA SIANO, CHODŹ CHODŹ A DO DOMU ZNOWU WRÓCISZ RANO ♥
      Dobra, już się ogarniam xD Ale wiesz, takie moje wizje, jeśli nie masz zamiaru tego napisać, TO JA SAMA TO NAPISZĘ, KURWA JEGO MAĆ.
      ...Fanfick o fanficku, o lol xD
      No i na koniec przychodzi ojciec Seijuurou. O BOSZE, CO SIĘ DZIEJE? Jest tyle opcji, nad którymi możemy rozmyślać – znalazł sobie nową żonę? A może dla niego narzeczoną? A może jego kochanka jest w ciąży? A MOŻE CHCE MU PRZEDSTAWIĆ BĘKARTA? A może, a może, a może – tyle jest tych możliwości, że masakra. Z jednej strony to sprawia, że człowiek jest ciekawy, ale z drugiej, nie mając wcześniejszego oparcia, na którym można by opierać swoje przypuszczenia, jest gotów spokojnie czekać, nie wzbudza to jego zainteresowania do tego stopnia, że aż sobie wyrywa włosy z głowy xD Aczkolwiek w dalszym ciągu czeka.
      CZEKA. CZEKA. I JAK DŁUGO CZEKAĆ BĘDZIE, POWIEDZ MI?
      To chyba wszystko, co chciałam zawrzeć w dzisiejszym komentarzu. Raz jeszcze dziękuję za dedykację, rozumiem, że skoro ten chapter jest dla mnie, to mogę sobie na parę godzin, tudzież dni (powiedzmy, że do następnego rozdziału xD) pożyczyć Yagimoto?
      DZIĘKUJĘ.
      Milusiego dnia, pedale i weny, weny, jeszcze raz gejseksu ♥

      Usuń
    5. Za błędy dziękuję, tak właśnie spodziewałam się, że dużo ich będzie, bo betę zrobiłam tylko raz, uznając, że lepiej wrzucić z paroma literówkami, niż kazać czekać Wam na rozdział kolejne kilka dni xd Błędy poprawione, ten z przecinkiem już Ci wyjaśniałam, więc drugi raz tego robić nie będę xd
      Co do nieścisłości - nie pamiętałam tego z meczem, jakoś w głowie zapaliła mi się lampka, że to Ogiwara był powodem, więc już tego nie sprawdzałam (tak jak z Maji Burgerem zresztą xd). Dziękuję za jej wskazanie, poprawiłam, idź patrzeć (czy jakiejś literówki nie walnęłam też) i powiedz, czy już jest ok.
      Dlaczego mnie zawsze tak bawią wzmianki o niepełnosprytnym Aho xd Ah, kocham tę jego głupotę. Cieszę się bardzo, że Ci się on podoba, bo ja spośród wszystkich postaci, które się tu na razie pojawiły (potem będzie więcej Kiseki, w ogóle będzie więcej wszystkiego xd), jakoś najmniej jestem pewna, czy dobrze go przedstawiam - ZWŁASZCZA, jeśli chodzi o jego relacje z Tetsu. Ale jeśli są dla Ciebie niejasne, to znaczy, że dobrze mi idzie, so cieszę się bardzo xd
      Hahahaha, NA PEWNO BĘDZIE FAJNIE, JEBAŁAM XD ZABIJASZ MNIE TAKIMI TEKSTAMI XD
      Miś Yogi zapatrzony/zakochany w Akaszu... Okej, moja wyobraźnia właśnie mnie zabiła xd A co do tego, czy coś z tym będzie, czy nie... Ja nic nie powiem, wiesz, że jak spojler, to nie ja xd Nie zaprzeczam, nie potwierdzam. Przekonasz się w swoim czasie xd
      Jak tak czytam Twoje domysły odnośnie ojca Akasza, to mam ochotę zacząć turlać się ze śmiechu xd *wyobraża sobie jej reakcję, kiedy dowie się, o co chodzi*
      Hahahahaha, nie mogę, ale to jest zabawne xd
      Jak długo będziesz czekać? Niedługo. Ambitny plan na wakacje - raz w tygodniu rozdział. Dwa posty tygodniowo - zamówienie i rozdział. Ambitnie, nie? W ogóle po animatsuri dodam do Aktualności info o tym, że rozdziały Requiem będą się pojawiać w każdy weekend. Nie podam konkretnego dnia, bo jednak piszę to na bieżąco, więc wolę dać sobie pole do manewru, ale w każdy weekend (czy to piątek, czy sobota, czy niedziela) rozdział się pojawi. Tak więc nie będziesz długo czekać xd W ogóle możesz zacząć się cieszyć, bo podliczyłam po tym rozdziale, co mi jeszcze zostało do zawarcia we wstępie i już wiem, że wstęp zamknie się w około 20 rozdziałach, czyli jeszcze tylko koło 8. A potem... Khe, khe *psychiczny uśmiech*
      A co do przypinki, o której zapomniałam na początku napisać, to nie kwestia ułożenia zdjęcia, ona serio taka jest, z lewej strony linia jest ucięta.
      #yatta_taka_niekompetnenta
      *łapie wenę i gejseksy i idzie walczyć z AoKagą*

      Usuń
  2. Druga!! xDD
    Coś się dzieje, coś się dzieje, ale nie mam pojęcia co. Jak zawsze świetnie! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś się dzieje, coś się dzieje, a CLD dobrze wie co xd
      Dziekuję~

      Usuń
  3. *Przytachała sobie swoje rozstrojone pianinko i gra na nim. Przeczyta, jak odpadną jej paluszki.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *tak grała na pianinku, że aż paznokcie połamała, ale był klej, więc spoko i można jechać na kolonie.*

      Już w sumie zaczął się drugi dzień! Jak na razie zostałam zmolestowana tylko kilkanaście razy. Tak to jest jak się mieszka ze zboczeńcami, a reszta ośrodka zlatuje się do jednego pokoju, bo Mesu wzięła gejne gry. W sumie pół biedy. Gorzej, gdy opuekunka obozu gra z nami...

      Mniejsza o mentalne rozterki Mesu.

      W tym rozdziale Aho był uroczyyyyyy. Nie jestem w stanie określić, czy ma coś do Kuroko, czy jest to tylko przyjaźń, no ale cóż.

      Jestem ciekawa cóż wymyśli Kuroś, jednak mam przeczucie, że z tego wyniknie jego limit czasu, przez jaki może grać.

      A Akasz... Akasz z koniem...

      Konie to takie dziwne stworzenia. Niby Mesu lubi, ale niby jest jakaś tam niechęć. Dziwny związek, bardzo.

      Yagimoto ( czy jak to było ), był fajny. Chyba go nawet polubiłam. Ale mam takie cholerne, ciężkie wrażenie, że zrobi coś złego. Bardzo. Ale cóż, myślenie o tym nie ma zbytnio sensu, więc nie.

      Tatuś, coś zrobił? Coś zmalował? Jakieś sprawy służbowe, musisz wziąć swojego Seijūrou i nie będzie mógł grać? A Kuroś wejdzie na jego miejsce? A Akasz będzie smutał, bo nie będzie widział gry Kuroko z pierwszym składem? I wcale a wcale nie będzie go potem stalkował na każdym kroku i nie będzie fapał do nagrań z meczów.

      "Tak, trenerze, właśnie obmyslam nową taktykę na kolejny mecz. *W tle niezidentyfikowane dźwięki*. "

      Boże, musk mnie boli... stop, Mesu, stop.

      Zaraz padnę, a rano trzeba niestety wstać, więc smutek, deszcz i parasolki.

      Dobranocc~~

      Usuń
    2. Klejenie paznokci... skąd ja to znam. Jak już są piękne i długie, to nagle jeden musi się złamać (no bo jakżeby mogło być inaczej) i wszystko chuj strzela. Na szczęście świat wynalazł ratunek dla biednych, poszkodowanych dziewczynek xd
      Gejne gry z ludźmi... to musi być ciekawe. Oczywiście nie mówię o znajomych pedałach, tylko o tych innych ludziach + opiekunka ośrodka grająca z Wami? *idzie podziękować bóstwu gejozy za opętanie kolejnego człowieka* Szoczek.
      Myślę, że Aho sam nie wie. Tzn. on jest po prostu za głupi, żeby się nad takimi rzeczami zastanawiać. Ale ja tam tylko strzelam, on mi niewiele mówi (choć i tak więcej niż Tetsu).
      Jak już gdzieś tam pisałam, Tetsu wymyślił coś bardzo oczywistego tak naprawdę. Ale oczywiście nie powiem co.
      CLD kocha konie, Akasz kocha konie, kosmiczne wibracje działają prawidłowo~
      Wow, Yagiś już się tylko zdążył pojawić, a Wy widzicie w nim takie rzeczy... Yuuki dzikie seksy z Akaszem na sianie, a Ty czarny charakter, który zrobi coś... A ja myślałam, że po jednym fragmencie ludzie przejdą obok niego obojętnie... DAMN, I'M GOOD~!
      Hahahaha, ten telefon... padłam xd
      Jak tak czytam Wasze domysły, co do tego, co wymyślił ojciec Akasza to... Mam ochotę turlać się po podłodze ze śmiechu *już widzi ich miny, kiedy dowiedzą się, o co chodzi* Hahahah, nie no, nie mogę normalnie, to jest zbyt piękne xd

      A ja wstałam dopiero godzinę temu. W końcu przez cały konwent praktycznie nie spałam, dopiero w niedzielę położyłam się o 7 i pospałam sobie trochę, ale jednak spanie na nienapompowanym materacu, a spanie na cudnie cudownym łóżku... The winner is obvious~

      Usuń
  4. Pan zrozpaczony, tudzież zaskoczony nadmiarem bezczelnie gwałcącego go akakuro, klepuje swoje miejsce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powitawszy.

      Czuję się brutalnie wyruchana przez aokuro. Naprawdę brutalnie i bardzo bezczelnie. Wiem, że nie wypada zaczynać od gnębiących mnie rzeczy, ale ostatnio u Ciebie aokuro nieźle daje mi w pysk. Zresztą znasz mnie...
      Wybacz.

      „Budowanie wytrzymałości, przyzwyczajenie się... jakie mogą być tego podstawy?”
      AKASZ. PODSTAWĄ JEST WIZJA ROZNEGLIŻOWANEGO, APETYCZNEGO TYŁA CZERWONOWŁOSEGO WICE KAPITANA, WIJĄCEGO SIĘ POD ZBAWIENNYM STRUMIENIEM WODY W SZKOLNEJ ŁAZIENCE. TAK. ZDECYDOWANIE TO DAŁOBY MU KOPA NA NAJBLIŻSZE MECZE. A JAKBY JESZCZE ZARUCHAŁ TO PRZEBIJE NIE TYLKO AO, ALE I ATSU!
      Łoh, kurde... Horsy.... Horsy.... Ah te horsy, gnające przez las, ah ta miłość między Bogiem a symetrycznym, parzystokopytnnym stworzeniem. Magia, po prostu magia. Zresztą jak to jest, że osadzamy akcje z Akaszem i horsem u siebie w mniej więcej tymysamym czasie, przypadek, albo podobny tok myślenia (co by nie cieszyło mnie za bardzo, bo to oznacza, że już jest ze mną bardzo, ale to bardzo źle) Zabawne...
      Kurwa... Ej no... Ale tak się nie robi szmato!
      „– Seijūrō, musimy porozmawiać.”
      I urywasz. I kurwa koniec. A ja potem najpewniej, będę musiała czekać miesiąc. No tak się kurwa nie robi. Tak nie wolno ;_; Nie można trzymać czytelników w AŻ takiej niepewności.
      Pedale, zgnij.

      Żryj wenę, bo zdrowa.

      Pożegnawszy.

      Usuń
    2. Jak Yuuki mi pisała, że nie może określić, czy Aho coś do Tetsu ma, czy też nie, tak Ty mi piszesz, że czujesz się przez ten ship wyruchana... Ah, ta różnica zdań, jak ja to kocham xd
      HAHAHAHAHA, O KURWA, JEBŁAM. NIE SĄDZIŁAM, ŻE NADEJDZIE DZIEŃ, KIEDY EIO BĘDZIE MI ZMUSZAĆ TETSU DO POWOŁANIA DO ŻYCIA FAKTYCZNEGO AKAKURO W REQUIEM. CUD NAD CUDA, NORMALNIE.
      Nie powiem, bardzo mnie to cieszy, kurwesko wręcz~
      Tak, i jeszcze ten fakt, że u nas obu horsy odgrywają ważną rolę... To już nie są kosmiczne wibracje, to wola bogów, ja Ci to mówię *tak, możesz zacząć się bać*
      Hihi *szatański uśmiech* No nie mogłam się powstrzymać no xd Musiałam to urwać w tym momencie, no musiałam po prostu xd Ale don't worry, stay happy, ponieważ na następny rozdział nie będziesz musiała wcale czekać miesiąc a tydzień. Powtórzę Ci to, co mówiłam Yuuki - od przyszłego tygodnia (bo w ten jest animatsu), będę wrzucać rozdział Requiem w każdy weekend, a w trakcie tygodnia roboczego nowe zamówienie. Taki plan na wakacje i mam nadzieję, że uda mi się go trzymać. W ogóle kolejna dobra wiadomość - po tym rozdziale udało mi się już podliczyć, co jeszcze muszę zawrzeć we wstępie i mogę stwierdzić na 99,9%, że wstęp zamknie się w około 20 rozdziałach, czyli jeszcze tylko 8, a potem... hihi *szatański uśmiech vol. dwa*

      *żre, bo głodna*

      Usuń
  5. ,,tym jego niesamowitym oczom, studniom bez dna. Uwielbia w nie patrzeć, tonąć w nich.'' To jest ten moment, kiedy Yazu dostaje dreszczy. KONIE SĄ STRASZNE. ONE SIĘ GAPIĄ. A ON SIĘ GAPI W JEGO GAPIĄCE SIĘ OCZY. TO JEST STRASZNE. ON CIĘ ZJE.
    Ciekawi mnie, co takiego wymyślił Tetsu. To jest ta pora, kiedy mózg Yazu po całym dniu tłumaczenia gry odpoczywa, a ja nie mam siły analizować tekstów. Tak więc nie wiem, co też mógł wymyślić... Zaplanować użycie energii? *wyobraźnia mod on* ,,Na to ćwiczenie poświęcę 400 kcal, na to...'' xD Podoba mi się ta jego więź z Aomine. Nieważne czy będzie romantyczna czy nie, to świetnie, że jeszcze ma przyjaciela. NIE ZNOSZĘ OGIWARY. Wiem, że musi tu być, bo odegrał rolę w mandze... Ale jak ja go nie cierpię, dostaję mdłości na samą myśl.
    Akashi uciekaj od tego konia, on cię zje...! KONIE SĄ PRZERAŻAJĄCE. One jedzą ludzi. I swetry. Do koni się nie podchodzi.
    Jakoś mam wrażenie, że ojciec będzie mu chciał uciąć czas wolny albo dowalić obowiązków. Albo w jakiś inny sposób zatruć życie. Nie czuję, żebyś urwała w złym momencie... Po prostu masz pisać dalej i już xD Uhh, coś wymuciłam jako komentarz... O rany, Animatsuri tak blisko, znów będę zdychać nim wsiądę do autobusu...
    Weny, słońce~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On się gapi w jego gapiące się oczy, a CLD gapi się na nich, gapiąc się w tekst, w którym oni gapią się na siebie xd
      #kombo_bardzo
      Ja tam konie kocham. Konie są cudowne. Bo jedzą ludzi. I zapewniają mi pacjentów na stół xd
      Tetsu wymyślił coś bardzo oczywistego tak naprawdę. Tzn. dla osób, które myślą, a nie idą na pałę jak Aho xd
      Khe, khe, cieszę się, że podoba Ci się ich więź~
      Ja też za nim nie przepadam. Choć ostatnio zaczęłam lubić go bardziej, bo znalazłam fajnego tumbrla, gdzie laska dużo wrzuca z nim artów, ale one właśnie są takie, że nie można ich nie lubić po prostu xd
      'Zatruć życie' to słowo klucz w Requiem xd Trochę bardzo spojler, ale nie mogłam się powstrzymać xd
      Pilnuj kierowcy, żeby był na czas. Mam nadzieję, że się z Kiri doczłapiemy do metra po naszych jutrzejszych planach xd

      Usuń
  6. Moje~ *Wiedźma łazi po lesie w poszukiwaniu internetu i zaklepuje sobie miejsca xD*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *rozsiada się wygodnie z kubkiem herbaty*
      Ja tu widzę AoKuro. Przerażająco dużo AoKuro. Ja wiem, oni się przyjaźnią i dobrze, przyjaciele są potrzebni, ale ten Aomine jest jakiś taki podejrzany. Żeby mi tam się tylko pomiędzy Akasza i Tetsu nie wpychał.
      Akashi z koniem - to jest takie piękne. Konie to wspaniałe, piękne oraz szlachetne stworzenia. I bardzo kochane (zazwyczaj, bo spotkałam kiedyś wyjątkowo wredną klacz). Cholernie podoba mi się ta ich więź, to zaufanie jakim Akasz darzy Alta. Sama chciałam mieć własnego konia lub przynajmniej jeździć konno, jak byłam mała, a potem odkryłam żeglarstwo i prawie całe moje fundusze idą na to.
      Kurczę, wyjątkowo rzadko zdarza się postać, która natychmiast mi się podoba. Zwykle dopiero po jakimś czasie wyrabiam sobie opinię, jednak w Yagimoto jest coś takiego, co sprawiło, że polubiłam go niemal natychmiast. I w ogóle to ten... NIECH ON SIĘ PRZERUCHA Z AKASZEM, ONI SIĘ MAJĄ RUCHAĆ, SŁYSZYSZ? XD Ach, ale serio, byłoby zajebiście, gdyby Yagimoto przeleciał Seijuro~
      To ja lecę czytać następny rozdział, coby się dowiedzieć jakie też okropne rzeczy wymyślił ojciec Akashiego.

      Usuń
    2. DLACZEGO WSZYSCY CHCECIE PRZERUCHAĆ MI AKASZA Z YAGIMOTO NA SIANIE?! XD A TETSU TO CO, MA PÓJŚĆ W ODSTAWKĘ I AHO SIĘ ZADOWOLIĆ?! XD
      Tzn. ja nic nie mówię, jak spojler to nie ja, ale bardzo mnie cieszy, że postać Yagimoto tak szybko przypadła Ci do gustu, i że widzisz go razem z Akaszem. W końcu Yagiś jakby nie było... No cóż, ma dosyć ważną rolę do odegrania xd *zamknij się, zjebie, za dużo powiedziałaś*
      Ja kiedyś takiego Alta będę mieć, jak już będę bogatym patologiem xd Serio, marzy mi się taki właśnie koń, oj marzy...
      Dobrze, że Ty w przeciwieństwie do Yazu docenisz piękno koni xd

      Usuń