OJCIEC I SYN
Hiroyasu Akashi od zawsze był osobą wzbudzającą mimowolny szacunek. Jego wyniosła, pełna specyficznej elegancji postawa sprawiała, że podczas rozmowy z nim większość osób opuszczała spojrzenie, wbijając je w ziemię. Wrażenie, jakie powstawało wokół mężczyzny, potęgował dodatkowo jego wzrost. Choć nigdy nie należał on do ludzi ze szczególnie rozbudowaną sylwetką, to jednak szczupłe, wysokie ciało okryte niemal zawsze ciemnym garniturem w połączeniu z ogólnym wyglądem sprawiało naprawdę imponujące wrażenie. Krótkie, czarne włosy zaczesane elegancko do tyłu, rzadko kiedy wyrażający zadowolenie wyraz twarzy, nieznoszący sprzeciwu ton głosu, umiejętność kierowania ludźmi i lśniące, szare oczy, z których ciężko było cokolwiek wyczytać – wszystko to składało się na charyzmatyczną aurę, której nikt nie potrafił się oprzeć. Nawet jego syn.
Nie mając żadnego
innego wzorca, Akashi od dziecka starał się brać za przykład właśnie swojego
ojca. I choć nie wszystkie dotyczące edukacji decyzje podobały się
chłopakowi, to jednak każdej podporządkowywał się bez słowa sprzeciwu.
Mimo że sam stał się na przestrzeni lat osobą niezwykle charyzmatyczną, nie
mógł w tej kwestii dorównać ojcu. Co nie oznacza, że przez cały ten czas nie próbował.
– Jak sprawuje się Alt?
– Jak sprawuje się Alt?
Chłopak spogląda na mężczyznę kątem oka. Jest zaskoczony faktem, że ojciec wykazał zainteresowanie czymś niezwiązanym z edukacją.
Choć są rodziną,
ich relacje nigdy nie wyglądały tak jak u przeciętnych ludzi. Ani przed, ani po
śmierci matki Akashi nie czuł tej specyficznej więzi między sobą a
ojcem. Szanował go i podziwiał, ale gdyby ktoś zapytał chłopaka o inne uczucia,
prawdopodobnie nie umiałby odpowiedzieć.
Ojciec nigdy nie powiedział mu, że go kocha, nie pogłaskał po głowie, nie pochwalił. Kiedy Akashi przychodził do niego, informując o nowych osiągnięciach, mężczyzna kiwał jedynie głową i powtarzał, by chłopak nie ważył się osiąść na laurach. Ich stosunki zawsze były niezwykle oficjalne. I choć ojciec zwracał się do niego po imieniu, Akashi nigdy nie wyczuł w jego głosie ani odrobiny cieplejszego uczucia. Zupełnie jakby chłopak był jedynie kolejnym z ludzi Hiroyasu – postawionym wyżej od innych, od którego więcej się oczekiwało, ale jednak wciąż tylko jednym z pionków. Prawdopodobnie gdyby nie kochająca matka Akashi nigdy nie poznałby smaku rodzicielskiej miłości. Być może tylko dzięki niej nie stał się w młodym wieku osobą równie zimną i bezwzględną co ojciec. Choć zachowanie mężczyzny i tak bardzo mocno odbiło się na charakterze Akashiego – po Hiroyasu odziedziczył on chłód i perfekcjonizm przynależny przywódcy, po matce zaś ciepło i wrażliwość, która po jej śmierci niestety została w dużej mierze wyparta przez wartości wpajane przez ojca. A jednak nie w całości – jakaś jej część, choć niewielka, pozostała w Akashim. I to właśnie dzięki niej, dzięki temu, że obok charyzmy i stanowczości pozostało to pojawiające się momentami ciepło, chłopakowi tak szybko udało się zdobyć szacunek i zaufanie członków drużyny Teikō.
Ojciec nigdy nie powiedział mu, że go kocha, nie pogłaskał po głowie, nie pochwalił. Kiedy Akashi przychodził do niego, informując o nowych osiągnięciach, mężczyzna kiwał jedynie głową i powtarzał, by chłopak nie ważył się osiąść na laurach. Ich stosunki zawsze były niezwykle oficjalne. I choć ojciec zwracał się do niego po imieniu, Akashi nigdy nie wyczuł w jego głosie ani odrobiny cieplejszego uczucia. Zupełnie jakby chłopak był jedynie kolejnym z ludzi Hiroyasu – postawionym wyżej od innych, od którego więcej się oczekiwało, ale jednak wciąż tylko jednym z pionków. Prawdopodobnie gdyby nie kochająca matka Akashi nigdy nie poznałby smaku rodzicielskiej miłości. Być może tylko dzięki niej nie stał się w młodym wieku osobą równie zimną i bezwzględną co ojciec. Choć zachowanie mężczyzny i tak bardzo mocno odbiło się na charakterze Akashiego – po Hiroyasu odziedziczył on chłód i perfekcjonizm przynależny przywódcy, po matce zaś ciepło i wrażliwość, która po jej śmierci niestety została w dużej mierze wyparta przez wartości wpajane przez ojca. A jednak nie w całości – jakaś jej część, choć niewielka, pozostała w Akashim. I to właśnie dzięki niej, dzięki temu, że obok charyzmy i stanowczości pozostało to pojawiające się momentami ciepło, chłopakowi tak szybko udało się zdobyć szacunek i zaufanie członków drużyny Teikō.
– Doskonale. Jak zawsze zresztą – odpowiada
Akashi, kiedy ojciec zatrzymuje się przy boksie Alta.
– To dobrze.
Bardzo dobrze.
Przez krótką
chwilę Hiroyasu przygląda się uważnie białemu ogierowi. Kiedy te dwa ciemne
spojrzenia ścierają się ze sobą, czerwonooki chłopak odnosi wrażenie, jakby był świadkiem
niemej wojny. Koń i człowiek obserwujący się nawzajem tak czujnie, badający
przeciwnika...
Po plecach Akashiego przebiega dziwny dreszcz, gdy tak im się przygląda. Nie podoba mu się to
uczucie, gdzieś głęboko w jego umyśle rodzi się niepokojące przeczucie, dotyczące
celu wizyty ojca w stajni. Jednak, kiedy chłopak już chce otworzyć usta i zadać
pytanie, Hiroyasu odrywa spojrzenie od czarnych oczu Alta, odwraca się od konia
i zaczyna iść w przeciwnym niż poprzednio kierunku. Zaskoczony tą nagłą zmianą
Akashi przez chwilę stoi jeszcze w miejscu, szybko jednak otrząsa się i
pospiesznie dołącza do ojca.
Mężczyzna idzie przed siebie z rękami splecionymi za plecami. Kiedy przechodzi obok poszczególnych boksów, znajdujące się w nich konie robią się niespokojne – głośno rżą, tupią kopytami. Akashi doskonale wie, jak mądre i wyczulone na negatywne emocje są te zwierzęta. Sposób, w jaki reagują na jego ojca, jeszcze bardziej utwierdza chłopaka w przekonaniu, że to, co mężczyzna dla niego szykuje, na pewno nie okaże się niczym przyjemnym.
Hiroyasu zatrzymuje się przy jednym z pierwszych boksów i spogląda na stojącego wewnątrz konia. Po chwili jednak odwraca wzrok i skinieniem ręki nakazuje Yagimoto, by do niego podszedł.
Mężczyzna idzie przed siebie z rękami splecionymi za plecami. Kiedy przechodzi obok poszczególnych boksów, znajdujące się w nich konie robią się niespokojne – głośno rżą, tupią kopytami. Akashi doskonale wie, jak mądre i wyczulone na negatywne emocje są te zwierzęta. Sposób, w jaki reagują na jego ojca, jeszcze bardziej utwierdza chłopaka w przekonaniu, że to, co mężczyzna dla niego szykuje, na pewno nie okaże się niczym przyjemnym.
Hiroyasu zatrzymuje się przy jednym z pierwszych boksów i spogląda na stojącego wewnątrz konia. Po chwili jednak odwraca wzrok i skinieniem ręki nakazuje Yagimoto, by do niego podszedł.
– Jak ona się ma?
Stajenny wsuwa dłonie w kieszenie swoich spodni, po czym zagląda do boksu, taksując konia
spojrzeniem.
– Dobrze.
Weterynarz mówi, że ciąża przebiega bez żadnych komplikacji. Jeśli ten stan
się utrzyma, Esca powinna oźrebić się bez jakichkolwiek problemów za jakieś
dwa, góra trzy miesiące.
Hiroyasu kiwa
lekko głową i zadaje stajennemu kolejne pytanie, jednak Akashi przestaje się im
przysłuchiwać, przyglądając się stojącej w boksie klaczy.
Kiedy kilka lat
temu zobaczył ją po raz pierwszy, zaskoczyło go to, jak głęboka może być czerń
sierści konia. W swoim życiu już wcześniej widział wiele karych wierzchowców,
więc kiedy usłyszał, że zwierzę, które ma do nich przyjechać, posiada wręcz niewiarygodne umaszczenie, nie uwierzył w to. Jakie było jego zaskoczenie, gdy
ujrzał klacz, której sierść okazała się tak ciemna, że większość czarnych
tkanin wydawała się przy niej wyblakła. I choć od samego początku Akashi był
zdecydowanie zwolennikiem siwych koni, to jednak musiał sam przed sobą
przyznać, że w kwestii dostojności biel nie może się równać z czernią. Dowodem na to był stojący przed nim koń – choć nie tak piękny jak Alt, to jednak najbardziej majestatyczny, jakiego chłopak kiedykolwiek widział. Z tego
właśnie powodu zwierzę otrzymało imię „Esca”, które powstało jako modyfikacja
francuskiego słowa, określającego elegancję.
Przyglądając się
tak stojącej w boksie klaczy, chłopak odpływa wspomnieniami do chwili sprzed
dziewięciu miesięcy, przypominając sobie rozmowę, którą przeprowadził z nim
wówczas jego ojciec.
Ciszę wieczoru
przerywa jedynie odgłos sztućców lekko ocierających się o talerze i trzaskający
w kominku ogień. Przy przeciwległych krańcach niezwykle długiego stołu
wykonanego z ciemnego drewna siedzą dwie osoby – mężczyzna o surowej twarzy
poprzecinanej nielicznymi zmarszczkami i chłopiec, którego włosy przypominają
odcieniem zachodzące słońce.
– Jak wypadłeś
na pierwszych testach, Seijūrō?
– Bez
niespodzianek. Osiągnąłem najwyższy możliwy wynik – odpowiada chłopak
bezbarwnym głosem. Nie oczekuje pochwały, już dawno pogodził się ze świadomością,
że nigdy nie usłyszy takich słów z ust swojego ojca.
– Czy ktoś
oprócz ciebie również zdobył podobną punktację?
– Nie, ojcze.
Tylko ja.
– Pamiętaj, że
musisz za wszelką cenę utrzymać takie wyniki.
– Wiem o tym.
Reszta posiłku
przebiega już nieprzerywana jakimikolwiek słowami. Cisza, która panuje między
ojcem a synem, wydaje się być niezwykle ciężka i pełna napięcia.
Obaj kończą
jeść niemal w tej samej chwili. Kiedy Akashi, wytarłszy usta serwetką, chce już
wstać od stołu, jego ojciec podnosi dłoń, dając chłopakowi do zrozumienia, że
jeszcze nie wolno mu odejść.
– Chcę o czymś
z tobą porozmawiać.
Ponieważ
chwile takie jak ta nieczęsto mają miejsce, zaintrygowany Akashi spogląda na
ojca z ciekawością.
– Tak?
– Kenji
Akihiko, szef firmy, z którą współpracuję, jest zainteresowany naszymi końmi.
Akashi otwiera oczy nieco szerzej, jedynie tą drobną reakcją okazując swoje zaskoczenie.
– W jakim
sensie jest nimi zainteresowany? Chce któregoś z nich kupić?
Prawdę
powiedziawszy, chłopak nie wyobraża sobie, by ojciec był skłonny sprzedać
którekolwiek z należących do ich rodziny zwierząt. Choć sam mężczyzna nie zwykł
udawać się na przejażdżki, to jednak z całą pewnością można nazwać go
kolekcjonerem koni. Każde ze sprowadzonych przez niego zwierząt jest wyjątkowe,
inne. Pochodzą one z najszlachetniejszych rodów i ras, z najróżniejszych stron
świata. Każdy z nich ujeżdżany i szkolony był przez najznamienitszych
japońskich trenerów – każdy, z wyjątkiem Alta. Hiroyasu zarabia na tych zwierzętach
niemałe pieniądze, wystawiając je w licznych konkursach i wyścigach. Z tego też
powodu Akashi nie może zrozumieć, co jego ojciec miał na myśli, wypowiadając
takie słowa.
– Nie, nie
chodzi mu o konkretnego konia. A raczej nie o żadnego z tych, które obecnie się
u nas znajdują. – Mężczyzna przerywa na krótki moment, uważnie spoglądając na
syna. Akashi jednak nie docieka, spokojnie czeka, aż ojciec sam dokończy wątek.
– Zależy mu na
arabie czystej krwi, który pochodziłby z królewskiego rodu. Niestety, biorąc
pod uwagę transport zza granicy i obecne ceny tych koni, które z roku na rok
wzrastają, nie może pozwolić sobie na zakup u samego źródła. Ponieważ z
Kenjim łączy mnie wieloletnia biznesowa znajomość, złożyłem mu pewną
propozycję. Domyślasz się może jaką?
Sprawdzasz mnie?
Akashi
spogląda swojemu ojcu w oczy i lekko kiwa głową. Kiedy zaczyna mówić, stara
się, by ton jego głosu nie zdradzał niepokoju, który zrodził się w sercu chłopaka.
– Zarówno Alt,
jak i Esca to czystej krwi araby, wywodzące się w dodatku z królewskiego rodu.
Gdybyś sprzedał któregoś z nich po znajomości, cena na pewno byłaby dużo korzystniejsza
niż zakup u źródła.
Hiroyasu kiwa
głową, po czym zakłada ręce na piersi i opiera się wygodniej o oparcie krzesła.
– Owszem,
dobrze myślisz. Jednak nie mam zamiaru sprzedawać któregokolwiek z tych koni.
Są zbyt cenne, by jej oddawać.
Gdy Akashi słyszy te słowa, ciężar w jego piersi gwałtownie opada. Chłopak tłumi westchnienie ulgi, nie chcąc dać po sobie
poznać, jak bardzo ucieszyła go odpowiedź ojca. Lubi Escę, to naprawdę
wspaniała klacz, która jak żaden inny koń sprawdza się przy ujeżdżaniu, jednak jej
strata nie byłaby dla niego szczególnie bolesna. Za to utrata Alta...
Po plecach
Akashiego przebiega nieprzyjemny dreszcz na samą myśl o takiej ewentualności.
– Jeśli nie
zamierzasz sprzedać żadnego z nich, to jak w takim razie... – Chłopak urywa
w pół zdania, kiedy nagle dociera do niego jeszcze jedna możliwość. – Pokrycie.
Hiroyasu kiwa
głową.
– Dokładnie.
Jeśli Alt pokryje Escę, ich źrebak nie dość, że będzie czystej krwi, to
dodatkowo w kwestii rodowodu stanie się cenniejszy niż jego rodzice.
Innymi słowy, zarówno dla Kenjiego, jak i dla mnie jest to okazja idealna. On
dostanie konia, którego chce, a ja dużo na tym zarobię.
Akashi kiwa
głową na znak, że zrozumiał.
– Ze słów
weterynarza wynika, że Esca niedługo wejdzie w fazę rui. Mówię ci to, żebyś miał świadomość, w jakim stanie powinien być w tym czasie Alt. Niełatwo o zapłodnienie
u koni, dlatego nie przemęczaj go. Rozumiesz?
– Tak, ojcze.
– W takim
razie to wszystko, możesz już odejść.
Akashi wstaje
od stołu i, zasuwając za sobą krzesło, opuszcza jadalnię. Choć nie podoba mu
się to, że w najbliższym czasie będzie zmuszony odpuścić sobie dłuższe
przejażdżki na Alcie, to jednak zdecydowanie bardziej intensywne pozostaje w
nim uczucie ulgi – chłopak naprawdę cieszy się, że ojciec nie zdecydował się
sprzedać jego ukochanego wierzchowca.
– ...weterynarz
twierdzi, że teraz już nie powinna się tak bardzo eksploatować, ale ruch jest
jej jednak w dalszym ciągu niezwykle potrzebny.
Akashi wyrywa się
z zamyślenia i ponownie zaczyna przysłuchiwać się rozmowie ojca ze stajennym.
Wciąż nie jest pewien powodu, dla którego Hiroyasu odwiedził stajnię, ale te
dwa słowa, które mężczyzna na początku wypowiedział, pobrzmiewają echem wewnątrz umysłu
chłopaka, wprawiając go w stan lekkiego niepokoju.
„Musimy porozmawiać”.
Tylko nie mów, że
zdecydowałeś się jednak sprzedać Alta.
– Jazda pod
siodłem nie wchodzi w grę, prawda?
– Weterynarz
powiedział, że w tych ostatnich miesiącach może być to już zbyt ryzykowne, i że
lepiej zabierać ją po prostu na krótkie przejażdżki bez obciążenia.
Hiroyasu kiwa
lekko głową i odsyła stajennego. Następnie spogląda na syna.
– Domyślasz się
już może, czemu tu przyszedłem?
Akashi zaprzecza.
Mężczyzna mruży nieco swoje ciemne oczy, nadając spojrzeniu jeszcze groźniejszy
wyraz. Chłopak pozostaje jednak niewzruszony, dzielnie znosi wzrok ojca.
Po kilku
niezwykle długich sekundach ta niema walka się kończy i Hiroyasu przenosi spojrzenie na stojącego w boksie
konia.
– Wiesz, po
którym pokryciu Esci doszło do zapłodnienia?
Akashi kręci
głową. Choć jest świadomy tego, że jego ojciec zlecił weterynarzowi wykonanie
najdokładniejszych badań, to jednak nieszczególnie interesuje go, kiedy Esca
zaszła w ciążę. Podobnie zresztą jak nie odczuwa potrzeby, by poznać płeć źrebaka – przecież i tak zamierzają tego konia sprzedać, chłopak nie widzi więc powodu, dla którego miałby się przejmować takimi rzeczami. W rzeczywistości jedyną kwestią, która wydaje mu się naprawdę ważna, jest stan i zdrowie Esci. Bądź co bądź, Akashi naprawdę lubi
tego konia.
– Po drugim.
Wiesz, co to oznacza?
– Że Alt jest
wyjątkowo płodny. Albo Esca.
Choć nie
interesuje go to, Akashi zmuszony jest sam przed sobą przyznać, że zapłodnienie
już po drugim pokryciu należy do rzeczy naprawdę niewiarygodnych. W końcu konie
od dawien dawna są jednym z tych gatunków zwierząt, u których wyjątkowo trudno o
zajście w ciążę.
– Raczej Alt –
kwituje krótko Hiroyasu. – W każdym razie, gdy Kenji się o tym dowiedział,
rozpowiedział kilku osobom, jak płodnego mamy ogiera. Jakiś czas temu dostałem
propozycję od Hiroshiego Nakamy z firmy farmaceutycznej Okazaki, który skory jest
zapłacić naprawdę duże pieniądze za wypożyczenie Alta. Zależy mu, aby jego
klacze pokrył koń czystej krwi, w dodatku, gdy prawdopodobieństwo, że uda się
zapłodnić kilka z nich, gwałtownie wzrasta, transakcja ta staje się dla mnie bardziej
niż korzystna.
– Wypożyczyć...
Zaraz, ojcze, chcesz powiedzieć, że... – Akashi nie kończy, kiedy dociera do
niego z pełną świadomością znacznie słów mężczyzny.
– Tak. Już
uzgodniliśmy szczegóły. W przyszłym tygodniu Alt pojedzie do Jokohamy i
zostanie tam na cały okres trwania rui. Mam nadzieję, że rozumiesz, co to
oznacza?
Akashi zaciska
lekko pięści.
– Tak. Przez ten
tydzień nie powinienem go przemęczać.
– Cieszę się, że zdajesz sobie z tego sprawę – oznajmia Hiroyasu i, najwyraźniej uznając, że wyjaśnił wszystko,
co miał do wyjaśnienia, odwraca się od syna i wychodzi ze stajni. Akashi zaś
nie rusza się z miejsca, próbując pogodzić się z tą, tak nieprzyjemną dla niego
świadomością.
Alt wyjedzie za tydzień i nie wróci przed końcem rui.
Przez kilkadziesiąt dni nie będę mógł
na nim jeździć.
Chłopak zaciska
usta w wąską linię, z całych sił powstrzymując się przed uderzeniem pięścią w
ścianę boksu.
Przy całym jego
intensywnym trybie życia, przy nauce i obowiązkach pozaszkolnych, są jedynie
dwie rzeczy, które od śmierci matki pomagają mu wytrwać w rygorystycznym wychowaniu
– koszykówka i jazda konna. I choć Akashi uwielbia tę pierwszą z całego serca,
to jednak nawet od niej i związanych z nią myśli zmuszony jest czasem odpocząć. A
najlepszym na to sposobem są właśnie chwile spędzone na grzbiecie Alta. Nie
chodzi tu bowiem o samą jazdę konną, lecz o jazdę na tym jednym, tak bliskim
sercu Akashiego wierzchowcu, z którym łączy go niezwykła, dla Hiroyasu
prawdopodobnie kompletnie niezrozumiała, więź. Porozumiewając się z Altem za
pomocą słów pisanych mową wiatru i ciała, Akashi może podzielić się z nim
swoimi uczuciami, uwalniając się od tego, co go w danej chwili męczy. I choć
taka rozmowa ma prawo wydawać się postronnej osobie dosyć nieprawdopodobna, to
jednak siedząc na grzbiecie Alta, czując wiatr we włosach i zapach lasu przyjemnie drażniący nozdrza, widząc przed sobą
otwartą, nieograniczoną niczym przestrzeń, chłopak naprawdę czuje się tak,
jakby był w stanie porozumieć się z koniem w ten dziwny, niewerbalny sposób.
Teraz jednak jego ojciec zamierza odebrać mu nawet te chwile, które są dla Akashiego tak cenne. I choć chłopak doskonale rozumie powody, którymi kieruje się Hiroyasu, nie może nic poradzić na to, że zdecydowanie nie podoba mu się, iż mężczyzna przystał na wysuniętą przez przypadkową osobę propozycję.
Teraz jednak jego ojciec zamierza odebrać mu nawet te chwile, które są dla Akashiego tak cenne. I choć chłopak doskonale rozumie powody, którymi kieruje się Hiroyasu, nie może nic poradzić na to, że zdecydowanie nie podoba mu się, iż mężczyzna przystał na wysuniętą przez przypadkową osobę propozycję.
Zawsze musisz wziąć to, czego chcesz, nie przejmując się
innymi, nie przyjmując do wiadomości tego, że ktoś mógłby ci się sprzeciwić,
czyż nie, ojcze?
***
Podczas gdy za oknem zapada późna noc, a ulice pustoszeją, na jednej ze ścian niewielkiego pokoju tańczą nieprzejmujące się późną porą cienie, którym towarzyszy powtarzający się raz po raz odgłos przesuwanego po papierze rysika. Żółty blask, padający z małej lampy oświetla białą kartkę zapełnioną czarnymi znakami i siedzącą przy biurku postać, która pochyla się tak nisko, że jej błękitne włosy niemal dotykają powierzchni stołu. Wydaje się być ona do tego stopnia skupiona na wykonywanej czynności, że nie wywarłby na niej żadnego wrażenia nawet wybuch bomby atomowej.
– Dwadzieścia, piętnaście, czterdzieści...
Co jakiś czas do dźwięku przesuwanego po papierze rysika dołączają także szeptane pod nosem liczby i odgłos wystukiwanych na kalkulatorze obliczeń.
– Pięćdziesiąt razy trzy dodać dwadzieścia pięć razy osiem...
Schemat tych dźwięków powtarza się wielokrotnie przez całą noc. Dopiero kiedy ciemne niebo zaczyna lekko blednąć, a księżyc powoli układa się do snu, w niewielkim pokoju rozbrzmiewa westchnienie ulgi. Błękitnowłosy chłopak odrzuca rysik i odchyla się na oparciu krzesła, przecierając ręką oczy. Przez jakiś czas po prostu siedzi tak, spokojnie oddychając, po kilku minutach jednak prostuje się i spogląda na wciąż otwarty, leżący na biurku zeszyt. Bierze go do ręki i zaczyna wertować zapisane wcześniej strony. Gdy dociera do ostatniej, na jego usta wypływa lekki, pełen zadowolenia uśmiech.
– Gotowe. W końcu mi się udało.
*zajmuje należyte pierwsze miejsce* ♥♥♥
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam. Chciałam to skomentować, ale potrafię tylko w jeden sposób - dostaniesz go na fejsie.
Usuń*szykuje się na...nie wie co*
Usuń*niedługo wróci*
OdpowiedzUsuńCholera, być tak nieczułym, żeby odebrać (nawet jedynie na pewien czas) ukochane zwierzę, właściwie bliskiego przyjaciela... *zaczyna grzebać w szafie w poszukiwaniu piły mechanicznej i natrafia na miecz świetlny* Miecz świetlny też się może nadać, dobrze tnie, jest lekki, chociaż to bardzo elegancka broń, tutaj bym jej jednak nie użyła, do tego nie pasuje do niej psychiczny śmiech. Poza tym piła jest o wiele bardziej efektywna.
UsuńA wracając do tekstu, to ujął mnie opis rozmowy Akashiego z Altem. Taka relacja to jedna z najpiękniejszych rzeczy jakie mogą się człowiekowi przytrafić.
'Zawsze musisz wziąć to, czego chcesz, nie przejmując się innymi, nie przyjmując do wiadomości tego, że ktoś mógłby ci się sprzeciwić, czyż nie, ojcze?' - Te słowa aż ociekają goryczą odczuwaną przez Akasza, coś tu się szykuje, ja to wiem xd (tak w sumie to moja intuicja pozostawia wiele do życzenia... no, jej po prostu nie ma, choć mam też teorię, że działa tak jakby 'na minusie' xd).
Ej, ej, no wiesz co? Ja chcę wiedzieć, co Tetsu tam nabazgrał.
Przed rozpoczęciem komentarza zerknęłam sobie jeszcze na twoją odpowiedź na mój poprzedni i TAK, DAJ MI WIĘCEJ YAGIMOTO. JEGO I AKASZA. SAMYCH. W STAJNI. TAAK~ XD
Kiedyś próbowałam przekonać Yazu do koni, ale one jedzą swetry i ludzi, zawsze, wszystkie, i się gapią, no i jedzą swetry xD
*patrzy na godzinę* Coś tam jeszcze nadrobię dzisiaj po 22/jutro o 1 lub jakoś pojutrze (bardziej pojutrze, bo dzisiaj przyjeżdżają do mnie kuzyni xd).
Weny~
Wyobraziłam sobie efektowną śmierć ojca Akasza dokonanej z ręki miecza świetlnego... To jest dobry widok xd Ej, ja zawsze chciałam mieć mieć świetlny - biały, bo takich nie było, więc krul byłby oryginalny xd Zazdrość no!
UsuńTa rozmowa to tak w sumie nieplanowana wyszła xd
Nie wiem, co ta Twoja nie-intuicja Ci podpowiada, ale nie zdziwiłabym się, gdybyś Ty równiez wróżyła śmierć ojcowi Akasza xd
Dowiesz się w następnym rozdziale, co to za bazdroły xd
Gapiom się. I jedzom swetry. Cóż za tragedia. Idę pisać o tym epopeję. Będzie nowa narodówka xd
Khe, khe... Nic odnośnie AkaYagi nie powiem, choć kusi mnie bardzo xd A jak wyobrażam sobie inne momenty, przez które podchodzicie mi przy Requiem na zawał.... Ah, chcę mieć już z głowy ten wstęp no!
*wróci, jak będzie więcej internetów*
OdpowiedzUsuńHah, wróciłam. Bedzie krótko, bo mam tylko 2 godzinki i pierdyliard notek do nadrobienia, a jestem po 2 godzinach snu, bo trzeba było wstać o 6 na ten pieprzony pociąg to Wrocka. Ta... * ktoś przygarnie Mesu na Niu? Biedna sama jest *
UsuńJAK TAK MOŻNA AKASZOWI KONIKA ZABIERAC *czemu to brzmi dla mnie dwuznacznie?*????????? NO JAK, SIĘ PYTAM????
To będzie miało swoje konsekwencje *popiera pomysł mordu Akaszowego taty* .
Bardzo poważne. No bo jak się bedzie mogl odstresować? Poza koszykówką?
*Mesu poleca sposób "Akasz, Kuroko, Seksy, Teraz." *
Konie są zue. Przywędrowały od władcy piekieł, aby gryźć włosy Mesu i zrzucać ją z siodła :'''( *wspoooomnienia!*
Ok, idę do następnego rozdziału...
Czy tylko moich włosów konie nigdy nie żarły? xd
UsuńTo niesprawiedliwe ;-; poczekaj trochę, może jeszcze pojedzą (y)
UsuńUmm... Nwm co napisać... Świetne? Epickie? Dobra, świetno epickie (XD). Pozdro i niech wena da ci pomysłów do nowej części!
OdpowiedzUsuńDziękuję~ Wena się przyda bardzo.
UsuńZabijmy tatę Akasziegoo! niech ginie! ;-; to Zuy człowiek!
OdpowiedzUsuńKhe, khe, no spoiler xd
UsuńAkaszi ogarnięty goryczą po odebraniu wierzchowca po to by zapładniał jakieś randoomowe klacze, stwierdza, że tak dalej być nie może. Postanawia zabić swojego ojca bo... bo już napisałam dlaczego, bo to ZUY człowiek!
UsuńTeraz jak to powiedziałaś z tym zapłodnieniem takim tonem, to prawie się udusiłam ze śmiechu xd
UsuńTwoja wizja jest całkiem ciekawa, nie powiem. Ale pomyśl... Do czego może doprowadzić obecna sytuacja? xd
*pata, bo wróci*
OdpowiedzUsuńCały rozdział o tym szatańskim pomiocie. Możesz sobie być piękny jak zechcesz, dla mnie zawsze będziesz wcieleniem zła, Alt -.- Może to z powodu niechęci do koni, ale jakoś nie potrafię wczuć się w sytuację Akasha. Nawet wiedząc, że naprawdę boli go to, że ojciec go tak traktuje, a podejrzewam że ten Hiroyasu (kojarzy mi się z Hiruyasu, poranny odpoczynek xD) jeszcze namiesza, nie potrafię mu współczuć. Gdyby odebrał mu psa - okey, wtedy bym się oburzyła. Tak, wiem że Akashi nie lubi psów xD Ale nawet jeśli koń był jego przyjacielem, nie rusza mnie to.
UsuńWiedziałam, że Tetsu liczy kalorie. Ja mam ten obraz w głowie xDD Ale nie, serio nie ogarniam, co on może robić. Może to jakaś technika sportowców...? Zapewne okaże się w którymś następnym rozdziale.
Podejrzewam, że to nie oczywiste zniknięcie Alta będzie miało znaczenie w fabule Requiem, a ten jeden fragment, gdy Akashi powiedział, że pierwszy raz w życiu miał o coś żal do ojca. Ta uraza, ten żal coś zmieni. Ahh, nie mogę się doczekać!
Ja ci dam epopeję! *czytała komentarz Wiedźmy* Konie to zło. Nie wiem, jak do tego można podejść. Są fajne, póki stoją przywiązane gdzieś tam, na horyzoncie xD
No dopsze, weny~ Kończ wreszcie ten wstęp xD
Tetsu liczący kalorie... *spadła z krzesła* Oh kurwa, dlaczego mnie to tak bawi? xd
UsuńKhe, khe, no wreszcie ktoś zaczął myśleć *bardzo ją to cieszy*
Wena obecnie rucha się z diamentowymi pedałami, więc póki co Requiem raczej prędko nie wstawię (czyt. w przeciągu dwóch tygodni). Tak przynajmniej myślę. No ale zobaczymy xd