niedziela, 2 sierpnia 2015

Requiem dla Psychopaty XIV

UCZUCIA, O KTÓRYCH NIE MÓWIĄ NA GŁOS



    Budzi go zapach świeżo skoszonej trawy i późnowiosennego powietrza, śpiew ptaków i ciche nawoływanie wstającego słońca, które przekrada się przez otwarte okno na ramionach porannego wiatru. Czerwonowłosy chłopak, który leży samotnie na wielkim, staromodnym łóżku, wśród skotłowanej, śnieżnobiałej pościeli, powoli unosi powieki, a skryte pod nimi, jaskrawe tęczówki rozbłyskają w świetle dnia. Lśnią tak jednak niezwykle krótko, bardzo szybko zostają przesłonięte przez szczupłe przedramię. Akashi zasłania oczy, pragnąc, by czas się zatrzymał, a najlepiej cofnął do chwili, gdy jego ojciec nie wypowiedział jeszcze tych kilku zdań, które szarpnęły lekko, acz boleśnie sercem chłopaka.

O czym ja myślę? Gdzie się podział mój chłodny realizm, co?

    Akashi cicho wzdycha i przez kilka minut leży zupełnie bez ruchu, wsłuchując się w bicie swojego serca. Zaskakuje go to, że pomimo irytacji i złości, którą czuł dzień wcześniej, rytm wygrywany w jego piersi zdaje się rozbrzmiewać tak spokojnie i powoli. Jakby do tego organu wcale nie docierały uczucia, pozostając zamknięte w umyśle chłopaka.

Tak przecież właśnie powinno być, czyż nie?

    Ręka bezwładnie opada na pościel. Usta wykrzywiają się w dziwnym, nieszczerym uśmiechu. Akashi obraca głowę w bok, spogląda na kołyszące się za oknem drzewa, tańczące w rytm muzyki granej przez wiatr.

Jeszcze nie widać słońca. Nie wzeszło na tyle wysoko, bym mógł je ujrzeć, leżąc w takiej pozycji.

    Chłopak powoli wstaje, biała pościel zsuwa się z jego ramion, odsłaniając nagie ciało, które w kontakcie z chłodnym, porannym powietrzem pokrywa się gęsią skórką. Akashi podchodzi do okna, opiera dłoń na śliskiej powierzchni szyby. Spogląda przed siebie, starając się objąć wzrokiem cały horyzont. Tak jak zrobiłby to, gdyby siedział teraz na grzbiecie Alta, ciesząc się jedną z porannych przejażdżek, które niczym codzienny rytuał weszły mu w krew.

Masz mi za złe, że się dzisiaj nie pojawiłem?

    Chłopak zwija dłoń w pięść i zaciska wargi w wąską linię. Nikt nie wie, jak on się teraz czuje, nikt tego nie rozumie, ponieważ nikomu o tym nie powiedział. Nie mógłby. Dzielenie się swoimi uczuciami z innymi – tymi głębszymi, mówienie o nich na głos, szukanie wsparcia – żadna z tych rzeczy nigdy nie leżała w jego naturze. Tak wychował go ojciec, taki los przypieczętowała śmierć jego matki. Ale nigdy nie żałował. Czuł, żył, po prostu okazywał mniej niż inni. Dzięki temu też odgrywał przynależną mu rolę wicekapitana idealnie. Przez długi czas jako jedyny się czymś takim wyróżniał. A potem pojawił się cień z błękitnymi oczami bardziej nieprzeniknionymi niż jego własne. Prawdziwy fantom – nierzucający się w oczy, cichy, niezdradzający się najmniejszym nawet uczuciem. Ludzki cień, który w obliczu silnego światła zdaje się lśnić niezwykłym blaskiem.

Moje odkrycie i największe utrapienie.
                       
    Chłopak odwraca się od okna, podchodzi do szafy i zakłada pierwsze lepsze ubranie. Do wyjścia do szkoły ma jeszcze wiele czasu. Właściwie mógłby teraz dalej spać, skoro nie może na razie jeździć na Alcie. Mógłby, więc dlaczego? Czemu tak wcześnie się obudził?

Aaach, to irytujące.

    Chłopak wychodzi ze swojego pokoju i przemierza korytarze wielkiego domu, które zdają się być całkowicie pogrążone w ciszy. Służba śpi, a ojca nie ma – jak każdego innego dnia jeszcze przed wschodem słońca wyszedł do pracy. Idący przed siebie chłopak zdaje się być w tej wielkiej rezydencji całkowicie sam.

Żadna nowość.

    Drzwi do gabinetu ustępują bez najcichszego nawet skrzypnięcia. Wewnątrz pokoju panuje półmrok, grube zasłony, które powinny stanowić jedynie ozdobę, są zasunięte, nie przepuszczają promieni słonecznych. W powietrzu unosi się zapach książek, lakierowanego drewna i atramentu, a także delikatna, ledwie wyczuwalna woń kamelii.

Zawsze tak samo. Niezmiennie. Jakby czas stanął w miejscu.

    Chłopak zamyka za sobą drzwi, pochodzi do okien i pewnym szarpnięciem odsuwa zasłony, wpuszczając do pokoju światło słoneczne. Promienie bez problemu przedzierają się przez szklaną taflę i padają na dywan przykrywający drewnianą podłogę, na potężne regały ustawione w licznych rzędach, wypełnione najróżniejszymi książkami, na niski, szeroki stolik, na którym spoczywają rolki specjalnego papieru, tusz i pędzle do kaligrafii, na długą sofę obitą żakardem w kwiecistym wzorze, na wiszący na jednej ze ścian obraz, będący idealną kopią słynnej „Impresji” Moneta, na stojący na środku pomieszczenia, wielki, czarny fortepian o lśniącej, lakierowanej powierzchni i złotych zdobieniach, na oparty o ścianę ciemnoczerwony futerał na skrzypce i na stojącą samotnie w kryształowym wazonie kamelię – kwiat czerwony niczym krew. Do tego ostatniego właśnie chłopak podchodzi powoli i, muskając opuszkami palców chłodną powierzchnię wazonu, zaciąga się nikłą, acz zdecydowanie wyczuwalną wonią ukochanego kwiatu swojej matki.

Niedługo trzeba będzie go wymienić.

    Wszystko w tym gabinecie – kolor ścian, zagospodarowanie przestrzeni, dekoracje wnętrz – dosłownie wszystko przypomina chłopakowi o jego matce. W każdej, nawet najmniejszej, znajdującej się tu rzeczy czuć jej obecność. W końcu ten gabinet należał właśnie do niej, był prywatną ostoją kobiety, w której chłopak od dziecka pobierał lekcje kaligrafii, literatury i gry na różnych instrumentach. Ojciec rzadko odwiedzał to miejsce, a od śmierci matki Akashiego nie robi tego w ogóle, omijając gabinet zawsze szerokim łukiem.

On nie chce pamiętać. Woli zapomnieć, że kiedykolwiek żyła.

    Teraz już chyba tylko Akashi pamięta o istnieniu tego gabinetu, jako jedyny go odwiedza, nie pozwalając, by osnuł się kurzem. Dba o to miejsce dla niej i dla siebie. Tylko w nim pozwala odżyć swoim wspomnieniom, tylko w nim odsłania uczucia, których nigdy nie wypowiedziałby na głos – odsłania nie za pomocą słów, lecz dźwięków.

Ta atmosfera jest taka... znajoma. Naprawdę nic się tu nie zmieniło przez te wszystkie lata.

    Chłopak podchodzi do stojącego pod ścianą futerału, otwiera go i wyciąga z wewnątrz ciemnobrązowe skrzypce. Ostrożnie układa je pod brodą i ujmuje smyczek w dłoń tak, jak robił to wiele razy wcześniej, gdy na sofie siedziała jego matka, obserwując go. Dziś jednak chłopak nie gra dla niej, a wyłącznie dla siebie. Chce dać upust emocjom, które poprzedniego dnia wrzały wewnątrz niego, i które powoli na nowo zaczynają w nim wzbierać.

„Cztery pory roku”. „Zima”. Antonio Vivaldi.

    Chłopak przykłada smyczek prawej ręki i palce lewej do strun. A potem zaczyna się występ, taniec dźwięków i emocji, które płynną szczerze i nieprzerwanie, znajdując swoje ujście w pisanej w powietrzu melodii. Nie jest ona jednak ani piękna, ani dokładna. Chłopak nie słucha nut, nie odwzorowuje ich. Zmienia zapis, modyfikuje go pod swoje uczucia. W muzyce, którą tworzy, czuć gniew i frustrację. Skrzypce w jego rękach zdają się krzyczeć, wiją się w złości. Melodia nie porusza, nie ujmuje. Przeraża i smuci. Akashi Seijūrō wygrywa całą swoją złość i żal, który ma do ojca za odebranie tych chwil, które znaczą dla niego tak wiele. Po chwili jednak do tych emocji dołącza także irytacja, którą chłopak odczuwa za każdym razem, gdy ktoś podważa jego wybór odnośnie Kuroko Tetsuyi.

„Nie da rady. Jest za słaby. Nie zagra w meczu. Przykro mi, Akashi, mimo wszystko on się jednak nie nadaje”.

„W przyszłym tygodniu Alt pojedzie do Jokohamy... Cieszę się, że to rozumiesz”.

    W gabinecie rozbrzmiewa jedna z części słynnego cyklu Vivaldiego. Jednak nikt nie rozpoznałby w niej „Zimy”. Muzyka płynąca ze skrzypiec trzymanych przez Akashiego jest zdecydowanie zbyt gwałtowna, zbyt niekontrolowana. Chłopak, który nigdy nie mówi o głębszych uczuciach na głos, wyrzuca z siebie jedno po drugim za pomocą dźwięków. Frustracja, żal, irytacja i złość niszczą zamysł kompozytora, jednak zapisane w dźwiękach przynoszą chwilowe ukojenie zmęczonemu umysłowi, w którym do tej pory były głęboko skryte.
    Akashi Seijūrō gra długo, a za oknem słońce powoli wspina się po błękitnym niebie coraz wyżej.

***

    Kuroko ziewa przeciągle i, zakrywając dłonią usta, podchodzi do okna z kubkiem gorącej herbaty. Zeszłej nocy siedział do późna, robiąc przeróżne obliczenia, próbując ułożyć strategię treningową, dzięki której udałoby mu się dotrwać do końca ćwiczeń. I choć osiągnął swój cel, to jednak kilka godzin snu nie wystarczyło, by zdążył odpowiednio wypocząć.

Eh, ciężko będzie w takim stanie wcielić mój plan w życie.

    Słysząc skrobanie w szybę, chłopak otwiera okno i uśmiecha się lekko do swojego szarego przyjaciela. Kot ufnie podchodzi do jego ręki i przez kilka minut tylko się łasi, ocierając się miękkim futerkiem o wystawioną dłoń. Kuroko drapie go za uchem, kiedy jednak zwierzę zaczyna przypatrywać mu się wyczekująco błyszczącymi, żółtymi oczami, chłopak wzdycha lekko i cofa się do lodówki po kawałek szynki.
    – Masz, ty mały głodomorze – mówi, podstawiając rękę z jedzeniem pod pyszczek kota.
    Gdy przygląda się, jak zwierzę zachłannie pożera mięso, do jego uszu dociera cicha melodia, napływająca wraz z wiatrem z sąsiedniego domu. Zaintrygowany Kuroko przymyka oczy, starając się w nią wsłuchać. Z początku przychodzi mu to z trudem, melodia tłumiona jest przez śpiew budzącej się okolicy. Jednak im bardziej chłopak się koncentruje, tym utwór staje się w jego odczuciu wyraźniejszy.
    Dźwięki, które do niego napływają, są bardzo spokojne i delikatne. Przypominają trzepot motylich skrzydeł, niczym płatki śniegu wirują w powietrzu i osiadają na rozwiewanych przez lekki wiatr, błękitnych włosach. Niematerialne ręce melodii obejmują chłopaka czule, niewidzialne usta całują przymknięte powieki. Klawisze pianina wydobywają z instrumentu najdelikatniejsze, najbardziej ulotne dźwięki, jakie Kuroko w życiu słyszał. Stojąc tak przy otwartym oknie, opierając dłonie na chłodnej powierzchni parapetu, nie potrafi ocenić, czy melodia, która go oczarowuje, grana jest na żywo, czy to jedynie nagranie puszczone z płyty. Nie interesuje go to też jakoś szczególnie, liczy się dla niego jedynie fakt, jak piękny i niezwykły w swojej ulotności zdaje się być ten utwór.
   
Ciekawe, jaki ma tytuł.

    Kiedy melodia cichnie, Kuroko uśmiecha się lekko i otwiera oczy. Niespodziewanie czuje się dużo bardziej wypoczęty niż kilkanaście minut wcześniej. Tak jakby ten utwór niósł ze sobą jakieś tajemnicze, kojące działanie.
    Chłopak unosi kubek do ust i dopija herbatę. Nagle nadchodzący dzień, a wraz z nim perspektywa treningu, jawi się przed jego oczami w zdecydowanie bardziej kolorowych barwach.

***

    Akashi ociera ręką spocone czoło, po czym prostuje się i odchyla głowę do tyłu, kręcąc nią to w jedną, to w drugą stronę, próbując rozluźnić spięty kark, przysłuchując się jednocześnie rozmowie Murasakibary z Midorimą.
    – Jeszcze nie padł?
    – Jakoś podejrzanie długo dzisiaj wytrzymuje. A przecież nie robi nic innego niż zazwyczaj, tak samo jak zawsze kończy każde ćwiczenie po czasie.
    Akashi opiera ręce na biodrach i spogląda w tę samą stroną, w którą patrzy dwójka chłopaków. Choć przecież wcale nie musi tego robić, doskonale wie, o kim rozmawiają.
    Kuroko stoi pod ścianą i głęboko oddycha. Jego pierś unosi się i opada w dosyć szybkim tempie, jednak Akashi z zaskoczeniem zauważa, że rytm ten jest podobny jak u innych zawodników. A przecież minęło już pół godziny treningu. Niezależnie czy Kuroko kończy dane ćwiczenie po czasie, czy nie, powinien być teraz dużo bardziej zmęczony niż się wydaje.

Hmm? Coś się zmieniło?

    Akashi łapie piłkę, którą podaje do niego Nijimura i podbiega do kosza, wyskakując przy rzucie tak, by wylądować w możliwie bliskiej, acz niewzbudzającej podejrzeń odległości od błękitnookiego chłopaka. Chce przyjrzeć mu się nieco uważniej podczas następnej serii ćwiczeń. Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu ma przeczucie, że ten trening różni się nieco od poprzednich w oczach Kuroko.
    – Dobra, za chwilę zaczynamy kolejną rundę! Ustawcie się na linii, za dwadzieścia sekund włączam stoper!
    Wszyscy zawodnicy posłusznie wykonują polecenie trenera. Akashi pozwala, by pomiędzy nim a Kuroko stanęło kilka innych osób. Kiedy tylko rozbrzmiewa gwizdek, nieco szybciej niż zazwyczaj wyrywa się do przodu, chcąc zaoszczędzić możliwie jak najwięcej czasu, podczas którego będzie mógł obserwować błękitnookiego chłopaka.
    Gdy przebiega długość boiska dziesięć razy, zatrzymuje się i szybko odwraca do tyłu, wbijając czujne spojrzenie w Kuroko, który przybiega oczywiście na samym końcu.

Nic nowego.

    Podczas następnych dwudziestu powtórzeń ćwiczenia schemat ten się powtarza. Błękitnooki chłopak zostaje w tyle, jednak mimo wszystko dobiega do linii końcowej, za każdym razem spoglądając przepraszająco na trenera, który kręci tylko głową zrezygnowany. Sytuacja nie zmienia się przez następne piętnaście minut treningu. Każde ćwiczenie, do którego podchodzi, Kuroko kończy po czasie, ale jednak kończy, co, biorąc pod uwagę jego formę na poprzednich treningach, coraz bardziej zaskakuje Akashiego. Wicekapitan rozumie, że jeśli przez jakiś czas wykonuje się te same ćwiczenia, można się do nich przyzwyczaić, ale niemożliwym jest dokonanie tego w ciągu kilku dni. A jednak błękitnooki chłopak stoi tuż obok, a w jego spojrzeniu pobłyskuje determinacja.

Co ty zrobiłeś?

    Czas płynie, trening powoli mija.

Czterdzieści pięć minut, sześćdziesiąt, godzina dziesięć, godzina dwadzieścia...

    Z chwili na chwilę wzrastającym zdziwieniem Akashi przygląda się błękitnookiemu chłopakowi, który wciąż wytrwale goni pozostałych zawodników, nie poddając się w wykonywaniu ćwiczeń, choć jego mięśnie drżą coraz bardziej. Wicekapitan uważnie obserwuje sposób, w jaki Kuroko oddycha, w jaki się rusza, w jaki biega, rzuca i skacze. Przygląda się jego jasnej skórze, po której pot spływa strumieniami, przygląda się opadającej i unoszącej się klatce piersiowej, rozchylonym ustom i tym oczom, w których nieugiętość miesza się ze zmęczeniem. I gdy tak mu się przypatruje, dostrzega coś niesamowitego – całe ciało Kuroko zdaje się promieniować determinacją. To już nie tylko jego spojrzenie, ale on sam. Cały. Tak jakby krzyczał: „Nie poddam się!”. Akashi jest w stanie dostrzec ten niewerbalny przekaz, którego nie widzą inni, szepczący między sobą w zdziwieniu, niepotrafiący zrozumieć, dlaczego Kuroko tak długo wytrzymuje.
    Sam wicekapitan nie jest pewien przyczyny. Owszem, miał nadzieję, że błękitnookiemu chłopakowi uda się choć trochę zbliżyć do poziomu pozostałych zawodników, ale mimo wszystko nie sądził, że Kuroko zdoła się w ciągu kilku dni aż tak bardzo poprawić.

Jak tego dokonałeś? Co wymyśliłeś? Jakie rozwiązanie znalazłeś?

    Podczas gdy Akashi uważnie obserwuje błękitnookiego chłopaka, w jego umyśle rodzą się pewne podejrzenia. Pod wpływem nagłego impulsu spogląda na wiszący na ścianie zegar i zaczyna w myślach liczyć czas i przekładać go na poszczególne ćwiczenia. Potem porównuje to z opóźnieniem Kuroko w ich wykonywaniu, przypominając sobie jednocześnie, jak błękitnooki chłopak wyglądał podczas poprzednich treningów. I w tej właśnie chwili dociera do niego coś, co sprawia, że na krótki moment Akashi otwiera nieco szerzej oczy.

Oj, oj, chyba sobie żartujesz...

    Podczas poprzednich treningów Kuroko biegał zgarbiony, powłócząc nogami, ledwo łapiąc oddech, starając się za wszelką cenę dotrzymać tempa pozostałym zawodnikom. Teraz jednak zachowuje się zupełnie inaczej. Nie goni innych na siłę, wykonuje ćwiczenia zdecydowanie spokojniej, każde z podobnym opóźnieniem tak, jakby pogodził się ze świadomością, że niezależnie od jego starań próby utrzymania tempa pozostałych zawodników spełzną na niczym.

Nie, to nie tak.

     Akashi kręci lekko głową, po czym mruży oczy, niemal niezauważalnie się uśmiechając.

To nie tak, że pogodziłeś się z tą świadomością. Ty ją wykorzystałeś.  

    Kuroko pociera ręką spocone czoło, odgarniając z niego grzywkę. W tej samej chwili spogląda w bok, prosto w oczy Akashiego. Na krótką chwilę ich spojrzenia się ze sobą krzyżują, a w determinacji, która skrywa się w błękitnej głębinie, Akashi znajduje potwierdzenie dla swoich przypuszczeń.

Naprawdę lubisz mnie zaskakiwać, czyż nie?

    Chwilę potem rozlega się gwizdek rozpoczynający kolejną serię ćwiczeń. Kuroko jednak nie wytrzymuje do jej końca, na krótko przed ostatnim powtórzeniem pada na kolana i opiera drżące ręce na podłodze, zwieszając głowę. I choć widok ten nie powinien być niczym zaskakującym, wszyscy przypatrują mu się w zdumieniu, zastanawiając się, jak to możliwe, że wytrzymał całe półtorej godziny treningu. Akashi zaś uśmiecha się z satysfakcją pod nosem.

Co powiesz na to, kapitanie?

***

    Na trzy dni przed rozpoczęciem towarzyskich zawodów Kuroko Tetsuya wytrzymuje niemal do samego końca treningu. 



                                               
Dostałam kolejną nominację do Libstera, tym razem od Kiry, gdyby ktoś był ciekawy odpowiedzi, to pojawiły się już w odpowiedniej zakładce <klik>. Tym razem wrzuciłam je jako stronę, nie post, bo uznałam, że tak będzie wygodniej. 

21 komentarzy:

  1. Zaś żem zajęła pirwsze miejsce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobra, nadrobiłam Requiem już w zupełności. Na trzynasty rozdział dostałaś opowiadanie, więc nie komentuję, zaś co się tyczy tego czternastego..
      Będę szczera.
      Jak zawsze xD
      Ogólnie rzecz biorąc rozdział całkiem fajny, ale... tylko jego druga połowa, od momentu obserwowania Kuroko przez Akashiego (zaznaczam, że to tylko i wyłącznie MOJA opinia i MOJE wrażenia). Miałam wielką ochotę sobie coś poczytać, dlatego padło na nadrabianie Twoich opków i co prawda nie żałuję, no ale...
      Mam wrażenie, jakbyś ten rozdział pisała troszkę „na siłę”. Bo generalnie rzecz pierwsza połowa tego chapterka zbyt wiele do mojego mózgu nie wniosła. Znaczy, mamy tu przedstawione uczucia Akashiego do jego matki, oraz też napomknięcie o ojcu, że wolałby zapomnieć, że w ogóle żyła. Ale szczerze mówiąc, choć zazwyczaj wręcz zachwycam się Twoimi opisami, teraz wydały mi się one stanowczo za długie – podobnie było we fragmencie z Kuroko, kiedy przyszedł ten koteczek do niego. A żeby nie było, że tylko gadam pierdu pierdu, to pozwolę sobie zacytować fragmen jako przykład, który tak jakby „ciążył” na tym opowiadaniu:
      „Przypominają trzepot motylich skrzydeł, niczym płatki śniegu wirują w powietrzu i osiadają na rozwiewanych przez lekki wiatr, błękitnych włosach. Niematerialne ręce melodii obejmują chłopaka czule, niewidzialne usta całują przymknięte powieki. Klawisze pianina wydobywają z instrumentu najdelikatniejsze, najbardziej ulotne dźwięki, jakie Kuroko w życiu słyszał.” - Wiem, że ogólnie rzecz biorąc piszesz takim stylem często, tak ładnie ubierasz opisy w słowa, ale no, w tym fragmencie wydaje mi się to takie...jakby to nazwać...zapomniałam tego słowa xD Taki przepych niepotrzebny, taka przesadna elegancja, takie to no... naciągane jakby.
      No. Więc ogólnie, moim zdaniem troszkę przesadziłaś z długością opisania poranka Akashiego, myślę, że mogłabyś go o wiele skrócić. Może to kwestia Twojej weny, bo pisałaś pod jej presją ( w sensie dostałaś takiego kopa że pisałaś jak leci xD ), a może no nie wiem... xD Ale w każdym razie takie jest moje zdanie xD Oczywiście, rozumiem, że fabuła rozwija się powolutku, ale w tym chapterze na serio ta pierwsza część bardzo mi się dłużyła – nie mówię o drugiej, druga była kosmicznie wspaniała, kocham ją xD
      Ok, to tyle z mojego wywodu, pomyślę czy czytać AkaMidoAka (taa, też się dziwię, że jeszcze tego nie przeczytałam xD) czy nie xD
      Weny życzę, pedale, zwłaszcza na Love-oop <3

      Usuń
    2. Druga część rozdziału była na siłę, pierwsza nie xd No ale spoko, rozumiem, że po prostu tak ją odebrałaś. Ogólnie chciałam w tym rozdziale pokazać, sposób w jako wyraża uczucia Akasz, to że nie mówi o nich na głos, ale wyraża je w swojej muzyce, grając pod wpływem emocji. To musiało to być, ponieważ będzie to niezwykle ważny motyw w dalszej części Requiem. Prawdę powiedziawszy ten poranek mógł być dużo dłuższy, a fragment z grą skracałam najbardziej jak się tylko dało, so xd
      Co do fragmentu, który przytoczyłaś, dziwię się, że Ci nie pasował. Tzn no, przecież wiele u mnie takich opisów xd No ale rozumiem, rzecz gustu, akurat tu Ci to nie pasowało. Niemniej jednak nie mam zamiaru go zmieniać, bo mnie osobiście się podoba. Chciałam nieco spersonifikować melodię, żeby pokazać jak 'czuł' ją Tetsu i to nie mógł być niepatetyczny opis w moim mniemaniu. Po prostu xd
      Dziękuję za komentarz i opinię i wenę. Obecnie pisze Monopol, ale w następnie kolejności biorę się za Love-oopa żeby go szybko skoczyć i mieć z głowy xd

      Usuń
  2. *będzie tu, jak się nieco ogarnie*

    OdpowiedzUsuń
  3. NOSZ JA PIERDOLĘ. JEBANY INTERNET, JEBANY BRAK ZASIĘGU, JEBANA IKONKA, ZJADŁY MI KOMENTARZ. DWA RAZY.

    *Mesu sfrustrowana, bo głodna i śpiąca, i głowa boli... *

    Akasz z rubinami w oczach... * Mesu to sobie wyobraziła. DOSŁOWNIE. *

    Akasz śpiący nago? CLD pogrywasz ze mną? NIE MOGE FANGIRLOWAC W POCIĄGU.

    Kuroko z kotkiem? Słuchający muzyki z fortepianu? Zgiń. * to jest zbyt urocze.*

    KUROKO, MESU JEST KUREWSKO DUMNA! BARDZO! TAK TRZYMAJ 😄 😄 😄 👍 👍 👍

    DAJ MI WIĘCEJ.

    *spaaaać...*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi <3 No cóż... Nie mogłam się powstrzymać przed rozebraniem go xd
      Tetsu nie miał wyjść uroczy... ale nie wnikam xd
      Cieszę się, że się podobało~

      Usuń
    2. Pogódź się w końcu z tym, że wewnątrz ciebie siedzi taka mała, ubrana w różową sukienkę z kokardeczkami CLD, która jest mistrzynią w pisaniu uroczych rzeczy i raz na jakiś czas opuszcza swoje siedlisko i błogosławi twoje twory szczyptą uroczości * bardzo poważna Mesu i jej teorie*.

      Usuń
    3. CLD z kokardeczkami... *robi bardzo dziwną minę* cóż... Teraz to trochę prawda, bo w shotach z diamentowymi pedałami, którymi planuję w najbliższej przyszłości zaspamić bloga, jest sporo uroczych momentów (wgl ta seria sama w sobie jest urocza [I ZAJEBISTA FCHUJ]), aczkolwiek tylko w diamentowych to akceptuję... W Requiem serio to była nieplanowana uroczość xd

      Usuń
  4. ,,Chłopak zwija dłoń w pięść i zaciska wargi w wąską linię. Nikt nie wie, jak on się teraz czuje, nikt tego nie rozumie, ponieważ nikomu o tym nie powiedział. Nie mógłby. Dzielenie się swoimi uczuciami z innymi – tymi głębszymi, mówienie o nich na głos, szukanie wsparcia – żadna z tych rzeczy nigdy nie leżała w jego naturze. Tak wychował go ojciec, taki los przypieczętowała śmierć jego matki. Ale nigdy nie żałował. Czuł, żył, po prostu okazywał mniej niż inni. Dzięki temu też odgrywał przynależną mu rolę wicekapitana idealnie. Przez długi czas jako jedyny się czymś takim wyróżniał. A potem pojawił się cień z błękitnymi oczami bardziej nieprzeniknionymi niż jego własne. Prawdziwy fantom – nierzucający się w oczy, cichy, niezdradzający się najmniejszym nawet uczuciem. Ludzki cień, który w obliczu silnego światła zdaje się lśnić niezwykłym blaskiem. '' Moje kokoro robi nerwowe doki doki, to kiedy ten ślub?
    ,,Zawsze tak samo. Niezmiennie. Jakby czas stanął w miejscu.'' Ogólnie to czytam przy takim naprawdę smutnym, melancholijnym kawałku. A gdy dotarłam do tego zdania to aż mnie coś w żołądku ścisnęło. Niemal widzę tego Akashiego, który nie może się uwolnić, bo nic się nie zmienia. W jego domu czas stanął w miejscu, a on może tylko egzystować, usiłując znieść swoją samotność. Jednocześnie to jedno zdanie nasuwa mi refleksje z innych rozdziałów - czy to właśnie o to może chodzić? Że Akashi jest więźniem czasu i potrzebuje tego widma, które jak cichy mechanizm tyka i tyka, bezustannie go nurtując, drażniąc? Ahh, tyle ciekawości, lekki mistycyzm, boże, jak ja kocham to opowiadanie.
    A teraz tak - AKASH ŚPI NAGO O BOSHE XD Ja powinnam o tej porze się zbierać na autobus a nie fangirlować i fantazjować o byciu tą pościelą, w którą by się owijał xD Specjalnie na potrzeby opowiadania włączyłam sobie fragment tej Zimy i muszę przyznać, że choć spodziewałam się czegoś o wiele smutniejszego, to jest to piękny utwór. Kamelie zawsze mi się kojarzą z Soul Eaterem, gdzie jedna z broni nazywała się Tsubaki, czyli kamelia. Mówili tam, że kamelie to najgorsze ze wszystkich kwiatów, bo nie mają zapachu a zaraz po zakwitnięciu opuszczają głowy w dół, oraz że bardzo szybko niszczeją. Tsubaki udowadniała wtedy, że kamelia jest pięknym kwiatem, z cudnym zapachem i dumną postawą.
    Za cholerę się nie spodziewałam, że on obliczył ile może się spóźnić i zaczął to wykorzystywać. Serio, dla mnie to taka abstrakcja... Ale to w sumie mądre. Nawet bardzo mądre. No i zaczął wytrzymywać cały trening, oraz zagrał na nosie tym, którzy wątpili w wybór Akashiego. Aż czułam, jaka duma z niego promieniuje. On się nigdy nie myli, i teraz mógł to na spokojnie powiedzieć do niedowiarków!
    Ahh, cóż za rozdział. Gniew i frustracja, zaskoczenie i duma, tęsknota i poczucie zniewolenia. Wszystko się łączy, sprawiając, że jak narkotyku, chce się więcej i więcej. Udław się cholero tymi rozdziałami *idzie płakać do autobusu*
    Weny, słońce ty moje~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś mi Akasz ostatnio o ślubie mówił, trzeba będzie pomyśleć xd
      Khe, khe *robi dziwną twarz* ładnie myślisz, podoba mi się ta interpretacja. Oczywiście nie mogę jej potwierdzić ani zaprzeczyć, bo jak spojler, to nie ja, ale no! Ładnie myślisz, fajnie się wgryzasz w to opowiadanie, więc ja tu mogę już tylko promieniować z radości xd
      Yazu-kołdra... co moje oczy właśnie zobaczyły xd Ale takiej właśnie reakcji oczekiwałam, więc no xd Cel osiągnięty!
      Co do wybranego utworu - on właśnie nie miał być zupełnie smutny, raczej neutralny. Dzięki temu mogłam tak wyraźnie pokazać różnicę między pierwotną wersją, a tą zagraną przez Akasza (choć dźwięki i tak już czytelnik może sobie jedynie wyobrażać).
      Z tymi liczbami to jeszcze wytłumaczę dokładniej w następnym rozdziale z perspektywy Tetsu, no ale cieszę się, że uznałaś to za mądry pomysł *CLDmądraCLDdumna*
      Miłej podroży więc~!

      Usuń
  5. Najpierw chciałabym ogłosić, że jestem z siebie cholernie dumna, bo skończyłam całe Requim i mogę czytać na bieżąco. Nie pamiętam, co było w jakim rozdziale (czytałam hurtowo, bo trudno jest przestać, jak już się zacznie. Najpierw 1-3, potem 3-8, a potem 8-do końca) dlatego po prostu będę krzyczeć o tym, co mi się podobało w poprzednich rozdziałach, zapewne bez ładu i składu (komentarz-wyjec czas zacząć).
    Po pierwsze:
    STAJENNY MUSI BYĆ SEME. STAJENNY X AKASHI TO JEST SHIP. ALBO STAJENNY X OJCIEC AKASHIEGO. TO TEŻ DOBRY SHIP.
    Nie rozumiałam, czemu ludzie shippują stajennego z Akashim, ale TEN SHIP CZUĆ OD SAMEGO JEZIORA. NAWET JEŚLI PRZEJEDZIESZ PRZEZ CAŁY LAS, NADAL BĘDZIESZ GO CZUŁA.
    Chociaż stajenny x ojciec Akasha podoba mi się bardziej. D; Może napiszę fanficka do fanficka? XDDDD Co Ty na to? Fanfic do Requim, gdzie stajenny jest z ojcem Akashiego? Wtedy musiałabym się dowiedzieć, jak ojciec Akashiego ma na imię. Ja już widzę te słowa stajennego: „Kiedy mówię do pana Akashi, mam wrażenie, że zwracam się pańskiego syna, więc może zacznę używać imienia?” XDDDDDD I dalej by leciał narrator: „Akashi ani trochę nie rozumiał, dlaczego hamuje rodzącą się w nim wściekłość i dlaczego jest tak bardzo pobłażliwy dla tego zwykłego stajennego.” XDDDDDD
    CHYBA NAPRAWDĘ TO NAPISZĘ. TYLKO DAJ MI ZNAK. DAJ MI ZNAK, KRULU KOSMOSU (bądź jak Mufasa, wyjdź zza chmurki i powiedz mi, że zapomniałam, kim jestem).
    Po drugie:
    NIE POJMUJE SHIPU AKASHI X DRZEWO. CZEMU ROBISZ TAKIE RZECZY. CZEMU TWOJE CHORE SHIPY WŁAŻĄ W REQUIM, CZEMU JA WIEM, ŻE TY CHCESZ TO ZROBIĆ.
    Ale tak bardziej serio, to pokochałam te opisy drzewa. Mówiłam Ci, że jeden rozdział dwa razy przeczytałam specjalnie dla tych opisów, są piękne, bardzo poetyckie, a ja mam skrzywienie na punkcie poezji. Do tego czuję, że w jakiś sposób to drzewo ma związek z matką Akashiego (mój instynkt mi to mówi, niestety on lubi tworzyć zdarzenia z dupy). Ty i tak mi nie powiesz, czy się mylę, czy nie, bo Ty umiesz spolerować tylko rzeczy, które nie istnieją (TETSU BĘDZIE SPOILEROWAŁ JUNOWI AWATARA. BĘDZIE MU WMAWIAŁ SCENY, KTÓRE NIE MAJĄ MIEJSCA), więc będę pokładać nadzieję w moim instynkcie i wierzyć, to drzewo ma jakiś związek ze zmarłą matką.
    Po trzecie:
    KTO NORMALNY PISZE OPIS JEDNEGO SPOJRZENIA NA CAŁY ROZDZIAŁ. CIEBIE POJEBAŁO. NIECH AKASHI PRZESTANIE TYLE MYŚLEĆ, BO JAK TAK DALEJ PÓJDZIE, TO ON PRZERUCHA KUROKO DOPIERO PO SETNYM ROZDZIALE.
    Ale to nie zmienia faktu, że ten opis był naprawdę niezwykły. Lubię to w Twoich opowiadaniach, że możesz zatrzymać się na jednej rzeczy, jednej czynności czy zdarzeniu i wpleść w to długi opis rozterek postaci. Bardzo to lubię. ;_;
    Po czwarte:
    CZEMU KUROKO PRZEŚLADUJĄ STARSZĄ PANIĄ, KTÓRA SIEDZI POD ROZŁOŻYSTYM DRZEWEM WIŚNI? *jakoś musiała to napisać, czuła w tym opisie Kuroko-stalkera starszej pani*
    Po piąte:
    Cholernie dobre są te opisy wewnętrznych przeżyć Kuroko, ale chyba tylko sportowiec może z taką dokładnością i zrozumieniem opisać zmęczenie, wysiłek i trud, jaki niesie ze sobą trening. Chociaż Kuroko w rozdziale 8 jakoś… To nie tak, że te zdania były niepoprawne składniowo, gramatycznie, jakkolwiek. Nie mogłabym się do nich przyczepić, ale one… Po prostu brzmiały jakoś tak… jak nie Twoje. Nie miały w sobie tej muzyki, którą tak lubię u Ciebie i były dziwnie wymuszone, jakbyś sama nie miała za bardzo ochoty tego pisać. Ale to może być tylko mój głupi, wewnętrzny słuch, który lubi płatać mi figle.
    Po szóste:
    Perełkuj się, nienawidzę Cię za to, że umiesz tak dobrze opisywać muzykę. Zawsze chciałam to umieć, ale ja i muzyka, ja i cokolwiek-co-związne-z-muzyką to jest dramat. A ten Akashi, który wygrywa swoje uczucia, ten, który zawsze je tłumił i może oddać je tylko za pomocą muzyki… jabhyiakudghakjaha. W dodatku to, że Akashi mógł zagrać o swoich uczuciach tylko w gabinecie matki, jakby była przy nim… ;___:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym Ci opisać jakoś mój stan, moje uczucia, to, jak bardzo zmiażdżyłaś mi płuca, kiedy to czytałam, ale nie umiem tego zrobić inaczej jak napisać: Wybiłaś moje serce jak Tetsu change-upa.
      (NIE Z ZAŁOŻENIA NIE MIAŁO BYĆ ZABAWNE)
      Po siódme:
      JEB SIĘ, OJCZE AKASHIEGO. ODPIERDOL SIĘ OD ALTA. NIE ZABIERAJ ALTA. NIE ZABIERAJ ALTA. STAJENNY, POWIEDZ COŚ SWOJEMU KOCHANKOWI, NO POWIEDZ MU, POWIEDZ. T___T”
      Po ósme:
      Jeździłaś kiedyś konno? Bo jak powiesz, że nie, to Cię zajebie. Wyrwę ci flaki i powieszę na wieszaku. Ja jeździłam, znam się na koniach, a jednak nie umiałabym tego opisać tak dobrze jak ty. Więc dobrze przemyśl swoją odpowiedź.
      Po dziewiąte:
      Czy ten komentarz nie powinien być bardziej poważny? *patrzy na swoje ostrzeżenie, że to komentarz-wyjec* A nie, nie powinien.
      Po dziesiąte:
      Tak jak w Elegii jedynie Aomine mi przeszkadzał, tak ten Aomine tutaj jest takim… Takim słodkim kjutem, takim… hfnjmajfkkaljdha. I aż przez to mogłabym shippować go z Kuroko. Tak jak ogólnie nie przepadam za shipem AoKuro, tak tutaj mogłabym ich shippować, bo tak Ci pięknie ten Aomine wychodzi.
      Po jedenaste:
      Kocham ten wkurw Akashiego, kiedy wszyscy są przeciw Kuroko. Powinien im wszystkim najebać (tak, jak Anchan miażdży wszystkich, którzy dotkną jego chłopców ;_;). Kuroko powinien być takim chłopcem Akashiego (ale nadal to Jun będzie strażnikiem,a Tetsu więźniem).
      Po dwunaste:
      Czytając Twoje Requim czuje się jak oglądając OVA o braciach (retrospekcja w retrospekcji o retrospekcji), ale to dobrze, to bardzo dobrze. Czasami strasznie mieszasz i mówię Ci, że trudno robić coś więcej, niż tylko dać się porwać temu szaleństwu mieszania się, łączenia. Ale to dobrze, podoba mi się to. To, że wielu rzeczy muszę się domyślać, muszę zdać się na mój instynkt, żebyś potem mogła zgnieść wszystkie moje przypuszczenia, śmiejąc się i mówiąc: „Czemu zakładasz takie łatwe rozwiązania? Czy w ogóle wiesz, czyje opowiadania ty czytasz?”. I lubię dać się porwać temu szaleństwu, by po chwili zdać sobie sprawę, że wszystko jest kanoniczne, że jest na czymś oparte i tyle te niektóre, bardzo poetyckie i wariackie momenty dają mi wrażenie totalnego zagubienia. Jesteś okrutna, bo raz pokazujesz mi wyjście z labiryntu, by zaraz się roześmiać i zamknąć je przede mną.
      Nie, żeby mi się to nie podobało.
      Po trzynaste:
      Nie pamiętam, czy pisałam Ci to już przy Elegii, ale kocham te Twoje nagłe wtrącenia kursywą. Ogólnie wielu pisarzy je używa, ale Twoje są zawsze takie dobitne i robią mi coś takiego w umyśle, czego nie da się opisać.
      Po czternaste:
      Tak, każde „po któreś-tam” miało być imitacją komentarza do danego rozdziału, ale myślę, że taki szalony misz-masz lepiej odda to, co czułam, niż poukładany, piękny komentarz (który nie umiem pisać, zwłaszcza do Twoich tekstów). Po tym czternastym rozdziale miałam ochotę Cię zabić i chociaż cieszyłam się, że w końcu jestem na bieżąco, to naprawdę wolałabym nadganiać sto rozdziałów, niż teraz mieć dylemat, czy bardziej chcę JunTetsu, EnAli czy Requim. Pisz wszystko, pisz szybko, zanim zacznie się nauka, bo później kompletnie nie będziesz miała czasu, a ja będę cierpieć.
      Nie pozwól mi cierpieć.
      Ty nie chcesz, żebym cierpiała.
      Nie udawaj sadysty, przecież wszyscy wiedzą, że jesteś masochistą.

      Usuń
    2. Boże... Co Wy wszyscy macie z tymi shipami...xd
      Jak chcesz, to możesz pisać Stajenny x ojciec Akasza (jego imię było podane tak by the srej - Hiroyasu. Nie wiem, jak mogło Ci to umknąć xd), skoro Yuuki ma zamiar pisać Stajenny x Akasz xd Fanfick do fanficka, czuję się sławna, lel xd
      Mufasa przemówił, możesz iść na smoczą skałę... yyyy... to chyba lwia była, lel xd
      TU NIE MA ŻADNEGO SHIPU AKASZ X DRZEWO! BOSZ... NIE RÓB Z MOJEGO AKASZA DENDROFILA, SKORO JA GO NAWET NIE ROBIĘ XD TO JEST PO PROSTU ZWYKŁY OPIS, A TY TU OD RAZU WIDZISZ NIE WIADOMO CO XD
      'Ty i tak mi nie powiesz, czy się mylę, czy nie, bo Ty umiesz spolerować tylko rzeczy, które nie istnieją' - będziesz mi to do końca życia wypominać? xd Ale tak, do Tetsu bardzo by takie spojlery pasowały (ZRÓB TO, ZRÓB TO).
      No, ale cieszem się, że opisy drzewka się podobają, sama je lubię (choć to przecież zwykłe drzewo jest lel xd).
      NO BO TO BYŁO INNE SPOJRZENIE. AKASZ WPADŁ POD JEGO CZAR! I JEGO MYŚLI ZATRZYMAŁY SIĘ NA NIM! *próbuje się jakoś wytłumaczyć*
      No... po setnym to może nie, o ile będą, to raczej wcześniej... *robi bardzo dziwną twarz*
      KUROKO-STALKER STARSZEJ PANI! O KURWA, TERAZ TO MNIE ROZJEBAŁAŚ JAK SAWAMURA PAŁKARZY INASHIRO XD NO NIE MOGĘ, CO TY MASZ W GŁOWIE XD
      Cieszę się, że podobają Ci się te opisy przeżyć, ja zawsze mam z nimi problem, w ogóle bardzo nie lubię pisać Tetsu. Co do rozdziału ósmego - to może kwestia tego, że na początku wyrosło sobie poetyckie drzewko, a potem były już takie bardziej przyziemne kwestie. Nie wiem. Mnie się każdy (prawie) rozdział Requiem pisze ciężko, chyba tylko z dziewiątym i prologiem nie miałam problemów (bo były feelsy), ale tak, to to opowiadanie naprawdę idzie mi opornie jak... budowanie kontromałości Furuyi xd Także no.
      No, ja lubię opisywać muzyczkę, już na moim starym blogu ludzie mi mówili, że świetnie mi to wychodzi, dlatego odnośnie tego typu opisów mam już sporą pewność siebie *boże, jej ego urosło do rozmiarów ega Meia*
      Cieszę się, że Ci się podobały. Mogę Cię też zapewnić, że takich opisów będzie jeszcze dużo, bo muzyka będzie w Requiem bardzo ważnym wątkiem. Także no, szykuj się! (tylko najpierw muszę napisać kolejne rozdziały xd)
      Jak Tetsu change-upa... TO ZABRZMIAŁO ŚMIESZNIE XD Ale doceniam to porównanie i rozpływam się nad jego przesłaniem (dusząc się przy okazji ze śmiechu xd).
      No cóż, konie też są bardzo ważnym wątkiem w Requiem, w dalszych rozdziałach cośbardzoważnego będzie miało z nimi związek, więc zabranie Alta powinno dać Ci do myślenia xd
      A co do jazdy - to tak, jeździłam, aczkolwiek niespecjalnie długo. I to dosyć dawno temu, jeszcze w podstawówce. Potem nie miałam czasu, bo doszła mi ręczna (byłam w szkole sportowej) i karate... ale jak już będę bogatym patomorfologiem, to do tego wrócę i kupię sobie takiego Alta *marzenie życia*

      Usuń
    3. Hihi, za każdym razem się cieszę, jak ktoś mówi, że Aho mi wychodzi, i że powiewa tu AoKuro. Oczywiście nie zdradzę, czy ten ship tu faktycznie zaistnieje, czy nie, ale no... snuć domysły każdy może xd
      Haha, jaram się tym, że jarasz się złością Akasza. Choć ona jest naprawdę egoistyczna, bo nie chodzi o Tetsu bezpośrednio, a wybór Akasza... ale lel, podteksty tu są, celowo je umieszczam (jestem shipperem we własnym opku, co to się dzieje xd).
      Retrospekcja w retrospekcji o retrospekcji... MUSIAŁAŚ MI TO TAK DOBITNIE PODKREŚLIĆ, CO?! XD Ale cóż no... nie zaprzeczę, kocham retrospekcje i pisanie Requiem w taki sposób jest dla mnie no najprzyjemniejsze. Poza tym jeśli ktoś pamięta co się działo w tym pierwszym rozdziale, to ma jakiś obraz tego, do czego muszę w Requiem dojść, a co za tym idzie, może zgadywać co się wydarzy, że Akasz skończy tak, a nie inaczej i gdzie w tym wszystkim będzie Tetsu... Choć nie łudzę się, że wiele osób pamięta, że Requiem jest w rzeczywistości jedną wielką retrospekcją xd W sto którymś rozdziale będzie najwyżej spory mindfuck, jak sobie przypomną xd
      Hihi, tak, kursywa wgryzła się głęboko w mój styl, od początku tak pisałam, nawet zanim zobaczyłam to gdzieś indziej. Można powiedzieć, że przyszło mi to bardzo naturalnie. Jak zresztą cały ten oniryczny styl.
      Ojej... *tu sparkli niczym kawaii ziemniak* No tym ostatnim to mnie połechtałaś bardzo xd Żeby aż tak Ci się Requiem spodobało... *rzuca się na krześle*
      Ah... może dzięki Tobie złapię znowu wenę na nie w skrzydła~
      Niby wszyscy wiedzą, a i tak stale posądzają mnie o sadyzm *przeczytała komentarz pod Historią dziś rano i zaczęła się śmiać od wyzywania od sadystów*
      Dziękuję za ten piękny komentarz~!
      (napisałam odpowiedź na dwa komentarze, jak mi z tym dziwnie xd)

      Usuń
    4. Myśl po zobaczeniu tego, co nagryzmolił Ekler: ODPOWIEDŹ DO KOMENTARZA DŁUŻSZA NIŻ KOMENTARZ. TAKIE RZECZY TYLKO U EKLERA.

      Usuń
    5. Ekler, my żyjemy diamentowymi pedałami. My dla nich żyjemy. My wszystko do nich porównujemy, nawet nasze feelsy można porównać do diamentowych pedałów, to jest już więcej niż miłość, więcej niż obsesja. A jak zaczniesz pisać fluffy do tego to już w ogóle ludzie pomyślą, że Ci z miłości odjebało. XDDDDDD
      KONTRMAŁOŚĆ TO NAJWAŻNIEJSZA RZECZ W ŻYCIU KAŻDEGO CZŁOWIEKA. KAŻDY POTRZEBUJE WIĘCEJ KONTRMAŁOŚCI! XDDDDDD
      I czemu jak nazywasz Kuroko Tetsu to mam takie wtf, o co chodzi, jaki Tetsu, jaka koszykówka, od kiedy bóg baseballu ma coś wspólnego z koszykówką. XDDDD
      KURWA, CZY MÓJ KOMENTARZ DO REGUIEM MUSI SIĘ ZMIENIĆ W FEELSY DO DIAMNETOWYCH!? PIERDOLĘ TO, SANDAŁ.

      Usuń
    6. Jak zdarza mi się pisać ludziom komentarze dłuższe od opowiadań, których dotyczą, to i odpowiedź mogę dłuższą od komentarza napisać xd
      WŁAŚNIE MIAŁAM TO NAPISAĆ I ZAPOMNIAŁAM! O TYCH PORÓWNANIACH DO DIAMENTOWYCH! SHAME ON YOU, CLD!
      Najpierw to ja tego fluffa muszę dokończyć, bo idzie mi tak opornie, że o ja pierełkę xd Pomysł mi się podoba bardzo, ale wykonanie... nie jestem stworzona do fluffów, no nie jestem no xd
      Hahaha, Tetsu i Jun grający w kosza... Już widzę te ryki Juna, kiedy sędzia wygwizduje mu faula xd
      NIE WIEM CZEMU. ALE MI TO NIE PRZESZKADZA XD
      Ale postaram się szybko coś z diamentowymi wrzucić, żebyś miała jawne podstawy do feelsów do nich xd

      Usuń
  6. Heellow xD
    A no
    Ja tu nowa jestem xd, niby zagorzały fan akakuro od początku +-+ a kurde dopiero teraz znalazla to cos -.- ja tez sie sobą zawiodłam =.=... Noo i dobra mój ból dupy minął, także przejdźmy do interesów ^_^
    Hahaha noom
    Także tak, ja nie wiem kobieto skąd ty wstrząsnęłaś te opisy, co ty te mozg to ci może podrasowali jakimiś tymi noo.. Wiesz o mi chodzi ( nie?) *ja tez nie wiem*
    Chodzi mi o to, ze kurde jak to czytałam ( wszystko na raz huehueh) to kurde takie rzeczy sie różne działy.. Poniosły mnie emoncje xD .. Pewnie większość osob tak ma xd
    Ale żeby krzyczeć do telefonu, o teoriach ci sie stanie w nastepnym rozdziale, albo cos w rodzaju błagalnej modlitwy (eee czy to ma sens) btw xD ,że tak nie może być, że ja się nie zgadzam albo że sie zgadzam popieram. Jednym słowem, kurde jednym słowem się nie da. No way! Niszczysz emocje ludzi czytających, nadmiar się angażujących ! Buuu y r bad! Czyli znowu wracając do całość treści ( pewnie zauważyłas, ze ten kom nie na sensu xD, tak tak nie będę już pić energetykow) Genialnie, wszystko co piszesz. Tak xholernie mi sie podobq, ze chyba nie wiem co zostane twoim fangirlem u.u to jest idea xD
    Dobra dobra nom kończę w nastepnym rozdziele bede sie bardziej rozwodzic nad Akaszem i Kuroszem . Masz u mnie jednomyślne i jednogłośne tak ! (Nie wazne o co chodzi ) zjebane umysły
    Ejj ale wiecej skrzypiec no i muzyki o ogolnie xD
    Taki fake, ze chce nowy rozdział
    A no wiem moj komentarz jest taki konstruktywny i budujący xd
    Noo ale nic nad kwestią paringów i shippów bd pozniej zasmiecac internet


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wnioskuję iż podoba Ci się mój styl i opisy - dziękuje, miło mi bardzo *dużo miłości*
      CLD taka zła, CLD niszczy emocje czytelników. Nie powiem, że nie celowo xd Lubie to robić, no co poradzić *wcale nie jest sadystą* *naprawdę*
      Nowy rozdział dopiero we wrześniu, bo w przyszłym tygodniu wyjeżdżam nad morze, a do wyjazdu skupiam się na opku z Diamond No Ace (polecam bardzo, seria tak zajebista jakich mało).
      Jeśli jesteś taką fanką AkaKuro, to polecam Ci przeczytać moje one-shoty z tym shipem. Oba bardzo chwalą czytelnicy, wiec myślę że Tobie też powinny Ci się podobać xd
      Dziękuję za komentarz~

      Usuń