One-shot Rocznicowy
Z dedykacją dla Was, dla mnie i dla Porzeczkowego Smaku. Dziękuję Wam za ten rok.
___________________________________________________________________________
„I spłynął na niego blask z nieba, a był on jak sól i
cukier zarazem, jak ostrze miecza i płatek róży. Gorzki i łagodny, jasny i
pochmurny. Suchy pod wodą i na słońcu moknący”.
Sięgam po miętę, choć doskonale wiem, że zdążyła już dawno wystygnąć. Odkręciwszy zamknięcie, przez długi czas przyglądam się, jak
zielone listki unoszą się na powierzchni wody. Potem ostrożnie podnoszę kubek do ust, moczę jednak jedynie wargi, nie upijając
ani kropli. Na koniec po prostu przechylam naczynie i wylewam herbatę na lśniącą w promieniach słońca, gładką powierzchnię.
Płyn rozlewa się po niej, wypełniając zaznaczone złotym lakierem wyżłobienia. Na
krótką chwilę powstaje tam niepowtarzalny obraz – biały marmur udekorowany
mokrymi liśćmi mięty i zabarwione na zielono słowa, nagle dziwnie wyraźnie
odcinające się od jasnej powierzchni:
„K. A. Harris
14. X. 1980 – 22. XII. 1999 (...)”
Kilka sekund.
Parę uderzeń serca.
Niemająca znaczenia chwila w dziejach wszechświata.
Zamykam oczy, nie potrafiąc
przyglądać się zbyt długo wygrawerowanemu napisowi. Oprócz nazwiska i daty zawiera on
także cytat, fragment z jakiegoś starego, dawno zapomnianego już dzieła, który
dla Niego znaczył tak wiele. Umieścili go na Jego nagrobku. Oni – rodzina i ci,
którzy mieli czelność nazywać samych siebie przyjaciółmi. Ignoranci nieznający
prawdziwego przesłania tych słów. Zbezcześcili miejsce Jego spoczynku,
sprofanowali je, uwieczniając to, co spowodowało, że zamiast oddychać, leży teraz kilka metrów pod ziemią. Bez życia, zimny i blady.
Parę uderzeń serca.
Niemająca znaczenia chwila w dziejach wszechświata.
Wieczność.
Za każdym razem, gdy przed moimi oczami pojawiają się te słowa, przerażenie, jakie przeszyło mój umysł tamtej nocy, przypomina o sobie silnym, niemożliwym do zignorowania ukłuciem. A potem zaczyna się ten żywcem wyjęty z koszmarów ciąg, niosący ze sobą uczucia, z których jedno gorsze jest od drugiego – ból, bezbrzeżna złość, żal do samego siebie. I to pulsujące tępym bólem, prawdopodobnie całkowicie nieracjonalne poczucie winy. Tak, nieracjonalne. Przecież wiem. Nawet gdybym zdołał drgnąć i tak nie mógłbym nic zrobić. A jednak...
Na sam koniec, nieco wyblakłe niczym zdjęcia wywołane w sepii, powracają wspomnienia. Obrazy, których wolałbym nigdy nie zobaczyć. Słowa, których wolałbym nie poznać. Zapachy, których wolałbym nie poczuć. I dźwięki, których wolałbym nie usłyszeć. A wśród nich ten jeden – najgorszy z
możliwych. Melodia, przez którą tak często budzę się w nocy zlany potem –
odgłos tłuczonego szkła.
Gdybym chociaż spróbował... Gdybym tylko nie był taki bezradny...
***
Pamiętam, że towarzyszyło nam
wycie wilka, szum wiatru wśród drzew i szmer nietoperzych skrzydeł. Noc była chłodna i ciemna – księżyc nie wyszedł zza zasłony chmur.
Słyszałem ich
oddechy – całej dziesiątki. Regularne i zsynchronizowane. Wyraźne.
Staliśmy w kręgu, trzymając się za ręce. A On leżał na ziemi pomiędzy nami. Był łączącym nas ogniwem, katalizatorem w reakcji, sercem we wspólnym ciele, którym na chwilę się staliśmy.
Staliśmy w kręgu, trzymając się za ręce. A On leżał na ziemi pomiędzy nami. Był łączącym nas ogniwem, katalizatorem w reakcji, sercem we wspólnym ciele, którym na chwilę się staliśmy.
Zaczęliśmy szeptać inkantację. Po grecku, a może i po
łacinie. Nie pamiętam. Po prostu się jej nauczyłem. Nie, ponieważ tego chciałem,
lecz dlatego, bo mnie o to poprosił. Zrobiłem to dla Niego, mimo iż nie wierzyłem. Miałem nadzieję, że Jego wiara wystarczy.
Kiedy
ucichły nasze głosy, a noc na nowo odżyła swoimi dźwiękami, nie wydarzyło się nic.
Staliśmy tam długo, nie doczekawszy jednak cudu.
Oni wydawali się
zawiedzeni. Lecz w innym stopniu niż ja. Chcieli zobaczyć błogosławieństwo,
dostąpić zaszczytu łaski. Ich powody były egoistyczne, lecz kierowała nimi
naiwność. Ja wiedziałem, że nie istnieje coś takiego jak sfera sacrum. Cały czas byłem tego pewien. A jednak czułem zawód aż nazbyt wyraźnie. Prawdopodobnie znaczne wyraźniej niż oni. I doskonale zdawałem sobie sprawę dlaczego.
Choć cała ta próba przeczyła nauce, której się poświęciłem, to w głębi serca, którym kochałem, chciałem, by się powiodła. Nie z płytkich, samolubnych pobudek. Choć za wszelką cenę pragnąłem zatrzymać przy sobie osobę, która była całym moim życiem, nie dlatego tam przyszedłem. Zrobiłem to, ponieważ widziałem, jak On codziennie modlił się wieczorem. Jak klęczał przed krzyżem, ściskając w ręku różaniec, jak pomimo wysiłku, który wkładał w utrzymanie się w pozycji pionowej, wyraz Jego twarzy pozostawał taki spokojny i pełen uniesienia. On naprawdę wierzył. I właśnie to było powodem, dla którego się tam znalazłem. Bo podziwiałem tę wiarę i to co ze sobą niosła.
Choć cała ta próba przeczyła nauce, której się poświęciłem, to w głębi serca, którym kochałem, chciałem, by się powiodła. Nie z płytkich, samolubnych pobudek. Choć za wszelką cenę pragnąłem zatrzymać przy sobie osobę, która była całym moim życiem, nie dlatego tam przyszedłem. Zrobiłem to, ponieważ widziałem, jak On codziennie modlił się wieczorem. Jak klęczał przed krzyżem, ściskając w ręku różaniec, jak pomimo wysiłku, który wkładał w utrzymanie się w pozycji pionowej, wyraz Jego twarzy pozostawał taki spokojny i pełen uniesienia. On naprawdę wierzył. I właśnie to było powodem, dla którego się tam znalazłem. Bo podziwiałem tę wiarę i to co ze sobą niosła.
Zabrałem Go do
domu. W samochodzie nie włączyłem muzyki, ale nie rozmawialiśmy. Milczenie wyrażało znacznie więcej, niż mogłyby jakiekolwiek słowa.
Położyłem Go do
łóżka i zgasiłem lampę nad Jego głową. Wyszedłem z pokoju z dziwnym uciskiem w
okolicy serca. Zimnym i nieprzyjemnym.
Czym ono było? Żalem, który przybrał materialną formę i zagnieździł się nad bijącym narządem? Rozczarowaniem, które śmiejąc się, wgryzało się skórę? Niepokojem?
Wtedy nie wiedziałem. I nie szukałem odpowiedzi. Bo przecież nauka by mi jej nie udzieliła.
Czym ono było? Żalem, który przybrał materialną formę i zagnieździł się nad bijącym narządem? Rozczarowaniem, które śmiejąc się, wgryzało się skórę? Niepokojem?
Wtedy nie wiedziałem. I nie szukałem odpowiedzi. Bo przecież nauka by mi jej nie udzieliła.
Sądziłem, że po
tym wydarzeniu coś się zmieni. A jednak tak samo jak wiele razy wcześniej usłyszałem szelest pościeli, gdy On zsuwał się z łóżka na na
ziemię. Chwilę potem do moich uszu dotarł szmer drewnianych koralików przesuwanych między
palcami. Wtedy pomyślałem, że to chyba naprawdę niemożliwe, by cokolwiek zmieniło Jego spojrzenie na świat.
W nocy obudził
mnie dźwięk tłuczonego szkła. Setki szklanek opadały na ziemię. Ostre
jak brzytwa odłamki odbijały się od podłogi i znowu w nią uderzały, ponownie
się rozsypując.
Wyskoczyłem z
łóżka i pobiegłem do Jego pokoju. Widok, który się przede mną rozpostarł, wyrył się w mojej
pamięci wyraźnie niczym gwóźdź tworzący białe rysy na rynnie.
Stał o własnych siłach. A raczej unosił się w powietrzu.
Otoczony dziwną poświatą jaśniał, lecz nie był to blask anielski, biały. Ten
rodzaj światła przypominał raczej otchłań oceanu, jego czerń przyprawiała o
dreszcze.
Spojrzałem na Jego twarz i nie powstrzymałem się. Krzyknąłem. Głośniej niż mogłem, głośniej
niż pozwalało mi ciało. Rozdarłem sobie gardło. Wtedy jeszcze o tym nie
wiedziałem, lecz właśnie w tamtej chwili straciłem głos na zawsze.
Cały czas mi
powtarzał, że łaska jest piękna. Że jest poświęceniem i nagrodą. Tym, co dajesz
od siebie, co przez ciebie przemawia. Jest pokojem i bezkresem. Jest
nieskończonością.
To, co czuł, gdy Go zobaczyłem, naprawdę musiało nią być. Nieskończonością. Bezdenną studnią cierpienia. Tam nie
istniał pokój. Liczył się tylko ból i przerażenie. Właśnie to wyrażała Jego twarz.
Wyczytałem to z oczu, które tak dobrze znałem, a których nie potrafiłem wtedy
poznać. Ujrzałem źrenice rozszerzające się nie do poznania, czerń tak głęboką,
intensywną, zajmującą miejsce tęczówek, a w końcu i całych białek. Widziałem,
jak On zgiął się w powietrzu, zatykając uszy, nie mogąc znieść wwiercającego się do wnętrza Jego czaszki dźwięku, który i mnie przyprawiał o dreszcze i ból głowy.
Chciałem mu
pomóc. Mogłem zrobić cokolwiek. Ale wbrew sobie nie potrafiłem. Nie zdołałem choćby drgnąć, przerażenie sparaliżowało moje ciało. Chwilę potem zemdlałem. A
kiedy w końcu odzyskałem przytomność, zastałem Go leżącego na podłodze, na
dywanie czystszym niż kiedykolwiek wcześniej. Gdyby nie przeraźliwa bladość Jego skóry, mógłbym pomyśleć, że zwyczajnie zasnął. Gdy jednak dotknąłem białego
nadgarstka, nie wyczułem pulsu. Wtedy też wspomnienia z nocy odżyły przed moimi
oczami, przesuwając się to w jedną, to w drugą stroną niczym nieustannie przewijany film. Pamiętam, że wstrząsnął mną w tamtej chwili dreszcz tak silny, że przez kilka sekund zastanawiałem się,
czy nie był on czasem zapowiedzią śmierci.
Nie wiem, ile czasu klęczałem w bezruchu, pustym wzrokiem wpatrując się w przestrzeń, nie dostrzegając jednak niczego z
otaczającego mnie świata. Nie wiem, kiedy objąłem wiotkie ciało i
przycisnąłem twarz do gładkich, wciąż jeszcze lśniących włosów. Pamiętam tylko,
że czułem, jak życie powoli ze mnie uciekało – z każdym oddechem, z każdym uderzeniem serca, z każdym skurczem naczyń krwionośnych. Pamiętam, że miałem wrażenie, jakby coś niematerialnego oderwało się od mojej świadomości i uniosło pod sufit. A potem zastygło pod nim w bezruchu, czekając na coś, czego nie potrafiłem wtedy określić.
Czym jest miłość
bez ciepła? Czym jest śmierć bez łez?
Nie znałem
odpowiedzi na te pytania. Kiedyś bym jej szukał. Ale nie wtedy. To był czas
tylko dla mnie, dla mojego niedowierzania i usłanej ciszą żałoby. Czas, gdy choć
cierpiałem każdym kawałkiem serca, nie płakałem. Nie uroniłem ani jednej łzy.
***
Spoglądam na
cytat raz jeszcze, wiedząc, że to moja ostatnia wizyta. Nie potrafię dłużej się opierać i oszukiwać samego siebie. Nie potrafię patrzeć na kolory, wiedząc, że tam gdzie On się
znajduje, jest tylko czerń i szarość. Śmiech dawno przestał być radością, słońce
zamieniło się w spalony węgiel. Świat wie. On też coś bezpowrotnie utracił
wraz z Jego odejściem. A jednak nikt się buntuje. Kłamstwo na marmurze świeci
jaśniej niż jakikolwiek diament. Paradoksalnie, świeci dla Niego. Jako ostatni promyk
nadziei, którą zawsze miał w sercu, a przez którą umarł. Bo wierzył zbyt mocno –
wierzył w sferę sacrum, w pokój i ukojenie. I miał rację. Ta sfera istnieje.
Jednak zamieszkuje ją ojciec cierpienia i matka strachu. Nie ma tam nic, w
co wartałoby wierzyć, w czym wartałoby pokładać nadzieję.
Stawiam kubek
obok liści mięty. Zawsze lubił tę herbatę. Właściwie nigdy nie pijał innej. Parząc ją dzisiaj rano, chciałem, by miał tę ostatnią, symboliczną przyjemność, nawet jeśli nie może jej odczuć.
Spoglądam na tatuaż na mojej dłoni, na czterolistną
koniczynę otoczoną płatkami róży, które wbijają się głęboko w zielone liście.
Długo nad tym myślałem. I w końcu udało mi się zrozumieć. Tak jak nie istniałaby ofiara
bez drapieżcy, pytanie bez odpowiedzi czy głód bez sytości, tak nie istniałby
ból bez odrobiny ciepła.
Szczęście i zgubne pragnienie. Mrok tłamszący światło. Odwrócenie. Światło kwitnące wśród mroku.
Podążę za Tobą. Do świata demonów, spowitego w mroku,
zawartego w pustce. Odnajdę Cię, a wtedy wreszcie spełni się Twoje marzenie o
bezkresności. Razem staniemy w czarnym świetle i utoniemy w wirze chłodnej
nieskończoności.
_________________________
Dopiero teraz się zorientowałam, że data urodzenia na nagrobku zgadza się z rocznicą bloga. Z lekka to przerażające, w końcu to tekst sprzed kilku lat *co te kosmiczne wibracje*
Wrócę z przymusowej lekcji geologii to się wyleję niczym geografka przez okno płonącej szkoły... *drży na myśl o zbliżającym się dniu spędzonym na badaniu ziemi na Górze św Anny w tej pizgawicy*
OdpowiedzUsuńBadanie ziemi... Moja jedyna przygoda z praktyczną geologią, to gimnazjalna wizyta w muzeum ziemi... Nie zazdroszczę. Trzymaj się, Pedale, ok. Ja też muszę w sumie *statystka, za jakie grzechy muszę chodzić na to gówno*
UsuńHańba mi za niekomentowanie, jednak postaram się to nadrobić.
OdpowiedzUsuńTekst wywarł na mnie wrażenie, jak zresztą również reszta tu umieszczanych, a jak jeszcze dojdzie to, że to napisane zostało już sporo czasu temu, to mój podziw wrasta jeszcze bardziej. Zawsze zadziwia i zachwyca mnie to, jak poetycko i magicznie są opisane czynności na pozór proste. A kiedy z tych opisów zaczyna tworzyć się całość staje się to mozaiką uczuć i barw splecionych w uścisku, który tworzy urzekającą całość. Nadmienię również, że nie mam w zwyczaju czytać ff o seriach sportowych, ale dla ciebie i Eio robię wyjątek.
Pozdrawiam, życzę weny i powodzenia na studiach, kursach i w pracy.
Oh, jak się cieszę... Fakt, że ten tekst mnie uratował, kiedy komputer postanowił usunąć mi pół testu, ale miałam niezłe obawy przed wrzucaniem czegoś, co zostało napisane tak dawno. Dlatego cholernie mi ulżyło i ucieszyło, gdy przeczytałam, że test wywarł na Tobie wrażenie *wypuszcza wstrzymane powietrze* No i niesamowicie mnie cieszy, że podoba Ci się mój styl. W końcu jest dość specyficzny i nie każdemu on podchodzi.
UsuńI ten no... Wyjątek? Być wśród dwójki wyjątków? To... cholernie motywujące~
Dziękuję! I wena się przyda bardzo i siła do tego morderczego trajtlonu xd
Zaraz coś tu napiszę
OdpowiedzUsuńA wiesz, że to jest to, co kiedyś chciałam Ci wysłać? Ale ostatecznie obie o tym zapomniałyśmy xd
UsuńSZTOOO LAAAT
OdpowiedzUsuń*wróci... kiedyś*
Sto lat pisać? Challenge accepted xd
UsuńKrul dziękuje, krul docenia generała♥
*Robi screena*
UsuńWkopałaś się, pedale. Spróbuj umrzeć w przeciągu najbliższych stu lat, a Cię zabiję.
Masz pisać, choćbyś się stała truposzkiem ♥
O ile biologiczne podstawy zachowania nie zabiją mnie pierwsze, to masz zaklepane drugie miejsce w kolejce xd
UsuńJeśli takim truposzkiem, jak te na wiadomym arcie, to ja bardzo chętnie ♥
Zaraz przejdę do tekstu, ale najpierw coś innego.
UsuńKURWA MAĆ, MIĘSO, SPÓJRZ NA DATĘ.
DATĘ.
JA PIERDOLE.
JESTEM TERAZ FCHUJ PRZERAŻONY.
KOSMICZNE WIBRACJE LVL KRUL KOSMICZNYCH PEDAUF.
Okey, idę po kubek pseudoherbaty (trza kupić prawdziwą białą, a nie to malinowe gówno) i piszuję.
...
Dobra, to ten...
Boli mnie łeb, więc tak trochę to był zły pomysł na czytanie tego. ten koffany styl zdecydowanie nie pomaga. Ale i tak wielbię. No...
*klika, włącza klawisze trwałe, nie wie, co pisać*
No.
"Awwww" zaznaczone i to chyba najlepiej wyraża moje zdanie.
Idę czytać jeszcze raz i podpiąć do tego shipa.
Chociaż lepiej nie, bo jeszcze nie czytając tego ponownie, widzę Noiza, który stoi nad własnym nagrobkiem.
TO JEST KURWA TO.
NOIZ
NOIZ
MÓJ STOS ŻELAZA ♥
I od razu człowiek ma marzycielski, psychiczny uśmieszek. Milutko.
Czy ten komentarz ma sens? Nie, chyba mam gorączkę... Rzycie~
Whaaaaa, Noiz nie ułatwia sprawy, przez różaniec nie mogę się wczuć w to. Co ja mam pisaaaaaaaaaaać? *ryk*
Pierdolę. Poddaję się.
Moja opina to:
Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww
Chyba starczy, nee?
Weny~
I żeby te szalone chemiczne kulki były Ci posłuszne, czy coś...
Idę paczeć, czego nie czytałem.
Ale na początku idem na blog Wnukira *-*
*wrócił do oglądania Naruto, ma ochotę na feelsy*
A tak wgl...
*spam zawsze spoko*
Kurama jako szczeniaczek wygrał całe nimu ♥♥♥♥♥♥♥♥♥
/Ayo
Ayo! Oh kurwa, Ayo przyszedł! Moje generały, moje pedały ;;;;;;;;;;; *rozkleja się* Myślałam, że ten dzień już nigdy nie nadejdzie, a tu jednak powróciło moje Ayątko ;;;;;;;;;;;;; *chwila dla feelsów CLD*
UsuńAwww? To jest Awww? No dobra, skoro tak twierdzisz, to ja się cieszę xd Niech będzie Awww, też będę robić Awww na Twoje Awww. Ja Awww bo Ty Awww. Awwwujmy razem ♥
Ja wiem, ta data zabija. Ona jest... kosmiczna. Te komosy szalejo, tak one zdecydowanie szalejo!
Czyli że widzisz tu Noiz x Noiz? To jest w sumie... całkiem ciekawa wizja. Ej, serio! Zaczęłam to sobie wyobrażać i mocno mi się podoba xd Ale to chore xd Ale jakie niezłe xd
Cieszę się, że powróciła Ci faza i feelsy na czytanie gejozy, nieważne czy to SasuNaru, czy coś innego. Także feelsuj tam u Wnukira ładnie, a jak wrócisz do mnie, to zanim zaczniesz sprawdzać, w czym masz zaległości, wyręczę Cię i powiem za co masz się brać najpierw - LOVE-OOP, AYO, LOVE-OPP. W KOŃCU KTOŚ MNIE ZMUSIŁ DO NAPISANIA AOKAGI FLUFFA, NIE? XD
Dziękuję za życzenia ♥♥♥
Świetne, uwielbiam mocne i przesycone cierpieniem krótkie opowiadania, które jednak mają w sobię jakąś głębię.
OdpowiedzUsuńTyle powiem: jestem twórcą obrazów i przez nie postrzegam rzeczywistość. Jeśli coś, co czytam sprawia, że widzę sceny, obrazy odzwierciedlające słowa, to znaczy, że autor tych słów jest autorem bardzo dobrym. Sięgnę po resztę Twoich opowiadań, gdy znajdę skrawek czasu.
Pozdrawiam i życzę dużo weny, chcę być świadkiem kolejnych rocznic :)
~ Marionetka
'Przesycone cierpieniem' - a wiesz, że ten tekst to w sumie jest mało przesycony w porównaniu z niektórymi innymi, jakie mam na blogu? xd Jeśli mogę coś polecić na ten wcześniejszy bądź późniejszy skrawek czasu, to myślę, że powinny spodobać Ci się 'Odbite w Lustrze' (wielopartówki i two-shoty -> kuroko no basuke). Tak myślę, choć pewności nie mam. Ale jest to tekst na pewno mocny, no i jeśli, jak mówisz, lubisz widzieć obrazy w czytanych tekstach, to tam myślę, że jest największe prawdopodobieństwo, że je zobaczysz. W końcu język jakim ten two-shot napisałam jest... No, bardzo specyficzny. Poetycki wręcz. Ale pasował mi do gatunku i motywu, który (żeby spojlerem nie rzucać) do nieschizowych nie należy xd
UsuńNo i, cholera, zajebiście mi miło usłyszeć, że widzisz obrazy w tym shocie. To jedne ze słów, które zawsze chciałam usłyszeć. Dziękuję Ci za nie! I za życzenia, mam nadzieję, że się spełnią! ♥
Trafiłaś z shotem w me gusta. Akurat mam niedobór jakiś tworów z aniołami i demonami i powiązanymi z tą tematyką rzeczami. Do tego wyobraził mi się jeden ship, którego nie zdradzę, bo sekreciki. Ten cytat rozpoczynający tekst jest piękny. Podobało mi się i chcę jeszcze podobnych rzeczy poczytać!
OdpowiedzUsuńAnioły i demony... Co Ty nie powiesz? Po ostatnich rozmowach o SPN znowu mnie naszło na Destiela i jutuby poszły w ruch xd
UsuńCieszę się bardzo, jestem z tego cytatu cholernie zadowolona! *wcale nie czytała go w kółko, dziwiąc się, jak to możliwe, że trzy lata temu wpadła na tak piękne sformułowanie*
DWA RAZY PADŁ MÓJ NICK
OdpowiedzUsuńYAAAAAAAY
Ekler, co Ty pierdolisz w ogóle
Usuńprzecież Ty
nienawidzisz swoich czytelników.
przecież Ty nimi gardzisz.
UsuńDobra, ale w końcu
Usuńnarratorem jest Alibaba czy Kouen?
No, gardzę. Wszystkimi gardzę. Masz mnie.
UsuńA Tobą to już w ogóle gardzę najbardziej.
Wycieram podłogę pod kołami mego samochodu kartką z Twoimi nickiem.
Tak, tak robię.
Widzisz tę pogardę? Słyszysz ją? Czujesz? POCZUJ JĄ.
POCZUJ MOC MOJEJ POGARDY.
Narratorem jest Aladyn. Szach mat.
tak bardzo mnie kochasz, że trafia cię szlag?
Usuńw ogóle
Judal powinien tak robić z nazwiskiem Saluja
TO TAK BARDZO JUALI
NAWET TWOJE ZMYŚLONE HISTORIE PASUJĄ NA JUALI
JUALI TO TWOJE PRZEZNACZENIE
IDŹ TĄ DROGĄ
.
.
.
eeeee
.
.
.
Nie.
i weź zachowaj swoje burżuazyjne nawyki dla siebie
Usuń"mój samochód"
pffff
TAK, TO TAK BARDZO JUALI
UsuńTAK BARDZO
A ten negacji to tam nie ma. Kosmos ją usunął.
JuAli to konon ok. JuAli to kanon Magi. JuAli to Magi. Magi to JuAli.
Burżuazyjne to mogą być limity mycia się w bloku xd
MÓJ PIERWSZY STUDENCKI BYŁ KŁAMSTWEM
Usuń*wcale nie dusi się ze śmiechu*
UsuńEj, nie śmiej się w ten sposób, bo znowu pomyślę, że nas rozłączyło.
UsuńDobra, czas napisać jakiś poprawny komentarz. Ogólnie mi się nie podobało. Nie dlatego, że nie mogłam w to wpisać ani Alibaby, ani Kouena (to pomińmy, tak, ty mnie zawsze okłamujesz). Nie podobało mi się, bo nie lubię poruszania tematów kościelnych, związanych z wiarą, etc. etc. Nie, bo nie. Dlatego fabularnie mi się nie podobało. Nie podobało mi się, to co było podsumowaniem tego opowiadania. Ale to dlatego, że w każdym opowiadaniu mnie to odrzuca. Nie lubię czytać o takich rzeczach i to już raczej kwestia gustu. Tematycznie mi się nie podobało. Wykonanie to oczywiście coś innego. Pomijając wątek, o którym wspomniałam, spodobał mi się główny bohater. Jego charakter, poświęcenie, tak, to mi się podobało. Biła z niego jakaś taka... siła. Ten rodzaj siły, który ja lubię. Nie to jest potęga, ale taka racjonalna siła, która ma swoje granice. Bardzo lubię typ bohaterów, którzy ogólnie są silni, wiedzą, czego chcą w życiu i do tego dążą, ale znają własne słabości, nie są niepokonani. Którzy też się boją. Po prostu lubię pokazywanie silnych charakterów w sytuacjach, kiedy sobie nie radzą (tutaj kłania się pomysł mojego życia, który zamierzam wykonać, takie osobiste skrzywienie xD). No to mamy 1;1, bo fabuła nie, główny bohater tak. I wtedy opowiadanie strzela kolejną bramkę, bo parzenie mięty... tak, to wygrało moje życie. Kompletnie o tym zapomniałam, a Ty nagle przywołałaś mi wspomnienia związane z moją babcią (teraz będzie smutna retrospekcja xD), bo ona właśnie na swojej działce zawsze parzyła mięte (ogólnie ta retrospekcja nie jest smutna, smutne jest w niej coś innego, ale to Ci opowiem na fejsie xDDDD). Dobra. 2;1. I kiedy mamy 2;1 przechodzimy do oceny wykonania, a to strzela na raz 10 i jeszcze z dwa karne. Wykonanie miażdży, ale to już taka norma. Jakby Twoje wykonanie nie miażdżyło bym myślała, że znowu próbujesz pisać komedie XDDDDDD Gdyby odrzucić ten wątek wiary i drugiego głownego bohatera (którego znienawidziłam od samego początku i nie, on nie ma prawa pić mięty), to by mi się podobało. ALE WTEDY BYŁOBY ZUPEŁNIE INNYM OPOWIADANIEM, TAK, WIEM. MOJE STWIERDZENIE PRZECZY LOGICE.
Usuńno.
ale weź mi napisz jakieś opowiadania z perspektywy Seijiego.
zrób to
dla mnie
Ha! Wiedziałam! Byłam pewna, że Ci się nie spodoba tematyka. Dlatego wczoraj jak pytałam o wstęp, olałam samo opowiadanie. Bo dla mnie to było logiczne, że ono Ci się nie spodoba. Byłam tego pewna, bo znam Cię wystarczająco długo (całe 9 miesięcy xd), by wiedzieć że tematyka pokazująca wiarę w takim świetle kompletnie Ci nie pojedzie. Nawet jeśli to wcale nie musiała być negacja istnienia Nieba, a coś kompletnie innego - ale to już, jak mowię, tekst do własnej interpretacji xd
UsuńTakże oczekiwałam jedynie opini o rzeczach bocznych, no i co do nich - porównanie opka do meczu xd Wygrałaś to tym, uśmiecham się do siebie w autobusie jak zjeb xd Weź mów mi tak na żywo xd
Nie wiem czemu akurat to była mięta, nie pamiętam. Ale lubię te herbate, wiec to prawdopodobnie jedyny powód xd
Ciesze się, że spodobał Ci się główny bohater! No i że uważasz, że styl miażdży (i weź, musiałas mi wytknąć nieumiejętność pisania komedii, musiałaś co xd).
No także dziękuję za komentarz♥
A co do Yagimoto - ONI NIE SĄ KANONEM. REQUIEM TO AKAKURO OK.
ZROZUM TO WRESZCIE XDDD
JAK TO NIE SĄ
UsuńCZEMU TY MNIE ZNOWU KŁAMIESZ
JAK TO ZNOWU
UsuńOD POCZĄTKU CI POWTARZAM
ŻE ONI NIE MAJĄ PRAWA BYĆ RAZEM
I CO TY W OGÓLE ZDRADZASZ IMIĘ YAGISIA
JAK ONO NA RAZIE MA BYĆ TAJNE
BO SEIJI TO MOOJJJEEE ŻYCIEEEE
UsuńMOJE LAJFU
MÓJ STYLEEEEEE
Kocham bloggera za to, że dopiero dziś łaskawie wyświetlił mi, że była jakaś notka... Normalnie kocham.
OdpowiedzUsuńA więc - stooo laaat! Podpisuję się pod tekstem, że masz tyle żyć, nie masz innego wyjścia. Będziesz pisać do usranej śmierci, albo i dłużej xDD Nie no, sto lat i gratulacje ;D
Co do shota - ja tam widzę moje Otp... I to jest takie piękne... *idzie ryczeć* Widzę moje biedne rude stworzenie które tak głęboko wierzy, wierzy w cud, objawienie... I Konoe, który podchodzi do tego sceptycznie... Najbardziej mnie boli wyobrażenie mojego rudego kochania uśmiechniętego nad kubkiem mięty. Razeeeeelllll *wyje* Mogłabym się długo rozpisać, ale w sumie dziwnie się czuję gadając o shipie, którego zapewne nie znasz xD Tak czy siak, to że obaj stają się demonami, jest tak kanoniczne że aż musiałam ich tu widzieć... Ten shot jest taki... bolesny, a jednocześnie... szczęśliwy. Przypomina mi drugi opening Soul Eatera - Papermoon. Nieważne, w jakim mroku się zagłębisz, jak bardzo się zagubisz, ile będziesz cierpiał - moje serce zawsze za tobą podąży, nawet w same czeluście piekieł. Co zastanie, gdy tam zstąpi? To nie ma znaczenia.
Mam wrażenie że gadam bez sensu. Ale to w sumie normalne, gdy gadam o Razelu xD Jeszcze raz sto lat, pedale <3
Tak, nie mam pojęcia o kim mówisz, ale to nieważne, przecież o to właśnie chodziło, żeby widzieć tu, co się tylko chce xd
UsuńCiesze się, że udało mi się podpasować tym shotem (bo Kiri juz krzyczała, że jak to, że ona tu nie może widzieć ani Kouena ani Alibaby i czemu jej kłamię xd). Także no *sparkli*
Dziękuję za życzenia, mam nadzieję, że się spełnią♥
KTO NORMALNY WIDZIAŁBY W TYM ENALI
UsuńZnaczy, główny bohater jest miejscami Kouenem, miejscami Alibabą. WIĘC CHYBA JEDYNIE WTEDY, KIEDY SAM GŁÓWNY BOHATER JEST SHIPEM. No bo ten drugi.... CZY TY CHCESZ ZROBIĆ Z KOUENA KSIĘDZA *nie wie czemu myśli, że ten drugi to wychudzony, kościsty ksiądz*
UsuńWiesz, Kiri, to Ty tak interpretujesz. Jak widzisz księdza, to masz księdza, choć ja ani przez chwilę tak podczas pisania nie pomyślałam *nie pamięta, co myślała trzy lata temu, ale opko z księdzem w roli głównej wymyśliła tylko jedno i do tej pory jeszcze go nie napisała, więc ta opcja odpada*
UsuńMoże twoja podświadomość chce seksów EnAli w zachrystii (jakkolwiek się to słowo pisze)?
Dostałam kiedyś EnSiny, które całujo się w kościele i chyba się później seksili.... NIE, NIE CHCĘ ENALI W KOŚCIELE.
Usuńw ogóle nie chce gejozy w kościele
ok?
XDDDDDDDDDDDDDDD
a ja nie wiem, czemu to tak interpretuje. po prostu ten obraz pojawił się w mojej głowie. nawet nie, że ja myślałam, że to ksiądz, ale takiego go właśnie zobaczyłam. x.X
Spokojnie, nie mam zamiaru pisać Ci EnAli w kościele. W ogóle nie mam zamiaru pisać Ci EnAli, so don't worry xd
UsuńJa tam widzę tylko jednego kolorowego pedała w roli księdza i zdecydowanie nie jest kościsty i pomarszczony, ale cholernie przystojny *zakazany owoc smakuje najlepiej, jak to mówią*
JAK TO NIE MASZ ZAMIARU PISAĆ ENALI
Usuń#zniszczona
#życietononsens
Bardzo spóźnione sto lat! Tak, pisaj nam jak najdłużej~
OdpowiedzUsuńJako że wygrzebałam się wreszcie na moment spośród niezliczonych zadań z matematyki i fizyki, które aktualnie (choć nie wiem czy kiedyś nastąpi zmiana, jak to trafnie określiła Yazu to takie neverending story jest xd) pożerają moje życie, usadowiłam się prędko z herbatą w dłoniach i przystąpiłam do czytania.
I jak zwykle nie wiem, co napisać. To taka tradycja już. Tak musi być xd
Ja tu nie widziałam przez sporą część tekstu żadnego z moich shipów, ale w pewnym momencie prawda uderzyła we mnie z pełną mocą - JuHaku, bo JuHaku musi być wszędzie xD Tak konkretnie to był moment, w którym nasz główny bohater (tu widzę Judala) wbiegł do pokoju i zobaczył swojego ukochanego, to światło... I tu zobaczyłam Haku, bo tak jakoś, no Haku chciał dobrze, a spieprzył xd *czyli interpretacja a'la Wiedźma* Nie umiem w takie rzeczy, ja się nadaję tylko do liczenia zjawisk fizycznych, i do robienia z literek cyfry :< Ale wiesz, Yazu mi powiedziała, że jest nadzieja, że może ja się kiedyś nauczę. Ktoś we mnie wierzy ;-;
Gratulacje tak w ogóle, wszystkiego najlepszego i trzymaj się tam! c:
Wróciłam i wreszcie mogę sobie poczytać, co tam ciekawego znowu napisałaś (banan na ryju, bo nie mogłam się doczekać, aż tu zajrzę). Jak zwykle nie zawiodłaś mnie. Jak Ty to robisz? <3
OdpowiedzUsuńTak więc wszystkiego najlepszego, nie wierze, że to już rok <3 przez tyle czasu dajesz mi tyle radości <3
Nie będę pisać więcej, bo komentarze nie są moją mocną stroną. Gratulacje i trzymaj tak dalej C:
*Skamle*
OdpowiedzUsuńOczekuje "Love oop". Daj. Inaczej zjem coś Twojego.
Fajne, czekam na dalsze!
OdpowiedzUsuńDobra dawka abstrakcyjnego humoru i ukrytych, bezczelnych treści w różowej oprawie z postacią główną będącą nie tylko narratorem, ale także samym prowadzącym bloga! Ciekawy?
Zajrzyj: http://pinkpoison-by-genowefa.blogspot.com/.
Cześć :^
OdpowiedzUsuńChcę sie ujawnić na twym blogu niczym cień Kuroko w świetle Kagamiego :)
Czytam Twojego bloga już od dawna, ale czasu na ujawnienie swojej tożsamości brakowało :/ Świetnie piszesz *^* W jednym z Requiem Dla Psychopaty (chyba) przecudownie opisywałaś wodę, jako farbę zmywajacą wszystkie grzechy, kolory... W innych prześliczne pisałaś o umierajacym drzewie ♡ Cudo !
Będę częściej :*
Pozdrawiam i weny życzę *^*
Cześć :^
OdpowiedzUsuńChcę sie ujawnić na twym blogu niczym cień Kuroko w świetle Kagamiego :)
Czytam Twojego bloga już od dawna, ale czasu na ujawnienie swojej tożsamości brakowało :/ Świetnie piszesz *^* W jednym z Requiem Dla Psychopaty (chyba) przecudownie opisywałaś wodę, jako farbę zmywajacą wszystkie grzechy, kolory... W innych prześliczne pisałaś o umierajacym drzewie ♡ Cudo !
Będę częściej :*
Pozdrawiam i weny życzę *^*
JESZCZE JESZCZE JESZCZE! genialny wpis i sama tematyka bloga. Pozdrawiam i zapraszam do siebie, zostaw po sobie ślad jeśli możęsz, będę wdzieczny i przy okazji odwdzięczysz mi się hehehe :) pozdrawiam. ekologiczny wypas owiec
OdpowiedzUsuńhaahahaha, dokładnie- ja też chce więcej! owce
OdpowiedzUsuńNadspodziewanie dobrze mi się czytało, nie powiem, że nie :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńPrzez przypadek usunęłam. Nie zdażyłam przeczytać całego komentarza, ale widziałam początek.
UsuńSzczerze? Bardzo bym chciała wrócić do pisania i jest mi bardzo miło, że po tak długim czasie ktoś nadal odwiedza to miejsce i czyta moją twórczość.
Mój problem polega na tym, że brak mi motywacji. Jakieś dwa lata temu zmieniło mi się podejście do pisania, przestałam to robić for fun, a chciałam by było bardziej profesjonalne i idealne. I czego nie napisałam, czułam, że mogłabym to zrobić lepiej. Lepiej, lepiej. Nie byłam w stanie oddać pomysłów i fabuły, która miałam w głowie, byłam wiecznie z siebie niezadowolona. Po jakimś czasie ten perfekcjonizm sprawił, że zabrakło mi motywacji. Potrafiłam usiąść przed wordem i napisanie jednej strony zajmowało mi godziny. Ja nadal mam nieskończone opowiadanie, które zaczęłam pisać 4 lata temu. I mam ten zajebisty pomysł, którego nie umiem oddać.
Naprawdę chciałabym do tego wrócić, napisać te wszystkie opowiadania, mam takie świetne pomysły, ale nie umiem znaleźć w sobie motywacji, żeby je oddać na papierze...